Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2016, 13:46   #7
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Czas działał zbawiennie na rozterki sercowe Torm. Rozsądek i pragmatyzm, które przed osadzeniem jej w Przechowalni zawsze miały w jej myślach pierwszeństwo nareszcie w pełni powróciły do kontroli nad jej decyzjami. Dużo myślała o ich rozmowie i wiążących się z tym ustaleniami odnośnie wspólnego sypiania. Spanikowała wtedy i wyszło jak wyszło. Ale ta wymuszona bliskość miedzy nimi sprawiała, że oswoiła się z jego obecnością. Zaczynała nawet dojrzewać do tego by podzielić się z Tugalem swoimi przemyśleniami i wynikającymi z nich wnioskami. Z zadowoleniem uznała, że nie ma sensu dłużej zwlekać.

Natomiast tego dnia ciężki dzień pracy zastał Tugala podczas pocieszania pewnej nadobnej damy, która niedawno trafiła do tego zacnego przybytku tego zimnego dziewiątego miesiąca. Wiedział jak ją pocieszyć, jakich słów użyć i jaką postawę przybrać. Było w niej coś mu znajomego. Tak jakby w swoim dawnym życiu myśleli podobnie i prawdę mówiąc intrygowała go tym. Nie trwało długo, aż wyprowadził ją z marazmu żartując i kokietując młodą duszyczkę.

Była drobna, drobniejsza nawet od Quinn i czas mile z nią upływał.
Podobnie jak blondynka i ona miała w sobie coś magnetycznego, tą otwartość i żartobliwość. Potrwało jednak trochę nim poznał jej przeszłość. Prawdę mówiąc nie przeszkadzała mu ona. Nigdy nie osądzał kobiet. Uczciwie wierzył, że każdy ma prawo podejmować decyzje jakie tylko chce i podobnie jak on uważała, że najświętszym dniem każdego człowieka są jego urodziny. Zabawne, byli tak do siebie podobni i tak zajęci rozmową, a raczej wzajemnym pogodnym uwodzeniem, że stracił rachubę czasu, ale wiedział, że jeszcze nie pora na obiad. Obiady nauczył się wyczuwać, tak już był zgrany z rytmem więziennego dnia.
W pewnym momencie zagryzła delikatnie wargę i zrobiła krok ku niemu kładąc dłonie na jego piersi. Jednak jego dłonie pozostawały po jego bokach. Coś ciepło i cicho powiedział, ona się roześmiała. Jej usta poruszyły się w czymś co można nazwać szeptem patrząc w górę swój wzrok pełen nadziei wlepiając w jego oczy.

Z pewną dozą zaskoczenia jak i ciekawości z dystansu dyskretnie parze tej przyglądała się przyjaciółka Nidrosa. Nie podeszła jednak widząc, że nie jest sam. Nie miała w zwyczaju mu przeszkadzać. Pomyśleć, że akurat kiedy Torm uznała, że koniecznie musi z nim pomówić to ten musiał kimś się zajmować.
Obserwowanym ciężko byłoby stwierdzić po jej znudzonej minie co myśli o tej scenie, a i stała na tyle daleko, że nie czuli na sobie jej spojrzenia.
Mężczyzna coś powiedział z uśmiechem i pochylił się ku rudowłosej. Jej usta lekko rozchyliły się w oczekiwaniu, lecz on wyszeptał jej coś do ucha. Ona pokiwała kilka razy szybko głową z radością malującą się na twarzy i odstąpiła od niego na krok. Powiedział coś jeszcze po czym puścił jej oczko. Powiedziała coś, a on odpowiedział z czarującym uśmiechem słowa które wzbudziły w niej cichy pogodny chichot. Jakieś ciepłe słowa opuściły jej usta, a po nich i on odstąpił o krok od niej, powiedział coś krótko i ruszył w tłum. Dziewczyna jeszcze stała tak chwilę przyglądając się z tęsknotą jego wycofującej się formie, po czym poszła w swoją stronę z szerokim uśmiechem zadowolenia.
Na twarzy Quinn znużenie zostało zastąpione niezadowoleniem. Ale nie poszła za żadnym z tej pary. Ruszyła po prostu przed siebie by zająć miejsce w kolejce po drugi posiłek. Gdy stanęła w kolejce miała zamyśloną minę i ręce skrzyżowane przed sobą.
W głowie miała tumult myśli.
Kim była ta dziewczyna?
Czemu tak się z nią spoufalał?!
Owszem wielokrotnie widywała go jak dodawał otuchy załamanym dziewczynom. Nawet jak wypłakiwały mu się w rękaw i tuliły do niego, gdy był dla nich jedynym dobrym człowiekiem w tym miejscu. Ale w tej rudej było coś co sprawiało, że nie mogła jej ścierpieć. Co ta lafirynda w ogóle sobie wyobrażała, przecież…

Quinn zagryzła wargę w zamyśleniu.
No tak, przez ten czas odkąd zaczęli przy sobie sypiać to między nią, a Nidrosem nic się nie zmieniło odkąd poczynili swoje ustalenia, że to tylko dla ciepła i poniekąd wygody. A czas mijał i za plecami zaczęły pojawiać się głosy jakoby byli parą. Nic dziwnego skoro noce spędzali zawsze razem, a i w ciągu dnia można było ich zobaczyć w swoim towarzystwie. Początkowo plotki te ją irytowały, ale po pewnym czasie przyzwyczaiła się i nawet przestała mieć o to pretensje. Nawet zdarzało jej się słyszeć słowa Nidrosa twierdzącego, że jest zajęty. To było miłe. A teraz…
Przyszła z miską jedzenia. Była pierwsza. Rozejrzała się i nigdzie go nie widziała. Miała ochotę rzucić tym co miała w ręku o podłogę. W sumie przestała być głodna.

Tugal przyszedł jako drugi na ich ustalone przed miesiącami miejsce z swoją porcją obiadową. Był w dobrym humorze, jak zawsze. Torm natomiast nawet się z nim nie przywitała go ignorując jego obecność.
- Coś ciekawego w Twojej kolejce? - zapytał swobodnie jak to w jego stylu siadając jak zwykle obok niej.
Blondynka spojrzała przelotnie na niego po czym wróciła do dziubania drewnianą łyżką w swoim obiedzie. Była co raz bardziej zła po tym co widziała wcześniej tego dnia. Pytanie było tylko na kogo była zła? Na niego, na rudą lafiryndę czy może na samą siebie i bierność z jaką traktowała swój “związek” z Nidrosem. Ale beztroska Tugala i zachowanie jakby nic się nie wydarzyło tylko bardziej ją drażniło.
- Nic ciekawego - odparła bez zainteresowania skupiona na próbie zduszenia w sobie emocji. Nie patrzyła przy tym w jego stronę.
- U mnie nowinka. Człowiek prawie stracił dłonie, bo chciał dwa razy dostać obiad - odpowiedział rozbawiony sprawdzając łyżką konsystencje potrawy.
- Prawie? Czyli ma je po prostu zmiażdżone? - zapytała z udawanym zainteresowaniem. Mimo, że siedziała tu dłużej to z miski niewiele zniknęło. Straciła cały apetyt już w kolejce po jedzenie i każdą łyżkę wmuszała w siebie. Po zjedzeniu ćwiartki porcji zrobiło jej się tylko niedobrze i poniekąd zastanawiała się o ile jej się pogorszy jak zje więcej.
- Stracił dwa palce - odpowiedział Tugal - Dobrze się czujesz? - zapytał ją z troską w głosie kładąc miskę na podłodze by delikatnie położyć dłoń na jej ramieniu - Nie zachowujesz się… zwyczajowo. Nic Ci nie jest?
Nidros dotykając jej ramienia mógł zauważyć jak bardzo jest spięta. Na jego słowa nawet przeszedł jej zimny dreszcz, bo uważała, że całkiem dobrze kryje się ze swoim zdenerwowaniem. Przez drobną chwilkę miała zamiar wyrzucić z siebie to o co miała do niego pretensję. Ale przecież nie będzie robić publicznie scen. Jeszcze wyjdzie na histeryczkę i zaczną wytykać ją palcami. Zacisnęła więc dłoń na łyżce.
- Wszystko w jak najlepszym porządku - wycedziła słowa tak przeczące jej nastawieniu.
- Lepsze jest wrogiem dobrego. - powiedział czule - Widzę, że coś Ciebie zżera od środka. Porozmawiajmy, lepiej się poczujesz jak wyciągniesz to ze swojego organizmu…
Spojrzała na niego gniewnie, ale nie powiedziała nic, tylko znów wbiła wzrok w miskę. Jeśli teraz miała by zacząć ten temat to nie skończyłoby się to dobrze.
- Jesteś o coś na mnie zła? - zapytał ciepło starając się ją zrozumieć.
- Ja? Czemu miałabym być zła? - sarkazm był dobrze wyczuwalny w jej głosie. Przecież powinien się sam domyślić!
- Jesteś piękna kiedy się złościsz kochanie. - odpowiedział czule - Jednak nie czuję się swobodnie kiedy się na mnie gniewasz.
Zmrużyła gniewnie oczy, gdy powiedział do niej "kochanie". To był szczyt. Jak mógł nie wiedzieć? A może udaje, żeby nie zdradzić się? Odwróciła spojrzenie chwilę jeszcze patrzyła w jedzenie. Nie, nie mogła dłużej tu siedzieć. Przy nim. Wstała nagle i bez słowa odeszła. Zabrała naczynie i po drodze rzuciła je na stertę brudnych naczyń z taką złością jakby chciała zabić niewinną miseczkę. Nie panowała nad tym co miała w głowie. Poczuła wielkie pragnienie by odizolować się od wszystkich. Przede wszystkim od niego.
Tugal widząc jej reakcję wstał, podbiegł do niej i mocno przytulił od tyłu szepcząc.
- Powiedz co zrobiłem, żebym mógł tego uniknąć w przyszłości. Nie gniewaj się.
Zaczęła mu się wyrywać jeszcze bardziej rozsierdzona.
- Zostaw mnie - syknęła przez zęby w ostatniej chwili opanowując się na tyle by nie krzyknąć. Była wściekła, ale nie aż tak, żeby on z tego powodu miał stracić życie.
- Nie dopóki nie powiesz mi co się stało. - powiedział tuląc ją i nie puszczając z objęć - Za bardzo cię lubię by zostawić ciebie w tym stanie.
- Bo będę krzyczeć! - zagroziła wiercąc się jeszcze bardziej niczym dzikie zwierzątko złapane we wnyki.
Mężczyzna westchnął ciężko
- Zależy mi na tobie, wiesz? - po tych słowach puścił ją i chwilę odczekał czekając na jej reakcje.
- Tak?! - prychnęła z oburzeniem patrząc na niego. Jak on mógł mówić o tym tak swobodnie? - Tak jak na całym tłumie innych dziewcząt? - po tym wybuchu złości zamilkła nagle. W tym momencie nie żałowała, że to powiedziała, ale zaraz ukłuło ją poczucie winy, że nie powinna była. Wtedy odwróciła się na pięcie i ruszyła szybkim krokiem przed siebie.
- Chcę byś była szczęśliwa - powiedział jeszcze cicho nim zagłębiła się w tłum przyglądając się jej oddalającej formie - Od tego są przyjaciele, prawda?
Słowa doszły do niej, ale tylko bardziej ją denerwowały, przy czym ostatnie zdanie prawie doprowadziły do furii. Zacisnęła pięści tak mocno, że aż jej kłykcie zbielały. Jej mowa ciała zdradzało jedno: bez kija nie podchodź.
Zniknęła mu z oczu nie oglądając się za siebie.
Wkrótce Nidros dowiedział się, że nie uświadczy sylwetki Torm w najbliższym czasie. Quinn nie pojawiła się na ostatnim posiłku dnia, bo nadal mała ściśnięty żołądek a i w całej sali tłum ludzi przenosił się do jednego miejsca pozostawiając inne opustoszałe. Idealne dla kogoś kto chciał uderzyć pięścią kilka razy w niewinną ścianę.
Nidrosowi pozostało czekać do wieczora, zjeść i kłaść się spać licząc na to, że Quinn się znajdzie. Tugal próbował, zachodząc w głowę, zrozumieć jej zachowanie. Które to jawnie wskazywało na zazdrość, ale przecież ustalili, że są tylko przyjaciółmi… za kobietami nie nadążysz, choć część jego umysłu uśmiechała się na tą możliwość. Prawdę mówiąc, nie chciał być tylko przyjacielem. Nie mniej był niepocieszony, jej brak dawał mu się we znaki. Zdążył nawyknąć do jej obecności, a teraz najpewniej zapowiadała się również pierwsza od dłuższego czasu samotna, chłodna noc.

Quinn po scenie jaką zrobiła podczas posiłku dłuższą chwilę spędziła na krążeniu po więzieniu by “rozchodzić” swoją złość. W końcu znalazła sobie miejsce, gdzie wiedziała, że nikt jej nie znajdzie. Z nerwów zrobiło jej się nieprzyjemnie gorąco, dlatego zdjęła kilka warstw ubrań. Złożyła je schludnie i dokładnie kładąc je obok siebie. Była to pierwsza z jej prób zapanowania nad sobą. Robienie porządku w otoczeniu zawsze pomagało z zapanowaniem nad swoimi emocjami.
Była zła na Nidrosa, że zachowywał się jakby nic się nie stało. Pewnie umówił się z tamtą rudą i lada chwila zostanie sama. Lafirynda zabierze go jej i nawet nie będzie mogła mieć o to pretensji. To złościło ją najbardziej. W drugim szeregu stały zapewnienia Tugala, że chce jej szczęścia, zależy mu na niej… To dlaczego mizdrzy się z taką łatwością do tamtej?!
Czas mijał, emocje ulegały ochłodzeniu. Podobnie jak jej ciało. Zaczęło robić się jej zimno. Wkrótce nawet bardzo zimno. Nie chciała jednak wracać. Bała się, że chciał jej tylko powiedzieć, że ją zostawia samą by od tej pory być z tamtą.
Ta myśl nie pozwalała jej wrócić do jej posłania na sen. Na pewno było puste. Naderwała pasek materiału i owinęła nim lewą dłoń, którą na kostkach miała obtartą do krwi. Efekt próby rozładowania złości przez uderzenie nią w ścianę. Bolało jak jasna cholera, ale na szczęście nie zrobiła sobie krzywdy. Ból trochę ją otrzeźwił z głupoty i pozwolił się opanować.
Los parszywie traktował niezdecydowanych i dziś o tym się przekonała.

W sali zapadła noc i zapanował półmrok rozświetlony jedynie gdzieniegdzie pochodniami. Nigdy nie było tu całkowitego mroku zapewne by ułatwić strażnikom żywot. Z tego też powodu Quinn nie miała problemu z dotarciem do siebie, gdy już zimno stało się na tyle doskwierające, że nie myślała o niczym innym. Potrafiła poruszać się bezszelestnie przez co nie było obawy, że kogoś obudzi.
Zatrzymała się patrząc na posłanie. Nie było puste. Poczuła się zmieszana.
“A jednak wrócił” pomyślała z poczuciem winy za wszystko to o co go posądzała. Często z resztą w żartach mówiła jaki z niego flirciarz i kobieciarz. Ale kryły się za tym również obawy, bo nie ukrywał przed nią swojej przeszłości. Mimo wszystko lubiła jego szczerość, bo nie musiał się nią przecież dzielić.
Z ulgą wymalowaną na twarzy podeszła bliżej. W końcu Nidros poczuł przy sobie ruch, gdy Quinn uchyliła lekko koc i wsunęła się na posłanie obok niego. Mężczyzna pachniał tak jak zawsze sobą. Nie było na nim woni innej kobiety.
Tugal spojrzał na nią ciepło i powiedział cicho, z troską. Jej stan był silnie wyczuwalny.
- Jesteś zmarznięta… - poruszył się robiąc jej miejsce i układając się tak by było jej wygodnie. Z natury i tak zazwyczaj spał na plecach. - Chcesz się przytulić?
Westchnęła i przysunęła się bliżej niego. Jasnym było, że chciała tego teraz najbardziej.
Mężczyzna objął ją ramieniem.
- Wybacz, jeśli cię zeźliłem - powiedział po czym lekko westchnął - Ciężko mi czasem być twoim przyjacielem kiedy tak bardzo mi na tobie zależy… Martwiłem się o ciebie, naprawdę.
W milczeniu delektowała się jego słowami, w końcu uśmiechnęła się i przytuliła.
- Myślałam że nie zastanę cie tu... - szepnęła chcąc mu się ze wszystkiego zwierzyć.
- Czekałem na Ciebie cały czas… - odszepnął przytulając ją do siebie po czym pocałował ją delikatnie w czółko - ...jesteś dla mnie bardzo ważna. Ważniejsza niż moja misja.
- Dlaczego jestem taka ważna? - zapytała z zacięciem w głosie. Musiała się upewnić.
- Chce ciebie chronić, chce byś była bezpieczna, szczęśliwa. To.. - westchnął siląc się na odrobinę szczerości co nie było wcale łatwe - Te uczucia... Uczucia, których źródła do końca nie rozumiem. Wiem, mówię od rzeczy…
Wtuliła się w niego mocniej.
- Ale kiedyś mnie zostawisz - mruknęła by go sprowokować do dalszych wyznań. - Znajdziesz sobie jakąś. Może już znalazłeś.
- Nie, jeśli będziemy razem. Mam przeszłość, to prawda, obydwoje ją mamy, ale nigdy nie czułem tego tak mocno jak teraz, do ciebie… - cicho szeptał jej czule do ucha - ...mogę być miły dla innych, ale tylko to. Nic więcej.
- Ale czy ty chcesz dotrzymać wierności? Nie chce być jedną z wielu - wyznała swoją największą obawę. - Nie zniosła bym tego.
- Nie będę kłamał. Wiem, że żeby przetrwać na wyspie będę musiał używać mojego uroku, by niwelować potencjalne zagrożenia... - odpowiedział szczerze - ...ale nic poza tym. Chce byś była szczęśliwa. Damy sobie radę. Prawdę mówiąc jak odeszłaś… - westchnął - ...myślałem, że poszłaś do innego, chociaż sam nie mogłem się zdobyć w sobie by pójść do innej
- Wściekłam się, jak zobaczyłam dziś jak ta ruda się do ciebie mizdrzyła - stwierdziła wprost.
- Ah.. ona… - uśmiechnął się delikatnie - Ciężki przypadek, ale łapki trzymałem przy sobie. Wiesz dlaczego, prawda?
- Czemu? - chciała to usłyszeć z jego ust.
- Ponieważ ona to nie ty moja droga. Nie ty. - odpowiedział ciepło.
- Jesteś uroczy. I wiarygodny w prawieniu komplementów - odparła ze słabo ukrywanym zadowoleniem.
- Masz na mnie ten magiczny wpływ wyciągania ze mnie tego co najlepsze - powiedział ciepło.
- A co jej obiecałeś, że odeszła taka rozanielona? - Quinn nie zamierzała jeszcze odpuścić tego tematu.
- Nic nie obiecałem. - odparł z uśmiechem - Powiedzmy, że pomogłem jej znaleźć znaczenie w nowym obcym świecie. Była dość przybita swoją sytuacją, ale… cóż, ma ciekawą przeszłość. Zaaklimatyzuje się szybko jeśli znajdzie odpowiednich ludzi.
Prychnęła niezadowolona tak wymijającą odpowiedzią.
- Nie cierpię kiedy tak robisz. Zamiast odpowiedzieć mi wprost to migasz się i zaraz Morges jedno wie co ja sobie zaczynam wyobrażać... - fuknęła poirytowana.
- Ehh… - mężczyzna westchnął ciężko - No dobrze, ufam ci, więc powiem. Widzisz, Nina była kurtyzaną w luksusowym przybytku. Niedawno tu trafiła, więc była mocno przybita. Pożartowaliśmy sobie i pomogłem jej znaleźć pozytywne strony. Jeżeli moje przypuszczenia okażą się słuszne, będzie jej się żyło dobrze, ale o to już będzie musiała sama się zatroszczyć.
- Oh... - zatkało ją. Zamilkła zastanawiając się nad tym co powiedział. “Ha! Dobrze wyczułam, że jest rudą lafiryndą!” wywnioskowała zaraz.
Uśmiechnął się do niej pogodnie i powiedział cicho po pewnej chwili milczenia dając jej czas.
- Próbowała nawet swoje sztuczki wykorzystać na mnie… - kolejne słowa jednak padły czułym szeptem - ...ale moje myśli były, gdzie indziej.
Szturchnęła go jak zawsze wtedy, gdy ją zawstydzał.
- Miałbyś z niej dużo pożytku. W końcu zna się na tym co tak lubisz - stwierdziła chcąc go sprowokować.
- Może… - odpowiedział ciepło - ...ale zdecydowanie nie jest w moim typie. Ty jesteś.
Nie odpowiedziała. Była zadowolona z tego przesłuchania. Kichnęła i odruchowo przetarła nos o swój rękaw. Mogła teraz się zwierzyć.
- Dużo o tym myślałam. Dziś szczególnie dużo - mruknęła.
- Jakie wnioski? - zapytał cicho tuląc ją do siebie - Jeżeli się przeziębisz będę czuć się winny.
Pokręciła przecząco głową.
- Sama sobie winna jestem. W zimnie lepiej mi się myśli na takie tematy... - próbowała wyjaśnić siebie. - Już się nie łudzę, że kiedykolwiek będzie jak dawniej. W najlepszym wypadku mogłabym wrócić do niego jako niewolnik. Tamten związek nigdy nie miał szans. I to już nawet nie chodzi o moje przebudzenie. To była wieczna walka o utrzymanie go wbrew woli rodzin... Nawet, gdyby faktycznie planował mnie uchronić przed losem przeklętej to na jak długo? W końcu by się wydało, gdybyśmy próbowali ukryć się przed światem to na pewno prędzej czy później znaleźliby nas. Nie. To nigdy by się nie udało. W końcu nie to było sensem mojego życia. Czuję, że w końcu pogodziłam się z przeszłością. Masz rację, ona tylko przeszkadza.
- To już przeszłość. - potwierdził cicho Tugal - Pytanie, co chcesz zrobić ze swoją przyszłością.
- Mam kilka opcji - stwierdziła. - Mogę iść ścieżką ukazaną mi przez Morges i zrobię to jeśli tylko pojawi się na to okazja. Ale... - westchnęła. Był to jedyny pewny element jej doczesnego życia. Jej przeznaczenie. Jednak nigdzie nie było o umartwianiu ciała i duszy. - Ta najciekawsza opcja to pewien przystojniak, który dla mnie rezygnuje z własnych przyziemnych przyjemności - zaśmiała się cicho. - Ale tak na poważnie to nie wiemy co czeka nas, gdy znajdziemy się na wyspie - zmarkotniała na wyobrażenie tego co może być TAM. - Więc chce się nacieszyć tym spokojem jaki nam tu pozostał. Nie chcę tak myśleć, ale może to są nasze ostatnie przyjemne chwile... Ale jeśli będą, to nie chcę żałować, że czegoś nie zrobiłam, gdy była na to szansa - objęła go za szyję i przytuliła kładąc swój policzek na jego szyi.
Mężczyzna przytulił ją ciepło i wyszeptał czule.
- To musi być jeden, wielki, szczęśliwy człowiek. Nie martw się, będzie dobrze. Będzie ciężko, ale będzie dobrze.
- Tak i za grosz w nim skromności - odparła rozbawiona jego słowami. Pokiwała głową zgadzając się z jego ostatnim zdaniem. - Będzie. Postaram się, żeby było warto.
- Cieszę się, że wróciłaś, że jesteś. - powiedział mężczyzna - Tęskniłem za tobą.
- Zauroczyłeś mnie przy pierwszym spotkaniu - wyznała. - Z czasem też zdobyłeś i moje zaufanie. Ale potrzebowałam czasu, żeby oswoić się z tą myślą. I co gorsze samolubnie chciałam, wymagałam wręcz, żebyś na mnie czekał.
- Jestem tu. - odpowiedział - Wszyscy jesteśmy trochę samolubni. To część bycia człowiekiem.
- Dziś, gdy zaszyłam się w samotności bałam się wyjść tylko z powodu tego, że mogłabym ciebie tu nie zastać. Więc siedziałam tam póki nie zmarzłam aż zimno było jedynym co czułam.
Mężczyzna położył delikatnie dłoń na jej głowie i począł ją głaskać z czułością.
- Czasami potrzeba trochę odwagi by sprawdzić czy będzie tak jak byśmy chcieli. - wyszeptał - Sam myślałem czy nie wyjść Ciebie szukać, ale nie chciałem minąć się z Tobą gdybyś chciała wrócić. Chciałem Ciebie trzymać w ramionach, aż poczujesz się lepiej…
- Dobrze, że mnie nie szukałeś. Nawet nie chce sobie wyobrażać jak bym zareagowała... Pomyślałabym, że jesteś z tamtą - stwierdziła przepraszającym tonem głosu.
Jego dłoń zsunęła się na jej policzek ogrzewając go swoim ciepłem.
- Wiesz dobrze, że nie jestem. Tylko ty się dla mnie liczysz. - wyszeptał czule - Jest coś co mogę dla Ciebie zrobić w ramach przeprosin?
- To nie ty jesteś osobą, która powinna przepraszać. Ja ciebie oskarżałam, o rzeczy których nie zrobiłeś. I to właśnie z mojego powodu. Zachowałam się okropnie. Na twoim miejscu byłabym zła - odparła głaszcząc go po ramieniu.
- Nie potrafię się gniewać na Ciebie. Kiedy jesteś przy mnie czuję się spokojny. - odpowiedział cicho gładząc jej policzek. W chwilach takich jak ta pragnę Cię pocałować i zapomnieć o tym co było. To już przeszłość, liczy się to co jest teraz, prawda?
Nie powiedziała nic. Odsunęła się od niego...
Kładąc dłonie na jego twarzy pocałowała go w usta zniecierpliwiona, zaborcza. Zdecydowanie za długo już z tym zwlekali. Pod jej wierzchnim przeciętnej obróbki okryciem znajdowało się ubranie wykonane z delikatnych tkanin takich jak jedwab, kaszmir czy satyna, które najpewniej zawłaszczyła, gdy poprzedni posiadacze już ich nie potrzebowali. Teraz było przesiąknięte jej zapachem.
Tamta noc minęła im upojnie i wyczerpująco. Pierwszy głód bliskości zaspokajali w zniecierpliwieniu i pośpiesznie napędzani samolubnymi motywacjami. I choć Nidros początkowo starał się powstrzymywać by wykorzystać swe sztuczki to w końcu każde dało się ponieść i dążyło by jak najszybciej osiągnąć szczyt przyjemności.
Jeszcze tej samej nocy Torm obudziła go. Tym razem nie szczędzili sobie czułości długo ciesząc się cielesną bliskością.

Rankiem prawie zaspali na posiłek. Tylko Tugal obudził się z przeczuciem, że musiała się powoli kończyć pora śniadaniowa. Dobudzenie leżącej na nim Quinn nie było proste i jedynie obietnica drzemki zaraz po jedzeniu była w stanie zmotywować ją do wstania. Jeszcze nigdy posiłek w tutejszej jadłodajni tak dobrze nie smakował. Bardzo szybko skończyła jeść i zaczęła marudzić Nidrosowi by ten się pośpieszył. Chciała jak najszybciej wrócić spać.
Sporo się między nimi zmieniło z tego powodu. Quinn zdawała się być teraz bardziej opanowana, może nawet z większą pewnością siebie. Nie nalegała na publiczne okazywanie czułości jak to miały w zwyczaju niektóre kobiety po usidleniu faceta. Nie mniej, gdy się na takie zdobywał to czuła się z tym swobodnie. Doszła jej za to nowa rozrywka. Droczenie się i posyłanie mu dwuznacznych uśmiechów. Nocami natomiast notorycznie się nie wysypiali. Oczywiście starali się zachowywać cicho by nie budzić śpiących najbliżej. Niestety z różnym skutkiem. Ale kto by się tym przejmował.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline