Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2016, 23:18   #35
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Swoje śniadanie zdążyła już skończyć. Odłożyła na talerz sztućce kładąc je równolegle do siebie, gdy anioł podsuną jej paczkę. Była trochę zdziwiona, bo nie wydawało jej się, żeby w środku znajdowało się jej zamówienie. Paczka była zdecydowanie za...
Położyła rękę na pakunku.
... Za miękka.
Glynne spojrzała pytająco na anioła.
- Mogę to tu otworzyć? - zapytała go.
- Oczywiście - zgodził się, wzmacniając ową zgodę skinięciem głową.
Skoro mogła to nie zamierzała czekać, więc wzięła pakunek i położyła go na kolana. Ostrożnie rozerwała opakowanie.
W paczce znajdował się czarny płacz, obszyty na brzegach delikatnym, srebrnym haftem. Materiał był doskonałej jakości, podobnie jak i samo wykonanie owej części garderoby.
- Powinien pasować - głos anioła wyraźnie nakłaniał by przymierzyła podarek.
Kobieta uśmiechnęła się do Merinsela po czym wstała od stołu, zdjęła kurtkę kładąc ją na ławę i zarzuciła płaszcz na siebie.
- Jest śliczny - powiedziała z dużym zadowoleniem. Dłońmi gładziła poły płaszcza Materiał był bardzo przyjemny w dotyku - Ładne i praktyczne, takie prezenty lubię najbardziej - uśmiechnęła się uroczo. - Bardzo dziękuję, idealnie trafiłeś w mój gust - zdecydowanie potrafiła przyjmować prezenty tak, że obdarowujący miał z tego jeszcze większą przyjemność.
- Ma jednak pewne braki - rzucił, przyglądając się jej oceniająco. - Myślę jednak, że to powinno je nadrobić - dodał, sięgając do kieszeni swojego płaszcza, z której wyjął misterną, srebrną broszkę w kształcie klepsydry. - Zobaczmy.
Wstał i podszedł do kapłanki, a następnie delikatnie ujął poły płaszcza i spiął je.
- Idealnie - zawyrokował, dodając mocy owemu stwierdzeniu poprzez skinięcie głową.
Spojrzała w dół przyglądając się broszce. Uśmiechnęła się na ten jawny symbol jego boga. Nie skomentowała jednak tego. W zamian stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.
- Masz świetny gust - odparła mu z uradowanym głosem wracając do cieszenia się z prezentu.
- Praktyczny - odparł, a w jego głosie dźwięczały nutki rozbawienia. - Cieszę się jednak, że ci się podoba. - Mówiąc odstąpił i ponownie zajął miejsce przy stole. - Postaraj się jej nie zdejmować - dodał.
Zdziwiła ją ta prośba. Dotknęła broszy opuszkami gładząc po przetłoczeniach.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem - usiadła do stołu i oparła się łokciami o blat. - Ty postarasz się być mniej posępny - uśmiechnęła się do niego zadziornie. - Zgoda?
- Posępny? - W jego głosie brzmiało na równi zdziwienie i zainteresowanie. - Dlaczego uważasz, że jestem posępny?
Glynne przewróciła oczami.
- I do tego też uparty - wytknęła mu kolejną wadę. Znał ją jednak na tyle, że wiedział, że tylko się z nim droczy. - Wiesz, w życiu trzeba przede wszystkim cieszyć się z drobnych przyjemności. Jak z tego, że śniadanie było smaczne, albo tego, że w pokoju była miła w dotyku pościel - uśmiechnęła się odgarniając dłonią grzywkę z oczu.
- Zatem wedle ciebie okazuję za mało radości z owych prostych rzeczy - wsparł głowę na złożonych dłoniach, opierając łokcie o stół. Widocznie nikt mnie do tej pory nie nauczył jak - odparł, obdarzając ją niewinnym uśmiechem.
- Więc czuję się zobligowana by cię tego nauczyć - odparła z powagą. Zaraz jednak na oblicze wróciła jej roześmiana mina. - Na prawdę, teraz to będzie moja misja - dodała z rozbawieniem.
- Sam na siebie sprowadziłem tą karę, zatem wypada przyjąć ją z pokorą - odparł, poszerzając nieco swój uśmiech.
Kapłanka była wyraźnie zadowolona z osiągniętego efektu.

Nagle ze schodów wyłoniła się wilkołacza sylwetka. To Argen zszedł na parter, taszcząc na grzebiecie swój niewielki bagaż. Przystanął na pierwszym stopniu i bacznie rozejrzał się po sali. Bystrym spojrzeniem wyłapywał znajome mu postacie. Nie dostrzegł wszystkich awanturników, którzy podjęli się wyzwania wróżki. Być może byli już po śniadaniu i załatwiali swoje sprawy na mieście.
Warspine uważnie przyjrzał się Moonri, jednak widząc skwaszoną minę Daske szybko odwrócił wzrok. Zamiast tego skupił się na innej, równie ciekawej parze. Kobieta - ludzka, jeśli się nie mylił - i anioł we własnej osobie.
- Cóż, zadawałem się z demonami, więc anioł będzie miłą odmianą - mruknął, po czym ruszył w stronę ich stolika.
- Wolne? - zapytał, przystając przed nimi.
Kapłanka spojrzała badawczo na futrzastą istotę stojącą przy niej. Nie była pewna czy to przypadkowy wilkołak czy może jeden z tych z wczoraj. Natępnie spojrzała za niego na salę, w której można było znaleźć pusty stolik.
- Jeśli dostawisz sobie krzesło - Glynne wymownie spojrzała na leżący obok niej miecz. Przy aniele też miejsca brakło przez jego skrzydła. - Znamy się? - zapytała wilkołaka.
Wilkołak bez dalszych wyjaśnień zwalił swój bagaż obok stolika i podreptał po krzesło, ciągnąć je za sobą do jego nowych towarzyszy.
- No tak, dla was, ludzi, my wszyscy wyglądamy tak samo. To zabawne, bo działa to w dwie strony - mruknął, osadzając ciężko swój zad na krześle i posyłając badawcze spojrzenie aniołowi.
- Argen Alethi. Z tego co mi wiadomo, będziemy razem pracować - powiedział, zwracając się do kobiety. - Glynne, o ile dobrze pamiętam?
- Merinsel - anioł przedstawił się, obrzucając wilkołaka czujnym spojrzeniem, jednak po chwili skinął głową. Najwyraźniej nie dostrzegł w nim niczego niepokojącego.
Vess skinęła twierdząco głową do wilkołaka i po zaobserwowaniu reakcji anioła sama również przestała spoglądać na nowo przybyłego podejrzliwie. Skojarzyła go, gdy sam się przedstawił.
- Co ciebie do nas sprowadza? - zapytała kapłanka i tym razem w jej głosie nie było obojętności tylko zaciekawienie.
Argen westchnął z ulgą widząc, że przynajmniej ta para nie ma nic przeciwko jego towarzystwu. Będąc już bardziej rozluźnionym podniósł łapę i skinął na jedną z pracujących dla Katupira dziewczyn.
- Sam do końca tego nie wiem. Widzę, że co niektórzy z naszej drużyny zbierają się w mniejsze, zamknięte społeczności. Dobrze jest mieć sojuszników. Pomyślałem, że spróbuję was poznać, zanim stanę z wami ramię w ramię, gdy przyjdzie okazja do bitki - odpowiedział w oczekiwaniu na kelnerkę.
Dziewczyna pojawiła się przy ich stole w chwilę później i z wyczekiwaniem spojrzała na wilkołaka, czekając na jego zamówienie.
- Golonko, dobra kobieto. Byle duże. I piwo do tego. Nie musi być najlepsze, nie planuję się teraz upić - złożył zamówienie, powołując się na lata wpajanych mu manier. Właściwie znał ich wiele, ale nie ze wszystkich zawsze korzystał.
Służka spojrzała na wilkołaka, chcąc się upewnić, czy dobrze zrozumiała, a następnie oddaliła się w stronę kuchni.
- O kim to wspomniałeś? - Zapytał anioł, gdy dziewczyna zniknęła z widoku. Jego zainteresowanie owym tematem było lekkie, bardziej pod uprzejmą konwersację podchodzące niż faktyczną ciekawość.
- Oczywiście, że chodzi mi o tamte gołąbeczki - odpowiedział skrzydlatemu, wskazując kciukiem stolik, przy którym siedziała Moonria i jej towarzysz. - Ona jest naprawdę cennym nabytkiem dla tej wyprawy. Posiada niemałą moc. Tylko jej cień jest trochę sztywny i nie dopuszcza nikogo do siebie. Poza tym - kontynuował. Widocznie zebrało mu się na pogawędki. To wszystko przez te parszywe społeczeństwo, pomyślał. - jest jeszcze ghul. Ale nie sądzę, by ktoś się chciał trzymać tego trupojada. Miałem okazję kilka razy takie przepędzać z cmentarzy, kiedy to chłopstwo skarżyło się na ich aktywność. Na szczęście są na tyle mądre, że nie chciały ze mną walczyć. - Argen przeciągnął się na krześle, przerywając na moment. - No i mamy też drugiego wilkołaka. Ale my, Alethi nie ufamy żadnemu, który nie należy do Rodziny.
- Cóż... Jeśli chodzi o ghula to całkiem ją lubimy, nieprawdaż? - Vess spojrzała na anioła z lekkim uśmiechem. - Miło, że chcesz się z nami integrować - dodała wracając wzrokiem na wilkołaka.
Anioł skinął głową, a na jego obliczu zagościła powaga.
- Ksenocidia jest ważna dla tej wyprawy. Jej pomoc zapewne okaże się nieoceniona. Nikt tak jak ghule nie wykrywa śmierci, a wszak to z ożywionymi trupami przyjdzie nam walczyć. - Zakończywszy owe pouczanie, zwrócił na chwilę spojrzenie na wspomnianą przez wilkołaka trójkę. - Od niej zaś powinieneś trzymać się z daleka. To zapewni spokój tej wyprawie. Nie chciałbym zbyt szybko odsyłać cię w ostatnią drogę ku Ogrodom - dodał, łagodząc nieco zarówno ton jak i wyraz twarzy.
Nocny Kieł warknął, posyłając aniołowi gniewne spojrzenie. Zaraz jednak oparł łapy na stole i zarechotał, podnosząc pysk.

- Lubię cię. Jesteś konkretny i nie unikasz walki. Być może to był dobry pomysł, żeby się do was dosiąść - powiedział, kończąc swój wilczy śmiech. Westchnął i skupił spojrzenie w stronę drzwi prowadzących do kuchni. Jego nos się zmarszczył, węsząc. Próbował upewnić się, czy jego zamówienie jest już gotowe.
Glynne spojrzała na anioła marszcząc brwi w zdziwieniu po słowach wilkołaka.
- Nie unikasz walki? W którym momencie podmienili ciebie? - zapytała Merinsela tłumiąc w sobie parsknięcie śmiechu. - A może ja o czymś nie wiem? - ciągnęła dalej.
- I tak oto moja tajemnica wyszła na jaw - anioł rozłożył dłonie w bezradnym geście, któremu przeczył wesoły uśmiech. - Oto ja, mistrz zabijania, którego miecz wiecznie w krwi skąpany…

Każde kolejne słowo Merinsela co raz bardziej bawiło Vess, w końcu nie wytrzymała i parsknęła śmiechem przecierając rękawem łzy, które jej przez to nabiegły do oczu.
Uwielbiała ten rodzaj poczucia humoru jakim cechował się ten anioł.

Wilkołak wyraźnie nie zrozumiał powodów rozbawienia kobiety, jednak udało mu się ją łatwo zignorować, kiedy z kuchni wyłoniła się dziewczyna niosąca jego zamówienie. Argen warknął cicho, jakby z ekscytacji na myśl o jedzeniu, a jego żołądek odezwał się niezbyt skrycie.
- Wreszcie. Jestem głodny jak wilk - powiedział, szczerząc kły w uśmiechu i czekając, aż kelnerka postawi tacę na stole. Nie zwracając już uwagi na kompanów rzucił się na jedzenie, rozszarpując go pazurami, rozrywając w kłach, mlaszcząc przy tym i pomrukując. Kulturalne spożywanie posiłków nadal stanowiło dla niego niemałe wyzwanie.
Glynne przewidująco odsunęła się od pożerającego śniadanie wilkołaka. Nie chciała by prezent od Merinsela ucierpiał z tego powodu. Ale czego się spodziewała pozwalając mu się dosiąść, że wie o istnieniu sztućców? Westchnęła i spojrzała na anioła, którego mina jednoznacznie dawała do zrozumienia, że jego poczucie estetyki cierpi.
- Mamy wszystko co nam potrzebne do podróży? - zapytała skrzydlatego towarzysza.
Merinsel skinął głową na potwierdzenie, pilnując jednocześnie by ani jego odzienie, ani też skrzydła nie ucierpiały przy okazji śniadania wilkołaka.
- Katupir powinien już mieć wszystko u siebie. Wystarczy odebrać - poinformował ją.

Glynne pokiwała głową ze zrozumieniem. Nawet lepiej bo nie będzie trzeba taszczyć tego z pokoju. Zawsze to jedna runda po schodach mniej. Argena o dziwo nawet polubiła po tej rozmowie. Wydawał się bezpośredni, choć jego ocena innych mocno szwankowała. Miała tylko nadzieję, że da się zapanować nad jego temperamentem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline