Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-02-2016, 23:03   #29
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wielozadaniowość, podzielność uwagi... Zwał jak zwał, ale najważniejsze, że Lana potrafiła robić kilka rzeczy na raz. Na przykład słuchać swoich rozmówców, wyciągać wnioski ze swoich obserwacji i do tego wzdychać do tej jednej jedynej osoby, dla której byłaby gotowa bez mrugnięcia okiem przehandlować całą galaktykę łącznie z jej wszystkimi mieszkańcami.
Przyglądając się uczestnikom zebrania przypomniała sobie ostatnią rozmowę ze swoim Szefem.

***

- WCHODŹ - jego donośny głos dobiegł ją nim zdążyła wcisnąć interkom. Musiał ją obserwować przez jedną z kamer.
Drzwi się rozsunęły i znalazła się wewnątrz gabinetu szefa. Tony naprawdę bardzo rzadko z niego korzystał i jeśli już dochodziło do takiej sytuacji, to zwykle była ona najwyższej rangi. Samo pomieszczenie było urządzone wyjątkowo skromnie. W centrum stało biurko oraz spory fotel, który musiał pomieścić swojego właściciela. Szersza i bardziej wygodna kanapa z niskim szklanym stolikiem stały z boku. Teraz Sladek siedział za biurkiem, więc nie będzie to dyskusja pomiędzy nimi. On coś postanowił i zaraz kobieta dowie się co.
- USIĄDŹ - wskazał jej krzesło naprzeciw siebie.

Pomijając fakt, że Tony pasował do biura jak pięść do nosa, to nie było jej do śmiechu. Zwykle nie potrzebował wołać jej na dywanik by wydać jej dyspozycje albo usłyszeć raport. Tak, Sladek nie lubił czytać raportów, wolał gdy wszystko miał powiedziane. Lubująca się w pisaniu rozległych raportów o wielu załącznikach Laurienn musiała pogodzić się z tym, przez co Lana potrafiła już streszczać najważniejsze wiadomości w ciągu dwuminutowej rozmowy.
A teraz miała się dowiedzieć po co została wezwana na dywanik. Stojący w korytarzu Shawn nie przejawiał ani współczucia ani satysfakcji z tego że prawdopodobnie kobieta zaraz za coś oberwie. Dla niej to nawet lepiej że będzie z szefem sama. Nie będzie światków...
Usiadła na krześle starając się by wyglądać na wyluzowaną i nieprzejmującą się. Miało to wyglądać jakby po prostu przyszła na pogadankę o wiatrach słonecznych.
- Czym zasłużyłam sobie na tą audiencję? - zapytała z odrobiną nonszalancji okraszonej lekkim uśmiechem.

- SPRAWA JEST POWAŻNA - zaczął. - WKRÓTCE ODBĘDZIE SIĘ SPOTKANIE CZERWONEGO KRAYTA. NIESTETY TERMIN ZUPEŁNIE NIE ODPOWIADA, BO MUSZĘ DOKOŃCZYĆ PEWNĄ SPRAWĘ JUŻ ZACZĘTĄ.
Nie przypominała sobie, by on miał coś na głowie. Pilnowała jego kalendarza, więc na pewno by na takie coś zwróciła uwagę.
- NIE MOŻNA TEŻ PRZEŁOŻYĆ TEGO, DLATEGO TY POLECISZ TAM ZA MNIE.

Zatkało ją. Zamrugała kilka razy oczami. Wszystkiego się spodziewała, ale tego... Nigdy. Otworzyła usta żeby coś powiedzieć i zaraz je zamknęła. Chciała zapytać "dlaczego ja?" albo "o jakiej to sprawie nie pamiętam, że masz", ale wszystkie te pytania wydały jej się zbędę jak tylko o nich pomyślała. "Spotkanie Krayta i ja na nim będę. Sama, bez Sladka..." po dwóch latach pracy dla nich w końcu pozna ich wszystkich i to osobiście... "A to nawet nie są moje urodziny" pomyślała radośnie.
- Jakie spotkanie? Chyba nie te główne - odparła by na wszelki wypadek nie robić sobie nadziei.

- NIESTETY TAK. POWINNI BYĆ TAM WSZYSCY - pochylił głowę, jakby czuł się winny temu, że go tam nie będzie. - MUSISZ MNIE GODNIE ZASTĄPIĆ.

O to akurat nie musiał się obawiać, bo nie stanowiło to dla niej żadnego wyzwania. Przynajmniej nie spodziewała się by Sladek sam sobą to "godnie" robił. Spojrzała na swojego szefa lekko podejrzliwie. Znała jego niechęć do tych spotkań bo jak tylko jakieś się zbliżało to chodził jak struty, czepiał się o wszystko i więcej butelek zostawiał po kątach. Uniosła lekko kącik ust w lekko ironicznym uśmiechu.
- Ależ szefie, nie masz się o co martwić. Zajmę się tym, a ty spokojnie poświęć się temu niezwykle ważnemu zajęciu, które masz na głowie - pewność z jaką to mówiła i jej mimika sprawiły, że Sladek ni jak nie był w stanie wyłapać w tym sarkazmu jakim podszyta była jej wypowiedź.

- JA MYŚLĘ! - pogroził jej palcem. Potem jednak odchrząknął i dodał - PEWNIE MASZ JAKIEŚ PYTANIA…

- Mógłby mi szef opowiedzieć z kim przyjdzie mi rozmawiać. Żebym nie świeciła oczami, albo nie obraziła kogoś tylko dlatego, że nie wiedziałam o czyjejś fanaberii - wzruszyła ramionami. - No i najważniejsze: powiedz mi kogo lubimy, a kogo nie z tej zgrai - dodała z szerokim uśmiechem.

- Z TOBĄ NIGDY NIE JEST SZYBKO I PROSTO… - westchnął. - TAM RACZEJ NIE MA KOGO LUBIĆ. Z DRUGIEJ STRONY WSZELKIE TOPORY WOJENNE ZAKOPALIŚMY. NATOMIAST NA KOGO NALEŻY UWAŻAĆ, TO INNA SPRAWA. NIE WDAWAJ SIĘ W DYSKUSJE Z YAVANN, TO NAUTOLANKA. PO PROSTU Z NIĄ NIE GADAJ I TYLE. ODPUŚĆ TEŻ WRAHIOUSA, TO TAKI NIEPRZYJEMNY KALEESH. NIGDY NIE WIADOMO CO MU PO ŁBIE ŁAZI, ZRESZTĄ SAMA ZOBACZYSZ. TAKI UBRANY JAK NA JARMARK TRANDOSHAN BĘDZIE. NIE WIDZI DALEJ JAK KOŃCÓWKA SWOJEJ ŁUSKOWATEJ MORDY, WIĘC MOŻE NAWET NA CIEBIE UWAGI NIE ZWRÓCIĆ, ALE TO DOBRZE.

Lana uniosła rękę w geście mającym powstrzymać go przed dalszymi słowami.
- Czym się zajmują? - zapytała.

- NOSZ JA PIERDOLE, LANA… JESTEŚ JEDNOCZEŚNIE MOIM ZBAWIENIEM I PRZEKLEŃSTWEM - chciał chyba cicho mruknąć pod nosem, co skończyło się jak zwykle. Od razu dał jednak za wygraną, zdążył doskonale poznać jej upór. - YAVANN TO BURDELMAMA. TAKA NA SKALĘ GALAKTYKI. WRAHIOUS JEST ZABÓJCĄ. PODEJRZEWAM, ŻE JEDNYM Z NAJLEPSZYCH W GALAKTYCE. ZAVRYSH HANDLUJE NIEWOLNIKAMI. MIAŁ SWEGO CZASU MONOPOL NA EXPORT TOWARU Z KASHYYYK…

Derei rozsiadła się wygodnie w krzesełku zakładając nogę na nogę.
- Dobrze. Zapamiętane. Ktoś jeszcze?

- JEST TAKI JEDEN NAJEMNIK, POZNASZ GO PO STALOWEJ SZCZĘCE, SCHURIG GO WOŁAJĄ. ZAJMUJE SIĘ TYM SAMYM CO MY, TYLKO PO SWOJEJ STRONIE GALAKTYKI. MÓJ STARY ZNAJOMY - mimowolnie podrapał się po swojej metalowej ręce. - BĘDZIE TAKŻE HARDEN, TWILECZKA. TWARDA BABA, PIRATKA CO SIĘ ZOWIE, TYLKO DOSYĆ STAROŚWIECKIE POGLĄDY MA NA NIEKTÓRE SPRAWY. CAŁKIEM NIEŹLE OGARNIĘTA JEST XZARRA, TAKA TOGRUTCKA DUPA. CWANA CIZIA TYLKO NOS BARDZO WYSOKO NOSI. MA DUŻO WTYK W WYŚCIGACH I NOSA DO PILOTÓW. DO TEGO DORZUCISZ DEVARONIANSKIEGO HANDLARZA BRONIĄ I MASZ PRAWIE KOMPLET. NIBY MOŻNA Z NIMI POGADAĆ - pokiwał głową - ALE PO CO?

Lana spojrzała na Sladka z pewną dozą dezaprobaty. "Ten taki jest ten owaki, ale z żadnym nie gadaj" westchnęła. Mimo to uważnie go słuchała. W myślach zrobiła podsumowanie informacji.
- Siedem, z tobą szefie jest to osiem... Wspominałeś, że jest dziewięcioro członków Krayta - zauważyła Derei.

- ANO TAK. JEST JESZCZE ZERO - przerwał na moment i założył ręce na piersi - TO CZŁOWIEK I POWIEM CI, ŻE NA PIERWSZY RZUT OKA JEST JEDYNYM NORMALNYM GOŚCIEM W TEJ ZGRAI DZIWOLĄGÓW. TO ON NAS WSZYSTKICH OGARNĄŁ I ZEBRAŁ DO KUPY. MA ZAJEBISTĄ SIATKĘ SZPIEGÓW. CZASAMI PODCZAS SPOTKAŃ TO MAM WRAŻENIE, ŻE ZARAZ SPOD KTÓREGOŚ ZE STOŁÓW WYCHYLI SIĘ KANCLERZ REPUBLIKI Z RAPORTEM, ŻE “MISJA WYKONANA”.

Uniosła brew w zdziwieniu, gdy przedstawił kim jest ostatni z Czerwonych. Ale nie dała po sobie poznać, że ją ta informacja zmartwiła. Mical wielokrotnie przez te dwa lata dawał jej wskazówki jak powinna się zachowywać by nie zostać wykrytą jako szpieg. Ufała mu w tej kwestii, bo nie krył przed nią swojej przeszłości. Był szpiegiem Republiki i poniekąd nadal nim był. Była duża szansa, że uczynienie go Wielkim Mistrzem było podyktowane właśnie tym, że Republika przychylnie będzie patrzeć na kogoś takiego jak on stojącego na czele nowej Akademii.
W każdym razie jej misja początkowo tylko opcjonalnie zakładała stania się kretem. Sama uważała, że zebranie informacji wystarczy. Dopiero Mistrz Atton pchnął ją by zrobiła krok dalej i wkręciła się jako wtyka Republiki w tej organizacji przestępczej jaką jest Czerwony Krayt. Myślała, że zakończy swoją przygodę w szpiega, gdy dobierze się do informacji jakie ma Sladek. Ale on okazał się bardzo podatny na współpracę z nią. Wytestował ją w kilku sytuacjach, spokojnie mogła powiedzieć, że lubił ją i nie wahał się przekazywać jej dowodzenie...
Była szpiegiem i jako szpieg nie lubiła tych, którzy byli po przeciwnej stronie barykady. A skoro ten Zero miał taką siatkę wywiadowczą jak twierdził Sladek to musiała trzymać się na cholernej baczności. Najważniejsze to nie dać mu powodów do zainteresowana się nią. Miała przeogromną ochotę pomówić z Micalem i tym razem dla odmiany porozmawiać przede wszystkim o sprawach zawodowych.
Uśmiechnęła się. Lekko skrzywiła z zainteresowaniem głową.
- Dobrze, a teraz co ja mogę? - zapytała wprost. - Jak bardzo mam bronić naszych interesów i nie dawać im pomiatać naszymi siłami?

- JEŚLI PROPOZYCJA WYJDZIE OD ZERO, TO SIĘ ZGÓDŹ. ON NIE MIEWA ZŁYCH POMYSŁÓW. CO DO RESZTY TO ZDAJE SIĘ JUŻ NA TWÓJ ZDROWY OSĄD.

Lana uśmiechnęła się wyszczerzając swoje równe białe ząbki usatysfakcjonowana jego dyspozycją. On natomiast w duchu zwątpił czy aby danie takiej możliwości tej kobiecie było, aby dobrym posunięciem z jego strony…

***

Uniosła głowę spoglądając na Zero nie wprost na jego twarz tylko na sylwetkę.
- Damy radę. Coś się wymyśli, żeby nikt się nie interesował - odparła Derei. - Będą spokojni. Jak będzie potrzeba to nawet nauczą się dobrych manier - dodała ze skinieniem głowy dla potwierdzenia.
Jak na razie nie rozumiała czemu Sladek tak chciał wykpić się z tego spotkania. A nie, wiedziała doskonale dlaczego... Nienawidził gadać o "pierdołach".
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline