Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2016, 21:05   #41
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Lana wbiła w niego spojrzenie pełne zaskoczenia, którego nie mogła już ukryć. Zimny dreszcz przeszedł jej po plecach. Szczęście w nieszczęściu zdążyła odłożyć szklankę, bo ta na pewno by jej wypadła z ręki. Zebrała się w sobie. Zmrużyła w końcu brwi. Lekko uśmiechnęła się.
- O zdrajcy? - powtórzyła ze spokojem w głosie i stukając wypielęgnowanymi paznokciami prawej dłoni o ściankę szklanki. - Nie bardzo akurat rozumiem czemu ze mną - kłamała jak z nut, ale na szczęście była w tym dobra od dziecka.
- Bo masz z nim do czynienia – odparł do razu.
- Mam? - ściemniała dalej i w sumie wczuła się w rolę niesłychanie. - Kto niby? Że Sladek może? No bez przesady, on po prostu nie lubi pogadanek i wolał zamiast tego polecieć obić parę mord.
Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Tony Sladek jest jednym z najbardziej honorowych ludzi jakich poznałem. Dotrzyma danego słowa choćby miał przewrócić Coruscant do góry nogami. Tylko jest zdecydowanie zbyt ufny - splótł palce swoich dłoni, podpierając się łokciami o biurko. - Miałem na myśli twojego ochroniarza - jego wzrok powędrował za jej plecy, na drzwi do pokoju.
- Shawn? - uniosła brew w geście zaskoczenia. Chwilę się zamyśliła. Ona i jej “ochroniarz” cieszyli się największym zaufaniem Sladka. Byłoby zabawne dowiedzieć się że oboje są kretami. - Mruk z niego straszny - stwierdziła. - Ale podejrzewam, że bezpodstawnie nie byłby oskarżony o coś tak ciężkiego.
Skinął głową przyznając jej rację.
- Gdybyś powiedziała Sladkowi, że podejrzewasz Shawna o zdradę, mógłby się bardzo mocno wkurwić, że ktoś rzuca kalumnie na jego przybranego syna.
Lana wzruszyła ramionami na tą rewelację. Nigdy by nie powiedziała, że akurat takie relacje łączą tych dwóch.
Tymczasem Zero kontynuował.
- Shawn pochodzi z Althiri III, świata zdewastowanego przez Mandalorian w pierwszych latach ich podboju. Najemnicy którzy szabrowali tą nieszczęsną planetę zamordowali jego najbliższych. Przeżył tylko on. Tam go znalazł właśnie Sladek. W tym równie okrutnym co bezlitosnym sukinkocie obudziły się chyba jakieś resztki ludzkich odruchów i przygarnął dzieciaka, ratując go od śmierci. Shawn był początkowo traktowany nie lepiej niż szczur na okręcie, ale Tony się nim mimo wszystko opiekował. Nauczył go tego co sam najlepiej potrafił. Kiedy wreszcie ruszyła kontrofensywa pod dowództwem Revana, Sladek zaciągnął się razem z tym nastolatkiem wtedy. Wszystko po to, by dać upust zemsty na tych, którzy zniszczyli rodzinną planetę Shawna. Z przystosowaną do swoich rozmiarów snajperką chłopak stał się postrachem miast duchów. Kiedy robiło się naprawdę gorąco, do akcji wchodził jego przybrany ojciec ratując sytuację. Nikogo nie zdziwiło to, że Shawn stał się naturalnie prawą ręką Tony’ego, przysłowiowo zastępując mu utraconą kończynę - przerwał na chwilę postukując palcami w blat biurka. - Pewnie tym bardziej może cię dziwić oskarżenie Shawna o zdradę. Żeby ci rozjaśnić sprawę, dodam szczegół, który celowo pominąłem na samym początku tej krótkiej opowieści. Najemnikiem który zamordował rodziców Shawna był właśnie Tony Sladek. Podciął gardło jego ojcu, zgwałcił i później rozczłonkował matkę, a wszystko na oczach ich syna.
- No cóż... - Lana westchnęła przeciągle. - Przynajmniej można zrozumieć czemu taki wiecznie wkurwiony chodzi - wzruszyła ramionami. - Dobrze, motyw ma i to całkiem dobry by zdradzić Żelaznego, ale trzeba więcej. Dowodów na to, że sypie - spojrzała na Zero już z całkiem spokojnym spojrzeniem.
- Wiem. Jestem w trakcie zdobywania tego dowodu. Za tydzień z Coruscant wyrusza konwój wojskowy z pełnym zapasem baterii energetycznych dla 3ciej Floty. Rzucamy tam część naszych sił pod dowództwem Xzarry. Uszczelniłem wszystkie środki przekazu i poinformowałem o tym Shawna. Jeśli poinformuje o tym Republikę, to 3cia Flota wyruszy naprzeciw i nasze statki wpadną w pułapkę. Byłby to ogromny cios, gdyż w tej chwili liczy się dla nas każda jednostka i nie możemy się jeszcze w tak oczywisty sposób przeciwstawić Republice - mówił spokojnie i rzeczowo. - Tak wygląda wersja oficjalna. W rzeczywistości konwój zostanie zaatakowany przez dwie korwetty wypełnione ładunkami termonuklearnymi. - nie opisał co dalej się wydarzy, bo to sobie mogła sama wyobrazić.
- Natomiast flota Xzarry zaatakuje odsłonięte przez ten manewr pozycje, które do tej pory 3cia Flota zajmowała. Jeśli oczywiście Shawn rzeczywiście jest zdrajcą.
Derei pokiwała głową, sięgnęła po szklankę i sączyła wodę słuchając jego planu.
- No dobrze. Całkiem dużo zachodu jak na jedną osobę, która miała spaprane dzieciństwo, ale rozumiem, że nie mało może on zaszkodzić wszystkim w Kraycie - powiedziała stawiając do połowy pustą szklankę na blacie. - Ale zastanawia mnie czemu rozmowa o tym jest ze mną?
- Potrzebuję kogoś, kto w odpowiednim momencie odstawi Sladka na drugi tor, gdy będzie się trzeba zająć zdrajcą i obronić twojego szefa, gdyby zaszła taka potrzeba - był zupełnie poważny. - Jesteś najbliżej niego i uważam, że będziesz najlepsza do przekazania mu tych wieści. Jednak do czasu gdy nie mamy potwierdzenia, musisz zachować całą tą rozmowę w sekrecie przed nim.
- Doskonale rozumiem powody - Derei skinęła głową. Spojrzenie wbiła w trzymaną w dłoni szklankę. Dłonią lekko kręciła nią by zawirować wodą znajdującą się w naczyniu. - Wyobrażam sobie jak się może wściec jak okaże się to prawdą - dodała kończąc wypowiedź westchnięciem.
Zero nie skomentował tego, bo nie musiał. Zadał tylko jedno krótkie pytanie:
- Mogę na ciebie w tej sprawie liczyć?
- Ciągle mu powtarzam, że z niewolnika nie ma robotnika - mruknęła pod nosem. - Tak oczywiście, że możesz liczyć na mnie - zgodziła się Derei.
- W takim razie to wszystko. W przypadku wykorzystania kartelu Huttów do zrobienia zamieszania na Szlaku Koreliańskim najbardziej nam będzie sprzyjać miejsce pomiędzy Devaronem i Bestine. Jeśli na to nie pójdą, to ostatecznie okolice za Yag’Dhul w kierunku Moorji też będą dobre. To tyle. - wstał dając wyraźnie znać, że to koniec rozmowy.
Derei odstawiła szklankę i powoli wstała. Jej wyprostowana sylwetka podkreślała jej pewność siebie, która przynajmniej z zewnątrz nie zmieniła się odkąd tu weszła.
- Do następnego spotkania - powiedziała z lekkim skinięciem głowy po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.
Cholerne huśtawki emocji, jakby ciąża nie dawała jej dość powodów ku temu.
Shawn siedział na krześle przy stole. Był sam, reszta już opuściła spotkanie. Nie powiedział nic, tylko wbił w nią to swoje beznamiętne spojrzenie.

Nigdy nie darzyła sympatią tego gościa. Zawsze miała wrażenie, że jak odwraca się do niego plecami to ten rozmyśla sposoby na które pozbawiłby jej życia. Teraz przynajmniej może okazać się, że jej podejrzenia o takie myśli w jego spaczonej głowie jak najbardziej gościły. Tym bardziej jego niechęć do niej mogła być spotęgowana choćby tym jakie relacje miała z ich Szefem. Tony jego gnębił od zawsze. A jak to było z "Laną"? Przyszła, pojawiła się znikąd raz się uśmiechnie, raz z kogoś zrobi pośmiewisko i już Żelazny robi z niej prawą rękę. Nie było tajemnicą dla nikogo, że Derei cieszyła się specjalnymi względami u Sladka. Nikt poza nią nie mógł sobie pozwolić choćby krzywo na niego spojrzeć, a tym bardziej sprzeciwić czy wręcz wykłócać o cokolwiek. Można było za to w najlepszym przypadku stracić łeb a już na pewno mieć złamane kilka kości. Ale akurat jej to nie tyczyło.
Lana od niechcenia machnęła ręką na Shawna by ruszył dupę. Traktując go bez jakiejkolwiek zmiany w jej nastawieniu względem jego osoby ruszyła do wyjścia nie czekając na niego. Teraz w myślach miała kolejny cel. Chwila wytchnienia. Choć myśląc o tym uśmiechnęła się sarkastycznie wyciągając podręczny datapad który mieścił się w dłoni.

Kolejny przystanek miała zaplanowany na Malastare i bynajmniej zwiększona grawitacja tej planety nie była najbardziej męczącą sprawą jaka na nią tam czekała. Westchnęła.
- Leć do Szefa, zdzwonię się z nim później - powiedziała wpatrzona w trzymane w dłoni urządzenie po tym jak wyszli przed hotel. W międzyczasie przez datapad zamówiła sobie transport do pobliskiego SPA.
- Ok - mruknął. Wydawało się, że chce coś jeszcze dodać, ale w końcu odwrócił się i poszedł w kierunku kosmoportu. Mogła tylko obserwować jego plecy, na których ostentacyjnie wisiał karabin.

Derei przyglądała mu się chwilę. Świat był pełen skrzywdzonych stworzeń pokroju Shawna. Czy mu współczuła? Nie, daleko jej do tego było. Nie jej było oceniać osoby które mijała na ulicy czy musiała współpracować. Nie da się zbawić całego świata. Chyba tylko wielki wybuch galaktyki mógłby to osiągnąć. Robiła co do niej należało starając się przy tym czerpać przyjemność i nie dać zabić.
Rozmyślania przerwał jej pojazd który zatrzymał się przed nią. Jej transport do SPA…

***

Wylegiwała się w gorącej wodzie po tym jak przez kilka wcześniejszych godzin spędziła na przeróżnych zabiegach pielęgnacyjnych. Upiła łyk kolorowego napoju proteinowego, który miał podobno czynić również cuda na jej wnętrze.
Delikatne bąbelki masowały całe jej ciało, a muzyka puszczona cicho w tle pozwalała wyciszyć się wewnętrznie. Cały apartament miała na ten dzień tylko dla siebie i zamierzała cieszyć się w pełni tym luksusem. Widok z okna miała na bezkresny ocean Manaan, który teraz skrzył się na purpurowo w promieniach zachodzącej gwiazdy tego układu planetarnego.
Rozleniwienie zaczynało wzbudzać w niej senność. Nareszcie poczuła, że będzie mogła w końcu zasnąć. Po spotkaniu ze śmietaną Krayta stres wręcz pożerał ją żywcem od środka. Tym bardziej, że musiała trzymać nerwy na wodzy by nie dać po sobie tego poznać. Do tego rozmowa z Zero. Ten człowiek niepokoił ją. A może nie tyle on co jego siatka szpiegowska?
Westchnęła i zanurzyła się cała pod wodą. Była pod nią na tyle na ile starczyło jej oddechu. Wynurzyła się łapiąc zachłannie powietrze w usta.
Nie, obiecała sobie że przynajmniej do jutrzejszego ranka nie będzie już o tym myśleć, żeby nie burzyć tego misternie i z trudem odbudowanego wewnętrznego spokoju. Tak, musiała o siebie dbać, teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie dnia, gdy dowiedziała się o swoim stanie. Tak bardzo tego chciała, że gdy dostała wyniki badań krwi to nie mogła przestać skakać z radości. Problem tylko był taki, że nie mogła z nikim bliskim się podzielić tą wieścią. Ale na Malastare w końcu spotka się z przyjazną twarzą i chcąc nie chcąc będzie ona pierwszą osobą, której się pochwali.
W tych krótkich chwilach przerwy na wytchnienie mogła w końcu być sobą, Laurienn Hayes, dziewczyną z Corelli, która wiele lat temu trafiła do Akademii Jedi i zaczęła szlifować swój talent do używania Mocy wedle własnego pragnienia. Która dla swojej młodszej siostry opuściła swój nowy dom by się nią zająć…
Laurie wbiła nieobecne spojrzenie w przeszkloną ścianę apartametnu.
Wiedziała, że zrobiła co mogła by pomóc Emily. Teraz Młoda świetnie radziła sobie i z każdym nowym statkiem rozkręcała swój biznes transportowy. Również jak przystało na starszą siostrę wspierała młodszą w jej pomysłach i choć ostatni wydawał się jej nierealny, a nawet bzdurny to nie zniechęcała jej. Co więcej zachęcała Emily by dążyła do swych marzeń. Kto jak kto, ale hipokryzją ze strony Laurienn byłoby nie wesprzeć siostry w czymś co wydaje się na pozór nie do osiągnięcia. Bo przecież tym właśnie były jej uczucia jakimi obdarzyła Micala.
Senność zaczynała wzbierać w niej.

Delikatna dłoń wyłoniła się spod tafli wody. Sięgnęła po datapad i włączyła wyszukiwanie. Wpisała to czego potrzebowała.
Cytat:
# transport w jedną stronę
# preferowany start Manaan
# trasa Hydian
# postój na Malastare
# cel podróży Polis Massa
# koniecznie własna kajuta
# kajuta na wyłączność
Na Malastare pojawiała się dosyć często. Skutek dawnych zobowiązań jakich się podjęła. Jej Szef doskonale wiedział, że tam bywała. Nie wiedział tylko o prawdziwych powodach pobytu. Wersja dla niego to konieczność odwiedzania i przypominania o sobie dostawcom surowców z tamtej planety dla Krayta. Sladek był bardziej jak szczęśliwy, że sama to “ogarniała”. Dla niego to była kolejna pierdoła, która zeszła mu z głowy.
Zapytanie o transport zostało wysłane.

Laurie odłożyła datapad, dopiła koktail i nieśpiesznie wyłoniła się cała z wody. Wyszła, chwyciła do ręki ciepły i puchaty ręcznik wycierając się nim do sucha po czym nago przechodząc przez apartament rzuciła go gdzieś na podłogę. Zatrzymała się przed dużym łóżkiem, na którym leżał szlafrok. Ubrała go. Wszystko tu było miękkie, przyjemnie pachnące i potęgujące uczucie komfortu. Położyła się na łózku.
Na datapad przyszły wiadomości. Sprawdziła, zaakceptowała najbardziej obiecujący transport i w końcu ze spokojem mogła zasnąć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline