Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2016, 00:12   #56
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Podróż nieco się jej dłużyła. Choć z Malastare na Yag’Dhul były raptem dwa dni podróży, to nie mogła sobie znaleźć miejsca w kajucie. Kiedy wyszła na korytarz, usłyszała gdzieś z oddali kłótnię van Halena i Kolzaar. To było jednak w zestawie do transportu. Lana z mniejszym zmartwieniem przyjęła by brak buczenia hipernapędu niż ciszę pomiędzy tamtą dwójką. Trzecim członkiem załogi była trzymajaca się na uboczu Lyn Farrah. Dlatego Derei mogła być zaskoczona, gdy idąc korytarzem natknęła się na przelatującego droida.
Z braku innych zajęć zdecydowała się udać w kierunku, z którego wyleciał Żyrandol jak tu co niektórzy nazywali tego droida. Doskonale znała układ pomieszczen w tym modelu statku, więc nie obawiała się zgubić czy wejść prosto do otwartej śluzy.
Szybko znalazła się w dużej ładowni. Tam też zastała siedzącą na podłodze Lyn. Mechanik rozłożyła sobie dookoła terminale i chyba coś programowała.
- Oni tak zawsze się kłócą? - zapytała z rozbawieniem kobietę. - Bo takie właśnie odnoszę wrażenie jak tak z wami latam.
Farrah wyraźnie zdziwiona odwróciła głowę patrząc na Lanę. Najwidoczniej spodziewała się powrotu droida, a nie zwiedzającą pokład pasażerkę.
- Jak się między sobą żrą to przynajmniej ja mam spokój - stwierdziła z westchnięciem mechanik. Wstała i podeszła po bluzę, którą zaraz założyła by zakryć nią mechaniczne ręce. - Jeśli coś ci potrzeba to zaraz pogonię Vasha by się tym zajął - powiedziała Lyn krzyżyjąc przed sobą ramiona.
Derei pokręciła głową.
- Wszystko jest dobrze. Dzięki że poczekaliście na mnie na Malastare - uśmiechnęła się do niej. - Ten droid, wygląda nietypowo. Sama go zrobiłaś?
Mechanik zerknęła na kręcącego się z tyłu robota.
- Hmm… można powiedzieć, że choć go kupiłam to z oryginału pozostała jedynie skorupa. Bardzo łatwo mogłam go dostosować do swoich potrzeb.
- Moja siostra ma podobne zamiłowania - powiedziała Derei. - Przerobiła dla siebie droida typu HK. Obiecała dla mnie jednego, ale jak na razie nic z tego nie wychodzi - wzruszyła ramionami ale w tych słowach nie było pretensji. - Długo już z tamtymi pracujesz? - zaciekawiła się.
- Dosyć długo - mruknęła, ale wróciła też do wcześniejszej informacji Lany. - Twoja siostra zrobiła model HK? Który?
- Bodajże 50. Dostała go w rozsypce i poskładała po swojemu - odparła. - Nigdy nie spotkałam się wcześniej z jakimś, więc nie wiem na ile go zmodyfikowała.
- Ja miałam kiedyś z takim do czynienia. Droba modernizacja oprogramowania, potem… - przerwała na chwilę - powiedzmy, że miałam fart wyjść z tego cało. Przykuło moją uwagę wtedy to, że one polowały na Jedi.
Lana spojrzała na Farrah w zdziwieniu. To co powiedziała było dla niej sporym zaskoczeniem tym bardziej, że Em dostała swoje puzzle od Mistrzyni Visas.
- Droidy do zwalczania Jedi? - powtórzyła bez przekonania. - Wkręcasz mnie. Jasne że HK podawał się za droida protokolarnego i miał jego funkcje - zaśmiała się. - Ale to po prostu dobry ochroniarz i tyle... - machnęła ręką.
- Czyli nie widziałaś go w akcji? - zapytała z przekąsem.
- Skłamałabym mówiąc, że nie widziałam - odparła wymijająco Derei. - Miał całkiem niezłą wartość bojową i dużą "autonomiczność" w działaniu - zaśmiała się.
- I nadal uważasz, że to tylko dobry ochroniarz?
- Tja. Nie ma się co oszukiwać - wzruszyła ramionami. - Ale że co, te droidy uganiały się za Jedi? Pierwsze słyszę. To chyba jakaś plotka.
- Cóż, nie o wszystkim można przeczytać w holonecie - wzruszyła ramionami. - Przydałby się teraz… - mruknęła po chwili.
- Teraz? Przecież już Mrocznych, czy innych Sithów nie ma - stwierdziła Lana.
- Toż to jedna i ta sama zaraza, między swoje niesnaski wciągają innych - Lyn spojrzała na rozmówczynię jak na nieprzymierzając idiotkę. - Gdzie ty się uchowałaś ostatnie lata, co?
- Korelię jak zawsze wszystko co ciekawe omija - zaśmiała się Derei niezrażona. - O wojnie domowej Jedi wiem tylko z opowieści.
- Tłukli się jak zwykle między sobą i wciągali w to innych. Strażnicy pokoju, jebał ich cannok.
- Brałaś w tym jakiś udział, czy tylko powtarzasz jak nie jeden gość z baru i nagle okazuje się że każdy był na Malachor V i odpalał cokolwiek tam wybuchło? - nie było pretensji w słowach Lany, jedynie zwykła ciekawość.
Podrapała się znacząco po rękach.
- Zniszczenia drugorzędne. Tak to ładnie później tłumaczyli.
- Możesz powiedzieć coś więcej? - w jej prośbie nie było nic co by można było wziąć za natarczywość.
- Nie chcę już do tego wracać - wykręciła się od odpowiedzi Farrah.
- Opowiedz mi o tym - powiedziała Lana i niby przypadkiem machnęła dłonią.
Mechanik zesztywniała nagle, by odezwać się jakby z lekkim zdziwieniem.
- Pracowałam przy silniku myśliwca, kiedy to się zaczęło. Budynki rozpadały się jeden za drugim. Wystartowałam, ale w trakcie lotu oberwałam odłamkiem. Wyrzuciło mnie w przestrzeń, jakimś cudem podtrzymanie życia działało nadal. Ręce miałam poszatkowane, nie nadawały się do niczego. Później dowiedziałam się, że Sith zniszczyli Taris tylko dlatego, by zabić jednego Jedi. JEDNEGO. My wszyscy byliśmy tylko zniszczeniami drugorzędnymi.
Powiedzieć "przykro mi" było by nie na miejscu. Lana opuściła wzrok. Była zła na siebie za ciekawość i to jak bez wahania korzystała z Mocy.
- Mój przyjaciel stracił tam rodzinę - wspomniała mimowolnie Derei. - Ja natomiast zostałam bez rodziców przez porachunki gangów, bo tak jak ci na Taris, byli w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie - wzruszyła ramionami. - To nie kwestia Sith czy Jedi. W każdym jest zło i chęć niszczenia. Kwestia tylko tego czy się potrafimy przed tym powstrzymać... - westchnęła. - Przepraszam jeśli ci w czymś przeszkodziłam - po tych słowach skierowała się do wyjścia by zostawić Lyn w spokoju.

Wracając korytarzem do swojej kajuty nie mogła przestać myśleć o tym co powiedziała Lyn. Jej znajomość historii Jedi i Sith była bardzo dobra. Mical wielokrotnie podczas swoich wykładów kładł nacisk na to jak ważna jest zmiana wizerunku użytkowników mocy względem społeczeństwa. Nieprzychylne głosy były co raz częstsze i bronienie się, że to wina Sith zwanych też Mrocznymi Jedi zdawało się już nie sprawdzać. Ludzi nie obchodziło, że ktoś poleciał z fantazją bo sprzeniewierzył się Ciemnej stronie Mocy. Oni widzieli to tak jak Lyn: Jedi wycinali się z Sith nie przejmując się tym jak wielkie pogorzelisko za sobą zostawiali.
Niezliczone rzesze istot cierpiało w tej walce, która nawet ich nie dotyczyła.
Lana weszła do kajuty i zablokowała za sobą drzwi by nikt jej nie przeszkadzał. Usiadła na koi i oparła się plecami o ścianę.
Laurienn bardzo wierzyła w słowa, które wypowiedziała przy Lyn. To nie było tak, że wszystkiemu złemu winni byli Sith. Gdyby nie błędy i pycha Rady Jedi to można byłoby uniknąć ich powstaniu. Ale nawet to…
Na każdym kroku spotykało się przemoc i niepotrzebny rozlew krwi. Wcale nie trzeba było Sithów by w świecie nie brakowało nieszczęść i rozpaczy. Po prostu łatwiej było znaleźć winnego i zrzucić na niego wszelkie grzechy jakie nosił w sobie wszechświat.
Użytkownicy Mocy byli idealnym kozłem ofiarnym. Chociażby dawna reakcja Sola na to jak Jon rozładował swój gniew. Ona to rozumiała, ale dla Zhar-kana, który miał styczność z Jedi i Mrocznymi było to już przerażające. Strach przed nieznanym to normalna rzecz, ale często zamiast poznawać i starać się zrozumieć to jednak większość woli odizolować się lub wręcz zwalczać…
Hayes poczuła ukłucie na mostku. Miała przeczucie, że zbliża się coś złego na co nikt nie będzie miał wpływu. Już od jakiegoś czasu dusiła w sobie to i teraz znów zaczynała się martwić. Chęć zapomnienia o tym uczuciu zwiększało determinację z jaką Derei podejmowała się swoich obowiązków. Mając pełne ręce roboty łatwiej szło jej ignorowanie tego.

***

Sol okazał się być w jednym kawałku i jak najbardziej żywy. Ten to się zawsze wywinie. Ciekawe czy szczęście mu będzie sprzyjało jak dobiorą się do niego Brianna i Yuthura, bo kto wie, może za sprawą Laurie te dwie będą miały w końcu okazję się spotkać.
Dotarli na statek nim pilot i mechanik wróciły z baru. Lana zaczynała się zastanawiać czy aby do końca mądre było rozpijać Aen, skoro od niej zależało kiedy wylecą.
Derei jednak długo się nad tym tematem nie rozczulała. Wcale jej się nie śpieszyło na Zonju V, a w ostateczności przydybie panią pilot i mocą przyśpieszy jej metabolizowanie alkoholu.
W kajucie która do tej pory była na wyłączność dla Lany dostawione zostało jedno posłanie. Nie była to jednak koja, a raczej leżący na podłodze materac.
- Ty śpisz tam - wskazała owe posłanie Solowi. - I mówię serio, tylko rusz Lyn albo Aen, a obiecuje, że sprawię, że sam sobie krzywdę zrobisz - przestrzegła z powagą w głosie. Po tych słowach usiadła na swojej koi i zagłębiła się w lekturę tego co miała na datapadzie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline