Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-03-2016, 12:56   #51
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Pokręciła zaciśniętymi ustami w zamyśleniu.
-Mhmm....-Mruknęła.
-Nie.-Stwierdziła z przekonaniem.
-To niemożliwe żeby się ten element po prostu zużył. Bardzo dokładnie sprawdzaliśmy statek przed wylotem, bo to miał być naprawdę długi rejs....-Podrapała się zdrową ręką po bliźnie.
-No nic. Gel, więc mówisz że być może jak naprawisz, to być może da się dolecieć gdziekolwiek? Do Glee Anselm za daleko, co? A do tej dziury Ansion?-Próbowała sobie przypomnieć ten fragment mapy, który jeszcze na statku przeglądała. Słabo to się rysowało.
-Nie chcę wam zabierać czasu. Nic tu po nas, dla was jesteśmy miernymi kompanami-Uśmiechnęła się krzywo.-Tylko niepotrzebny kłopot-Dokończyła cierpko.
Jeśli szybko się stąd nie zmyją to wywiad dobierze im się do dupy.
Chociaż, może powinni na nich zaczekać? Może za bardzo panikuje? Co się niby miałoby zadziać? Nie mogą jej tak po prostu odstrzelić głowy, jeszcze nic złego nie zrobiła. Raczej. Chociaż...mogli to uznać za ucieczkę. Ale z tego można się zawsze wyłgać. Bo i tak, jakby mieli uciec?
- Eee tam - machnął ręką.
- Myślę, że może nawet na Irydonię dałoby radę dolecieć. Tam już na pewno znajdą się części zamienne. - Jego słowa przerwał sygnał komunikatora.
- Tak? - odpowiedział po wciśnięciu odpowiedniego przycisku. - Tak, zużył się im doszczętnie przekaźnik mocy w systemie inercyjnym... Tak powinno się robić... Ale... Co sie stało? No dobra. - rozłączył się. - Mój kompan prosi byśmy wrócili do środka. Nie wiem o co mu chodzi - wstał i zamknął klapę silnika.
Nie spodobało jej się to. Co było tak ważne, że trzeba było przerwać naprawę?
-Dobra.-Zgodziła się niechętnie. -Ja tym bardziej nie wiem co się dzieje.-
Na Irydonię? Byłoby jeszcze lepiej. Stamtąd byłoby o wiele łatwiej.
Miała tylko nadzieję, że wariat nie odjebał jakiejś akcji. Jeśli coś mu strzeliło złego do łba...Sama mu go ukręci przy dupie.

Po chwili byli już w środku. Bothanski kumpel Gela było mocno zestresowany co objawiało się nerwowym drganiem końcówek jego uszu.
- Okazuje się, że nie powiedzieli nam całej prawdy - zaczął - Jesteście ścigani przez jakiś wywiad? Posiadacie jakieś tajne informacje, które tamci chcą od was zdobyć i specjalnie uszkodzili wam statek?
- COOO?! - Gel był zszokowany - Uszkodzili wam statek?! Przecież mogli was zabić! - jego prostoduszność aż wylewała się na wierzch jego osoby.
Kay aż przytkało. Postarała się jednak ogarnąć i spojrzała tylko gniewnie na swojego towarzysza. Co się takiego stało, że puścił parę?! I jak to ścigani?!
Policzy się z nim potem.
-A ty byś powiedział?-
Spytała cicho, spokojnym głosem. Oparła ręce na biodrach, żeby przez przypadek kogoś nie jebnąć w łeb.-Postaw się w naszej sytuacji. To w ogóle nie tak miało wyglądać i ja też jestem zszokowana, że mamy status...ściganych.-Dodała złym tonem.
Oblizała usta.
-Słuchajcie, nie jesteśmy złymi ludźmi. Chcielibyśmy po prostu stąd szybko pospierdalać, bo muszę odstawić tego koleżkę na Coruscant, najszybciej jak się da zanim wszyscy stwierdzą że jesteśmy potworami w nerfowej skórze.-Przeczesała mechaniczną ręką swoje krótkie, jasne włosy.
-To jest totalna kaszana co tu się wyprawia, a im dłużej tu siedzimy tym wywiad jest bliżej i zaczyna nam dyszeć odorkiem nieumytych zębów w kark. Chciałabym stąd odlecieć i zostawić was z waszymi nudnymi sprawami, które nie pozbawiają nikogo życia.
- Dostałem przed chwilą zawiadomienie o tym, że jesteście mordercami i trzeba na was uważać. Jeszcze im nie odpowiedziałem, ale chyba wysyłają tutaj jakichś żołnierzy, żeby was złapać - dokończył wyjaśnienie sytuacji Bothan.
- Musicie uciekać! Szybko nie ma na co czekać! - zakrzyknął Gel. - Skończe naprawę i lećcie na Irydonię! My skłamiemy, że nikogo tu nie było i będziecie zupełnie kryci. Tak nie można uczciwych ludzi ścigać! - cerean był naprawdę oburzony.
Z zaniemówienia kobieta aż otworzyła lekko usta, które po chwili ułożyła w ciepły uśmiech.
Miała nadzieję, że to nie jest jakieś czcze gadanie i że naprawdę gość jest taki prawy, jak w tej chwili mówi. Miał jeszcze wiarę w ludzi.
Pomyślała o tym z goryczą. W niej coraz mniej było tej wiary.
-Nie wiem jak wam się odwdzięczymy. -powiedziała cicho.-Im mniej o nas wiecie tym lepiej. Wywiad będzie węszył. Spróbuje wszelkich sztuczek by z was wydobyć prawdę. Więc jeśli nie będzie tu po nas śladu to nikt nie będzie zadawał pytań.-Dodała z zamyśleniem.

Nic o nich nie wiedzieli. Każde słowo było kłamstwem. Tak bliskim prawdy że mogło się nią karmić i rosnąc do momentu gdy już nic nie będzie wstanie oddzielić jednego od drugiego. I tylko głupiec będzie tracił czas doszukując się bieli i czerni. Na tym w głównej mierze bazowała polityka, na dezinformacji mas. Łapiąca się na mechanizmy stare jak sama cywilizacja. Dysocjacja poznawczą, przeciążenie informacyjne, obciążenie decyzyjne tak uciążliwe że wprawiało cel w apatie i nie możność zrobienia czegokolwiek. Oddając w ten sposób władzę nad swoim życiem często w bardzo niepowołane ręce.

Nie dbał o to co się stanie z tymi dwoma biednymi idiotami. Byli dla nich jak zwiastun śmierci. To będzie coś jeśli uda im się przeżyć to spotkanie.
Z wszystkim z czym się zetknął może być z łatwością obrócone przeciw nim. Jak dobrze ocenił przeciwnika to ich droga będzie usłana stosami płonących trupów.
- Wystarczy że podreperujecie trochę ten złom i znikamy wam z oczu- uspokoił zapędy mechanika, chociaż podobał mu się zapał z jakim podchodził to tego - Wszyscy się zgadzają?

Kaylara patrzyła uważnie na Karellena wzrokiem, w którym można było doszukać się smutku.
Facet był jak maszynka. Sprawiał wrażenie, że rozmyśla tylko jak tu się wyślizgnąć, jak tu się wymiksować. Jak tu wszystkich dookoła użyć do własnych, nieodgadnionych celów Żadnego okazywania uczuć, tylko suche fakty. Tylko tu i teraz, żadnego mazgajenia się, emocji.Nic.
Czy dobrze zrobiła, zostawiając go przy życiu? Ciągle się zastanawiała, co by było gdyby.
-Niby dobry pomysł masz i tak wydaje się być najrozsądniej.- Przytaknęła towarzyszowi.
-Ale może jednak warto zostać i dogadać się z nimi?-Podniosła rękę do góry, w uspokajającym geście.-Wiem, co możesz pomyśleć. -Dodała spokojnym, wyważonym tonem.-Że zostaliśmy wepchnięci w niezłe gówno i robią z nas potwory, morderców. Rzeczywiście, to wygląda na sytuację bez wyjścia, że tylko ucieczka nam zostaje. Ale może jednak nie będzie tak źle? Poczekajmy na nich. Może uda się jednak tę sytuację wyjaśnić? Wiesz, to typowe myślenie: spierdolili statkiem po otrzymaniu wiadomości, więc pewnie uciekają bo zrobili coś złego. To typowe myślenie a teraz dajemy im powody, by utwierdzić ich w przekonaniu, że uciekamy przed nimi. A nic złego przecież się nie stało.- "nic" źle brzmiało.
Stało się.
Zostawiła swój oddział martwy na zapomnianej przez wszystkich planecie i ich rodziny prawdopodobnie nigdy się nie dowiedzą co się stało. Albo, co najgorsze, oskarżą ją o całe to zamieszanie.
Zakłuło ją w sercu.
Zachciało jej się awansu. To nie awans, tylko bilet w jedną stronę.
Machnęła głową w kierunku wyjścia.
-Chodźmy. Ustalimy wszystko po drodze. Statek sam się nie naprawi.-Dodała cicho.
 

Ostatnio edytowane przez Ravage : 19-03-2016 o 12:59.
Ravage jest offline  
Stary 19-03-2016, 14:16   #52
 
Ramp's Avatar
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Dobrze, że nie musieli lecieć zaraz po jego przybyciu a umówione miejsce. Miał jeszcze kilka chwil, żeby się trochę rozejrzeć, porozmawiać z Morlanem o ich nowym chwilowym towarzyszu i dowiedział się wielu ciekawych informacji. A informacje to on lubił zbierać, zawsze dowie się czegoś nowego. W końcu kiedy była potrzeba, udali się na lądowisko i ujrzał kolejny pojazd, ale tego chyba nie zestrzelą, przynajmniej nie tak szybko.
Ostatnie takie ważne ‘latanie’ miał podczas akcji na Zonju V, tym bardziej, że nie zapomniał, jak został zestrzelony przez towarzyszącego im Nilusa Z początku nie był pewien, jaki to statek. Później już po lądowaniu, chociaż bezwładny lot w atmosferę i roztrzaskanie się o planete nie można nazwać lądowaniem ten sam statek latał nad ich głowami, Aaron jeszcze raz przerysował sobie w głowie wygląd tegoż to frachtowca w kosmosie i kształt idealnie pasował do wcześniej wspomnianego, jego pierwszego statku, którym leciał, fakt że był to krótki lot, ale zaliczony, przy rozpoczęciu swojej misji. Miał nadzieję nie spotkać go na swojej drodze…

Kokpit był nawet w porządku, mimo, że musiał ściągnąć exoszkielet gdyż nie sądzili, że może tutaj wejść ktoś takich rozmiarów, tyle że w zbroi. A z tego plus był taki, że nie musiał się smażyć w środku. Dzięki niemu udało mu się tak właściwie przeżyć, większa siła fizyczna, wytrzymałość, niezła sprawa.
Zapoznawał się z nowym sprzętem, gdy podszedł do niego Morlan z datapadem z którego miałem poczytać o kolejnej misji.
Aleks? To on jeszcze żyje? Ciekawe co ten popeliniarz nawyprawiał, znowu trzeba będzie mu dupę ratować. Uśmiechnął się pod nosem. Odłożył datapad na bok i dopisał swoich kilka słów: Z miłą chęcią
Przypiął się do fotela i uruchomił silnik myśliwca.
 
Ramp jest offline  
Stary 20-03-2016, 23:49   #53
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Kril’Dor, platforma górnicza Z1
Obaj górnicy przystali na ich propozycje i Gel natychmiast wrócił dokończyć naprawę statku. Bothan pobiegł natomiast po części zamienne, które wkrótce Cerean zamontował. Nie minęła godzina jak stwierdził, że mogą lecieć. Ostrzegł, że mają okazję wykonać tylko jeden skok i Iridonia jest ich maksymalnym zasięgiem.
Przed startem Bothan dostarczył im świeże zapasy żywności i wody z życzeniami szczęśliwej podróży. Obaj z Gelem obserwowali ich start z uśmiechami na twarzach. Udało im się pomóc istotom w potrzebie. Taki gest zawsze pozwalał spojrzeć każdemu z większą nadzieją na przyszłość galaktyki w której się znajdowali.
Quest podciągnęła drążek ku sobie i frachtowiec pomknął przez chmury. Kilka minut później byli już na orbicie. Karellen wbił prawie z pamięci współrzędne i włączył hipernapęd. Gel spisał się wyśmienicie, system inercyjny zadziałał jak należy i wskoczyli w nadprzestrzeń. Czekało ich niecałe pół standardowego dnia lotu.
Tymczasem dwie godziny po ich odlocie para górników mogła powitać drugich tego dnia gości. Teraz jednak byli przygotowani na ich wizytę. Śledzili lot wahadłowca transportowego, który kilkukrotnie okrążył platformę, nim podszedł do lądowania.
Gel wyszedł im na spotkanie jak na dobrego gospodarza przystało, chociaż ledwo tłumił w sobie chęć wygarnięcia im co o tym wszystkim myśli.
Z środka transportowca wypakował się szcześcioosobowy oddział komandosów. Byli równie ciężko opancerzeni jak Jade, jednak wokół nich panowała bardzo gęsta atmosfera. Jak się miało po chwili okazać, nie można było liczyć na ich rozmowność. Odzywał się jedynie jeden z nich.
- Porucznik Kommandor Shaft, 4 Flota Republiki – przedstawił się. – Wedle naszych informacji w waszym kierunku udała się dwójka zbiegłych przestępców – ściągnął hełm i patrzył prosto w oczy Cereana. W zbroi byli równi wzrostem, ale żołnierz był dwukrotnie szerszy. – Co możecie nam o tym powiedzieć?
- Nikogo tutaj nie było. Musieliście mieć błędne odczyty – odpowiedział Gel z założonymi na piersi rękami.
Shaft przyglądał się mu przez chwilę.
- W takim razie nie będziecie mieli nic przeciwko temu, że przeszukamy wasz obiekt? Procedury – dodał tonem wyjaśnienia.
- A jakbym nie pozwolił, to co? – odburknął górnik.
- Poprosiłbym ponownie – totalnie obojętny grymas na twarzy komandora nie zmienił się ani o jotę.
- Skoro zamierzacie być tacy upierdliwi to proszę bardzo – odsunął się w teatralnym geście.
Żołnierz bez słowa odwrócił się i skinął na swoich ludzi, by rozpoczęli przeszukanie. On sam został na platformie przy Gelu.
Stali obok siebie, a krępująca cisza była przerywana jedynie przez gwizd wiejących wiatrów. Cerean aż gotował się by coś powiedzieć, ale duma nie pozwoliła pierwszemu rozpocząć rozmowy. Komandor porucznik się do niej nie palił. Wreszcie przyłożył rękę do ucha by odebrać krótką informację od swoich ludzi.
- Przyjąłem – odpowiedział krótko, po czym zwrócił się do stojącego obok górnika – Wejdziemy może do środka? Strasznie tu wieje.
- Yyy…aaa tak dobrze – ten się tego nie spodziewał.
Chwilę później byli już w pomieszczeniu gościnnym, w którym parę godzin wcześniej rozmawiali z parą ludzi.
- W jaki sposób wytłumaczysz fakt, że w waszym systemie jest informacja o wizycie frachtowca pochodzenia Mon Calamari na waszej platformie w ciągu ostatnich godzin? – ton żołnierza nadal był zupełnie pozbawiony większych emocji.
- Coo?! Grzebaliście w naszych plikach?! Takie nadużywanie gościnności jest ponad wszelkie prawo! Natychmiast macie opuścić tą platformę!
- Zdajecie sobie sprawę, że to byli przestępcy a skalę galaktyczną? Że cudem uszliście z życiem? Pomaganie im to przestępstwo karane długoletnim więzieniem.
- Skończ pieprzyć! Znam prawdę! Chcecie ich w coś wrobić! Nie wydam niewinnych ludzi!
Shaft miał zupełnie znudzone spojrzenie, aż wreszcie westchnął z rezygnacją, po czym bez ostrzeżenia uderzył cereana w twarz. Nabita durastalowymi ćwiekami rękawica bez problemu połamała szczękę górnika.
- Sami sobie to zgotowaliście – Shaft wyciągnął blaster i jednym strzałem uciszył wyjącego z bólu Gela. – Wydobądźcie z drugiego z nich gdzie polecieli – przez interkom poinformował swojego zastępcę. - Potem podłóżcie ładunki przy zbiornikach z gazem. Dopiszemy kolejną sprawę do zarzutów wobec uciekinierów.
- A mogliśmy to zakończyć na jednym trupie – powiedział cicho do siebie myśląc o Kaylarze.

Korriban, Dreshdae
Suche powietrze było pełne pyłu wgryzającego się w oczy. Żeby oddychać, nienoszący hełmów musieli zasłonić sobie twarze chustami.

Miasto było ruiną. Od czasu upadku akademii Sith zniszczonej przez Revana kupcom przestało się tutaj opłacać przylatywać. Pozbawione dóbr naturalnych Dreshdae musiało upaść.
Jednak natura nie znosi pustki. Często znajdowali się poszukiwacze zwabieni tajemnicami pozostawionymi przez istniejące krótko Imperium Sith. Towarzyszące temu miejscu legendy przyciągały wielu.
Pewnie dzięki takim wizytom utrzymywały się dwa kramy tuż przy ruinach miasta. Ich mieszkańcy nawet oczyścili z gruzów teren pomiędzy dwoma kolumnami robiąc swoiste lądowisko dla statków klasy frachtowca.
Martell posadził ich w pewnej odległości od postawionych wokół kramów namiotów. Kiedy opadł kurz zauważyli, że na powitanie im wyszła postać w szerokim płaszczu chroniącym od pyłu.
Gdy trójka mężczyzn wyszła na zewnątrz poły płaszcza rozsunęły się, a kaptur opadł na plecy postaci ukazując jej kobiecą fizjonomię.

Posiadała tatuaże chyba na całym ciele.
- Co tam chłopaki? Kurewsko daleko was wywiało – Slevin z zdziwieniem spostrzegł, że kobieta mówi z bardzo mocnym tatooińskim akcentem. – Jeśliście tu są na wycieczkę, to mogę wam robić za pierdolonego przewodnika. Za stówę mogę wam obiecać, że nie odparzycie sobie tyłków na tym jebanym zadupiu.

Ładownia na pokładzie statku Nilus
Pomieszczenie urządzone było w stylu jakiego nie powstydziłby się żaden dumny z siebie technik. Narzędzia oraz podzespoły, z których nie jednego droida można by zrobić pozornie walały się po kątach i wszystkich możliwych przestrzeniach ładowni przerobionej na pracownię. Jednakże dla Emily wszystko leżało dokładnie tam gdzie miało. Doskonale panowała nad tym chaosem i zawsze wszystko znajdowało się dokładnie tam gdzie jej się wydawało. Siedziała z okularami na nosie przy stoliku, którego blat oświetlały dwie mocne lampki. Nucąc najnowszy zasłyszany hit bandu Bithów lutowała płytę główną starając się zastąpić przepalone elementy.
- Wątpliwość: Pani, nie sądzę by twoje samotne udanie się na miejsce odbioru zamówienia było dobrym pomysłem.
- Możesz podziękować sobie za to - mruknęła Hayes nie podnosząc wzroku znad lutowanego elementu. - Ciesz się, że cie niezutylizowałam po ostatnim. A należało się...
- Teoretyczne stwierdzenie: Pani, jeśli mnie zdezaktywujesz to kto będzie dbał o porządek na pokładzie tego statku? Któż jak nie ja zapewni by wszelkie nieproszone organiki nie zagościły tu zakłócając twój spokój?
- Tak, trzeba ci to przyznać, plamy krwi to ty potrafisz zmyć by ślad nie pozostał - westchnęła i odłożyła wszystko na blat. Zdjęła okulary i spojrzała na droida. - Chodź, czas na twój przegląd - wstała biorąc datapad i kabel z przejściówką.
Droid HK-50 skłonił się jej i zbliżył do swej stwórczyni. Posłusznie przyklęknął przed nią opuszczając głowę dając tym samym jej dostęp do złącza umieszczonego na kartu za płytą pancerza. Emily rozmontowała przesłonę i podłączyła pod niego datapad. Zaraz na ekranie pojawiły się odczyty z programu diagnostycznego.
- Spostrzeżenie: Pani, przypominam, że osoba prawnie pełniąca obowiązki twojego opiekuna nakazała mi towarzyszyć ci w każdej sytuacji i dbać o twoje bezpieczeństwo. I to wszystko pod groźbą…
- Oj, zamknij się już - warknęła wyłączając przez datapad mu głos. - Jak zawsze przypominasz sobie jej słowa kiedy ci wygodnie.
Droid poruszył głową jakby chciał wypowiedzieć kolejne słowa. Zaprzestał prób gdy nic to nie dało. Opuścił głowę i czekał na zakończenie diagnostyki.

Yag’dhul, Dodecapolis, kantyna Jehaave
Mijał trzeci dzień. Sol się nudził. To był najprostszy i najbardziej dokładny sposób w jaki można było opisać jego sytuację. Poszukiwania komandos, która go postrzeliła nie przyniosły szalonych wyników. Dotarł do kilkunastu zdjęć różnych kobiet kończących akademię wojskową na Coruscant, ale nie miał żadnej możliwości potwierdzenia, czy któraś z nich byłą tą o którą mu chodziło.
Twilek z Wookim zmyli się jeszcze tego samego dnia i Zhar-kan został nawet bez takich znajomych. Dzień spędzał w barze, oczekując na jakąś znajomą bądź nie twarz, która miała go stąd odebrać. Dokładnie po południu trzeciego dnia do kantyny zawitała dobrze znana mu blondyna. Była w towarzystwie dwóch innych kobiet. Jedna była rudowłosą ślicznotką, do której automatycznie zaczynali startować wszyscy w knajpie.

Druga była czarnowłosa i jej uroda była poważniejszego typu, z ukrytą drapieżnością.

Cała trójka tworzyła niejeden mokry sen każdego samca w okolicy. Lana była tego świadoma i skrzętnie wykorzystała chęć obu kobiet do wypadu na miasto. Vash został mianowany ochotnikiem do pilnowania Lekkoducha. Aenanya wykorzystała finalny argument w końcu to twój statek zamykając w ten sposób wiecznie otwartą jadaczkę blondwłosego mężczyzny.
Derei mogła poddać w wątpliwość informację o odebraniu zwłok Zhar-kana, gdy okazało się że miała je zabrać z kantyny. Jej podejrzenia okazały się słuszne gdy zauważyła łeb arkanianina. I była blisko parsknięcia śmiechem widząc jego odrosty.

Onderon, Iziz, kwadrat Yolahn
Przechadzał się po nowopowstałej budowli w zadumie. Do tej pory miał przed oczami Niebiańską Rampę i jej późniejsze ruiny po wojnie domowej. Kiedy odlatywał razem z Randem ta część miasta dalej była w fazie odbudowy. Teraz wszystko wyglądało inaczej. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Skierował swoje kroki do południowej dzielnicy, gdzie był dom jego wuja. Miał niecałe dwie godziny wedle słów J’jeana. Wydawało się mu to długim okresem jak na tankowanie, choć właściciel statku tłumaczył to przestarzałą mechaniką na Onderonie. Jon mimo wszystko podejrzewał, że ów chce go wykiwać, dlatego przezornie zabrał ze sobą cały dobytek. Tutaj nie był ścigany i nawet znalezienie kolejnego transportu będzie prostsze.
Wreszcie zaszedł przed drzwi miejsca, które kiedyś nazywał swoim domem. Chwile się zawahał, po czym nacisnął dzwonek. Odpowiedziała mu cisza. Powtórzył to jeszcze dwa razy kiedy odezwał się do niego stary mężczyzna sprzątający podwórze obok.
- Starego Galesiego ni ma. Polecioł na Dxun szukać Otiany. Już czworty dzień jak go ni ma, jeśli przyszłeś po długi to trza ci sie w kolejce ustawić.
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 21-03-2016, 19:31   #54
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Kaylara usiadła ciężko w fotelu obok pilota. Nie chciało jej się odzywać do mutanta.
Jakoś dziwnie się czuła. Może trzeba było wziąć ze sobą tych pracowników?
Miała nadzieję, że nic im się nie stało. Nie chciała dla nich źle. Nie proponowała im wspólnej podróży, bo to było ryzykowne. Oni byli tylko cywilami. Ze swoimi problemami, z dziećmi na utrzymaniu, z rodzinami i znajomymi...
Zapatrzyła się tępo w ekran z rozmazanymi gwiazdami.
Musiała trochę odpocząć. Teraz był czas. Ta podróż będzie bardzo trudną przeprawą.
Zasępiła się jeszcze bardziej i z przyzwyczajenia, mechaniczną ręką przeczesała swoją blond czuprynę.
Odechciewało jej się wszystkiego.
Czemu ja? Pomyślała gorzko.Wszystko, co robiłam było ku chwale Republice. Dla cywili. Zdejmowałam najniebezpieczniejszych terrorystów, brałam udział w wielu misjach stabilizacyjnych, a teraz...?
Poczuła się bardzo samotna.
Teraz została okrzyknięta morderczynią. Niebezpiecznym elementem.
Zerknęła na siedzącego obok Karellena.
Poczuła to okropne, niemiłe uczucie w żołądku.
To wszystko była jednak jego zasrana wina.
Na początku mu współczuła. Nie chciała go źle oceniać. Chciała mu dać szansę. Ale to przez niego właśnie, zginęli żołnierze i naraziła na niebezpieczeństwo Gela i tego drugiego.
Bardzo chciała, żeby im się krzywda nie stała. Miała nadzieję, że wywiad tylko powęszy, nic nie znajdzie i polecą dalej, próbując ich odszukać.
Westchnęła cicho.
Gdzie uciekać?Nieśmiała myśl wypłynęła na wierzch.
Nie. Nie będzie uciekać. Zawiezie go prosto do generała. Wtedy zmyje z siebie wszelkie oszczerstwa i pokaże, że nie jest wcale zdrajczynią. Bo nie jest!
Całe swoje życie poświęciła wojsku. I z jakiej to racji teraz działo się to, co się dzieje? Czym zawiniła?
A mama mówiła, by nie iść...
Matka...
Co ona sobie teraz myśli? A jej bracia? Czy ktoś już im spróbował wmówić te oszczerstwa? Czy uwierzyli? Czy mogliby? Po tym jej uporze, po tylu wyrzeczeniach, po tym, jak wiedzieli jak jej zależy na karierze w wojsku? Mogliby uwierzyć, że zdezerterowała, że mogłaby zabić towarzyszy i uciec z jakimś durnym mutantem?
Przymknęła oczy. Musiała się uspokoić.
Nie może dać się porwać histerycznym myślom. Musi zachować trzeźwość umysłu i wziąć się w garść, jeśli ma dotrzeć do Coruscant i to w jednym kawałku.
-Na pewno masz jakiś plan, Karell.Odezwała się sucho.
On na pewno miał. Warto było go wysłuchać, by przeżyć.
 
Ravage jest offline  
Stary 21-03-2016, 21:37   #55
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
- Lana?! - rzucił najemnik wstając od baru - Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego że poślą po mnie samą Żelazną! - dodał uśmiechając się szeroko. - Co słychać?

Towarzyszące jego znajomej kobiety zostawiły ją i podeszły do barmana zamówić drinki. Prędko znaleźli się chętni by powilić im pić nie na swój koszt.
- Co słychać? - Derei pokręciła głową z niedowierzaniem. - Ja tu dostaje info, że w worku cie mam odebrać, już mowę pożegnalną dla ciebie pisałam, stypę organizuje, a ty tak mnie zawodzisz i jednak jeszcze dychasz - westchnęła teatralnie. - Choć kto wie. Zależy jak bardzo spierdoliłeś, to może jeszcze Tony zechce osobiście cie udusić? - blondynka uśmiechnęła się uroczo. Zaraz po tym rozejrzała się po sali i spostrzegła wolny stolik, tam też się skierowała nie czekając na odpowiedź Sola.
- Byłem bliżej śmierci niż kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. - odpowiedział arkanianin ruszając za kobietą. - Dużo, dużo bliżej. - dodał siadając przy stoliku. Pociągnął łyk whisky i zapatrzył się w dal. Na chwilę zapadła cisza. - Misja spierdolona po całości. Ciężko powiedzieć coś więcej. Może udałoby mi się to odkręcić, gdybym trafił na Coruscant i pogadał ze starymi kontaktami w woju, ale kto tam wie. Równie dobrze może to być strata czasu.
- I że też z twojego powodu musiałam skrócić pobyt w SPA - westchnęła Lana spoglądając w kierunku baru. Dostrzegła tam rudowłosą która uniosła kieliszki patrząc w jej kierunku. Derei uśmiechnęła się i skinęła głową by ta podeszła.
- Mam cie teraz dostarczyć do Żelaznego. Pewnie nie obejdzie się bez ostrego opierdolu - stwierdziła poważnym tonem patrząc na Sola.
- Ja pierdolę. - skwitował to mężczyzna. - Chyba pierwszy raz spieprzyłem zadanie, może nie oderwie mi kończyn od korpusu. Może. Jesteś pewna że nie uda ci się go przekonać do zmiany zdania? - spytał przyglądając się zbliżającej się rudowłosej. Dość szybko oderwał od niej wzrok. - Mam tam też inną sprawę u… Naszych starych klientów, która wymaga załatwienia.
- No jasne, ja ci pomogę. I co ja z tego będę miała? - uniosła brew. - Pewnie znów przelecisz jakąś moją mistrzynię - ostatnie zdanie wypowiedziała bardzo cichym szeptem.
- Ugh. To nie tak. - wydusił z siebie, a Lana miała wrażenie że najemnik się zaczerwienił. - Mogę zaoferować dozgonną wdzięczność. I jakieś duperele ze stolicy mogę przywieźć jeśli czegoś potrzebujesz.
- Pewna twileczka choć się do tego nie przyzna to całkiem bardzo za tobą się stęskniła - Lana uśmiechnęła się niby niewinnie. - Choćby przez wzgląd na nią postaram się przegadać Tonego, żeby za mocno ci buźki nie obił
- Naprawdę? Od bardzo dawna nie miałem z nią kontaktu. - Sol ponownie umilkł. - Czyli lecę z tobą, czy mam organizować własnych transport.
- No aż tak bardzo nie wstydzę się znajomości z tobą - blondynka mrugnęła do niego. - Całkiem wesołą załogę udało mi się wyhaczyć. Mam co do nich plany na przyszłość - po tych słowach spojrzała na kobiety które z trudem zbyły trzech facetów i ruszyły do ich stolika.
- Jedno muszę ci przyznać. Perfekcyjnie odwracają uwagę. Jestem pewien że mógłbym na spokojnie po przetrząsać kieszenie wszystkich zebranych i nikt by się nie zorientował.
- Ani waż się którą kolwiek z nich tknąć!- Derei warknęła nagle mrużąc oczy gniewnie. - Bo na piechotę do Zonju będziesz popierdalał
- Łoa, przedstawisz nas temu twardzielowi? - Kolzaar musiała nie dosłyszeć w gwarze kantyny słów Lany i dosiadła się obok Sola mocno napierając swoim udem na niego. Lyn usiadła obok Derei podając jej szklaneczkę alkoholu i bez słowa zaczęła sączyć swojego kolorowego drinka.
Sol położył dłoń na udzie świeżo “poznanej” kobiety i wyszeptał - Jestem zajęty słonko. - po czym zdecydowanym ruchem odsunął ją od siebie. - Cisza, miło poznać.
Wcale nie ostudził zapału rudowłosej, która zrobiła minę w stylu “challange accepted”.
- Ojejku, przecież nie zamierzamy chyba porwać się na stały związek, ale podoba mi się, że przechodzisz do rzeczy.
Lana przyglądała się uważnie Solowi. W zamyśleniu uniosła szklankę do ust i gdy już miała posmakować alkoholu to coś sobie najwidoczniej przypomniała i prędko odstawiła drinka na blat stolika. W ogóle nie zwracała uwagi na natarczywość rudowłosej względem Sola.
- Długo będziesz zbierał swoje graty? - zapytała Lana odsuwając od siebie szklaneczkę.
- Wszystko mam ze sobą. Zostawię tylko kartę do pokoju barmanowi i odbiorę depozyt. - odpowiedział najemnik i przyjrzał się Lanie. Zdjął na moment okulary i zmrużył oczy. - Czy jesteś… Nie nieważne. - mruknął. - Zbieramy się?
- Tak, jestem na ciebie zła, bo teraz mam więcej jak jedną nie do końca dobrą wiadomość dla Szefa - Derei mruknęła i przewróciła oczami. - Dziewczyny dopiją drinki, a my chodźmy na zewnątrz - powiedziała i od razu wstała od stolika ruszając prosto do wyjścia.
- Będziesz tak miła i wypuścisz mnie? - Sol zwrócił się do rudowłosej.
- Teraz tak, na statku mi się nie wymkniesz - mrugnęła do niego robiąc mu przejście. Na co mężczyzna wzruszył tylko ramionami. Podszedł do baru, zostawił swoją kartę do pokoju po czym ruszył za Laną.

Derei czekała na niego na zewnątrz i gdy tylko podszedł bliżej to westchnęła.
- Po co chcesz lecieć do stolicy? - zapytała wprost.
- Chcę wykonać zadanie. Chcę poznać tożsamość kobiety, która prawie mnie zabiła. Jedno jest z drugim związane, jak mówiłem mam kontakty w wojsku które mogą mi nieco pomóc. - najemnik podszedł bliżej, nachylił się do Laurienn i wyszeptał. - Poza tym Brianna mnie do czegoś potrzebuje.
Po wypowiedzeniu ostatnich słów oberwał od niej z łokcia w żebra.
- Odpuść. Chuj z tym, zjebałeś to trudno, pokajasz się, a jak będzie trzeba znaleźć to się znajdzie innymi kontaktami... Kobieta cie wykiwała? - dotarło do niej na koniec. - Zamrugała rzęsami i cie wystawiła do wiatru? - Lana bardzo starała się nie parsknąć śmiechem.
- Mój cel, facet prosto z komory hibernacyjnej, miał być dostarczony żywy. Osłaniałem go przed ogniem. Własnym ciałem. Po czym próbowałem udawać trupa. Babka strzeliła mi w plecy jak leżałem. - wyjaśnił i zaczął pokazywać palcem dziury w pancerzu. - To wszystko jej robota, ale wiem że Mrożonka żyje i jest z nią. Przynajmniej powinnen być. Chciałem poznać jej tożsamość, zlokalizować i odbić przesyłkę. A przy okazji wypalić w niej kilka dodatkowych dziurek.
Lana przewróciła oczami.
- Jestem w obu przypadkach twoją przełożoną, więc mówię kategoryczne "nie" - westchnęła. - Najwyżej w ramach naprawy wizerunku pójdziesz po nią z kimś do pomocy - wzruszyła ramionami.
- Jak uważasz. - odpowiedział. - Mam nadzieję że twoje koleżanki wyjdą w miarę szybko. Chciałbym się z tej planety jak najszybciej zebrać.
- Tak ci śpieszno do Tonego? - uśmiechnęła się nieco złośliwie. - Eh, nie wiem nawet jak bardzo jest wkurwiony za to - wzruszyła ramionami. - Wysłał mi tylko info i to tak napisane, że serio myślałam, że już po tobie - pokręciła głową z niedowierzaniem, że to w ogóle brała pod uwagę.
- Możliwe że miał na myśli to że masz się mnie pozbyć. Permanentnie. Tak czy inaczej, miejmy to spotkanie za sobą. Im szybciej tym lepiej.
Lana pokręciła przecząco głową.
- To by wprost mi napisał, poza tym nie ja jestem od takich rzeczy - mrugnęła do niego okiem. - A jak ogólnie się trzymasz? Potrzebujesz się podleczyć?
- Jestem już w niezłej formie. Przeprogramowałem wspomnianą komorę hibernacyjną na leczenie. Myślę, że w czasie lotu dojdę do siebie naturalnymi metodami. - odpowiedział - Ale dzięki za propozycję.
- Jak wolisz. Dobra, to zbieramy się do statku. Lyn i Aen jak nas tu nie znajdą to też ruszą do Lekkoducha - stwierdziła i ruszyła przodem by wskazać drogę.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 22-03-2016, 00:12   #56
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Podróż nieco się jej dłużyła. Choć z Malastare na Yag’Dhul były raptem dwa dni podróży, to nie mogła sobie znaleźć miejsca w kajucie. Kiedy wyszła na korytarz, usłyszała gdzieś z oddali kłótnię van Halena i Kolzaar. To było jednak w zestawie do transportu. Lana z mniejszym zmartwieniem przyjęła by brak buczenia hipernapędu niż ciszę pomiędzy tamtą dwójką. Trzecim członkiem załogi była trzymajaca się na uboczu Lyn Farrah. Dlatego Derei mogła być zaskoczona, gdy idąc korytarzem natknęła się na przelatującego droida.
Z braku innych zajęć zdecydowała się udać w kierunku, z którego wyleciał Żyrandol jak tu co niektórzy nazywali tego droida. Doskonale znała układ pomieszczen w tym modelu statku, więc nie obawiała się zgubić czy wejść prosto do otwartej śluzy.
Szybko znalazła się w dużej ładowni. Tam też zastała siedzącą na podłodze Lyn. Mechanik rozłożyła sobie dookoła terminale i chyba coś programowała.
- Oni tak zawsze się kłócą? - zapytała z rozbawieniem kobietę. - Bo takie właśnie odnoszę wrażenie jak tak z wami latam.
Farrah wyraźnie zdziwiona odwróciła głowę patrząc na Lanę. Najwidoczniej spodziewała się powrotu droida, a nie zwiedzającą pokład pasażerkę.
- Jak się między sobą żrą to przynajmniej ja mam spokój - stwierdziła z westchnięciem mechanik. Wstała i podeszła po bluzę, którą zaraz założyła by zakryć nią mechaniczne ręce. - Jeśli coś ci potrzeba to zaraz pogonię Vasha by się tym zajął - powiedziała Lyn krzyżyjąc przed sobą ramiona.
Derei pokręciła głową.
- Wszystko jest dobrze. Dzięki że poczekaliście na mnie na Malastare - uśmiechnęła się do niej. - Ten droid, wygląda nietypowo. Sama go zrobiłaś?
Mechanik zerknęła na kręcącego się z tyłu robota.
- Hmm… można powiedzieć, że choć go kupiłam to z oryginału pozostała jedynie skorupa. Bardzo łatwo mogłam go dostosować do swoich potrzeb.
- Moja siostra ma podobne zamiłowania - powiedziała Derei. - Przerobiła dla siebie droida typu HK. Obiecała dla mnie jednego, ale jak na razie nic z tego nie wychodzi - wzruszyła ramionami ale w tych słowach nie było pretensji. - Długo już z tamtymi pracujesz? - zaciekawiła się.
- Dosyć długo - mruknęła, ale wróciła też do wcześniejszej informacji Lany. - Twoja siostra zrobiła model HK? Który?
- Bodajże 50. Dostała go w rozsypce i poskładała po swojemu - odparła. - Nigdy nie spotkałam się wcześniej z jakimś, więc nie wiem na ile go zmodyfikowała.
- Ja miałam kiedyś z takim do czynienia. Droba modernizacja oprogramowania, potem… - przerwała na chwilę - powiedzmy, że miałam fart wyjść z tego cało. Przykuło moją uwagę wtedy to, że one polowały na Jedi.
Lana spojrzała na Farrah w zdziwieniu. To co powiedziała było dla niej sporym zaskoczeniem tym bardziej, że Em dostała swoje puzzle od Mistrzyni Visas.
- Droidy do zwalczania Jedi? - powtórzyła bez przekonania. - Wkręcasz mnie. Jasne że HK podawał się za droida protokolarnego i miał jego funkcje - zaśmiała się. - Ale to po prostu dobry ochroniarz i tyle... - machnęła ręką.
- Czyli nie widziałaś go w akcji? - zapytała z przekąsem.
- Skłamałabym mówiąc, że nie widziałam - odparła wymijająco Derei. - Miał całkiem niezłą wartość bojową i dużą "autonomiczność" w działaniu - zaśmiała się.
- I nadal uważasz, że to tylko dobry ochroniarz?
- Tja. Nie ma się co oszukiwać - wzruszyła ramionami. - Ale że co, te droidy uganiały się za Jedi? Pierwsze słyszę. To chyba jakaś plotka.
- Cóż, nie o wszystkim można przeczytać w holonecie - wzruszyła ramionami. - Przydałby się teraz… - mruknęła po chwili.
- Teraz? Przecież już Mrocznych, czy innych Sithów nie ma - stwierdziła Lana.
- Toż to jedna i ta sama zaraza, między swoje niesnaski wciągają innych - Lyn spojrzała na rozmówczynię jak na nieprzymierzając idiotkę. - Gdzie ty się uchowałaś ostatnie lata, co?
- Korelię jak zawsze wszystko co ciekawe omija - zaśmiała się Derei niezrażona. - O wojnie domowej Jedi wiem tylko z opowieści.
- Tłukli się jak zwykle między sobą i wciągali w to innych. Strażnicy pokoju, jebał ich cannok.
- Brałaś w tym jakiś udział, czy tylko powtarzasz jak nie jeden gość z baru i nagle okazuje się że każdy był na Malachor V i odpalał cokolwiek tam wybuchło? - nie było pretensji w słowach Lany, jedynie zwykła ciekawość.
Podrapała się znacząco po rękach.
- Zniszczenia drugorzędne. Tak to ładnie później tłumaczyli.
- Możesz powiedzieć coś więcej? - w jej prośbie nie było nic co by można było wziąć za natarczywość.
- Nie chcę już do tego wracać - wykręciła się od odpowiedzi Farrah.
- Opowiedz mi o tym - powiedziała Lana i niby przypadkiem machnęła dłonią.
Mechanik zesztywniała nagle, by odezwać się jakby z lekkim zdziwieniem.
- Pracowałam przy silniku myśliwca, kiedy to się zaczęło. Budynki rozpadały się jeden za drugim. Wystartowałam, ale w trakcie lotu oberwałam odłamkiem. Wyrzuciło mnie w przestrzeń, jakimś cudem podtrzymanie życia działało nadal. Ręce miałam poszatkowane, nie nadawały się do niczego. Później dowiedziałam się, że Sith zniszczyli Taris tylko dlatego, by zabić jednego Jedi. JEDNEGO. My wszyscy byliśmy tylko zniszczeniami drugorzędnymi.
Powiedzieć "przykro mi" było by nie na miejscu. Lana opuściła wzrok. Była zła na siebie za ciekawość i to jak bez wahania korzystała z Mocy.
- Mój przyjaciel stracił tam rodzinę - wspomniała mimowolnie Derei. - Ja natomiast zostałam bez rodziców przez porachunki gangów, bo tak jak ci na Taris, byli w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie - wzruszyła ramionami. - To nie kwestia Sith czy Jedi. W każdym jest zło i chęć niszczenia. Kwestia tylko tego czy się potrafimy przed tym powstrzymać... - westchnęła. - Przepraszam jeśli ci w czymś przeszkodziłam - po tych słowach skierowała się do wyjścia by zostawić Lyn w spokoju.

Wracając korytarzem do swojej kajuty nie mogła przestać myśleć o tym co powiedziała Lyn. Jej znajomość historii Jedi i Sith była bardzo dobra. Mical wielokrotnie podczas swoich wykładów kładł nacisk na to jak ważna jest zmiana wizerunku użytkowników mocy względem społeczeństwa. Nieprzychylne głosy były co raz częstsze i bronienie się, że to wina Sith zwanych też Mrocznymi Jedi zdawało się już nie sprawdzać. Ludzi nie obchodziło, że ktoś poleciał z fantazją bo sprzeniewierzył się Ciemnej stronie Mocy. Oni widzieli to tak jak Lyn: Jedi wycinali się z Sith nie przejmując się tym jak wielkie pogorzelisko za sobą zostawiali.
Niezliczone rzesze istot cierpiało w tej walce, która nawet ich nie dotyczyła.
Lana weszła do kajuty i zablokowała za sobą drzwi by nikt jej nie przeszkadzał. Usiadła na koi i oparła się plecami o ścianę.
Laurienn bardzo wierzyła w słowa, które wypowiedziała przy Lyn. To nie było tak, że wszystkiemu złemu winni byli Sith. Gdyby nie błędy i pycha Rady Jedi to można byłoby uniknąć ich powstaniu. Ale nawet to…
Na każdym kroku spotykało się przemoc i niepotrzebny rozlew krwi. Wcale nie trzeba było Sithów by w świecie nie brakowało nieszczęść i rozpaczy. Po prostu łatwiej było znaleźć winnego i zrzucić na niego wszelkie grzechy jakie nosił w sobie wszechświat.
Użytkownicy Mocy byli idealnym kozłem ofiarnym. Chociażby dawna reakcja Sola na to jak Jon rozładował swój gniew. Ona to rozumiała, ale dla Zhar-kana, który miał styczność z Jedi i Mrocznymi było to już przerażające. Strach przed nieznanym to normalna rzecz, ale często zamiast poznawać i starać się zrozumieć to jednak większość woli odizolować się lub wręcz zwalczać…
Hayes poczuła ukłucie na mostku. Miała przeczucie, że zbliża się coś złego na co nikt nie będzie miał wpływu. Już od jakiegoś czasu dusiła w sobie to i teraz znów zaczynała się martwić. Chęć zapomnienia o tym uczuciu zwiększało determinację z jaką Derei podejmowała się swoich obowiązków. Mając pełne ręce roboty łatwiej szło jej ignorowanie tego.

***

Sol okazał się być w jednym kawałku i jak najbardziej żywy. Ten to się zawsze wywinie. Ciekawe czy szczęście mu będzie sprzyjało jak dobiorą się do niego Brianna i Yuthura, bo kto wie, może za sprawą Laurie te dwie będą miały w końcu okazję się spotkać.
Dotarli na statek nim pilot i mechanik wróciły z baru. Lana zaczynała się zastanawiać czy aby do końca mądre było rozpijać Aen, skoro od niej zależało kiedy wylecą.
Derei jednak długo się nad tym tematem nie rozczulała. Wcale jej się nie śpieszyło na Zonju V, a w ostateczności przydybie panią pilot i mocą przyśpieszy jej metabolizowanie alkoholu.
W kajucie która do tej pory była na wyłączność dla Lany dostawione zostało jedno posłanie. Nie była to jednak koja, a raczej leżący na podłodze materac.
- Ty śpisz tam - wskazała owe posłanie Solowi. - I mówię serio, tylko rusz Lyn albo Aen, a obiecuje, że sprawię, że sam sobie krzywdę zrobisz - przestrzegła z powagą w głosie. Po tych słowach usiadła na swojej koi i zagłębiła się w lekturę tego co miała na datapadzie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-03-2016, 20:27   #57
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Co tam chłopaki? Kurewsko daleko was wywiało. Jeśliście tu są na wycieczkę, to mogę wam robić za pierdolonego przewodnika. Za stówę mogę wam obiecać, że nie odparzycie sobie tyłków na tym jebanym zadupiu.

Kobieta nie była w typie Rohena. Doceniał jej drapieżny wygląd wolał jednak inny typ. Slevin powinien natomiast być zachwycony. O ile potrafi coś z fachu najemnika.

- Nie wiem kto chciałby zwiedzać takie miejsca.-rozejrzał się po pustkowiu. Choć doskonale wiedział, kto chciałby takie miejsca przeglądać. Łowcy artefaktów, awanturnicy i wszelakiego typu szabrownicy. Legendy o Sith przyciągały wielu... - Każdy jest tu zapewne w celu zarobkowym. My również. Jeśli jesteś dobrze poinformowana i konkretna, na pewno się dogadamy. Szukamy pewnej osoby. Na dobry początek chciałbym wiedzieć czy wiele jest ruin w okolicach Dreshdea? -włączył na datapadzie zdjęcie Qltarza. - Widziałaś go może? Wielu jest przewodników takich jak ty którzy mogli go zabrać do okolicznych ruin?

Zadał proste pytania. Od czegoś trzeba było zacząć poszukiwania. Najlepszym wyjściem na początek będzie sprawdzenie okolic w jakich zaginął padawan.
 
Icarius jest offline  
Stary 24-03-2016, 19:43   #58
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
- Nie ma problemu. Nie są w moim guście, ale byłoby prościej gdybyś przekonała rudą do dania mi spokoju. Nie mam do niej cierpliwości. - odpowiedział Sol i zaczął ściągać z siebie swój pancerz. - Hmm… A co słychać u Yuthury?- spytał ciszej i zamknął drzwi do kajuty.

- Nic nie poradzę ci na Aen. Sama zachodzę w głowę co w tobie widzą - mruknęła Lana nie podnosząc wzroku znad datapadu. - A nasza znajoma zmartwiła się jak powiedziałam że ci się zmarło. Ale zabroniła mi mówić że tęskni gdybyś okazał się być żywy - wzruszyła ramionami. - Zachowujecie się strasznie niepoważnie - nie omieszkała tego skomentować.

- To nie jest takie proste. - odpowiedział i rzucił ostatni element swojego pancerza na posłanie. - Postaw się na moim miejscu. Wyobraź sobie ze bardzo ci na kimś zależy. Tak bardzo że czujesz się pusta w środku kiedy cię przy tej osobie nie ma.- Sol zamilkł i usiadł na materacu.
- Teraz wyobraź sobie że umierasz. Wiesz że jesteś trupem i żyjesz na pożyczonym czasie. Jestem klonem Laurienn, genetycznym burdelem, możliwe że jak położę się teraz spać to już się nie obudzę. Chciałabyś żeby osoba na której tak bardzo ci zależy patrzyła jak umierasz? Jak z dnia na dzień gaśniesz? Ja tego nie chcę. - najemnik odchylił się w tył i spojrzał na sufit. - Fakt że zawsze stawiała ciebie przede mną też nie pomagał.

Lana zamaszystym ruchem odłożyła datapad na łóżko.
- A ty ciągle się nad sobą użalasz - przewróciła oczami. - Dożyłeś do dziś więc czemu twierdzić, że zaraz umrzesz? Szczerze to prędzej robota cie zabije niż twoje wadliwe geny. Z moimi genami wszystko jest w porządku, ale to nie znaczy, że jestem nieśmiertelna i mam immunitet na potknięcia w moim zawodzie. Nie jesteś wyjątkowy, że jutro może cie tu nie być - zrugała go. - Zacznij się cieszyć tym co masz, bo inaczej szybciej posiwiejesz - parsknęła śmiechem. - Poza tym, co za problem polecieć raz na jakiś czas na Manaan i poddać się odnowie biologicznej? Zacznij się zdrowiej odżywiać - wzruszyła ramionami.

- Czysta statystyka. Dorastałem trzy razy szybciej niż “normalny” arkanianin. Umrę też mniej więcej trzy razy wcześniej. Czyli w granicach od teraz do za trzy, cztery lata. Chyba że ludzie którzy mnie zrobili dokonali małego cudu jak mnie składali, ale nie będę cię zanudzał technicznymi terminami. - odpowiedział arkanianin. - A o siwienie nie muszę się już martwić. Na łbie mam teraz samą farbę, naturalnie są niemal tak białe jak kiedyś moja skóra. - odparł z lekkim uśmiechem. - Mniejsza z tym. Jak idzie zabawa z Czerwonymi?

- Co, twierdzisz, że nie zrozumiem trudnych słów? - zapytała go Derei z lekkim uśmieszkiem. - Jakoś zmarszczek więcej nie masz. No chyba, że sobie lifting zrobiłeś - dodała z rozbawieniem. Rozsiadła się wygodnie na łóżku. - A ja się bawię doskonale. Lepiej mogłoby być chyba już tylko w samym senacie - stwierdziła. - Jestem teraz prawą ręką Sladka i praktycznie owinęłam go sobie wokół palca. Niestety nie mogę przesadzać, więc nie mogę powstrzymywać go od okazjonalnej przemocy - dodała w temacie tłumaczenia się przez Sola z niepowodzenia.

Najemnik westchnął donośnie.
- Eh, no cóż. Najwyżej mnie skremuj, stop prochy z moim wibroostrzem i zakop na Kiffu. - powiedział. - Postaram się nie przeszkadzać. - dodał i przybrał pozę medytacyjną.

- Tak szybko? A ja nawet nie zaczęłam się jeszcze starać cię zezłościć - Lana zrobiła zawiedzioną minę. - To może opowiedz mi o swojej misji. Po spotkaniu z Tonym cię trochę ogarnę, lepiej żebyś nie wyglądał za dobrze teraz.

- Ja i dwóch Czerwonych zostaliśmy posłani na Illum po zamrożonego w komorze hibernacyjnej wojownika. Bez wątpienia jakiś genetyczny eksperyment, jak ja. Byliśmy w trakcie rozmrażania jak do kompleksu wpadł oddział komandosów. Republikańskich oczywiście. Rozpoczęła się strzelanina, moje gówniane wsparcie padło niemal od razu, ale udało mi się czterech załatwić. Została wspomniana komandos i nastąpił impas. Pewnie wciąż byśmy tam siedzieli, gdyby nie to że Mrożonka wypadł z komory hibernacyjnej. Zmusiło mnie to do działania, bo miał być dostarczony żywy, a w panującej tam temperaturze zamarzłby w parę minut. - mężczyzna poprawił nieco swoje ułożenie i kontynuował. - Dostałem po dupie, jak się ocknąłem nikogo już nie było, przeprogramowałem komorę hibernacyjną i zapakowałem się do środka. Jak się obudziłem to byłem już w nadprzestrzeni na statku jakiegoś… Kurwa! - wyrwało mu się. - Zupełnie zapomniałem powiedzieć. Na statku czarnołuskiego trandosha, ale nie to jest ważne. W jednym z pomieszczeń na ścianach były ślady po mieczu świetlnym, a raczej mnoga ich ilość. Po jakiejś jego znajomej, której “przynależność do Zakonu ciężko byłoby określić”, przynajmniej tyle z niego wydusiłem.

Derei roześmiała się na głos.
- Jesteś pewien, że to nie jakieś halucynacje? - zapytała, gdy się opanowała. - Chcesz mi powiedzieć, że uratował cie czarny trandosh, który trzymał na statku... Zbuntowanego
Jedi?
- spojrzała na niego już poważniej.

- Laurienn. Nie żartuję. Jestem absolutnie pewien tego co widziałem, ślady po mieczu świetlnym rozpoznał bym po samym dotyku, o wzroku nie wspominając. - powiedział z kamienną twarzą.

Kobieta zmrużyła gniewnie oczy, gdy ten wypowiedział jej imię.
- Gdzie ten "Jedi" w takim razie? - ewidentnie prawdziwość tej informacji zdecydowanie by ją nie ucieszyła.

- Nie mam pojęcia, ale raczej jest żywy. Albo żywa jeśli była to kobieta, przynajmniej to implikowały jego słowa. Więcej nie wiem, ciężko wypytywać świeżo poznanego obcego, od którego zależy twoje życie gdy nie możesz… - tutaj machnął ręką w tak znajomym Laurienn geście - … tego.

- To jest bardzo, bardzo zła wiadomość - westchnęła. - Może uda mi się go namierzyć i wypytać... Co on w ogóle robił tam? Ten trandosh, że cie znalazł.

- Miał to samo zadanie co ja, odebrać Mrożonkę i wziął mnie za niego. Wiesz, eksperyment genetyczny, w komorze hibernacyjnej. Łatwo o pomyłkę. Był zdaje się z ramienia Krayta. Nazywał się… Reoss Xenn. Latał na Tiburonie.

- To go znajdę - zamyśliła się. - Xenn? Znam jednego Xenna i to wysoko postawionego w Kraycie - przypomniała sobie. - To Mrożonka przejęła Republika? Ciekawe po co on nam czy im. No i skoro ciebie potyrali to mocno musieli być zdeterminowani żeby go dopaść.

- Dokładnie. Nie zdawali się za bardzo przejmować jego bezpieczeństwem, jak strzelali to jak leciało, ale ta ostatnia komandos zdaje się traktowała go jako obywatela republiki i w związku z tym wzięła go żywcem. - mruknął. - Zdeterminowani to mało powiedziane, wszyscy mieli najlepsze pancerze wspomagane jakie republika jest wstanie zaoferować.

Zmartwiło ją to co powiedział równie bardzo jak informacja o nieznanym Jedi.
- Czyli was się tam spodziewali... - postukała paznokciami po datapadzie w zamyśleniu patrząc w sufit. - Republika zgarnęła Mrożonka więc mam kolejny temat do wypytania... Dobrze, więc wstawię się za tobą u Żelaznego. Zobaczymy przy okazji czego się dowiem i jeśli padnie decyzja, żeby Mrożonka odbić to się zaangażuję w tą misję osobiście.

- Jasne. Powinienem coś jeszcze wiedzieć, czy mogę odpocząć? - spytał najemnik.

- Zacznie się robić gorąco - stwierdziła biorąc do ręki datapad. - Akurat kiedy zaczęłam sobie planować dłuższy urlop - westchnęła ciężko.

- No cóż. Nie zawsze dostajemy to czego chcemy. I co to za pomysł z dłuższym urlopem? Nie uważasz że wyglądałoby to podejrzanie?

- Nie jestem przecież przywiązana do Krayta - odparła jakby nie było to nic wielkiego. - Z resztą nie zamierzam znikać bez słowa. Lubię tą robotę, więc jak tylko będę mogła do pozostanę w kontakcie. No i Tony będzie musiał mi wymyślić nowe przezwisko - roześmiała się.

- Nowe przezwisko? Co to ma do… - Sol nagle umilkł i spojrzał na Laurienn z niedowierzaniem. - To dlatego masz podwyższoną temperaturę ciała! Kto jest farciarzem?

- A nie znam gościa. Pierwszy raz go na oczy widziałam - powiedziała z sarkazmem w głosie. - Przyjąłeś to dużo lepiej niż Yuthura. Ona zaraz zaczęła nakręcać się jak to zostałam zbałamucona i wykorzystana... Strasznie to przeżywała - roześmiała się.

- Ty? Wykorzystana? Ciężko mi sobie to wyobrazić. Ale fakt taki, że czasowo może być... Słabo. Który miesiąc? - spytał z ciekawością.

- Sama ledwo co się dowiedziałam - powiedziała wyraźnie zadowolona z tego faktu. - A ostatnio widziałam się z nim dwa miesiące temu. Yuthura twierdzi, że z pewnością będzie potrafiło korzystać z mocy - zdecydowanie ten temat bardzo ją cieszył.

- To dobrze. Tak przypuszczam. - mruknął i zamknął oczy. Co prawda nosił okulary, ale światło i tak mu przeszkadzało. - Gdybyś kiedyś potrzebowała żeby wujek Zhar-kan pokazał 35 sposobów na zabicie człowieka to wiesz gdzie mnie szukać. O ile dożyję.

- Nigdy nie wiadomo jakie zainteresowania będą miały dzieci, co nie? - odparła z rozbawieniem. - Wychowywanie Emily było fajną sprawą, ale teraz... Nie mogę się doczekać - uśmiechnęła się rozmarzona.

- To… Fakt. - arkanianin wyraźnie się zaciął. - Nigdy nie wiadomo. Ale na chwilę obecną skupmy się na ogarnięciu tego burdelu.

Lana machnęła ręką na jego słowa.
- Jak nie ten, to będzie kolejny burdel. Nie lubię się ograniczać - stwierdziła. - Ale wy wojskowi już tak macie że chcecie dziubać się po jednej sprawie, zamiast zająć się wszystkim na raz.

Wojownik jeszcze raz poprawił swoje ułożenie, materac cały czas się pod nim zapadł i odpowiedział.
- Życie nauczyło mnie, że lepiej skupiać się na jednej rzeczy, ale to ty dowodzisz. Zrobimy jak będziesz chciała.

- Jeśli się skupisz na jednym to cała masa innych ważnych rzeczy ci umyka - pouczyła go Lana. - A tak swoją drogą. Po co chcesz lecieć do stolicy?

- Już mówiłem, chciałem doprowadzić zadanie do końca. - powtórzył. - I chciałem się spotkać z mistrzynią Brianną. - dodał ciszej.

Twarz kobiety stężała.
- Czyli jednak! - warknęła Derei ze złością. - Mam nadzieję, że przynajmniej z Yuturą skończyłeś i ona o tym wie - zmrużyła gniewnie oczy.

- Nie widziałem jej od Zonju V. Od dwóch chędożonych lat. Nie będę wskazywał palcem głównie przez kogo, ale podpowiem, że ta osoba jest w tym pomieszczeniu. Więc proszę, nie praw mi morałów. - odrzucił Sol, nie otwierając nawet oczu. - Zresztą czemu cię to interesuje?

- Moja wina? - prychnęła z oburzeniem. - Przepraszam, ale nie przypominam sobie, żebym cie popchnęła na nią wtedy w ładowni - Lana skrzywiła się na to wspomnienie. - Ja po prostu jestem wobec obu lojalna bo zarówno jednej jak i drugiej dużo zawdzięczam i nie pozwolę, żebyś którąkolwiek skrzywdził.

- Nie to miałem na myśli. - odpowiedział spokojnie. - Yuthura zostawiła mnie żeby szkolić ciebie. Nie próbuj zaprzeczać. I szczerze wątpię bym był w stanie którąkolwiek z nich skrzywdzić. Nie mam takich możliwości, ani intencji.

- Ok, ale jak się okaże, że bajerujesz obie na raz to będę cie osobiście trzymać by mogły cie ukarać jak tylko zechcą. Swoją drogą planuję Yuthurę zapoznać z Mistrzami… - uśmiechnęła się nieco zbyt złośliwie.

Sol otworzył nagle oczy.
- Żartujesz? - spojrzał na Laurienn z niedowierzaniem. - Nie żartujesz? Chcę patrzeć na twarz Micala jak się o niej dowie. Wciąż pamiętam jego przeurocze słowa: “innych użytkowników mocy nie ma, nie musisz ćwiczyć technik walki przeciwko mieczom świetlnym, z pewnością na nikogo takiego nie trafisz”. - prychnął. - Jeśli łaska to nie podkopuj mnie przynajmniej za plecami, sam to załatwię.

Derei skrzyżowała ręce przed sobą.
- Przynajmniej on musi się dowiedzieć o niej, bo w przyszłości chcę, żeby to ona uczyła nasze dziecko - wyjaśniła swoje pobudki. - A do moich zdolności walki wręcz nie wracajmy. Tak, wiem, każdy ubolewa nad moim brakiem zdolności do tego - westchnęła. - Ale żeby nauczyć kogoś wszystkiego to musiałabym wcześniej trafić do Akademi, a jakbym trafiła do niej wcześniej to byłoby po mnie. Z dwojga złego wolę być szermierczym antytalenciem.

- To jest akurat twoja sprawa, po prostu kiedyś jak go poprosiłem o szkolenie to odmówił. Czy też raczej Brianna odmówiła, a on podtrzymał jej opinię. - wyjaśnił. - A zorganizowałaś sobie miecz? Przynajmniej jako narzędzie?*

- Na co mi miecz? - wzruszyła ramionami. - A nie dziw się jego decyzji, bo szkolenie w Akademii nie jest dla wszystkich. Odczuwający Moc uczą się i patrzą na świat inaczej niż ci którzy tego nie potrafią, więc dla ciebie taka nauka byłaby stratą czasu dla Mistrzyni. Trzeba było poprosić o sparing to by inaczej odpowiedziała.

Sol zaśmiał się słysząc jej słowa.
- O tak, zdecydowanie inna odpowiedź. Zresztą nie prosiłem o szkolenie jedi, tylko o wyłożenie podstaw walki mieczem świetlnym. Żeby wiedzieć jak się przed tak wyekwipowanym napastnikiem bronić.

- Wielkiej filozofii w tym nie ma - parsknęła śmiechem. - Trzymać kogoś takiego z dala od siebie i czekać aż sam sobie rękę utnie. To jest strasznie niebezpieczna broń przede wszystkim dla użytkownika.

- Wiem. Służyłem w czasie Wojen, pamiętasz? Pewnie widziałem więcej walk, czy też raczej rzezi z użyciem mieczy świetlnych niż ty.

- Biorąc pod uwagę, że ja nie widziałam żadnej prawdziwej walki na miecze świetlne to cóż... To ty wychodzisz na eksperta - dodała na koniec z rozbawieniem. - Ale z Brianną musisz w końcu ustalić na czym stoicie bo inaczej zmuszę cie do tego. I nie wymiguj się swoim pieprzeniem o genetycznym bajzlu!

Wojownik zamknął ponownie oczy.
- Następnym razem jak się zobaczymy. Jeśli. - rzekł. - Masz coś przeciwko przygaszeniu świateł? Oczy już mnie koszmarnie bolą

Derei wstała i podeszła do panelu by wyłączyć światło. W pomieszczeniu nie zapadła całkowita ciemność bo wyświetlacz jej datapadu dawał wątłe światło. Dzięki temu bez problemu wróciła do swojego miejsca.
- Zmęczony? - zapytała siadając na koi.

- Tak. - odpowiedział krótko.

- To dobranoc - powiedziała i pogrążyła się w lekturze tego co wyświetlał jej datapad.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 24-03-2016, 20:50   #59
 
Krzat's Avatar
 
Reputacja: 1 Krzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znany
Boisz się że stracisz pozycje w elitarnej hierarchii władzy, na którą całe życie pracujesz. Albo po prostu chcesz wrócić do bezpiecznego łona nieświadomości. Gdzie wszystko było proste, my byliśmy dobrzy a oni źli. Na ten moment nie wydaje mi się to możliwe. Przynajmniej tak jak ty byś to sobie wyobrażała. Pomijając twoje wahania to oni tylko wysyłają wiadomości. Nie mamy żadnej pewności że to jest krążownik za jaki się podaje i czy w ogóle jest to statek republiki lub czyje rozkazy wykonują. Nie masz nic na własną obronę. A jedyną szansą dla ciebie aby wyjść z tego cało będzie jak oddasz mnie w ręce wojska.
Wydawało mi się że mamy jakąś umowę, że to co mówiłaś wcześniej było na poważnie. Ale skoro tego chcesz, wycofać się. Stać się na powrót posłusznym pionkiem. To nie mamy dla siebie nic do zaoferowania. I możesz z miejsca zawrócić i zabrać nas do tego pierdolonego łapacza.

Zrozumiem jak po wszystkim będziesz chciała o mnie zapomnieć i o tym co próbowałem ci pokazać. Cały wiek mi zajęło zanim sobie uświadomiłem jakie żałosne bagienne gówno żeruje na nas. Do tego stopnia aroganckie że powołali do życia nadludzi aby utrzymywał ich jedynie słuszny porządek świata. Ostatnim razem nie osiągnąłem wiele. Ale to nie znaczy że nie będę wierzgał, gryzł i drapał. Sam jednak nie podołam, żeby zadać im ostateczny cios musi być nas więcej.

Mógłby tak bardzo długo kształtować myśli. Dźgając z coraz to innej strony. Jednak nie powiedział ani jednego tego słowa. Nie mógł sterować dziewczyną. Musiała zrobić to sama, obudzić się. Sprzeciwić się wszystkiemu, a to nie należało do łatwych i przyjemnych rzeczy. Tysiące lat hodowli niewolniczych społeczeństw robi swoje. I dopóki one nie ewoluują każda próba odzyskania wolności będzie niekończącym kołem wciąż powtarzających się wydarzeń. A jedną z przyczyn braku takowej jest pasożyt wstrzymujący samą naturę. Przez wielu mylony jako dar lub moc. Dająca swoim nosicielom władzę w zamian za posłuszeństwo.
On do tego czasu będzie czekał i wykonywał rozkazy. W wyniku których przy odrobinie szczęścia zginą tylko miliony.

- Zaczynimy od tego z czym musimy pracować. Zakładam że zaraz po tym jak się zorientowali, że nas nie ma w miejscu sygnału sos uruchomili agentów i kontakty. Na planetę którą się udajemy i nie tylko tą, już wiedzą że szukają kobietę i mężczyznę oraz to że kuleje na jedna nogę- nie musiał tłumaczyć gdzie się o tym dowiedzieli- Do tego znają charakterystykę statku i to że potrzebujemy przekaźnik mocy- tak się prezentowały warunki w który teraz przyjdzie im działać.
- Po pierwsze i najważniejsze nie możemy się pokazać razem. A skoro moja mobilność jest ograniczona to ty będziesz musiała działać w polu. Do tego statek nie może się zbliżyć do zabudowań- to były problemy które umieli rozwiązać z miejsca. A reszta już nie była taka oczywista.
- Najlepiej jakbyś wysiadła w kosmoporcie z jakiegoś średniego transportowca. Dowiadując się wystarczająco dużo o nim, mogłabyś przedstawić się jako techniczny jakiemuś najemnemu mechanikowi, któremu zleciłabyś zakup części na standardowy przegląd oraz nasz przekaźnik- to była część której w żadnym miejscu nie mogli być pewni. Dużo zależało od improwizacji.
- Już tłumaczę czemu tak. Jak powiesz pierwszemu lepszemu handlarzowi że potrzebujesz taki przekaźnik mocy. To praktycznie jest koniec- głośno wciągnął i wypuścił powietrze dotleniając mózg- A mając tło jako techniczny będziesz wiarygodna i wyeliminujesz wiele wątpliwości.
- Spróbujemy zatrzymać kogoś na orbicie, tłumacząc się tym że trafiliśmy na supernową. Co usmażyło układy scalone odpowiedzialne za ster- może wydawało się to proste ale jednak wymagało wyczucia. Zbyt duży nacisk mógł wywołać podejrzenie.
- Resztę bajki i zdobycie przekaźnika pozostawiam twojej inwencji- przerwał- Jeśli nie uda się w górze spróbujemy na dole, koncepcja nie wiele się zmieni.
- I przy tym całym zamieszaniu nie zapomnij o skołowaniu jakiś narzędzi- dodał.
 
Krzat jest offline  
Stary 24-03-2016, 21:18   #60
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Otworzyła jedno oko i nadstawiła ucha.
Przysłuchiwała się w skupieniu, przyswajając plan i wizualizując go sobie.
Przełknęła cicho ślinę i otwierając drugie oko, skierowała wzrok na rozmówcę.
-Dobra. Łapię.-Kiwnęła głową.
Jej głos był rzeczowy, bez emocji. Już się ogarnęła. Dała sobie w myślach klapsa w policzek i już wróciła do pionu.
-Tylko jest jeden poważny problem z twoim planem, który mi się nie podoba.-Patrzyła na niego poważnym, może nawet zimnym spojrzeniem. -Wyślesz mnie do kosmoportu, wszystko fantastycznie, będziemy działać oddzielnie i...Spierdolisz.
Na chwilę zamilkła. Dała mu pomyśleć.
-Może masz rozwalone kolano i statek jest do niczego, ale jesteś na tyle cwany i sprytny, że jestem pewna że byłbyś w stanie się ulotnić zanim zdążę przekroczyć próg warsztatu mechanika.-Zrobiła kwaśną minę.-Jak mi zagwarantujesz, że nie dasz dyla i nie zostanę sama jak palec w dupie pośrodku niczego? Pięknie wychujana przez ekhm..mrożonkę?-Patrzyła na niego ponuro.- Przyznaję, jesteś bardziej potrzebny mi niż ja tobie, znajdziesz sobie nowego naiwniaka, który ci pomoże. Jaką dasz mi gwarancję, że będziesz tu grzecznie warował czekając na części? Hm?-
 
Ravage jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172