17-04-2016, 11:38
|
#504 |
| Zadyszany Lino zatrzymał się i nałożył strzałę na cięciwę w tym samym momencie, w którym spłoszony ogniem olbrzymi dzik rozpruł kłami jednego z bezimiennych bandytów od pachwiny aż po pierś. Pozostałym, w tym i rannemu hersztowi, udało się wyminąć oszalałe zwierzę. Lino, opętany myślą, by dopaść przywódcę patrolu zbójów, zwęził oczy i spojrzał wzdłuż gładkiego drzewca. Strzała świsnęła, rozrywając nogę watażki. Ten upadł głową na kamień, tracąc przytomność. Żaden z rozbójników nie zamierzał mu pomóc - uciekali jeszcze szybciej, uskrzydleni strachem przed śmiercią.
Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 17-04-2016 o 11:45.
|
| |