Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2016, 21:18   #97
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Spaliła rumieniec na wspomnienie sposobu w jaki wyznała mu swoje uczucia dawno temu. Wtedy to go urządziła… Wyznała mu, jeszcze wtedy był jej Mistrzem, swoje uczucia i to w momencie, gdy byli sami w sali. A zaraz po jej słowach pozostali mistrzowie weszli na salę. Zdecydowanie miała talent do “idealnych” momentów.
Ale gdy Mical wziął ją w ramiona wiedziała już, że na pewno nie jest na nią zły. Objęła go tuląc się do niego. On naprawdę się ucieszył. A ona już zaczynała podejrzewać, że te wszystkie jego "nie teraz", "trzeba poczekać na odpowiedni moment" to tylko łatwe wymówki by nie musiał wprost jej mówić, że zwyczajnie nie chce dzieci. Puściła go by z szerokim uśmiechem patrzeć na jego twarz. Jeszcze nigdy nie widziała by był tak szczęśliwy, a sama czuła się wspaniale będąc powodem jego zadowolenia.
- W takim razie Derei zginie wciągu najbliższych miesięcy - odparła mu zgadzając się z tą decyzją. Prędzej czy później chyba musiało się to wydarzyć. Nie mniej było jej z tego powodu przykro. - Ale czy to naprawdę konieczne? Przecież poradzę sobie z utrzymaniem mojej przykrywki - starała się jeszcze spróbować przeforsować swój pogląd na sytuację.
- O czym ty mówisz? - Mical zmrużył oczy uśmiechając się. Widać sądził, że po prostu źle go zrozumiała. - Zabieram cię na Coruscant, natychmiast.
- Już teraz? - Hayes patrzyła na niego jakby nie rozumiała co do niej mówi. Nie mogła teraz odejść. Miała tyle zaczętych spraw, ledwo co wygrała batalię słowną z Huttami, a on chciał, żeby to po prostu rzuciła. - A co z moją pracą? Przecież dwa lata ciężko pracowałam, żeby zdobyć tą pozycję. Nie możemy od tak tego zaprzepaścić - mówiąc to zmarszczyła brwi w niezadowoleniu. Naprawdę wiele wysiłku i poświęcenia w to włożyła. Była przekonana, że nikt poza nią nie był w stanie tyle tam osiągnąć.
- Moment… - jakby teraz do niego dotarło, że ona nie ma zamiaru wracać od razu. - Ty naprawdę chcesz jeszcze podziałać? Laurienn, zdajesz sobie sprawę w jakim środowisku się obracasz? To nie są koledzy i koleżanki z pracy, a Sladek nie jest dobrodusznym szefem! Oni cię zabiją w momencie, gdy tylko pojawi się choćby opcja, że możesz ich opuścić! Nie można im nawet wspomnieć o tym, że jesteś w ciąży!

Laurienn wzięła głęboki oddech, ale nie powiedziała nic. Powstrzymała się w ostatnim momencie. Przeciągle westchnęła spuszczając wzrok. Przygryzła paznokieć gorączkowo zastanawiając się jak najdelikatniej przekazać mu w tym momencie prawdę.
- Sądzę, że Krayt może coś podejrzewać... - zaczęła powoli wypowiadając słowa i uważnie przyglądając się jego reakcji. - Na spotkaniu mnie zemdliło, potem nie piłam alkoholu... Mogli dodać dwa do dwóch... Za to Sladek... Z nim to praktycznie już omówiłam warunki mojego urlopu... - chciała jeszcze coś dodać, ale powstrzymała się.
Wbrew pozorom mężczyzna nie zdenerwował się, tylko głęboko odetchnął.
- Miałaś więcej szczęścia niż rozumu - poczochrał ją po głowie. - Następnym razem… a co ja gadam - żachnął się. - Nie będzie następnego razu. Idziemy w takim razie zgodnie z planem. Wprowadzamy w takim razie go od razu w życie. Czym teraz latasz?
Hayes odetchnęła z ulgą. Chwyciła w dłonie jego rękę i przytuliła do swojego policzka. Liczyła na taką reakcję, ale obawy nie pozwalały jej tego z góry założyć. Źle się czuła z tym, że właśnie zaprzepaściła 2 lata starań, ale Mical miał rację. Wolała tak, niż trzymać prawdę od niego z dala. Wtedy czułaby się nieporównywalnie gorzej. Ale chyba musiała przyznać mu rację, przez ten czas zatraciła poczucie kto jest dobry a kto zły, zatarła jej się granica tego kim tam tak naprawdę była. No i jej ambicja zaczynała podsuwać jej co raz bardziej niebezpieczne pomysły. Najgorsze w tym była świadomość, że miała cień szansy by je wprowadzić w życie...

- Wynajęty statek z załogą - odparła mu w końcu. - Dokładnie taki jak Nilus Emily. Zrobiłam z nimi kilka kursów raptem. Mają być po mnie w kosmoporcie jutro na wieczór.
- Hmm… coś wymyślę do tego czasu. To jakieś szumowiny?
Pokręciła głową. Z zasady i dla odpoczynku nie latała z najemnikami Sladka. Były to typy, przy których nawet oddzielona od nich zamkniętymi drzwiami nie zmrużyła by oczu.
- W żadnym razie - zaprzeczyła. Dawno nie miała tak świetnej ekipy jak tamci. Nieco zwariowani, ale polubiła ich. - To normalni i bardzo sympatyczny ludzie. Pilot jest prawie tak dobra jak Em, a mechanik chyba wiele od niej nie gorsza. Tylko właściciel statku to straszna życiowa sierota, ale jest bardzo uro... uprzejmy i miły - wspominając Vasha uśmiechnęła się lekko. Naprawdę zżyła się z tą załogą, a nawet czuła się teraz winna, że ich w to wciągnęła. - Niestety wiedzą, że jestem z Krayta… Nie chce, żeby stała im się krzywda - jęknęła cicho patrząc mu w oczy.
- Myślisz, że będzie można się z nimi dogadać? - Jedi przyjrzał jej się badawczo.
Zawsze jej się podobało to jak czasem miała wrażenie, że myślą tak samo.
- Na pewno byli by dobrym zasobem do wykorzystania. Są otwarci na współpracę i jak potrzebowałam obstawy na wyjścia, gdy nie chciałam by ktoś mnie zaczepiał, to mogłam liczyć na pomoc Vasha - stwierdziła z pewnością w głosie.
- Czyli da się ich przekonać do poświęcenia statku? - dopytał.
- Raczej tak. Jak użyje sztuczek Jedi to już na pewno - uśmiechnęła się lekko i zadziornie.
- Już rozumiem, dlaczego w półświatku chodzi opinia, że Lana Derei jest w stanie przekonać kamień do przesunięcia się - wracał mu dobry humor.
Roześmiała się, gdy to powiedział.
- Tak, tak. Ale chyba będą musieli jej zmienić ksywkę, bo Żelazna Dziewica jest już mocno nieaktualna. I tak bawi mnie, że przez tyle czasu się to utrzymywało - zachichotała rozsiadając się wygodnie na krześle i zakładając nogi mu na kolana.
Laurie zaraz zamyśliła się nad tym co zasugerował. Sądziła, że nie powinna mieć problemu z dogadaniem się z nimi. W zamian za współpracę mogła im przecież zaoferować, któryś ze statków Em, choćby nawet Nilusa. Tylko może ze względu na Lyn, i rozmowę jaką na niej wymusiła, to lepiej było nie informować ich nic poza to, że pracuje w wywiadzie Republiki, kwestie zamieszania w międzyczasie Akademi Jedi należało przemilczeć.
- To co, idziemy teraz na Złociste Plaże? - zaproponowała z entuzjazmem. Po zabiciu Lany prędko nie będzie mogła tu wrócić.
- Można… potem czeka nas dużo pracy - najwidoczniej tego potrzebował, bo już miał mocno zamyśloną twarz i nieobecne spojrzenie. Podejrzewała że był w trakcie obmyślania planu zatarcia śladów.

Hayes pozwoliła mu potrwać w tym stanie przez jakąś chwilę. W tym czasie zajęła się śniadaniem, które przez jej strojenie się zdążyło mocno wystygnąć. Roześmiała się lekko na myśl, że przebywa w luksusowym hotelu i jeszcze ani razu nie udało jej się zjeść tu czegoś ciepłego. A może warto było zaszaleć ten ostatni raz na koszt Krayta? Będzie musiała o tym wspomnieć Micalowi. Spojrzała na niego, ale jej wzrok nie spoczął na nim na długo. Nie chciała by znów zaczął ją wypytywać. Już i tak dość rewelacji mu dziś powiedziała. Nie potrzebował więcej, a to co jej jeszcze pozostało mogło zostać przez niego potraktowane dużo ostrzej, może nawet go zezłościć. Każdy miał swoje granice, a ona nie chciała badać jakie były jego. Nie chciała przysparzać mu więcej zmartwień niż te, które do tej pory sprawiła. Można by spokojnie powiedzieć, że sporo tych kłopotów mu robiła. Zdecydowanie musiał darzyć ją silnym uczuciem, że tyle jej wybaczał.
Dlatego też zadecydowała nie wspominać mu o Yuthurze. Na razie. To po prostu nie był dobry moment. Skoro i tak wraca do Akademii to będzie miała całe mnóstwo lepszych ku temu okazji.
Uśmiechnęła się promiennie na myśl, że już jutro będzie w drodze by poznać nowych uczniów Akademii i choć cieszyła się na to niezmiernie, to wciąż fakt, że sprawy Krayta zostawi w takim momencie bardzo jej nie odpowiadał i sprawiał, że odczuwała żal na stracone możliwości jakie tam się przed nią otworzyły.

Laurie wstała i zbliżyła się do Micala. Usiadła okrakiem mu na kolanach i objęła go. Sprawiło to że mężczyzna wybudził się ze swoich rozmyślań i przytulił ją do siebie.
- Tak bardzo się cieszę, że wracam z tobą do domu - powiedziała cicho prosto do jego ucha i wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline