29-04-2016, 22:42
|
#602 |
| Dyszący Hassan rzucił się naprzód z klątwą na ustach. Ostry niby brzytwa kindżał rozorał bandycie żebra. Bicie serca później Zakharańczyk wydatną głowicą sztyletu jak kastetem uderzył w skroń i potężnym zamachem wbił szpikulec w serce zgiętego w pół rzezimieszka. Zbój z oczami zwróconymi ku górze i z rękojeścią noża drgającego w piersi wydawał ostatnie tchnienie. Wojownik wyszarpnął kindżał i odebrał swój miecz z rąk pokonanego wroga.
Odwrócił się zwinnie w stronę kolejnych przeciwników. Jusron i dwóch mężczyzn krzesało iskry ze swych kling. Nagle Orr wkroczył do akcji. Ruch był jak mgnienie oka. Młot ze straszliwą siłą uderzył w szczękę dręczyciela, który wystrzelił w powietrze i zwalił się nieopodal. Złamana szczęka zwisała luźno na kawałku skóry. Ze świstem rozcinanego powietrza dzikuska wbiła miecz wprost w brzuch leżącego, stając nad nieruchomiejącym ciałem jak krwiożerczy kot zastygły na chwilę nad ciałem zdobyczy.
Wąsy i włosy pozostającego przy życiu banity jakby się nastroszyły, a jego duszę ogarnęła panika. Wiedział, że nawet niedźwiedź nie dałby tutaj rady. Skrajnie przerażony wystrzelił w kierunku drzew.
Brzękły cięciwy i podobne do błyskawic strzały zatopiły się aż po pióra w piersi goblina. Sprawiający wrażenie okrutnych wojowników Czerwono-Czarni albo pouciekali, albo leżeli u stóp awanturników w nasiąkniętej szkarłatem ziemi. Drużyna Mithrilowych Czaszek rosła w siłę, tak jak miecz nabierał mocy dopiero wtedy, kiedy się go zahartowało.
Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 30-04-2016 o 00:03.
|
| |