Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2016, 22:19   #109
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Musiała ich szybko znaleźć, bo John zdecydowanie musiał zapomnieć, że cała ta pieprzona wyspa trzęsła się u swych podstaw. Zastanawiała się co on musiał sobie myśleć widząc budzącą się wyspę. Ona sama przyglądała się temu w niedowierzaniu, a przecież jej nikt nie mówił, że nie istnieją takie zjawiska jak białe zające wieszczące rybakom zbliżający się sztorm.
To, jak bardzo Imogen teraz tęskniła za tamtą sprawą, było nie do opisania. Niby też były trupy, ale ogólnie było przyjemnie, dużo chodzenia po pubach...
Ale z drugiej strony teraz była szansa, że...
"Nie mogę myśleć pesymistycznie, jakoś się ułoży" twardo stała przy swoim. Lecz wtedy przed sobą napotkała scenę jak z dobrego japońskiego horroru, takiego co straszy klimatem, a nie hektolitrami krwi i ludzkimi szczątkami.

- Co tu się do... - zdecydowanie nie powinna była puszczać żołnierza samego.
Przeszedł ją zimny dreszcz, gdy pomyślała, że to sprawka jakiegoś Konsumenta i już chciała uciec, ale obudziła się w niej dziwna wojowniczość. Ten ktoś mógł skrzywdzić Camille!
Immy wzięła w obie dłonie pistolet i kurczowo trzymała go wypatrując napastnika. Ale on nie istniał. Ten mrok, cienie. Były dla Imogen znajome.
Cobham zdała sobie wtedy sprawę z tego, że moc Camille była powiązana z duszą, a nie ciałem.

Immy musiała działać, jeśli miała mieć szanse na wydostanie ich stąd nim budynek zawali się, grzebiąc ich wraz z ich jedyną drogą ucieczki.
- Cami... Camille przestań! - krzyknęła do swojego nieprzytomnego ciała. - To jest John, on przyszedł tu nam pomóc, wypuść go! - mówiąc to, powoli zbliżyła się do ciemności pochłaniającej nagiego mężczyznę. Wbiła spojrzenie w mrok chcąc rozkazać mu się rozproszyć.

Czy ciało, w którym przebywała dziewczynka, poruszyło się? Imogen mogłaby przysiąc, że delikatnie drgnęło! Mimo to mrok wciąż pochłaniał żołnierza. Czy powinna podejść do Camille i jej dotknąć? To mogłoby ją uspokoić… lecz wtedy musiałaby przejść przez zacieniony obszar… a to nie brzmiało bezpiecznie.

Nie było widać innego wyjścia. Mogła niby jeszcze czymś rzucić w swoje ciało, ale sama wiedziała jak reagowała gdy ktoś ją nagle budził ze snu, więc wolała nie ryzykować aż tak...
Z obawą zbliżyła się do mroku jeszcze bardziej, jeszcze jeden krok i wstąpi w tą smolistą masę, w której zatapiał się John.
- Camille, Mała, spokojnie! - mówiła cały czas do niej. Miała ochotę zamknąć oczy i nie patrzeć jak jej stopa znika w ciemności. - To ja, Immy, pamiętasz mnie, prawda? Wszyscy zachodzimy w głowę czemu mnie uratowałaś, włączając w to mnie - starała się nadać swojemu głosu żartobliwy ton, ale zdenerwowanie było wyczuwalne w niej.

I wtedy zrobiła ten krok. Poczuła, że zapada się! Zdaje się przestrzeń korytarza i dla niej była tematem tabu… Teraz mogła albo wycofać się, albo iść dalej do przodu, nie zważając na bezpieczeństwo!
Odwróciła się za siebie, ale zaraz wróciła spojrzenie na swój cel. Niestety była to jedyna droga do Camille. Jeśli zrezygnuje to jedyne co jej pozostanie to konieczność by ich tu zostawić, a to uczyni jej decyzję za daremną i jedyne co nią osiągnęła to zaryzykowanie życia Johna, który zamiast zatapiać się w ciemności teraz pewnie by sączył drinka na Poesii.
Musiała chociaż spróbować ich wyciągnąć. A jeśli się nie uda, to może to będzie lepsza opcja śmierci?
- Camille, obudź się !
Imogen zacisnęła zęby. Nie cofnęła się, z duszą na ramieniu, szła dalej.

I wpadła w mrok.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline