Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2016, 11:30   #11
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Otworzyła szeroko oczy patrząc tam gdzie wskazał jej anioł. Zaraz zakryła dłonią usta w przerażeniu, uświadamiając sobie, że ta osoba chce skoczyć.
W odpowiedzi na prośbę Rasiela Isobel skinęła głową zaraz po tym jak otrząsnęła się z pierwszego szoku. Rozejrzała się prędko by sprawdzić czy droga jest wolna i wyłączając kierunek wtepnęła nogą na gaz. Jensen ruszył żwawo w akompaniamencie bulgoczącego warkotu. Beckett zdecydowała się podjechać jak najbliżej szkoły. Jak tylko wyjechała na prostą drogę sięgnęła po telefon i wdusiła numer alarmowy 999 przełączając od razu na tryb głośnego mówienia.

- Jak ty się jej dopatrzyłeś? - zapytała anioła. - Boże, co ja mam zrobić? Ona chce skoczyć!
Gorączkowo starała się wymyślić coś.

- IDŹ DO NIEJ. SZYBKO.

Beckett wdepnęła mocniej pedał gazu, przez co auto jeszcze bardziej wyrwało w przód. W międzyczasie numer alarmowy został odebrany i Isa podała, że dostrzegła osobę chcącą skoczyć z dachu. Wypatrzyła numer budynku i nazwę ulicy by podać służbom. Dostrzegła miejsce by się zatrzymać i z piskiem opon wpakowała wóz między zaparkowane samochody.
- Zostań! - rozkazała psu i zaraz po tym wyskoczyła z auta zabierając kluczyki i telefon. "Krzyknąć, żeby nie skakała, czy biec do niej?" Chwyciła się za głowę spoglądając w górę. Nie miała pojęcia co zrobić.

- PROSZĘ CIE NIE RÓB TEGO! - wrzasnęła na całe gardło nie zastanawiając się ani chwili dłużej. - TO NIGDY NIE JEST ROZWIĄZANIE! POZWÓL SOBIE POMÓC!
- Nie pomożesz mi - odkrzyczała dziewczyna, płakała - Kim jesteś? To nie twoja sprawa. Wynoś się!

- MA NA IMIĘ LISA. - podsunął anioł - JAK SIĘ ZBLIŻYSZ, MOŻE ODCZYTAM COŚ JESZCZE...

- Jak mam się do niej zbliżyć?! - jęknęła Beckett rozglądając się. Na razie podeszła tylko bliżej budynku, a to wymagało przejścia przez płot.
- Mam na imię Isobel! Proszę cie! Lisa, porozmawiaj ze mną! - chwyciła się przęseł i bez większego problemu przeskoczyła przez nie. - Razem znajdziemy rozwiązanie! Proszę! - stanęła pod budynkiem w miejscu, gdzie gdyby dziewczyna skoczyła to wpadłaby na Isę.
- Skąd znasz moje imię?!
- Lisa, proszę cie, porozmawiajmy na spokojnie! - Isa miała nadzieję, że udało jej się zasiać w umyśle dziewczyny choćby odrobinę zwątpienia. - Teraz musisz mi uwierzyć, że to co chcesz zrobić nie rozwiąże twoich problemów!
"Rasiel, jakaś podpowiedź by się przydała!" pomyślała gorączkowo zastanawiając się co dalej.
- Wiem jak się czujesz! - wypaliła w końcu. - Też kiedyś byłam na twoim miejscu! Nie rób tego! Proszę!
Chciała powiedzieć "zejdź na dół", ale ugryzła się w język.
- Jak to byłaś? - udało się, miała jej uwagę. Ale co dalej?

- IDŹ DO NIEJ. WTEDY COŚ ZŁAPIĘ. WIEM TYLKO, ŻE CIERPI I ŻE COŚ JĄ WYSYSA.

- Na pewno czujesz się teraz jakby coś wysysało cie od środka! - lepsze było to niż nie powiedzieć teraz nic. - Poczekaj na mnie! Przyjdę do ciebie, porozmawiamy ok?
- O... okej, ale jak mnie będziesz chciała dotknąć to ja...ja skoczę!

- Dobrze, obiecuje. Ale ty, Lisa obiecaj mi czekać na mnie! - wrzasnęła po raz ostatni po czym rzuciła się biegiem do budynku. Wpadła do niego niczym huragan rozglądając się za klatką schodową.
- Tam - powiedziała do siebie pod nosem i ruszyła pędem po schodach w górę. Pokonywanie pięter, przeskakując po kilka stopni na raz czasem roztrącając na bok kogoś stojącego jej na drodze, nie stanowiło dla niej problemu, nawet nie złapała zadyszki. Skupiona na tym by wymyślić co dalej dopadła do drzwi prowadzących na dach.
- Rasiel wymyśl coś! - syknęła pod nosem i nacisnęła klamkę wychodząc na zewnątrz.
Dach był duży. Było tu kilka wywietrzników oraz siatka dookoła, by uczniowie mogli wychodzić tutaj zaczerpnąć świeżego powietrza i nie spaść podczas jakichś głupich zabaw.
Dziewczyna stała po drugiej stronie siatki.
- Nie zbliżaj się! - krzyknęła ostro do Isobel. Miała na sobie mundurek, mogła mieć nie więcej niż 15 lat. Była drobnej budowy o wyglądzie wskazującym raczej na kujonkę niż osobę popularną.

- DAJ MI CHWILĘ - poprosił anioł.

"Szybko!" ponagliła go.
Beckett zamknęła za sobą drzwi. Bardzo powoli zrobiła kilka kroków by nie musieć krzyczeć z drugiego końca do dziewczyny. W końcu zatrzymała się i usiadła na podłodze.
- Lisa, wydajesz się być mądrą i rozsądną dziewczyną - zaczęła spokojnym tonem głosu. - Na pewno razem znajdziemy dobre rozwiązanie.
- Oni też tak mówili, wynoś się!
"Rasiel, do kurwy nędzy!" zirytowała się.
Pocieszać nastolatki nie zamierzała, bo nie była w tym dobra, ale mogła próbować z nią rozmawiać, to przynajmniej zajmie czas, odwróci uwagę, a może wprowadzi dziewczynę w zwątpienie.
- Lisa, jesteś młoda, przed tobą jeszcze jeszcze cała masa wydarzeń, dla których warto żyć. Jeśli ktoś cię skrzywdził to powinien za to odpowiedzieć. Nie jestem nimi. Powiedz mi co cie trapi - zachęciła ją.

- NIE PRZEKLINAJ - pouczył ją anioł, po czym dodał - TA DZIEWCZYNA JEST SKALANA.

- Tego nie da się opowiedzieć... Oni... Oni mnie zmusili. Byłam głupia, tak bardzo głupia... - Lisa ukryła twarz w dłoniach i zapłakała.

Po słowach Rasiela, jeszcze nim dziewczyna wypowiedziała swoje, Isa otworzyła szerzej oczy, a jej własny głos odmówił współpracy.
Beckett zamknęła na chwilę oczy i zacisnęła pięści by nie pokazać, że ręce zaczęły jej się trząść. Spojrzała znów na Lisę.
- Nie kłamałam mówiąc, że wiem jak się czujesz - odparła jej Isobel z bardzo poważną miną. - Wydaje ci się, że świat ci się zawalił i nie ma nic dalej. Ale to nie prawda. Jeśli skoczysz to jedyne komu się przysłużysz to swojemu oprawcy. Choć do mnie. Opowiem ci wtedy, na spokojnie, jak ja sobie z tym poradziłam... - wyciągnęła rękę w jej kierunku nie podchodząc do niej ani kroku bliżej.
- Nie... zostaw... tu mi opowiedz. - dziewczyna chlipała żałośnie.
Kobieta opuściła rękę i westchnęła ciężko. Ten temat wolała pozostawić w tym ciemnym zakamarku jej umysłu, w który udało jej się go zepchnąć. Ale teraz nie było to kwestią co woli, a co musi zrobić.
- Na początku było źle. Kurewsko źle. Tak bardzo, że chciałam zrobić to co ty. Ale na szczęście dla mnie znalazła się osoba, która porozmawiała ze mną. Naprawdę więcej nie potrzeba. Gdy w końcu się wypłakałam tak bardzo, że nie miałam sił to pojawił się gniew. Gniew jest dobry. Pozwala pozbierać się. I wtedy zdałam sobie sprawę, że jak ze sobą skończę to nikt nie dowie się o mojej krzywdzie uznają na przykład, że byłam chora psychicznie. Mnie nie będzie, a on, czy oni, będą robić to dalej, dopadną kolejne dziewczyny. Uznałam, że nie mogę pozwolić by zrobili to innej. - przekrzywiła głowę patrząc na Lisę nieco nieobecnym wzrokiem. - Chciałam, żeby dosięgła go sprawiedliwość. I tak się stało. Nie było łatwo, ale dostał wyrok i gnije teraz w więzieniu. - Beckett wstała.
- Lisa, pozwól mi sobie pomóc - znów wyciągnęła do niej rękę.
- Dla mnie już nie ma pomocy... Ja zrobiłam coś bardzo złego. Oni mieli moje zdjęcia... myślałam... myślałam, że jak zrobię co mi każą, to się odczepią.

- CZUJĘ NA NIEJ PIĘTNO LUCYFERA. TO DZIWNE, DOSTAJĄ JE TYLKO LUDZIE, KTÓRZY ZAPRZYSIĘGLI MU DUSZĘ. TA DZIEWCZYNA COŚ UKRYWA!

"Czyli sama jest sobie winna?" pomyślała ponuro. "Nie ma znaczenia już jak umrze? I tak już jej dusza jest w piekle jedną nogą".
W ślad za tą myślą dłoń Isobel opadła.
- Lisa, nie da się ci pomóc jeśli na to sama nie pozwolisz - powiedziała spokojnie, nie dając po sobie nawet trochę poznać, że jej nastawienie się zmieniło.
- Ja im pomogłam... mieli te zdjęcia, nagie. Byłabym skończona. I tak mam kiepskie oceny, wywaliliby mnie ze szkoły. Pomogłam im w tym rytuale. Myślałam, że to zboczona zabawa, ale oni... coś przywołali. Coś wylazło... i ja... ja wiem, że zostałam przeklęta. Opętało już jednego gościa... To jest gorsze od śmierci. Muszę... uciec.

Mówiąc to dziewczyna odepchnęła się od siatki i rzuciła się z dachu.

- NIEEEEEE! - przerażenie Rasiela zbiegło się z uczuciami Isy.

Beckett zacisnęła szczękę by nie krzyknąć. Zamknęła oczy i odwróciła głowę żeby nie patrzeć na to co zrobiła dziewczyna. Wstrzymała oddech. Nogi się pod nią ugięły, więc by nie przewrócić się, usiadła tam gdzie stała. Schowała twarz w dłoniach. W głowie zaczęło jej się kręcić i poczuła mdłości.
"Mała durna siksa nabrała się narkotyków!" starała się gniewem odciąć od tego co tu się wydarzyło. "Czym ja się kurwa przejmuję, przecież to nie mój problem!" zgrzytnęła zębami.

- TO STRASZNE. POPATRZ NA DÓŁ!

"Spierdalaj Rasjel!" odparła mu w myślach kobieta i podniosła się z podłogi. Wstała, zakołysała się jakby była pijana po czym ruszyła do wyjścia.
"Jak będzie miała farta to się zabije, jak nie, to uratowana, spędzi resztę życia w formie warzywa albo sparaliżowana" dodała w gniewie. W tym momencie jej złość była skumulowana wokół anioła. Jego winiła za to, że była świadkiem samobójstwa nastolatki.
Bo jeśli chodziło o Lisę to Beckett nawet jej nie współczuła. Bo ona ją podziwiała za to, bo sama nie potrafiła się na to zebrać.
Isobel, blada jak ściana, ruszyła schodami w dół.

- POPATRZ! - nalegał anioł.

Kobieta nie zamierzała słuchać się głosu w jej głowie. To przez niego znalazła się na tym dachu, przez niego czuła się beznadziejnie, jakby znów miało pochłonąć ją to mroczne miejsce rozdzierającej rozpaczy, z którego udało jej się w końcu wyczołgać.
Zignorowała głos. Próbowała pomóc, ale i tak sprawa była z góry przesądzona. Nastolatki mają to do siebie, że z byle powodów skaczą z dachu. Była zła na siebie, że pomyślała, że może coś zmienić.
Hipokrytka i do tego kłamca. W jej przypadku sprawiedliwość nie dokonała by się gdyby sprawy nie wzięła we własne ręce. Tak, czuła się dumna, że to wtedy zrobiła.
- Dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Znasz to? - odparła pod nosem przez ściśnięte gardło. Nacisnęła klamkę i otwierając drzwi na klatkę schodową ruszyła schodami w dół.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline