Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2016, 01:58   #170
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Moment kiedy w końcu mogła zdjąć bandaże z twarzy i pierwsze spojrzenie na to obce odbicie w lustrze sprawiły, że Laurie zdecydowała by po kolei i bez zwłoki wszystko naprostować i tak naprawdę na nowo ułożyć sobie życie w Akademii.
Krycie się przed innymi z uczuciami jakie do siebie czuli Laurie i Mical musiało odejść w niepamięć. Wspólnie zdecydowali, że sugestia mistrzyni Brianny jest najbardziej słusznym rozwiązaniem. Hayes już dawno nie czuła tak wielkiej tremy przed mówieniem i obawy reakcją Padawanów na te wieści. Miała też wrażenie, że nie tylko ona się tym przejmowała, bo choć po Micalu nie było tego widać to przeczucie wiedziało swoje.

Było to dwa dni po zmianie jej wizerunku. Cały czas nie mogła przywyknąć do swojego spojrzenia. Teraz miała tęczówki w odcieniu jasnego brązu. Wydawało jej się teraz że świat widzi jakby w cieplejszych barwach. Ale to mogło być tylko złudzenie. W każdym razie jej odmieniona twarz dodawała jej powagi. Do tego to jak zwracały się do niej dzieciaki… Choć jej pewność siebie podupadła w czasie gdy miała zdecydować o zmianach i później gdy była obandażowana tylko to się pogłębiło, to teraz czuła się bardziej… dorosła.
I to sprawiło, że trema gdzieś zniknęła gdy w końcu stanęli przed padawanami zebranymi w sali apelowej. Po ich wspólnej mowie zapadła głucha cisza i czuli tylko na sobie zaskoczone spojrzenia uczniów. A trzeba było przyznać, że nie omieszkali wspomnieć o stanie w jakim znajdowała się Laurienn, bo przecież lada chwila a nie będzie można tego ukrywać.

- Ale… - ciszę zakłócił speszony głos trzynastoletniej Ricci, która uniosła rękę w geście, że chce zabrać głos. - To teraz weźmiecie ślub, prawda?
Laurienn zaskoczona pytaniem spojrzała niepewnie na Micala.

***


W pierwszej chwili roześmiała się myśląc, że Mical robi sobie z niej żarty mianując ją "koordynatorką" najemników na uslugach Akademii. Później dopytywała w niedowierzaniu co mu chodzi po głowie. Ostatecznie wzruszyła ramionami.
"W sumie mam w tym całkiem dobre kwalifikacje" stwierdziła w myślach wspominając nie tak jeszcze odległe czasy jej pracy w Kraycie.
- Wiesz, czasem jak tak nie myślę jakim typem tak naprawdę był Sladek to zaczynam go żałować, że został z tym wszystkim sam... - westchnęła, ale uśmiechnęła się z rozbawieniem, gdy oczami wyobraźni widziała jak mogłoby to teraz u niego wyglądać. Dobrze pamiętała ten chaos jaki zastała dostając od niego tą fuchę.

Mirę przywitała zadowolona, że ją widzi. Chciała wstać, ale ostatnio wszyscy tak jakoś poczuwali się w powinności by przypominać jej w jak bardzo ciężkim stanie zdrowia się znajduje... A przecież ciąża to żadna choroba a do tego czuła się bardziej niż wspaniale.
Mimo to nie zamierzała się z nikim o to wykłócać. Szkoda zachodu, bo prędzej urodzi niż komukolwiek to wyperswaduje, że nie jest inwalidą.

- Dobrze cię widzieć Miro - odparła do łowczyni nagród, swej tymczasowej pracodawczyni, mandaloriance i czym tam jeszcze ta kobieta się nie zajmowała. Laurie gestem dłoni wskazała jej miejsce na kanapie.
- Eh, miałam nadzieję, że w tych szerokich szatach nie będzie widać, że przytyłam - stwierdziła Hayes z bezsilnością w głosie.
Rudowłosa zaśmiała się.
- Coś ty, dobrze się kamuflujesz. Oceniłam to raczej na podstawie zaaferowanej miny Micala.
Wielki Mistrz westchnął jedynie.
- Oj tam już mi tutaj tak nie wzdychaj - łowczyni nagród go zganiła. - Przecież nie powiedziałam, że to coś złego, ale nie przesadzaj też za bardzo. Laurienn umie o siebie zadbać. A teraz mykaj - wykonała w kierunki mężczyzny gest “sio!”.
- Hej, ja jestem u siebie - ośmielił się zaprotestować.
- Szczegóły - mruknęła Mira. - Twoje gapienie się, czy Laurie ciągle oddycha mnie dosyć rozprasza, a tu poważne sprawy będziemy dyskutować. Idź się pobawić w swoją politykę czy coś.
Hayes spojrzała na Micala z czułością.
- Mi to nie przeszkadza - odparła ze szczerym uśmiechem komentując co myśli o jego wpatrywaniu się w nią.
Mandalorianka przewróciła oczami.
- Żeście się dobrali… W każdym razie mi to przeszkadza! Wypad! - machnęła w kierunku drzwi.
- Daj znać jeśli będziesz czegoś potrzebowała - powiedział do Hayes, wstając.
Laurienn posłała mu całusa w powietrze i mrugnęła okiem.
- Oczywiście - odpowiedziała radośnie.
- Tak słodko, że zaraz się porzygam - Mira udawała strasznie zażenowaną. Kiedy Mical wyszedł, kontynuowała już normalnym tonem. - Nieźle się tu ustawiłaś. Choć i tak to mało w porównaniu z tym, jaką opinię miała Lana Derei. Sladek ciskał takimi gromami, że aż odetchnęłam, że nie ma w posiadaniu jakiejś broni masowej zagłady, bo spuścił by ją każdemu kto by krzywo spojrzał w jego obecności na głowę.
Laurie nagle spoważniała w jednej chwili.
- Tak, zaimponowanie mu na samym początku było dobrym zagraniem, które zapewniło mi duże fory u niego. Ale dobrze, że to już za mną. I tak za długo się to ciągnęło. Zaczynałam mieć niebezpieczne myśli że może uda mi się ich wszystkich zmanipulować tak jak Sladka - spuściła wzrok i położyła dłoń na brzuchu. Gdyby nie ciąża to wciąż by tam była, robiła swoje i dążyła do tego o czym wspomniała.
- Cóż, pytanie brzmi na ile naprawdę tam grałaś, czy też manipulowałaś, a na ile byłaś po prostu sobą Laurie. Na to musisz sobie sama odpowiedzieć - Mira też spoważniała. - Ale przechodząc do konkretów. Przyglądałaś się już swoim nowym podwładnym?

Pytanie Miry było dla Laurienn niezwykle trudne. Sama wielokrotnie od powrotu do Akademi zastanawiała się nad tym. Czy to całe manipulowanie innymi było grą? A może to czyni ją tym kim jest... W każdym razie nie miała wyrzutów sumienia i skłamałaby gdyby powiedziała, że nie sprawiało jej to przyjemności. W praktyce, na żywym organizmie, widziała, że często słowem można wywalczyć dużo więcej niż karabinem czy mieczem świetlnym. Oczywiście posiadanie owych karabinów i ludzi potrafiących ich używać również było jak najbardziej wskazane, bo nic lepiej nie potęguje słów dyplomaty co zbrojne wojsko za jego plecami. I z tym nie zamierzała się spierać.
- Szczerze? Dopiero się o tym dowiedziałam, że mam się tym zająć. I naprawdę, mimo wszystko, nie spodziewałam się tego. Tym bardziej teraz. Mical mówił ci może, że będziemy mieli syna?
- A jak myślisz? Chyba jeszcze tylko na Tatooine tego nie wiedzą, ale tam zawsze wieści z opóźnieniem docierają - pokręciła głową. - Przejdźmy do interesów, bo o ile lubię poplotkować, to daleko mi do Brianny, a czas mnie zaraz zacznie gonić.
Hayes roześmiała się rozbawiona jej słowami.
- Coś mi mówi, że gdy minie pięć miesięcy to nie zobaczymy cię prędko w Akademii - mrugnęła do niej. - No dobra, już nie będę nic mówić na ten temat. Co masz ciekawego dla mnie?

- Jest kilka spraw - zaczęła. - W sumie to sama nie wiem od czego zacząć, dlatego powiedziałam Micalowi, że chcę to skonsultować z tobą. Pierwsza sprawa dotyczy Seswenny. To ważna planeta na rimmskim szlaku handlowym. Akademia ma w nich sojuszników, więc zwrócili się do nas o pomoc. Przerzucono tam znaczą część sił piechoty Krayta. Nic do tej pory nie zrobili, ale sama ich obecność destabilizuje tamtejszą scenę polityczną i politykę handlową. Seswennczycy mają związane ręce, bo jakakolwiek reakcja zbrojna z ich strony może się źle skończyć. W końcu tamci najemnicy nic nie robią.
Laurienn zatkało to co powiedziała tamta. Lekko uniosła rękę by przerwać Mirze i wtrącić się.
- Daj mi skończyć, bo stracę wątek - mandolarianka nie pozwoliła na wtrącenie się. - I właśnie dlatego tkwią w impasie, który z każdym dniem coraz bardziej osłabia gospodarkę Seswenny. Zyskuje na tym sąsiednia Eriadu, która otwarcie popiera ruchy separatystyczne, a po kryjomu dogaduje się z Kraytem. Jako Jedi również mamy związane ręce, nie możemy wystąpić tam z żadną oficjalną akcją, a jakikolwiek ślad po mieczu świetlnym będzie wykorzystany w grze politycznej przeciwko nam.
Laurienn mogła zauważyć, że łowczyni nagród mówi o Jedi w pierwszej osobie.
- Solucja na tą chwilę jest dosyć prosta, ale trudna w wykonaniu. Trzeba zlikwidować oficerów nadzorujących najemników na Seswennie. Idealna akcja dla niezwiązanej z nikim grupy komandosów. To dopiero pierwsza sprawa - zrobiła kwaśną minę.
- Potrzebujemy zrobić rajd na jeden z konwojów, które często przemieszczają się pomiędzy Korelią i Zonju V. Nigdy bezpośrednio oczywiście, za każdym razem obierają inną trase, ale ich cel ostateczny zawsze był ten sam. Krayt coś szykuje, coś o czym pewnie nawet Sladek ciebie nie informował. Odkąd w tamtych rejonach zintesyfikowały się wycieczki floty Huttów, to trudno cokolwiek wybadać. Mało kto teraz tam lata. Twoi ludzie powinni pobawić się w piratów, przejąć jeden ze statków i zinfiltrować to, co budują na orbicie Zonju V.
- No i trzecia sprawa - Mira nie była zmęczona mówieniem. - Mam potwierdzoną informację, że na Tatooine dojdzie w Kraycie do przekazania dostaw broni i amunicji. Transakcja ma opiewać na kilkanaście milionów kredytów. Trzeba w odpowiednim momencie wysadzić wszystko w powietrze.
Po wymienieniu tego wszystkiego, nalała sobie wody z stojącej karafki.
- Wszystko wygląda na proste, tylko sprawy komlikują się wtedy gdy ma się ograniczone środki, a każda z tych misji ma najwyższy priorytet.

- Ech… - westchnęła z zakłopotaniem Laurienn. Wyglądało na to, że jedyne w czym nie maczała swych palców Lana Derei to była ostania sprawa. Choć kto wie? Bardzo jej to z opisu przypominało próbę wyczajenia Shawna przez Zero.
- No cóż… Niektóre z tych tematów można powiedzieć, że znam od podszewki - odparła w końcu. - Mam nadzieję, że o śmierć Derei Sladek zacznie podejrzewać kogoś z Krayta, bo całkiem dobrze mu ułożyłam organizację… Ech… Biorąc pod uwagę, że wszystko spadło na jego głowę i za cholerę nie może nic opóźnić to możemy liczyć na jakieś wpadki w organizacji.
- To jest dobra informacja, ale musimy to potraktować teraz jako ewentualną wartość dodaną, niż pewnik.

Hayes miała już swoje zdanie co do tego tematu i jedynie z Micalem zamierzała je uzgodnić, dlatego po prostu skinęła Mirze na zgodę co do jej komentarza.
- W pierwszym zadaniu byłabym idealna, bo miecza świetlnego na pewno bym ze sobą nie zabrała - uśmiechnęła się żartując i kłamiąc za razem dla podtrzymania swojej antysławy we władaniu tym orężem. Sposób używania broni Jedi jaki pokazała jej Yuthura był bardzo lubiany przez Laurie. - Z tym drugim... Może lepiej byłoby wyciągnąć z Korelii informacje co im do tej pory sprzedali? Wiem, że Krayt w ostatnim czasie zamówił u nich sporo nowych statków. Albo odwiedzić Zonju V? Znam bezpieczne trasy, którymi nie chodzi nikt... Hymm daj mi chwilę. Muszę się zastanowić. Co do tej zabawy w piratów... Akurat główna piratka tamtego sektora jest członkiem Krayta. To może nie być zbyt fortunne zagranie z naszej strony.
Mandolarianka uśmiechnęła się.
- Znasz Czerwonych lepiej niż ja. Zresztą jako jedna spoza ich ścisłego kręgu miałaś okazję się z nimi zapoznać.

- Pokażcie mi tylko akta mojej grupy uderzeniowej a ja ci powiem ile zajmie mi rozbicie Czerwonych - mrugnęła do niej Laurie.
Mira sięgnęła do terminalu i uruchomiła ekran na jednej z ścian gabinetu.
- Masz do dyspozycji sześciu najemników. Zacznijmy od tych, których już znasz - na ekran pojawiło się zdjęcie lekarza, który zajmował się jej twarz. - Aaron Martell, 28 lat, specjalizacja bojowa - wsparcie ogniowe. Doświadczenie w korzystaniu z broni dużego kalibru i egzoszkieletów - wymieniała informacje z jego krótkiego biosu. Przy ostatnim się zatrzymała na chwilę i z uśmiechem dodała - Medyk. Choć z tego co mówił Mical, to mało powiedziane. Czego on do cholery szuka na polach bitew? - pokręciła głową.
- Pewnie chodzi o adrenalinę - stwierdziła Jedi. Coś o tym sama wiedziała. - Kto dalej?
- Tego też zdążyłaś już poznać. Cyrus Parker. 32 lata, operator karabinów blasterowych, cechuje się samowystarczalnością i dużą zdolnością adaptacji do warunków bojowych, swoisty uniwersalny żołnierz. Nie znamy dokładnie jego historii, ale sądząc po tym co wiemy, to musi mieć spore doświadczenie bojowe.
- Czyli niewiadomą jest jak radzi sobie w grupie? - zauważyła Hayes. - Samotne wilki potrafią być zmorą gdy trzeba ich zmusić do współpracy.
- Według informacji Morlana, dobrze sobie poradził w drużynie na Korriban. Zapewne kolejny aspekt jego zdolności adaptacyjnych.
- I to już brzmi obiecująco - powiedziała z zadowoleniem Jedi.
Mira pokiwała głową i przeszła do następnej osoby.
- Angus Ram, 44 lata - na ekranie ukazała się sylwetka starszego mężczyzny z bliznami na twarzy. - Weteran wojen mandaloriańskich, operator karabinów blasterowych, wysokie umiejętności walki wręcz. Utworzony na podstawie dostępnej historii profil psychologiczny zaznacza nieustępliwość jako wychodzącą na pierwszy plan cechę. Gość wykona każdy rozkaz, niezależnie czy to masakra na jakiejś dziewiczej planecie, przeczołganie się przez strumień odchodów czy zrobienie zakupów. Idealna beta.
Dla Hayes było to pocieszające. Na takich ludziach można było polegać, że zrobią dobrze wszystko od początku do końca.
Kolejną osobą był młody facet z cwaniackim spojrzeniem.
- Gael Zozin, 26 lat, infiltracja i sabotaż. Ekspert od walki w zamkniętych pomieszczeniach, mistrz improwizacji. Wykazuje tendencje do lekceważenia rozkazów i działania wedle
planu. Czyli zdolny gość z psychiką nastolatka - Mira szybko go podsumowała.

Laurienn skrzywiła się na te słowa. W Kraycie przynajmniej mogła nastraszyć niepokornego najemnika tym co może mu Sladek zrobić jeśli się nie ogarnie. Przemoc i zastraszanie potrafiło ułatwić życie.
- Z tego opisu jego charakteru i umiejętności to wychodzi mi młodszy Mistrz Rand - stwierdziła z rozbawieniem Laurie.

Mira parskneła i zaczęła się śmiać.
- Toś pojechała po bandzie - aż łzy ze śmiechu się jej zgromadziły w kącikach oczu. - Jak teraz zobaczę Attona to zapytam czy nie jest z tym Gaelem spokrewniony. W sumie to nawet podobni w jakimś stopniu są - była bardzo rozbawiona.
- Więc, masz dla mnie jakieś rady jak postępować z takim typem? - zapytała Hayes uśmiechając się niewinnie.
- Trzymaj krótko i nie daj wejść na głowę. W końcu się rozklei, trzeba wyczuć moment i w odpowiedniej chwili przytulić. Później będzie ci jadł z ręki - odparła bez wahania.
Laurienn roześmiała się.
- Dzięki, ale Mical może mieć obiekcje co o tego przytulania najemników - powiedziała rozbawiona do łez.
- Jeśli masz to zamiar zrobić dosłownie, to po prostu staraj się by Wielki Mistrz tego nie widział - wzruszyła ramionami.
Laurie zmrużyła oczy posyłając gniewne spojrzenie Mirze. Zrobiła nawet oburzoną minę.
- No to kogo dalej mamy? - wróciła do głównego tematu spotkania.
- Muriel Photsu, 27 lat, snajper. - kobieta która się pokazała na ekranie miała ten sam typ urody co Ricca. - Dodatkowe umiejętności to prowadzenie wojny elektronicznej, oraz zdolności analityczne dotyczące pola bitwy. Służyła jako obserwator w oddziałach specjalnych Republiki, ma bardzo długa listę potwierdzonych trafień. Nigdy nie dowodziła, ale dowódcy oddziałów zawsze trzymali ją blisko siebie.
- Mogę sobie wyobrazić czemu - skomentowała patrząc na jej umiejętności. - To wszystko?
- Ostatni członek ekipy to Kaylara Quest - zdjęcie przedstawiało olbrzymią kobietę, bardzo silnie zbudowaną w pełnym pancerzu z nowoczesnym karabinem blasterowym. - Była komandos służb specjalnych. Operator każdej praktycznie broni, wysokie umiejętności walki w każdych warunkach. Olbrzymia wytrzymałość fizyczna i psychiczna. Mechaniczne ramię. Baba, którą jak wyślesz do piekła, to zapyta jedynie co ma przynieść i na którą wrócić.

Hayes pokiwała głową i zgrała wszystko na swój datapad. Laurienn, jak to ona, nie miała w zwyczaju wybierać. W tej chwili intensywnie rozmyślała jak za pomocą tego co ma ogarnąć w miarę jak najwięcej z tego co było do zrobienia.
- Mira, daj mi chwilę. Muszę to przemyśleć - powiedziała w końcu Jedi z poważną miną, prosząc w ten oto sposób by zostawiła ją w gabinecie samą.
- Jasne - odparła jej mandalorianka po czym wstała z kanapy i skierowała się do wyjścia.

***

Laurienn podeszła do hologramu i wprowadziła do niego dane, które przemodelowała na własny użytek. Miała szóstkę ludzi i trzy, nie cierpiące zwłoki, misje.
Tak się składało, że w dwóch wydarzeniach osobiście mocno przysłużyła się do sukcesów Krayta. Teraz była na to zła, ale prawdą było, że na tamten moment było to konieczne. Jedyne co jej pozostawało to wykorzystanie własnej, nie małej przecież wiedzy o ich sposobie działania.
Pierwsza z misji na liście nazwana przez Hayes “Sesweną” była jej autorskim projektem. Sladek już jej ufał na tyle, że sama mogła decydować który z jego ważniejszych ludzi czym ma się zajmować i jakie środki ma do tego przydzielone. Czas jaki Sladek miał odkąd Derei zginęła śmiercią tragiczną i zapewne nie przypadkową był zbyt mały by mógł on wprowadzić znaczące zmiany, a inne “niedogodności” związane ze stratą prawej ręki, według Laurienn mogły skutecznie odwieźć go od modyfikowania tego co ona zaplanowała. Dla Hayes wykonanie tej misji było pewniakiem. Muriel była pewniakiem jeśli chodziło o ten przydział.

Drugia misja “Korellia-Zonju V” miała jej zdaniem najniższy priorytet. Przerzuty zdarzały się cyklicznie. Sama strefa na Zonju V była dla niej domem przez ostatnie dwa lata. Do tego zabawa w piratów, gdy królowa piratów jest jedną z Czerwonych wydawało się jej być za bardzo ryzykowne. Tak, zdecydowała że tym zajmie się tylko jeśli uzna, że ma kogoś kto nudzili by się w innych przydziałach.

I trzecia sprawa. Tatooine, broń i wszystko mające się skończyć jednym wielkim wybuchem. Jakoś tak Cyrus wydawał jej się w tym miejscu najbardziej odpowiednią osobą.

Do wstępnego rozwiązania doszła w miarę szybko. Najwięce czasu zajęło jej studiowanie profili psychologicznych i umiejętności poszczególnych członków załogi. Na tej podstawie oceniła, którym osobom, jej zdaniem, współpraca może wychodzić w naturalny sposób, a które lepiej trzymać z dala od siebie. Na przykład wyobrażała sobie, że Muriel musi strasznie irytować zachowanie Gaela. Inna sprawa, że pewne ich umiejętności się dublowały co było ważniejszym powodem na nie parowanie ich przy podziale na dwie drużyny.
Laurienn wytypowała kogo gdzie wysłać i uśmiechnęła się na koniec.
- Tak, jak najbardziej został mi ktoś kto nie może uczestniczyć ani w misji 1 ani w 3 - powiedziała sama do siebie z wyraźnym zadowoleniem.

Hayes była w końcu gotowa podzielić się swoim planem z zainteresowanymi, których wezwała przez intercom. Sama, w oczekiwaniu na nich, podeszła do skrytej w zabudowie lodówki i wyciągnęła z niej napój. Upiła łyk.

***

- Zajmiemy się wszystkim - oświadczyła z pewnością siebie w głosie Hayes. Mówiąc o planie nad którym spędziła chwilę, stała i wspomagając się prezentacją danych wyrzuconych na hologram opowiadała w jaki sposób ma to jej zdaniem się udać.
- Pierwsza grupa, Muriel, Angus i Kaylara, dowodzona przez tą ostatnią, zajmie się Sesweną. Zrobię im dokładny wykład o tym czego mają się tam spodziewać. Dokładne działania ludzi Sladka w tamtym terenie mam na datapadzie - postukała dłonią urządzenie, które trzymała w ręku. - Uważam, że nasze dwie panie spokojnie poradziłyby sobie we dwie, ale z drugiej strony typy Tonego to straszne skurwysyny więc dobrze, żeby dziewczyny miały wsparcie kogoś takiego jak Angus.
Laurienn upiła łyk napoju i przewijając w prezentacji drugą misję, od razu przejechała do ostatniej.
- Tatooine to dom rodzinny Cyrusa. Przyda mu się wypad w znajome miejsce. Natomiast wysadzenie czegoś z pewnością poprawi mu humor po tym co ostatnio się wydarzyło. Aaron i Gael będą jego wsparciem. Niestety w tej drużynie ciężko jest mi wybrać dowódce, ale ze względu na to jak dobrze Aaron radzi sobie z wyciąganiem wszystkich z kłopotów to jemu dałabym dowodzenie. Gael to cwaniaczek więc nada się do wspomożenia ich w sprawie hakowania czy gadania.
Dopiero gdy wymieniła przydziały Laurienn zdecydowała się usiąść na fotelu.
- No i ostatnia rzecz. Korellia i transport na Zonju. Tym chcę zająć się osobiście.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline