Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2016, 02:47   #38
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Panna Vergest rozejrzała się po sali wchodząc do tawerny, w której nocleg miała osoba z którą jechała do Szuwar. Pewnym siebie krokiem, taszcząc ze sobą tobołki skierowała się prosto do gospodarza. Ten uprzejmie potwierdził jej, że osoba, której poszukuje jeszcze nie opuściła swojego pokoju i może poczekać na nią w sali. Chloe spojrzała na stoliki, a jej mina wydawała się mówić, że czuje się niezręcznie w tym miejscu. Mężczyźnie od razu zmiękło serce i zaproponował, że wskaże jej pokój panny Bréguet. Chloe od razu rozpogodziła się, podziękowała i skierowała do schodów.
Napotkany na korytarzu parobek pokazał jej, w którym kierunku jest pokój, którego szuka. Dzięki temu szybko stanęła przed właściwymi drzwiami. Chloe z lekkim wahaniem zapukała w nie. Po niedługiej chwili usłyszała stłumiony głos.
- Taaak...?!
- Przepraszam, że przeszkadzam - zaczęła panna Vergest po czym przedstawiła się z imienia i nazwiska. - Powiedziano mi, że jedzie dziś pani do Szuwar. Czy byłaby możliwość pojechać tam z panią? Widzi pani, jestem nową gosposią na plebanii i nie mam za bardzo jak inaczej tam dojechać…
Kolejna chwila musiała upłynąć, by odpowiedź z drugiej strony przebiła się przez drzwi. Taka rozmowa nie była zbytnio przyjazną, ani taktowną rzeczą i najpewniej przez to Chloe została zaproszona do środka, pomimo pewnych okoliczności...
- Chwileczkę... To znaczy... ... Hmm... ... Proszę~ ... Proszę wejść...!
Środek pomieszczenia był nieco przymglony od wilgotnej pary. Na końcu znajdowała się wanna, której gorąca woda najpewniej spowodowała taki stan rzeczy. W samej wannie wystawała głowa osoby, która mogłaby pasować do posiadanego przez pomocnicę opisu. To, co od niego odbiegało to kolor włosów, który nawet nie leżał obok jasnego słomianego koloru. Pozycja wanny sprawiała, że lokatorka musiała obrócić się cała, by ujrzeć gościa.
- ...dzień dobry - przywitała się łagodnie z wyrazem twarzy o wielkim znaku zapytania.
- Och, przepraszam, naprawdę nie chciałam przeszkadzać! - odparła Chloe zaskoczona okolicznościami w jakich zastała kobietę. Zaraz zaczęła wycofywać się do drzwi.

- Już mówi się trudno - odpowiedziała Laura z uśmiechem. - Niech pani przynajmniej rzeczy tu zostawi, za chwilę skończę kąpiel i się rozmówimy.
- Oj nie, nie będę pani kłopotać tym - stwierdziła prędko dziewczyna nie patrząc na nią. - Jeszcze raz najmocniej przepraszam, tak bardzo mi z tego powodu głupio - po czym opuściła pokój.
- Nie ma powodu. Już wychodzę - rzuciła ruszając się w wodzie. Jedną ręką sięgnęła drewnianej podłogi odkładając malutki dzbaneczek z uchem wraz z mokrą gąbką. Za drzwiami było słychać większe chlupnięcie i parę chwil ciszy.
- Przedziwna sprawa - odezwała się Laura zza drzwi, jakby chciała w ten sposób powiedzieć, że można zajrzeć ponownie. Co też Chloe bez ociągania zrobiła.
- Pyta pani o mnie, chcąc jechać do plebani w Szuwarach. A tak się składa, że razem ze mną w podróży jest nowy proboszcz. Z tego, co pamiętam w Szuwarach jest jedna świątynia. Więc będzie to pani proboszcz.
- Duchowny jest tu, a nie w Szuwarach? - Panna Vergest wyglądała na wyraźnie zakłopotaną tą informacją jaką dostała od Laury. Zdecydowanie nie spodziewała się, że spotka się ze swoim pracodawcą już teraz.
- A i owszem - kontynuowała Laura zza parawanu, do którego prowadziła wyraźna plama wody wraz ze smugami odbitych stóp. - Może niekoniecznie tutaj-tutaj, bo udał się do świątyni na noc, ale zdecydowanie nie w Szuwarach.
Chloe odetchnęła z ulgą. Może to przez to, że nie była przygotowana na spotkanie z nim już teraz. Była młoda i ewidentnie musiała to być jej pierwsza praca. Nic dziwnego, że się stresowała z tego powodu.
- W świątyni, tu w Chlupocicach? - bardzo była zaaferowana jego osobą.
- Mhm - otrzymała w odpowiedzi, gdyż przykładana przez głowę bielizna powstrzymywała przez wypowiedzeniem słów. - Nie wygląda na jakiegoś nieznośnego człowieka. Da się z nim wytrzymać. Dość... "Uduchowiony" jest jego język - podkreśliła, jakby dla takiego kapłana była to rzecz zaskakująco niezwykła.
- Słyszałam wiele dobrego o duchownym - odparła Chloe nieco zawstydzona. - To kiedy wyruszamy? - zmieniła nagle temat.
- Z tego, co wiem, dopiero za parę godzin - zaczęła naciągając spodnie. - W drodze koło wozu zostało uszkodzone. Zawieszenie nie przystosowane do takiego obciążenia, a samo drewno wieczne nie jest. Nie mniej... Nie mieli zapasowego i teraz dokonują wymiany.
Panna Vergest pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Współczuję. Dobrze jednak, że udało się państwu dojechać - uśmiechnęła się przyjaźnie, gdy mimowolnie spojrzała w kierunku Laury. - Och, przepraszam, zapomniałam się - i znów wróciła spojrzeniem w przeciwną stronę.
- Parawany mają to do siebie, że nic przez nie nie widać - uspokoiła zakładając koszulę. Po paru kolejnych chwilach wyłoniła się znad zasłony a gosposia mogła ujrzeć ją w całości, choć z mokrymi włosami i jeszcze na boso. Wzrok Laury przyjrzał się wnikliwie gościowi, a dłoń wyłoniła się w wielkomiejskim geście przywitania.
- Dzień dobry, Laura Breguet. Poza wanną i ubrana.
Chloe wstała z krzesła na którym sobie przycupnęła i odwzajemniła gest z lekkim dygnięciem.
- Chloe Vergest, gosposia - uśmiechnęła się do niej szeroko. - Pani też do Szuwar, czy jedzie pani gdzieś dalej? - zapytała.
- Do szuwar. Nawet tak się składa, że kiedyś się tam urodziłam. Jadę do dziadków w odwiedziny - odpowiedziała srebrnowłosa. - Pani zapewne nie z Chlupocic?
Pokręciła głową w geście przeczenia.
- Jestem z Matrice - odparła Chloe. - Wychowałam się w mieście, ale cieszę się, że mogę udać się do miasteczka by odciążyć od codziennych obowiązków wielebnego. Dużo dobrego zawsze o nim mówiono - uśmiechnęła się ciepło.
- U mnie akurat na odwrót. Dzieciństwo na wsi - Laura nazwała tak Szuwary - a po nim coraz większe miasta. Nie musi się pani martwić Szuwarami. Nic tam się nie stanie. Nic tam nigdy się nie dzieje. Taki już jego urok w tych latach - opowiadała siadając na łóżku zajmując się zakładaniem butów.
- Och to dobrze - odparła pogodnie Chloe. - W mieście ciągle coś się dzieje i czasem trudno nadążyć za wydarzeniami.
- Już tyle lat się temu przyglądam, że przywykłam. Jeśli się nic nie dzieje to znaczy, że nie działa. A to już źle.
Ubrane buty były przed ostatnim elementem, który Laura zwykle nosiła na sobie. Delikatna koszula z mankietami nawet nie miała w sobie guzików. Całość fruwałaby jak żagiel, gdyby nie gorset dołączany do całego kompletu. Ten tradycyjnie był oparty o plecionkę sznurków na tyle. Na jednej ze strony dyndał pasek spięty z dwóch stron, który najpewniej pozwalał na podręczne wsunięcie narzędzia, gdy brakowało dłoni i miejsca podczas pracy.
Panna Vergest przyglądała się zmaganiom Laury.
- Może pomóc z wiązaniem? - zasugerowała uprzejmie.
- ...owszem. Jeśli byłaby pani taka uprzejma - odpowiedziała niezbyt przyzwyczajona do pomocy.
Chloe wstała, poprawiła sukienkę i podeszła do Laury. Stanęła przed jej plecami i pomogła jej w ułożeniu gorsetu. Następnie powoli i skrupulatnie zaczęła wiązać go.
- Proszę mówić jeśli będzie za mocno - powiedziała przyszła gosposia. Była bardzo delikatna.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline