Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2016, 20:02   #42
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
9


Poczyniliście niezbędne przygotowania i ruszyliście ku bramie. Kilkunastu wojowników z klanu niedźwiedzia łypało na minotaura, lecz tylko jeden czy dwóch mogłoby mu dorównać posturą. Na blankach wysokiego na pięćdziesiąt stóp muru i na platformach dobudowanych drewnianych wież, stali strażnicy. Wyglądali na znudzonych. Pod nimi, na rusztowaniach wzniesionych z bambusu, wili się członkowie klanu małpy. Zdawali się wciąż remontować resztki fortyfikacji, której kamienie obsuwały się, ponieważ wiążąca je zaprawa kruszała.

Przez wiele wieków, kiedy mur otaczał całą wyspę, wielu chciało wiedzieć, co jest po jego drugiej stronie. Zachcianka ta była na przekór izolującym się od wielkiego świata Tlanitlanczykom. Obecnie, dzięki tytanicznym wysiłkom tubylców, kamienna bariera spełniała odwrotną funkcję. Chroniła ostatnich spadkobierców królestwa przed ich własnym domem. Co budziło niegdyś dumę, dzisiaj napawało grozą.

Ostatnim ostrzeżeniem dla badaczy gotowych ruszyć w niebezpieczną dzicz była wykuta w kamieniu płaskorzeźba. Rogata czaszka. Otchłań porośniętych mchem oczodołów spoglądała na przechodzących przez wrota. Spojrzenie te było jakby pierwszym testem odwagi śmiałków. Pierwszym z wielu, jakie miały nastąpić.


Zanim przekroczyliście wierzeje, ktoś was zawołał młodym głosem. Był to Ah-Inti. Czyżby przyszedł się pożegnać? Podbiegł do Awe. Wręczył mu wiązkę dziesięciu strzał. Ostry koniec każdej z nich był usmarowany zabójczą kurarą. I choć młodzieniec przekazał strzały diabelstwu, jego wzrok ani na bicie serca nie oderwał się od Ereszkigal. Uśmiechnął się i powiedział do niej coś, co mogła uznać za życzenie wielkiej zdobyczy w polowaniu. Śledził was wzrokiem dopóki, dopóty nie zamknięto za wami bramy.

Maszerowaliście dobre cztery mile leśnym tunelem – starożytną, popękaną drogą, która niegdyś musiała prowadzić od bramy ku sercu królestwa – zanim Anlaf wymówił sylaby zaklęcia, które uwieńczył słowem “kamatlan”. Musieliście zejść z traktu. Druid, z wielką ostrożnością, poprowadził was kolejne cztery mile na północ, prosto w nietknięte sploty zbitej dżungli, które mogły odstraszyć nawet dzikich przedstawicieli rodu ludzkiego od osiedlania się.

Powietrze było chłodniejsze niż zwykle, orzeźwiające, a pogoda bezwietrzna. Jednak wkrótce niebo pociemniało, zapowiadając deszcz. Cały świat wypełnił się monotonnym szumem wody. Ciężkie krople raz po raz spadały na twarz i oczy. Omywały kończyny, nasycając całkowicie ubrania polujących wodą. Falująca zasłona wody tam, gdzie tylko mogła, uzupełniała hebanowy mur ciemnej dżungli tak, że trudno byłoby dojrzeć drugiego człowieka, gdyby oddalił się na więcej niż trzydzieści stóp.


Reeter kroczył na zwiadach przez głębokie zarośla. Twoje stopy były ciche, niczym łapy pantery. Tylko najwprawniejsze spośród dzikich uszu byłyby w stanie wychwycić w siąpiącym deszczu słabe ocieranie się o krzaki zwinnej sylwetki zabójcy. Spięty bardziej, niż tropiący tygrys, poprzez szparę w liściach obserwowałeś waszą pierwszą ofiarę.


Niedoszłą, należy dodać. Wspaniałe cielsko jaguara, któremu wydawałoby się jakiś obłąkany czarnoksiężnik doszył pół tuzina węży do korpusu, leżało pośród resztek z resztek tlanitlańskich ruin – cichej fontanny, zniszczonego chodnika, przewróconej kolumny. Kilku znajomo wyglądających, rannych tubylców, uzbrojonych w tarcze i obsydianową broń kucało przy zwierzęciu, wyrywając potężnymi, zakrzywionymi jak jatagany kłami kawały mięsa z jego boku. Jeśli Anlaf się nie mylił, że kamatlany polują na wzór jaguarów, mógł być to samotny nieszczęśnik, a może jeden z pary myśliwych – drugi mógł uciec lub wciąż czaić się gdzieś nieopodal.

Wydawało się, że uczta powoli dobiegała końca. Kilku innych wojowników niezgrabnie pałętało się, w kółko i bez wyraźnego celu, wcale nie przejmując się deszczem. Czternastu łącznie, zauważyłeś, jednak bardziej niż liczba zastanawiały cię porastające ich niezdrowo żółte kwiaty, których grube pnącza – niczym ogony – ciągnęły się za każdym z nich i ginęły w niezbadanym zakamarku dżungli. Dostałeś gęsiej skórki, przypominając sobie jedno z trzech ostrzeżeń Rapisa.

Cytat:
2. Uważaj na żółtą śmierć.
Odświeżając sobie wszystko, co wiedziałeś o sztuce nekromancji – a trzeba było nadmienić, że byłeś biegły w arkanach magii – doszedłeś do wniosku, że czarna, trupia magia nie mogła stać za potworną przemianą dzikich, a być może była nawet nadzieja na ich ratunek. Odwzajemnilibyście w ten sposób łaskę okazaną wam przez Tanaroańczyków. A nawet jeśli ratunek okaże się niemożliwy, współplemieńcy woleliby pewnie wysłać swych straconych braci na wieczny odpoczynek.


Obecnie Wasz szyk jest taki, jak zaznaczono tutaj, więc dobrze byłoby, gdyby najpierw Reeter podjął decyzję - tylko on jest świadom zaistniałej sytuacji, a reszta z was siedzi cicho w zaroślach. Jeśli dojdzie do walki, przedstawię też rozmieszczenie potworów, ale na obecną chwilę powinien wam wystarczyć fakt, że znajdują się zaledwie "kilka kratek" od ukrytego zabójcy.

W związku z zacinającym deszczem obowiązuje was zasada heavy precipitation. Łatwo się samemu skryć, ale trudno wykryć wrogów. Istotę średniego rozmiaru możecie dopiero zauważyć z odległości trzydziestu stóp, więc walka na dalekie dystanse jest niemożliwa.

Czas w świecie gry - około 14.53.

Co jeszcze... Warto rozważyć kilka scenariuszy. Uważni awanturnicy pewnie zauważą, że jest kilka zmiennych do wzięcia pod uwagę. Pytania mile widziane.

Co robicie? A raczej - co robi Reeter?
 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 22-10-2016 o 17:10.
Lord Cluttermonkey jest offline