Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2016, 22:03   #44
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wydawało jej się, że każda kolejna podróż sprawia, że widok miasta był jakby bardziej przez nią wyczekiwany. Do tego łóżko, które niby nic nie zmieniło się od dnia kiedy wysłana została na misję na cmentarzu, a jednak zdawało się być z każdym powrotem co raz bardziej wygodne. Rozmowa z Augustem musiała poczekać, gdyż pora jej powrotu była późna. Mogła więc z czystym sumieniem po prostu położyć się w pościel i zasnąć.

Obudziła się rankiem, który tak naprawdę był już wczesnym przedpołudniem. Przeciągnęła się na łóżku dając sobie jeszcze chwilę na całkowite wyzbycie się snu.
Wspomnieniami w tym czasie wróciła do wydarzeń ostatnich dni. W myślach zaczęła układać sobie co powie swojemu przełożonemu gdy przekaże mu książkę wraz z informacjami o zagrożeniu jakie czeka wioski. Wspomniała wszystkich, których spotkała w tym czasie. Bardzo polubiła Foigana i chyba nawet będzie tęsknić za jego gadulstwem. Wydawało jej się, że zachowała się niemiło względem jego milcząc przez praktycznie całą drogę. Ale za wiele na to nie mogła poradzić, bo martwiła się sprawą goblinów.

Poczucie obowiązku było tym co ostatecznie wyciągnęło ją z łózka. Wstała i złożyła dłonie do modlitwy by odmówić modły do Helma, który tak wielce sprzyjał jej w tych dniach. Po tym zajęła się poranną toaletą. Jej zbroja, wciąż brudna i czekająca na swoją porcję uwagi, wisiała na stojaku i wpędzała Venorę w poczucie winy, że jeszcze się tym nie zajęła. Powinna była zrobić to przed snem, ale... Nie, nie powinna być aż tak nadgorliwa. Zrobi to później. Kiedyś na pewno.

Ubrała szatę, uczesała włosy i była gotowa iść. Wzięła do ręki księgę, by nie musieć się tu wracać, i udała się na stołówkę.
Apetyt dopisywał jej i w samotności zjadła to co kucharzom zostało jeszcze z ostatniego posiłku.
Dopiero od niedawna, odkąd zaczęła chodzić po części ogólnej świątyni, zauważyła jak jest tu cicho i spokojnie. Zwykle jej dzień tutaj był tak naładowany obowiązkami i treningiem że tak naprawdę nie miała czasu się po prostu rozejrzeć.
"Pomyśleć, że jeszcze tak niedawno spędzałam tu czas z innymi adeptami. Rozmawiając, śmiejąc się i obgadując swoich nauczycieli" uśmiechnęła się sama do siebie. Wgryzła się w soczyste jabłko i już zastanawiała się nad kolejnymi krokami które powinna podjąć. "Gdzie o tej porze..."

Myśl przerwał jej głos sir Aleksandra. Prawie podskoczyła na baczność, bo nauczyciel walki wręcz należał do tych, którym nie chciało się podpaść. Widząc jednak jego pogodną twarz, zaniechała wstania od stołu. Uśmiechnęła się radośnie na pochwałę z jego ust.
Prędko, w kilku kęsach, dokończyła jabłko i wrzuciwszy ogryzek do miski po owsiance, wstała i odniosła naczynie. Wróciła do stołu i podniosła z ławy książkę od której zaczęła się jej wyprawa do Grumgish. Ciekawiło ją niezmiernie co też takiego chce on jej pokazać. Panna Oakenfold ruszyła za Aleksandrem. Zrównała z nim krok i podała mu księgę.

- Proszę, to jest to co miałam dostarczyć od tamtejszego kapłana - powiedziała w odpowiedzi na to jak jej poszło. Księga dostarczona, misja wykonana. Pokręciła za to głową, gdy mężczyzna wspomniał jakoby krasnolud był irytujący.
- Foigan jest wspaniałym towarzyszem - dodała uśmiechając się szczerze. - Nawet nie miał mi za złe, gdy chciałam sprawdzić co za problem nękał mieszkańców. Co więcej bez wahania zdecydował się ze mną wtedy wyruszyć i zbadać sprawę - mina jej spoważniała, bo doszli do tematu, który tak bardzo wymagał interwencji. - Niestety problem jaki mają mieszkańcy tamtego regionu jest poważny. Ich życiu zagrażają gobliny, bardzo duża ich ilość. Wszystkie słuchają się jednego przywódcy, co dziwne nie miał on przy sobie żadnego szamana. I czczą coś co nazywają żelazną ręką - i dokładnie opowiedziała sir Aleksandrowi jak znaleźli jaskinię, jak uwolnili więźniów obiecując Sporgowi wolność i to jak podejrzeli owego gobliniego dowódcę w otoczeniu swoich podwładnych. Wspomniała słowa Franka, który opowiedział o tym jak dostał się w niewolę. - Ci ludzie, oni potrzebują naszej zbrojnej pomocy. Na razie zostali ostrzeżeni o zagrożeniu, ale sami nie są w stanie przeciwstawić się takiej liczbie przeciwników, którzy działają w nietypowo jak dla goblinów, zgrany sposób - stwierdziła na koniec Venora spoglądając na swojego przełożonego z nadzieją.

Aleksander milczał z uwagą słuchając monologu młodej rycerki. Nie spodziewał się tak długiej opowieści z jej strony. Był bardzo poważny, momentami wręcz przesadnie. Wyglądał jakby zastanawiał się, czy kobieta przypadkiem z niego nie kpi.
-Troll Sporg?- uniósł brew -Dogadałaś się z trollem, by uwolnić jeńców?- spytał raz jeszcze -To… To bardzo… No cóż. Wykonałaś kawał dobrej roboty.- skomentował -Bardzo się cieszę, że los tamtych wsi nie jest ci obojętny. To oznacza, że nauki naszych mistrzów nie poszły na marne. Nie do mnie jednak należy decyzja. Pierwej muszę rozmawiać z naszym opatem. Jesteśmy zbrojnym ramieniem stolicy, jesteśmy duchowymi doradcami królowej - regentki. Nie możemy interweniować w takich sprawach bez konsultacji w ważniejszymi od ciebie, czy też mnie.- wytłumaczył krótko -Widzę jednak wagę tej sytuacji i daję moje słowo, że osobiście zainterweniuje w tej sprawie.- dodał kładąc dłoń na jej ramieniu.
Ulga pojawiła się na twarzy paladynki słysząc zapewnienie przełożonego.
-Jak na bogów przekonałaś trolla by wypuścił jeńców?- zmienił temat uśmiechając się znów lekko.
- Wziął mnie za żelaznego wysłannika ręki - wzruszyła bezradnie rękami. - Barung, ten przywódca goblinów, powiedział mu, że przyjdzie żelazny to go uwolnią. Pomylił mnie z tym kimś. Foigan to podłapał, a ja nie zaprzeczyłam - westchnęła niepocieszona z tego podstępu. - Jednak obiecałam go uwolnić. Nie jest zły, jest nawet bardzo grzeczny. Może udałoby się, żeby żył w zgodzie z wieśniakami - dodała nieśmiało.
Aleksander uśmiechnął się z odrobiną politowania jakby doszukał się jeszcze dziecięcej naiwności w słowach Venory. Przytaknął jej jednak i nic więcej na temat trolla nie mówił.
-My rycerze jesteśmy symbolem prawości. Jego przestrzeganie leży u podstawy naszego charakteru. Wręcz można się pokusić o stwierdzenie, iż to my stanowimy prawo. Nie wolno nam ich łamać, lecz czasem dla dobra sprawy bogowie zsyłają nam kogoś kto nagina zasady dla nas, tak jak zrobił to dla ciebie ten gadatliwy krasnolud.- tłumaczył jej spokojnie mężczyzna.

Po chwili znaleźli się w budynku prywatnych komnat mistrzów i wyżej postawionych. Aleksander prowadził Venorę majestatycznymi korytarzami aż w końcu zatrzymał się pod drzwiami do swej komnaty.
-Zaczekaj tutaj chwilę.- polecił, po czym zniknął za drzwiami. Po chwili wrócił na korytarz trzymając w ręku piękny hełm misternie wykonany rękami elfich zbrojmistrzów.
-Otrzymałem go kiedyś w darze od mojego starego druha, jednak jest mi nieco ciasny, więc pomyślałem, że gdyby ci się spodobał, mogłabyś go zatrzymać. Któż to widział paladyna bez hełmu.- rzekł wręczając Venorze ów hełm.


- Dziękuję... To niezwykle hojne z pana strony - odparła paladynka zaskoczona podarkiem. W sumie to nie wiedziała jak się zachować, bo rzecz wyglądała na drogą, a ona jeszcze nigdy tak naprawdę nie dostała czegoś tak cennego. Nie mniej hełm był piękny, a i podarunków nie należało odmawiać by nie umniejszać obdarowujące mu przyjemności z dawania prezentu. - Naprawdę, bardzo dziękuję - uśmiechnęła się szczerze ucieszona.
-Nie dziękuj. Tobie przyda się znacznie bardziej niż mnie. W mojej komnacie tylko zbierał kurz a taka funkcja nie godzi się takiemu dziełu.- odrzekł równie pogodnie -Posłuchaj. Mam dla Ciebie pewne zadanie. Zajmiesz się tym w czasie, gdy ja spróbuję interweniować w sprawie tej wioski… Grumgish? Tak Grumgish.- znów przybrał poważny wyraz twarzy -Najpierw udasz się do magazynu, gdzie pobierzesz miksturę leczniczą oraz zapas racji podróżnych. Następnie udasz się do dzielnicy kupieckiej. Odszukasz tam handlarza o imieniu Bardock. To on zajmuje się uzupełnianiem naszych zapasów materiałów budowlanych, czyli to czego sami niestety nie jesteśmy w stanie wytworzyć, własnymi rękami.- przemawiał spokojnie i powoli by Venora wszystko zapamiętała -Ostatnio wspominał mi coś o problemach na północnym trakcie. Odnajdź go, dowiedz się jakie to problemy i jeśli uznasz, że jesteś w stanie - zajmij się nimi.

- Zrobię co w mojej mocy sir - zapewniła bez zwłoki. I już miała się z nim pożegnać, gdy przypomniała sobie o jednej sprawie.
- Czy ma pan jakąś wiedzę w sprawie nawiedzonego cmentarza? - zapytała wiedziona ciekawością.
-Nawiedzonego cmentarza?- spytał -Co masz na myśli konkretnie?-
Zawstydziła się nieco.
- Chodzi mi o ten cmentarz, na który kilka dni temu wysłał mnie sir August, bym dowiedziała się co grasuje między grobami - odparła nieśmiało Venora.
-Aha, no tak. Coś mi wspominał. Myślałem, że ta sprawa została zamknięta? Z tego co wiem, ghoule zostały wyeliminowane i już nie zagrażają temu miejscu?- chciał się upewnić.
- Na pewno nie za moją sprawą... - stwierdziła z poczuciem winy panna Oakenfold. - Ja tam miałam więcej szczęścia niż rozumu... - przyznała.
-Pewnikiem był to jakiś plan Wiecznie czujnego.- skomentował -Nie bardzo rozumiem, do czego dążysz?- wzruszył lekko ramionami -Jak mogę ci pomóc?- spytał.
- Przepraszam, myślałam... Chciałam tylko wiedzieć czy sir August wysłał kogoś by zajął się tym problemem po tym jak ja zawiodłam - wyjaśniła.

-Moje dziecko. Skąd pomysł, że zawiodłaś? Czasami wyzwania, które napotykamy są ponad nasze siły. Wtedy lepiej jest się wycofać, przegrupować, obmyślić plan i powrócić. Jeśli coś lub ktoś pozbył się ghouli za ciebie, dziękuj Czujnemu oku, za to.- dodał uśmiechając się ciepło -Poślę tam któregoś z adeptów, by sprawdził jak ma się sytuacja. A teraz skup się na tym co cię czeka.- położył jej dłoń na ramieniu.
Twarz Venory rozpogodziła się.
- Dziękuję sir Aleksandrze za dobre słowo. To dużo dla mnie znaczy - uśmiechnęła się w końcu. - Do zobaczenia wkrótce.
Rycerz pożegnał ją skinieniem głowy i rozeszli się w swoje strony.

Paladynka po tych wszystkich latach ciężkiego treningu pod okiem sir Aleksandra nie spodziewała się tego jak wyrozumiałą osobą był on. Jej pewność siebie została znacznie odbudowana dzięki rozmowie z nim.
Krocząc przez korytarze do swojej celi oglądała uważnie hełm jaki od niego otrzymała. Była niesamowicie ucieszona z tego prezentu i już nie mogła się doczekać by założyć go na głowę. Uznała jednak, że poczeka z tym chwilę.
Po drodze nie napotkała na nikogo. Nic w tym dziwnego zważywszy, że był to czas treningów dla jednych i nauki w świątynnej bibliotece dla innych.

Nareszcie zamknęła za sobą drzwi własnych czterech kątów. Brudna i roznosząca po całym pomieszczeniu nieprzyjemną woń zbroja w tej chwili całą sobą domagała się pilnej uwagi. W pierwszej chwili Venora zatkała nos i podeszła do małego okienka. Otworzyła je by wpuścić świeżego powietrza. Położyła hełm na łóżko. Zdecydowała, że jak skończy jeden obowiązek, to pozwoli sobie na przyjemności.
Wyciągnęła z szafki przyrządy do czyszczenia i zasiadła przed swoim pancerzem.
Umoczyła szmatkę w oleju lnianym, który wylała z karafki do drewnianej miseczki. Metodycznie zaczęła przecierać dokładnie każdą jedną łuskę. Robiąc to nuciła sobie melodię zasłyszaną gdzieś na jarmarku.

Trudno było jej określić ile czasu minęło nim jej zbroja lśniła czystością. Odór goblińskiej krwi jeszcze unosił się w powietrzu, ale Venora już zdążyła się do niego przyzwyczaić.
Wstała z taboretu i przetarła dłonie o czysty materiał. Nareszcie mogła sobie pozwolić na to co tak bardzo chciała sprawdzić. Podeszła do łóżka i wzięła w dłonie hełm.
Przyjrzała mu się dokładnie. Był bardzo starannie wykonany i nie było na nim widać śladów rys. Przetarła go lekko z kurzu, który zebrał się na jego wierzchu.
Nie czekając ani chwili dłużej założyła go na głowę. Poruszała nią w tył, przód i na boki. Hełm trzymał się bardzo dobrze. Nieco uwierały ją teraz spinki którymi przypinała sobie włosy za ucho, ale to nie był żaden problem by się ich pozbyć.
Tak, był to wspaniały prezent.

Zadowolona z efektów swojej pracy Venora po uprzątnięciu pokoju postanowiła opuścić swoją cele by udać się na wspólny posiłek ze wszystkimi. Była już pora na obiad, a i miała ochotę spotkać się ze swoimi przyjaciółmi.

Chaos wspólnego posiłku minął jej w mgnieniu oka. Wszyscy wypytywali ją o to jak poszły jej misje i Venora nie nadążała z odpowiadaniem na ich pytania. Sprawę cmentarza starała się przemilczeć, natomiast temat wyprawy na gobliny już bardzo chętnie poruszała. O dziwo z ulgą przyjęła koniec obiadu, zauważając zaraz, że przez roztargnienie nawet nie tknęła podanej pieczeni. Stołówka zaczęła pustoszeć, a panna Oakenfold dopiero zabrała się za jedzenie. Było już całkiem zimne, ale nie mniej smaczne i pożywne.

W drodze ze stołówki zabrała potrzebne jej na misje racje żywnościowe oraz udała się po miksturę leczniczą. Miała nadzieję, że jej się nie przyda, bo po pierwsze zbieranie obrażeń przyjemne nie było, a smak mikstury najlepszy nie był.

Z zapasami w ręku wróciła do swojej celi i spakowała się na drogę. Następnie ubrała na siebie zbroję, co z resztą zajęło jej nie mało czasu. Brakowało jej kogoś kto by jej w tym pomógł, ale nie narzekała na to. Wspomniała tylko, że Foigan całkiem szybko wszedł we wprawę w wiązaniu tych wszystkich rzemieni.
Czas najwyższy był by udać się na spotkanie z kupcem. Zarzuciła na ramiona plecak, zarzuciła na plecy tarczę i upięła na biodrach pas z mieczem. Czuła się gotowa do drogi.
Zamknęła okno w celi i wyszła z niej. Miarowym krokiem przemierzała zimne korytarze świątyni kierując się do jej wrót.

+ zdobiony elfi hełm
+ 1 mikstura leczenia
+ 4 racje żywnościowe
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 20-07-2016 o 23:21.
Mag jest offline