Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-07-2016, 16:13   #41
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Sporg chwilę w milczeniu przyglądał się Venorze jakby zastanawiał sie, czy kobieta aby nie chce go wykorzystać, bądź oszukać, jednak jego (nie da się ukryć) niski poziom intelektu, oraz autentycznie szczere intencje paladynki dały efekt przez kobietę oczekiwany. Troll wziął głęboki wdech i odsunął się dwa kroki w bok robiąc przejście z jaskini, którą strzegł do podziemnego chodnika, którym tutaj dotarła trójka poszukiwaczy przygód. Venora obdarowała Sporga szczerym uśmiechem. Wiedziała, że choć jest trollem czyni słusznie.
-Wyprowadzę ich na zewnątrz.- rzekł Argin, po czym otworzył klatkę i wypuścił jeńców. Był wśród nich Frank. Stary człeczyna o siwych włosach sięgających wysokości jego obojczyka, o wątłej posturze i niezwykłej mądrości zapisanej w jego spojrzeniu. Frank milczał. Wiedział, że na dziękowanie przyjdzie pora, a teraz trzeba było jak najszybciej opuścić jamę póki troll wciąż nie zmienił zdania.


-Masz szczęście trollu. Gdy ta kobieta mówi, że coś zrobi, to na pewno to zrobi. Już niebawem ujrzysz niebo.- burknął brodacz, po czym klepnął lekko Venorę w plecy -Musimy ruszać.- Troll usiadł w milczeniu pod ścianą jaskini odprowadzając ich wzrokiem. Argin długo nie kazał na siebie czekać. Prędko wyprowadził goblińskich jeńców na zewnątrz i wrócił, lecz nie sam a z Frankiem. Zmęczony i noszący ciągle ślady pobicia staruszek stwierdził, że może przydać się tutaj bardziej i nie będzie bezczynnie czekać za jaskinią. Argin wzruszył tylko bezradnie ramionami jakby chciał dać do zrozumienia, że nie miał na to wpływu.
-Jestem Frank. Ilmater mi was zesłał, postaram się pomóc jak tylko będę w stanie w waszej misji.- przedstawił się, pochylając głowę przed krasnoludem i Venorą.
-A co z pozostałymi jeńcami goblinów?- spytał Foingan.

-To wieśniacy i leśniczy z okolic. Zostali schwytani, lecz podobnie jak mnie gobliny ich oszczędziły. Nie mam pojęcia dlaczego trzymali nas przy życiu.- odrzekł marszcząc przy tym czoło.
-Jak się tu znalazłeś?- spytał łowczy, kładąc starcowi dłoń na ramieniu.
-Gdy wracałem z nocnego czuwania, ujrzałem jak z domostwa Heinricha wyłania się dziwaczna postać, taszcząc na plecach torbę. Poszedłem za nim. To był goblin i to nie byle jaki. Ten goblin potrafił walczyć, potrafił się skradać i był bardzo bystry. To ten sam, który dowodzi całą tą watahą. Odwiedził nas kilka razy osobiście doglądając naszego stanu zdrowia. Próbowałem z nim pomówić, wypytać, lecz tylko milczał i śmiał się tak...- Frank się zamyślił na chwilę -Jakby właśnie triumfował.- wyjaśnił spoglądając na każdego z kompanów po kolei.
-Chodźmy. Nie ma czasu do stracenia.- syknął w końcu Argin.

-Czekajcie.- brodacz uspokoił łowcę gestem ręki, po czym potrząsnął rękawem i już po chwili wszyscy ujrzeli Sirka, trzepoczącego energicznie skrzydłami nad głową swego pana.
-Leć. Leć i sprawdź czy droga jest bezpieczna. Nietoperz pofrunął nieznanym im korytarzem na zwiad.
-Oczywiście. Tamci rozeszli się w swoje strony. Obiecali, że ostrzegą tyle okolicznych wiosek ile to będzie możliwe.- wtrącił jeszcze Frank odnośnie uwolnionych jeńców.
-Świetnie. Oszczędzą nam czasu i biegania.- skomentował Argin, a chwilę później ich oczom znów ukazał się Sirk, który wylądował na plecach swego brodatego pana. Krasnolud skoncentrował się przez chwilę po czym machnął zachęcająco ręką -Droga wolna. Idziemy.-

Ruszyli lewą odnogą korytarza, której jeszcze nie zdążyli sprawdzić. Tym razem to Frank zamykał szyk, raz po raz spoglądając czy Sporg aby się nie rozmyślił i nie depcze im po piętach. Kilka chwil później korytarz doprowadził ich do sporej jaskini, gdzie panowała duchota i unosił się zapach ziół i naparów. Gobliny, które tutaj siedziały, czuły się jak w domu. Było ich wiele, przynajmniej pięć tuzinów. Zaś na wschodnim krańcu jamy, na niewielkim wzniesieniu, siedział ich herszt. Miał wzrost krasnoluda. Jego głowę zdobiła drewniana korona, która idealnie mu pasowała. Był dobrze uzbrojony w zadbaną kolczugę, miał również przy sobie dwa miecze.


Tuż za nim na wilgotnej skale znajdował się narysowany starannie zmoczoną, białą kredą symbol ogromnej dłoni.
-Nie mam pojęcia co to za znak.- syknął Foigan -Może oznaczać dosłownie wszystko.- dodał po chwili nie spuszczając wzroku z herszta goblinów.
-Sporo ich.- skomentował Argin -Dawno nie widziałem tak licznej hordy goblinów. Dawno nie widziałem, żeby gobliny były tak spokojne i posłuszne jednemu wodzowi. Spójrzcie. Nawet nie ma u boku szamana.- łowca był ewidentnie zaskoczony i w jakimś stopniu zaintrygowany tym co widział.
-Co teraz?- Frank szepnął do Venory, najwyraźniej uznając jej przywództwo, jak pozostali.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 15-07-2016, 01:59   #42
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wiedziała, że kapłan nie mógł być złodziejem. Promiennie uśmiechnęła się do Franka, gdy ten opowiedział o okolicznościach, które sprawiły, że znalazł się w jaskini goblinów.

"Ojej" skomentowała w myślach widok jaki mieli przed sobą. Cała masa goblinów oraz ich przywódca. Naprawdę nie spodziewała się takiej ilości, tym bardziej tak spokojnych i posłusznych swojemu przywódcy. Venora przyglądała się narysowanemu znakowi jaki widniał na ścianie i intensywnie myślała o tym co może znaczyć. Nic jednak, pomimo starań, nie przychodziło jej do głowy. Albo za mało przykładała się do nauki w świątyni albo po prostu nic to nie znaczyło.

Venora po pobieżnym policzeniu goblinów i ocenieniu ich szans w otwartej walce spojrzała porozumiewawczo na Foigana. On tylko potwierdził jej podejrzenie, że z taką ilością to nie mają żadnych szans. No i prawda była też taka, że byli już całkiem zmęczeni. Na teraz musiało im wystarczyć to, że udało się uwolnić pojmanych i tamci ostrzegą swoje wioski. Troll nie powinien ucierpieć. Chyba.
Mieli dość informacji i to bardzo szczegółowych, by wrócić do Suzail i poinformować o zagrożeniu władze miasta. Teraz była naprawdę duża szansa, że rycerze ruszą od razu i ochronią okoliczne wioski przed inwazją.

- Wracamy - szepnęła do krasnoluda i gestem dłoni wskazała Arginowi i Frankowi by wycofali się. Panna Oakenfold zamierzała, dla bezpieczeństwa, wracać ostatnia w szyku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 15-07-2016, 12:49   #43
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
16 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Suzail - Świątynia Czujnego Oka

Venora całą powrotną drogę poświęciła rozmyślaniom. Nawet towarzystwo gadatliwego Foigana niewiele pomogło i pomimo jego szczerych chęci młoda paladynka wciąż miała w głowie obraz hordy goblinów, zagrażających Grumgishowi i innym osadom w pobliżu. Rycerka była z siebie dumna. Po pierwsze udało jej się odzyskać księgę dla sir Augusta. Po drugie udało im się odnaleźć zaginionego Ilmaterytę i choć skradzione złoto mieszkańców Grumgish wciąż pozostawało w łapskach goblinów to jednak wieśniacy zyskali znacznie więcej. Venora była w posiadaniu informacji, które mogły ocalić życie wielu niewinnych istot. Miała dość znajomości w świątyni Helma, by interweniować w sprawie zbierających siły zielonoskórych, wystarczyło tylko donieść odpowiednim osobom informacje i czekać na rozkaz zbrojnej interwencji.

Służka Helma rozwiązała w przeciągu tych paru dni, kilka poważnych problemów i w głębi duszy wiedziała, że zrobiła znaczny postęp od czasu misji na cmentarzu. Mimo to ciągle dręczyła ją wizja herszta goblinów, oraz tajemniczego malowidła na ścianie w jaskini za jego plecami. Nie wolno jej było myśleć negatywnie, lecz wyobraźnia raz po raz w drodze powrotnej do Suzail podrzucała jej wizje ataku zielonoskórych na niewinnych ludzi. Argin i Frank dali słowo obserwować gobliny i bić na alarm w razie gdyby zielonoskórzy postanowili opuścić kryjówkę, lecz Venora wiedziała, że ucieczka na chwilę obecną była jedyną opcją, która mogła uratować wieśniaków. Teraz a jej barkach spoczywała wielka odpowiedzialność, gdyż tylko ona mogła tak pokierować sprawą by odpowiednio wcześnie pomóc tamtym ludziom.

Rycerka wciąż miała przed oczami dziękującego jej Franka, który błogosławi ją modlitwą do Cierpiącego, wciąż czuła silny uścisk Argina, któremu uratowała życie na skraju lasu w tamtą burzową noc. Wciąż miała przed oczami znikającą za plecami osadę, gdzie nieświadomi zagrożenia mieszkańcy o świcie wychodzili z domów by wyprowadzić na pastwisko bydło i karmić kury.
-Jesteśmy prawie na miejscu.- szorstki głos Foigana wyrwał ją w końcu z zamyślenia. Mury Suzail majaczyły z oddali. Venora miała okazję przyjrzeć się dokładniej zachodniej bramie, oraz wystającymi nad mury budynkami w górnej części miasta.
-Późna już godzina rzekł krasnolud -Nie będę zawracał Augustowi głowy. Przekaż mu wolumin i powiedz, że spłaciłem swój dług. Powiedz jednak, że mimo wszystko zawsze może na mnie liczyć.- rzekł uśmiechając się przy tym ciepło.


Dzień zbliżał się ku końcowi. Strażnicy na bramie zaniechali przeszukiwania dwókułki krasnoluda tylko i wyłącznie ze względu na towarzystwo Venory. Stalowa krata została opuszczona jak to zawsze po zmroku miało miejsce, zaś wszelkiej maści pojazdy były skrzętnie przeszukiwane i sprawdzane przed wpuszczeniem za mury.
-Miło mi było cię poznać Venoro. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy.- żegnał się krasnolud, podobnie jak i Argin ściskając dłoń Venory -Oby w przyjaźniejszej atmosferze.- dodał na koniec, po czym wręczył rycerce zawiniętą w płótno księgę. Brodacz pokierował się z powrotem do Boskiego Tchnienia, Venora zaś skierowała zmęczone kroki w stronę górnego miasta i świątyni Helma.

Godzina była późna. Zdecydowanie za późna, by udać się z raportem do sir Augusta, to też Venora skierowała swe kroki prosto do celi, gdzie z radością powitała swoje, własne cztery kąty. Rycerka z ulgą zdjęła pancerz, choć już nie ciążył jak wcześniej. Venora odmówiła krótką modlitwę. Helm nad nią czuwał, co do tego nie miała żadnych wątpliwości to też gdzieś w głębi duszy wiedziała, że powinna oddać mu jeszcze większą cześć niż do tej pory to miało miejsce. Jej miecz i pancerz wymagały małej konserwacji, lecz zmęczenie pozwoliło jej tylko zająć się orężem. Rycerka naostrzyła sztych i posmarowała oliwą, nim wsunęła broń z powrotem do pochwy. Na zbroję przyjdzie pora nazajutrz. Teraz już tylko pozostawało ułożyć się do snu i odpocząć...

Rozdział II: krew i honor


17 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin.

Venora poczuła na swej twarzy słoneczne promienie wpadające do jej celi przez strzeliste okienko. Wykonywanie misji dla wyżej postawionych w świątyni miało kilka korzyści. Jednym z nich była długość odpoczynku zależna od kaprysu rycerki. Nikt jej nie strofował w związku z tym jak długo spała i to było całkiem przyjemne, choć doskonale wiedziała, że zasłużyła na to ogromem wysiłku jaki wkładała w wykonywanie powierzonych jej zadań. Służka Helma spokojnie wygramoliła się z łóżka i odmówiła modlitwę, następnie zabrała się za poranną toaletę i mogła udać się na śniadanie. Stołówka o tej porze dnia już świeciła pustkami, lecz kucharze nigdy nie wyrzucali jedzenia, to też mogła liczyć na miskę owsianych płatków, kilka pajd pełnoziarnistego chleba, oraz soczyste dojrzałe jabłko. Jeszcze kilka dni temu siedziała tutaj przed świtem wraz z innymi, młodymi adeptami wyczekując porannych ćwiczeń na manekinach.

-Tutaj jesteś.- usłyszała zza pleców dobrze znany głos sir Aleksandra. Aleksander od kilku lat zajmował się trenowaniem i przygotowywaniem młodych adeptów do walki wręcz, oraz wszystkiego co potrzebne do przetrwania boju. To właśnie z nim Venora spędzała dobre cztery godziny dziennie i jego surową twarz kojarzyła najlepiej z całego zakonu. Jego siwa czupryna zawsze falowała na wietrze a czarny wąs dodawał mu dostojności. Aleksander zawsze miał na sobie swoją płytową zbroję i zawsze był poważny w stosunku do swych podopiecznych. Tego poranka jednak na jego pomarszczonej twarzy rysował się ciepły uśmiech zaś głos miał pogodny ton.
-Słyszałem o twoich dokonaniach- rzekł zbliżając się do kobiety -Jestem z ciebie dumny Venoro. Od dawna wiedziałem, że masz w sobie ogromny potencjał. Sir August nie wybrał cię przypadkowo.- dodał.


-Cieszę się, że w końcu zajęłaś się poważnymi zadaniami. August wyjechał z Suzail niedługo po tym jak Ty wyruszyłaś do Grumgish, lecz wcześniej poprosił mnie bym się tobą zajął. Raport zdasz mi, księgę również możesz mi przekazać.- rzekł, po czym położył dłoń na jej ramieniu.
-Przejdźmy się. Chciałbym coś ci pokazać.- mężczyzna skinął jej delikatnie głową po czym pozwolił dokończyć posiłek. Gdy Venora była gotowa, ruszyła za Aleksandrem.
-Jak ci poszło? Jak Foigan? Nie był męczący? Poznałem go kiedyś i wiem, że potrafi poirytować.- zagaił.


Zdobyte doświadczenie: 3500PD
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-07-2016, 22:03   #44
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wydawało jej się, że każda kolejna podróż sprawia, że widok miasta był jakby bardziej przez nią wyczekiwany. Do tego łóżko, które niby nic nie zmieniło się od dnia kiedy wysłana została na misję na cmentarzu, a jednak zdawało się być z każdym powrotem co raz bardziej wygodne. Rozmowa z Augustem musiała poczekać, gdyż pora jej powrotu była późna. Mogła więc z czystym sumieniem po prostu położyć się w pościel i zasnąć.

Obudziła się rankiem, który tak naprawdę był już wczesnym przedpołudniem. Przeciągnęła się na łóżku dając sobie jeszcze chwilę na całkowite wyzbycie się snu.
Wspomnieniami w tym czasie wróciła do wydarzeń ostatnich dni. W myślach zaczęła układać sobie co powie swojemu przełożonemu gdy przekaże mu książkę wraz z informacjami o zagrożeniu jakie czeka wioski. Wspomniała wszystkich, których spotkała w tym czasie. Bardzo polubiła Foigana i chyba nawet będzie tęsknić za jego gadulstwem. Wydawało jej się, że zachowała się niemiło względem jego milcząc przez praktycznie całą drogę. Ale za wiele na to nie mogła poradzić, bo martwiła się sprawą goblinów.

Poczucie obowiązku było tym co ostatecznie wyciągnęło ją z łózka. Wstała i złożyła dłonie do modlitwy by odmówić modły do Helma, który tak wielce sprzyjał jej w tych dniach. Po tym zajęła się poranną toaletą. Jej zbroja, wciąż brudna i czekająca na swoją porcję uwagi, wisiała na stojaku i wpędzała Venorę w poczucie winy, że jeszcze się tym nie zajęła. Powinna była zrobić to przed snem, ale... Nie, nie powinna być aż tak nadgorliwa. Zrobi to później. Kiedyś na pewno.

Ubrała szatę, uczesała włosy i była gotowa iść. Wzięła do ręki księgę, by nie musieć się tu wracać, i udała się na stołówkę.
Apetyt dopisywał jej i w samotności zjadła to co kucharzom zostało jeszcze z ostatniego posiłku.
Dopiero od niedawna, odkąd zaczęła chodzić po części ogólnej świątyni, zauważyła jak jest tu cicho i spokojnie. Zwykle jej dzień tutaj był tak naładowany obowiązkami i treningiem że tak naprawdę nie miała czasu się po prostu rozejrzeć.
"Pomyśleć, że jeszcze tak niedawno spędzałam tu czas z innymi adeptami. Rozmawiając, śmiejąc się i obgadując swoich nauczycieli" uśmiechnęła się sama do siebie. Wgryzła się w soczyste jabłko i już zastanawiała się nad kolejnymi krokami które powinna podjąć. "Gdzie o tej porze..."

Myśl przerwał jej głos sir Aleksandra. Prawie podskoczyła na baczność, bo nauczyciel walki wręcz należał do tych, którym nie chciało się podpaść. Widząc jednak jego pogodną twarz, zaniechała wstania od stołu. Uśmiechnęła się radośnie na pochwałę z jego ust.
Prędko, w kilku kęsach, dokończyła jabłko i wrzuciwszy ogryzek do miski po owsiance, wstała i odniosła naczynie. Wróciła do stołu i podniosła z ławy książkę od której zaczęła się jej wyprawa do Grumgish. Ciekawiło ją niezmiernie co też takiego chce on jej pokazać. Panna Oakenfold ruszyła za Aleksandrem. Zrównała z nim krok i podała mu księgę.

- Proszę, to jest to co miałam dostarczyć od tamtejszego kapłana - powiedziała w odpowiedzi na to jak jej poszło. Księga dostarczona, misja wykonana. Pokręciła za to głową, gdy mężczyzna wspomniał jakoby krasnolud był irytujący.
- Foigan jest wspaniałym towarzyszem - dodała uśmiechając się szczerze. - Nawet nie miał mi za złe, gdy chciałam sprawdzić co za problem nękał mieszkańców. Co więcej bez wahania zdecydował się ze mną wtedy wyruszyć i zbadać sprawę - mina jej spoważniała, bo doszli do tematu, który tak bardzo wymagał interwencji. - Niestety problem jaki mają mieszkańcy tamtego regionu jest poważny. Ich życiu zagrażają gobliny, bardzo duża ich ilość. Wszystkie słuchają się jednego przywódcy, co dziwne nie miał on przy sobie żadnego szamana. I czczą coś co nazywają żelazną ręką - i dokładnie opowiedziała sir Aleksandrowi jak znaleźli jaskinię, jak uwolnili więźniów obiecując Sporgowi wolność i to jak podejrzeli owego gobliniego dowódcę w otoczeniu swoich podwładnych. Wspomniała słowa Franka, który opowiedział o tym jak dostał się w niewolę. - Ci ludzie, oni potrzebują naszej zbrojnej pomocy. Na razie zostali ostrzeżeni o zagrożeniu, ale sami nie są w stanie przeciwstawić się takiej liczbie przeciwników, którzy działają w nietypowo jak dla goblinów, zgrany sposób - stwierdziła na koniec Venora spoglądając na swojego przełożonego z nadzieją.

Aleksander milczał z uwagą słuchając monologu młodej rycerki. Nie spodziewał się tak długiej opowieści z jej strony. Był bardzo poważny, momentami wręcz przesadnie. Wyglądał jakby zastanawiał się, czy kobieta przypadkiem z niego nie kpi.
-Troll Sporg?- uniósł brew -Dogadałaś się z trollem, by uwolnić jeńców?- spytał raz jeszcze -To… To bardzo… No cóż. Wykonałaś kawał dobrej roboty.- skomentował -Bardzo się cieszę, że los tamtych wsi nie jest ci obojętny. To oznacza, że nauki naszych mistrzów nie poszły na marne. Nie do mnie jednak należy decyzja. Pierwej muszę rozmawiać z naszym opatem. Jesteśmy zbrojnym ramieniem stolicy, jesteśmy duchowymi doradcami królowej - regentki. Nie możemy interweniować w takich sprawach bez konsultacji w ważniejszymi od ciebie, czy też mnie.- wytłumaczył krótko -Widzę jednak wagę tej sytuacji i daję moje słowo, że osobiście zainterweniuje w tej sprawie.- dodał kładąc dłoń na jej ramieniu.
Ulga pojawiła się na twarzy paladynki słysząc zapewnienie przełożonego.
-Jak na bogów przekonałaś trolla by wypuścił jeńców?- zmienił temat uśmiechając się znów lekko.
- Wziął mnie za żelaznego wysłannika ręki - wzruszyła bezradnie rękami. - Barung, ten przywódca goblinów, powiedział mu, że przyjdzie żelazny to go uwolnią. Pomylił mnie z tym kimś. Foigan to podłapał, a ja nie zaprzeczyłam - westchnęła niepocieszona z tego podstępu. - Jednak obiecałam go uwolnić. Nie jest zły, jest nawet bardzo grzeczny. Może udałoby się, żeby żył w zgodzie z wieśniakami - dodała nieśmiało.
Aleksander uśmiechnął się z odrobiną politowania jakby doszukał się jeszcze dziecięcej naiwności w słowach Venory. Przytaknął jej jednak i nic więcej na temat trolla nie mówił.
-My rycerze jesteśmy symbolem prawości. Jego przestrzeganie leży u podstawy naszego charakteru. Wręcz można się pokusić o stwierdzenie, iż to my stanowimy prawo. Nie wolno nam ich łamać, lecz czasem dla dobra sprawy bogowie zsyłają nam kogoś kto nagina zasady dla nas, tak jak zrobił to dla ciebie ten gadatliwy krasnolud.- tłumaczył jej spokojnie mężczyzna.

Po chwili znaleźli się w budynku prywatnych komnat mistrzów i wyżej postawionych. Aleksander prowadził Venorę majestatycznymi korytarzami aż w końcu zatrzymał się pod drzwiami do swej komnaty.
-Zaczekaj tutaj chwilę.- polecił, po czym zniknął za drzwiami. Po chwili wrócił na korytarz trzymając w ręku piękny hełm misternie wykonany rękami elfich zbrojmistrzów.
-Otrzymałem go kiedyś w darze od mojego starego druha, jednak jest mi nieco ciasny, więc pomyślałem, że gdyby ci się spodobał, mogłabyś go zatrzymać. Któż to widział paladyna bez hełmu.- rzekł wręczając Venorze ów hełm.


- Dziękuję... To niezwykle hojne z pana strony - odparła paladynka zaskoczona podarkiem. W sumie to nie wiedziała jak się zachować, bo rzecz wyglądała na drogą, a ona jeszcze nigdy tak naprawdę nie dostała czegoś tak cennego. Nie mniej hełm był piękny, a i podarunków nie należało odmawiać by nie umniejszać obdarowujące mu przyjemności z dawania prezentu. - Naprawdę, bardzo dziękuję - uśmiechnęła się szczerze ucieszona.
-Nie dziękuj. Tobie przyda się znacznie bardziej niż mnie. W mojej komnacie tylko zbierał kurz a taka funkcja nie godzi się takiemu dziełu.- odrzekł równie pogodnie -Posłuchaj. Mam dla Ciebie pewne zadanie. Zajmiesz się tym w czasie, gdy ja spróbuję interweniować w sprawie tej wioski… Grumgish? Tak Grumgish.- znów przybrał poważny wyraz twarzy -Najpierw udasz się do magazynu, gdzie pobierzesz miksturę leczniczą oraz zapas racji podróżnych. Następnie udasz się do dzielnicy kupieckiej. Odszukasz tam handlarza o imieniu Bardock. To on zajmuje się uzupełnianiem naszych zapasów materiałów budowlanych, czyli to czego sami niestety nie jesteśmy w stanie wytworzyć, własnymi rękami.- przemawiał spokojnie i powoli by Venora wszystko zapamiętała -Ostatnio wspominał mi coś o problemach na północnym trakcie. Odnajdź go, dowiedz się jakie to problemy i jeśli uznasz, że jesteś w stanie - zajmij się nimi.

- Zrobię co w mojej mocy sir - zapewniła bez zwłoki. I już miała się z nim pożegnać, gdy przypomniała sobie o jednej sprawie.
- Czy ma pan jakąś wiedzę w sprawie nawiedzonego cmentarza? - zapytała wiedziona ciekawością.
-Nawiedzonego cmentarza?- spytał -Co masz na myśli konkretnie?-
Zawstydziła się nieco.
- Chodzi mi o ten cmentarz, na który kilka dni temu wysłał mnie sir August, bym dowiedziała się co grasuje między grobami - odparła nieśmiało Venora.
-Aha, no tak. Coś mi wspominał. Myślałem, że ta sprawa została zamknięta? Z tego co wiem, ghoule zostały wyeliminowane i już nie zagrażają temu miejscu?- chciał się upewnić.
- Na pewno nie za moją sprawą... - stwierdziła z poczuciem winy panna Oakenfold. - Ja tam miałam więcej szczęścia niż rozumu... - przyznała.
-Pewnikiem był to jakiś plan Wiecznie czujnego.- skomentował -Nie bardzo rozumiem, do czego dążysz?- wzruszył lekko ramionami -Jak mogę ci pomóc?- spytał.
- Przepraszam, myślałam... Chciałam tylko wiedzieć czy sir August wysłał kogoś by zajął się tym problemem po tym jak ja zawiodłam - wyjaśniła.

-Moje dziecko. Skąd pomysł, że zawiodłaś? Czasami wyzwania, które napotykamy są ponad nasze siły. Wtedy lepiej jest się wycofać, przegrupować, obmyślić plan i powrócić. Jeśli coś lub ktoś pozbył się ghouli za ciebie, dziękuj Czujnemu oku, za to.- dodał uśmiechając się ciepło -Poślę tam któregoś z adeptów, by sprawdził jak ma się sytuacja. A teraz skup się na tym co cię czeka.- położył jej dłoń na ramieniu.
Twarz Venory rozpogodziła się.
- Dziękuję sir Aleksandrze za dobre słowo. To dużo dla mnie znaczy - uśmiechnęła się w końcu. - Do zobaczenia wkrótce.
Rycerz pożegnał ją skinieniem głowy i rozeszli się w swoje strony.

Paladynka po tych wszystkich latach ciężkiego treningu pod okiem sir Aleksandra nie spodziewała się tego jak wyrozumiałą osobą był on. Jej pewność siebie została znacznie odbudowana dzięki rozmowie z nim.
Krocząc przez korytarze do swojej celi oglądała uważnie hełm jaki od niego otrzymała. Była niesamowicie ucieszona z tego prezentu i już nie mogła się doczekać by założyć go na głowę. Uznała jednak, że poczeka z tym chwilę.
Po drodze nie napotkała na nikogo. Nic w tym dziwnego zważywszy, że był to czas treningów dla jednych i nauki w świątynnej bibliotece dla innych.

Nareszcie zamknęła za sobą drzwi własnych czterech kątów. Brudna i roznosząca po całym pomieszczeniu nieprzyjemną woń zbroja w tej chwili całą sobą domagała się pilnej uwagi. W pierwszej chwili Venora zatkała nos i podeszła do małego okienka. Otworzyła je by wpuścić świeżego powietrza. Położyła hełm na łóżko. Zdecydowała, że jak skończy jeden obowiązek, to pozwoli sobie na przyjemności.
Wyciągnęła z szafki przyrządy do czyszczenia i zasiadła przed swoim pancerzem.
Umoczyła szmatkę w oleju lnianym, który wylała z karafki do drewnianej miseczki. Metodycznie zaczęła przecierać dokładnie każdą jedną łuskę. Robiąc to nuciła sobie melodię zasłyszaną gdzieś na jarmarku.

Trudno było jej określić ile czasu minęło nim jej zbroja lśniła czystością. Odór goblińskiej krwi jeszcze unosił się w powietrzu, ale Venora już zdążyła się do niego przyzwyczaić.
Wstała z taboretu i przetarła dłonie o czysty materiał. Nareszcie mogła sobie pozwolić na to co tak bardzo chciała sprawdzić. Podeszła do łóżka i wzięła w dłonie hełm.
Przyjrzała mu się dokładnie. Był bardzo starannie wykonany i nie było na nim widać śladów rys. Przetarła go lekko z kurzu, który zebrał się na jego wierzchu.
Nie czekając ani chwili dłużej założyła go na głowę. Poruszała nią w tył, przód i na boki. Hełm trzymał się bardzo dobrze. Nieco uwierały ją teraz spinki którymi przypinała sobie włosy za ucho, ale to nie był żaden problem by się ich pozbyć.
Tak, był to wspaniały prezent.

Zadowolona z efektów swojej pracy Venora po uprzątnięciu pokoju postanowiła opuścić swoją cele by udać się na wspólny posiłek ze wszystkimi. Była już pora na obiad, a i miała ochotę spotkać się ze swoimi przyjaciółmi.

Chaos wspólnego posiłku minął jej w mgnieniu oka. Wszyscy wypytywali ją o to jak poszły jej misje i Venora nie nadążała z odpowiadaniem na ich pytania. Sprawę cmentarza starała się przemilczeć, natomiast temat wyprawy na gobliny już bardzo chętnie poruszała. O dziwo z ulgą przyjęła koniec obiadu, zauważając zaraz, że przez roztargnienie nawet nie tknęła podanej pieczeni. Stołówka zaczęła pustoszeć, a panna Oakenfold dopiero zabrała się za jedzenie. Było już całkiem zimne, ale nie mniej smaczne i pożywne.

W drodze ze stołówki zabrała potrzebne jej na misje racje żywnościowe oraz udała się po miksturę leczniczą. Miała nadzieję, że jej się nie przyda, bo po pierwsze zbieranie obrażeń przyjemne nie było, a smak mikstury najlepszy nie był.

Z zapasami w ręku wróciła do swojej celi i spakowała się na drogę. Następnie ubrała na siebie zbroję, co z resztą zajęło jej nie mało czasu. Brakowało jej kogoś kto by jej w tym pomógł, ale nie narzekała na to. Wspomniała tylko, że Foigan całkiem szybko wszedł we wprawę w wiązaniu tych wszystkich rzemieni.
Czas najwyższy był by udać się na spotkanie z kupcem. Zarzuciła na ramiona plecak, zarzuciła na plecy tarczę i upięła na biodrach pas z mieczem. Czuła się gotowa do drogi.
Zamknęła okno w celi i wyszła z niej. Miarowym krokiem przemierzała zimne korytarze świątyni kierując się do jej wrót.

+ zdobiony elfi hełm
+ 1 mikstura leczenia
+ 4 racje żywnościowe
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 20-07-2016 o 23:21.
Mag jest offline  
Stary 21-07-2016, 09:20   #45
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora maszerowała dziarskim krokiem mijając niezłomnych jak się zwykło nazywać strażników bramy oddzielającej górne miasto od terenu świątyni Helma. Rycerze byli elitarnymi członkami zakonu, którzy swoją misję traktowali jako największy zaszczyt i nagrodę za oddanie klerowi. Wśród młodych adeptów krążyły plotki jakoby ci najodważniejsi zostali naznaczeni przez samego Helma nieustanną czujnością, lecz Venora przypadkiem dowiedziała się iż ich nieustanna czujność w czasie trzydniowych wart jest efektem potężnej magii Sanduriona Milczącego - opata i najważniejszego duchownego w klerze Helma w Suzail. Paladyni stali nieruchomo trzy dni, nie mogąc nawet drgnąć niczym w transie, chyba że zostali wezwani przez Dzwon Tandrila, lub w jakikolwiek inny sposób ich interwencja była niezbędna.

Dzień był jeszcze młody. Venora uporała się ze wszystkim przed południem a to oznaczało następne kilka słonecznych godzin spędzonych w pancerzu, lecz młódka zdawała się coraz lepiej znosić trudy i niewygody noszenia swej zbroi. Jej piękny hełm odbijał słońce lśniąc z oddali, lecz choć była tego świadoma, wcale się tym nie przejmowała. Rycerze dumnie spacerowali ulicami cormyrskiej stolicy, tak samo i ona miała do tego prawo. Przejście przez główne targowisko górnego miasta było rzeczą trudną i niestety nieuniknioną. Rzesza handlarzy, kupców, kramarzy przekrzykiwała się nawzajem między sobą, a po drugiej stronie barykady stali ci, którzy chcąc kupić różnorakie towary próbowali dogadać się co do ceny ów pożądanych artykułów. Było to miejsce, gdzie zaglądali tylko ci bogatsi handlarze, albowiem nie każdy miał wstęp do górnego miasta.

Venora niemalże przedostała się przez gawiedź, gdy dokładnie na przeciwko ujrzała nieruchomą postać wyróżniającą się osobliwym wyglądem w tłumie. Półork odziany bardzo skromnie, stał kilkanaście kroków od niej, wbijając w nią pusty i nie wyrażający żadnych uczuć wzrok. Był krzepkim i wysokim mężczyzną o cerze odziedziczonej zdecydowanie po swym ludzkim rodzicu. Jedynym, co zdradzało jego mieszany rodowód były orcze rysy twarzy. Wysunięta żuchwa, wystające kły, wysokie czoło i lekko szpiczaste uszy. Półrok miał odsłonięty tors i po krótkiej chwili obserwacji, Venora dostrzegła liczne tatuaże na jego muskularnej piersi i ramionach. Wyglądał niczym dziki barbarzyńca rodem z mroźnej Północy, lecz w jego oczach malował się taki spokój, jakby był jednym z niezłomnych. Patrzył na nią. Była tego pewna. Do tego nawet nie drgnął, przez chwilę mimo iż paladynka już od kilku dobrych sekund wymieniała z nim spojrzenia.


Półork otworzył usta i rzekł coś w końcu, lecz gwar panujący dookoła na targowisku był zbyt głośny by rycerka mogła dosłyszeć choćby jedno jego słowo. Służka Helma ruszyła powoli i ostrożnie w jego stronę, nieświadomie kładąc dłoń na rękojeści swego miecza. Kobieta zbliżyła się na odległość trzech metrów, nieustannie trącana zagonionymi kupcami i mieszczanami.
-Akhurum. Agrunurum kharasis.- powtórzył jej raz jeszcze nawet na chwilę nie odrywając wzroku od jej oczu. Venora już chciała spytać o co mu chodzi i kim w ogóle jest, gdy nagle usłyszała za plecami krzyk i znajomy jej głos.
-Lady Venoro!- odwróciła się błyskawicznie nieco zdezorientowana i ujrzała Martina. Miała szczęście trafiać na tego młodzieńca. Rycerka szybko odwróciła głowę w stronę półorka, lecz jego już tam nie było.

Kobieta zmrużyła oczy i starała się dokładnie ogarnąć wzrokiem otaczający ją tłum, lecz na nic zdały się jej próby, albowiem tajemniczy jegomość dosłownie rozpłynął się w powietrzu.
-Lady Venoro! Znów się spotykamy.- przywitał ją wesoło Martin kłaniając się przed nią nisko.
-Jak się pani wiedzie? Ja w końcu dostałem swoją pierwszą pracę do wykonania u pana Lucasa. Właśnie mnie wysłał po narzędzia do odbioru. Będę miał własne narzędzia do pracy! - cedził przez zęby wyraźnie podekscytowany -Będę mógł zacząć pracę nad stołkami, ale jak dobrze pójdzie to pan Lucas nauczy mnie jak robić prawdziwe meble!- spoważniał na chwilę gdy dzwon z najwyższej wieży zamku królewskiego zabił trzykrotnie oznaczając samo południe -Eh, muszę się spieszyć. Pan Lucas kazał mi być na miejscu w południe. Proszę mi wybaczyć. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Niech bogowie mają panienkę w opiece!- rzekł, po czym pokłonił się i biegiem ruszył na wschód.

~***~

Niedługo później Venora stanęła pod drzwiami domostwa Bardocka. Odnalezienie tego budynku nie było wielkim wyzwaniem, albowiem był to potężny i solidny dom z czerwonej cegły, do którego od południowej strony przylegał dość wielki warsztat, skąd dobiegały intensywne dźwięki pracy.
Venora zapukała kołatką i już po chwili drzwi otworzyła jej młoda dziewczyna, pewnie młodsza od Martina. Miała piękne kasztanowe i kręcone włosy sięgające łopatek.
Rycerka szybko wytłumaczyła co ją sprowadza, a dziecko zniknęło w holu i po chwili wróciło w towarzystwie starszego mężczyzny.
-Dziękuję kochanie. Uciekaj do mamy.- burknął, zaś dziecko posłusznie znów zniknęło w wysokim i ponurym holu.

-Jesteś wysłannikiem Aleksandra. Cóż. Spodziewałem się... Mężczyzny, lecz Aleksander wie co robi. Chyba. Wejdź.- Bardock był bardzo oziębły, wyniosły i pełen arogancji, Venora poczuła się wręcz zbulwersowana jego sposobem bycia, lecz spotykała się nie raz z takim zachowaniem nawet wśród kleru Helma i świetnie nauczyła się panować nad emocjami w trakcie takich właśnie rozmów. Bardock był wysoki, lecz tęgie brzuszysko nie świadczyło o zdrowym trybie życia. Mało tego, od człeka capiło brandy, lecz nie jej sprawą było oceniać osobnika.
-Moi ludzie wracali północnym szlakiem. Skupuję drewno z włości pod wioską Bandengreen. Kilkanaście mil od murów napadli ich bandyci. Gościniec był zawsze bezpieczny. Nawet nie pomyślałem, by posłać z nimi obstawę... Mój błąd kosztował życie trójki osób. Troje mężów, ojców i dobrych rzemieślników straciło życie.- zdenerwował się na samą myśl.

-Gdy udałem się z całą sprawą do straży miejskiej, stwierdzili że życia zabitym nie przywrócą, a odzyskanie skradzionych towarów będzie niemal niemożliwe. Głównie drewno. Wszystko potrzebne do budowy.- mężczyzna wprowadził Venorę do niewielkiego gabinetu urządzonego z przepychem i przesadą, od razu sięgając po butelkę z brandy, przelewając trochę do szklanki.
-Widziałem zwłoki zabitych. Jeden miał wbity w trzewia miecz, lecz drugi...- wypił kilka łyków -Drugiemu grdykę rozorało coś innego niż zwykły, stalowy miecz. Myślę, że to było jakieś zwierzę. Ogromne i niezwykle potężne. Zwłoki trzeciego zniknęły. Tak jak i wóz z mułami, oraz cały towar który się na wozie znajdował. Ci chujograjcy w mundurach insynuują, że Cendril uciekł, lub raniony zdołał zbiec, lecz padł gdzieś po drodze. Ale ja im nie wierzę...- znacznie wyższy od Venory mężczyzna pochylił się nad nią i zmrużył oczy.

-Odnajdź Cendrila jeśli jest żywy. Nie rób tego dla mnie, zrób to dla płaczącej żony i czekających przy drzwiach jego chaty dzieci.- wyprostował się i złapał w garść szklankę, upił łyka po czym skinieniem głowy zarządził wymarsz. Mężczyzna wyprowadził Venorę tylnym wyjściem, które znajdowało się tuż obok warsztatu.
-To Liamm.- burknął wskazując ręką kobietę odrobinę od Venory starszą, siedzącą w słońcu na drewnianym taborecie. Była bardzo ładna (mimo dość osobliwej fryzury) -Moja starsza córka. Pójdzie z tobą i pomoże ci szukać.- dodał na koniec, Bardock odwrócił się i już miał wracać do domu gdy coś mu się jeszcze przypomniało.
-Jeśli odnajdziesz morderców i skrócisz ich o głowy osobiście wręczę ci nagrodę. Nie mówię o datku na świątynię. Obsypię cię złotem moja droga.- dodał po czym zniknął za drzwiami.


Liamm siedziała w milczeniu przyglądając się służce Helma uważnie i nieco niegrzecznie. Kobieta zmierzyła wzrokiem rycerkę od stóp do głów jakby chciała ją ocenić, lecz komentarz zachowała dla siebie. Miała na sobie luźne szaty, lecz gdy wiatr nieco nimi poruszał Venora dostrzegła pod spodem gorset z skóry, a to oznaczało iż Liamm zbroję miała na sobie i chyba była już gotowa do drogi.
Dziewczyna przewróciła oczami i wstała z taboretu. Sięgnęła ona po krótki miecz, schowany w pochwie, który leżał tuż obok jej nóg, a także poprawiła dwa sztylety schowane za pasem.
-Masz konia?- spytała unosząc lekko brew. Najwyraźniej nieprzyjemny styl bycia odziedziczyła po swoim ojcu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-07-2016, 11:16   #46
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Kim był nieznajomy półork? To pytanie nie dawało spokoju młodej paladynce. Venora nie mogła zapomnieć spojrzenia jakim obdarzył ją. Ten spokój, który bił z jego oczu. Wypowiedziane przez niego słowa, wciąż rozbrzmiewały w jej uszach głosem nieznajomego. Nie miała pojęcia co mogły znaczyć, ani kim mógł być tamten osobnik. Obawiała się też czy byłaby w stanie powtórzyć dobrze te trzy słowa. Gdyby tylko Martin jej nie rozproszył...
Całą drogę do handlarza myślała tylko o tym niecodziennym spotkaniu. Nie była też w stanie gniewać się na Martina, że chciał z nią pomówić. Wesołość chłopaka z jakiegoś powodu napawała ją nie małym optymizmem. Życie nie mało go doświadczyło, a on i tak pozostawał radosną osobą.
Przywitała się z Martinem uśmiechając do niego przyjacielsko. Zadziwiające było to ile słów, w tak krótkim czasie jest w stanie wypowiedzieć ten przyszły cieśla. Pożegnała go i jeszcze raz, już na spokojnie, rozejrzała się za tajemniczym mężczyzną. Nic nie spostrzegła.
“A może mi się to tylko przewidziało?” zaczęła powątpiewać. “Może wcale nie do mnie mówił. Pomylił mnie z kimś…” westchnęła.

Nie miało to jednak w tej chwili znaczenia. Musiała przestać rozpraszać się. Skupić na celu. Miała wyznaczone jej przez sir Aleksandra zadanie i chciała by był zadowolony ze sposobu w jaki je wykona. Szczególnie teraz gdy miał wstawić się u osób decyzyjnych w sprawie, którą odkryła.

Budynek będący domostwem Bardocka, handlarza współpracującego ze świątynią Helma, był imponujący. Z pewnością właścicielowi interesy sprzyjały skoro stać go było na to. Ale Venora nie oceniała ludzi przez pryzmat dobrobytu, nie zazdrościła go też nikomu, bo złoto nie było tym czego pragnęła. Oczywiście nie oznaczało to, że naiwnie zakładała, że można się obejść bez pieniędzy. Po prostu nie rozumiała jak niektórzy mogli fascynować się złotem i szlachetnymi kamieniami tak bardzo, że obwieszali się nimi. Szczególnie damy lubowały się w drogich koliach, diademach i bransoletach.
Panna Oakenfold przywitała uśmiechem dziewczynkę, która jej otworzyła. W prostych słowach wyjaśniła kim jest i kogo szuka. Dziecko zniknęło i wróciło z kimś. Okazał się on być wspomnianym przez sir Aleksandra handlarzem. Zaprosił ją do środka. Wnętrze było ponure. Bardziej niż świątynne piwnice, gdzie przechowywane było wino.
Paladynka zbyła uwagę Bardocka względem jej osoby przyglądając mu się z powagą wymalowaną na twarzy. Nie mniej zagotowała się w środku i to pomimo postanowienia, że nie będzie go oceniać. Zaprowadził ją do pokoju by omówić sprawę. Gabinet handlarza mógł spokojnie konkurować o palmę pierwszeństwa z celą sir Augusta o to, która była bardziej przesadzona w wystroju. Paladynka trzymając swój hełm pod pachą dyskretnie rozglądała się po pokoju.

Mężczyzna pierwsze złe wrażenie, jakie wywarł na służce Helma, nieco zatarł troską o swoich pracowników i los ich osieroconych rodzin. Wydawał się być wstrząśnięty tym wydarzeniem i kto wie czy bijąca od niego woń alkoholu nie świadczyła o próbie zapicia poczucia winy. Venorze zrobiło się go nawet trochę szkoda. Jego wina, w oczach paladynki, była ewidentna: oszczędził na ochronie i teraz ludzie byli martwi.

Nie musiał jej jednak prosić by znalazła jego człowieka, którego podejrzewał, że wciąż był żywy. Taką nadzieję trzeba było mieć zawsze. Póki nie znajdzie się ciała.
Venora odprowadziła wzrokiem handlarza, gdy ten zniknął w budynku po czym wróciła spojrzeniem na swoją nową towarzyszkę. Nie było jej celem odgadywanie co też Liamm mogła o niej myśleć, bo nie miało to znaczenia. Paladynka dość zrobiła by odzyskać pewność siebie i nie przejmować się oceną innych. Pokręciła przecząco głową na pytanie kobiety.
- Nie, nie posiadam. Ale jeśli uważasz, że będzie to konieczne to mogę wrócić do świątyni po jednego - odpowiedziała wojowniczka i podeszła do Liamm. - Przepraszam, że się nie przedstawiłam. Jestem Venora Oakenfold, miło mi cię poznać - dodała z uprzejmym uśmiechem. Nie przywykła do tytułowania się “lady”, zgodnie ze statusem jaki uzyskała za sprawą pasowania na paladyna.

Liamm wzięła głęboki wdech i pozbierała się do drogi. -Nie trzeba. Mój rumak spokojnie nas uciągnie.- stwierdziła -Czy ojciec mówił ci w jaki sposób zginął jeden z jego ludzi?- spytała unosząc brew.
Venora spoważniała.
- Tak, wiem o szczegółach - odparła. - Mam sprawę wybadać i zadecydować o tym jak rozwiązać ten problem. Mój przełożony nic nie wspominał o ofiarach, więc jest to nowa informacja dla mnie.
Młoda towarzyszka paladynki uśmiechnęła się nieznacznie -Wskakuj.- rzekła wskazując ręką rumaka powiązanego do małego słupka wkopanego w glebę, nieopodal domu jej ojca -Nie traćmy czasu. Myślałam, że będziesz tu znacznie wcześniej.- dodała na koniec.


Rycerka już chciała się tłumaczyć, że ledwo co wróciła do stolicy, a i o zadaniu dowiedziała się niedawno, lecz ugryzła się w język. Spowiadać się musiała tylko swoim przełożonym. Zastanawiało ją tylko czy Aleksander został poinformowany przez handlarza o tych nieprzyjemnych okolicznościach. Była też szansa ze przełożony zwyczajnie nie uznał tego za coś szczególnie ważnego, albo zapomniał będąc już myślami na rozmowach w sprawie goblinów.
- Tak, jedźmy już - odparła jej Venora pogodnie i skierowała się do wierzchowca
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-07-2016, 12:36   #47
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora czuła się przynajmniej dziwnie jadąc na jednym koniu w towarzystwie innej kobiety. Liamm jednak znała się na rzeczy. Lokalną siatkę uliczek znała chyba na pamięć i bez najmniejszych problemów wydostała się z miasta. Na widok zbliżającej się bramy Venora była niemal pewna, że będzie musiała rozmawiać ze strażnikami, lecz tamci tylko kiwnęli na powitanie dwóm paniom i nawet nie próbowali ich zatrzymać. Tuż po wydostaniu się za mury miasta Liamm pochyliła się nieco bliżej końskiego grzbietu i wrzasnęła głośno "Hia!" a jej wierzchowiec przyspieszył dwukrotnie. Dziewczyna wyglądała bardzo osobliwie i bardziej przypominała dziewoję z barbarzyńskich plemion Północy niż córkę bogatego kupca z stolicy Cormyru. Jej specyficzna fryzura przyciągała wzrok, nie mniej niż tatuaże które miała w miejscu wygolonych włosów ulokowane.

Liamm znała się na jeździectwie. Venora długie godziny spędziła na naukach dosiadania wierzchowca, oraz walki z jego grzbietu, lecz wciąż nie czuła się tak dobrze i pewnie jak starsi w fachu rycerze. Córka Bardocka natomiast zdawała się czuć urodzona w siodle.
Jej rumak o jasnej maści był bardzo zadbany i zdrowy. Venora widziała pięknie rozczesaną grzywę, oraz ogólnie czystą i zdrową skórę konia. Koń choć pewnie nie często woził dwie osoby na swym grzbiecie a na pewno nie ciężkozbrojne, to jednak dawał sobie radę bez większych problemów. Suzail zostawili gdzieś za plecami witając północny gościniec. Trakt był zadbany i czysty, jak to miało miejsce w większości rejonów Cormyru. Królowa - regentka dbała o to by handel w objętym jej opieką królestwie nie miał żadnych problemów w rozwoju, to też spora część zasobów skarbca królewskiego kierowana była na rozwój i ochronę wszelkiej maści dróg dla handlarzy.


Raz po raz Venora spoglądała w lewo, gdzie w oddali majaczyły potężne masywy górskie, gdzie pośród lokalnej fauny i flory kryła się horda goblinów, która nie dawała spokoju rycerce, wciąż wracając do jej pamięci. Z zamyślenia wyrwała ją Liamm. Kobieta nieco gwałtownie zahamowała swego wierzchowca i wyprostowała się, po czym spojrzała przez ramię na siedzącą za nią Venorę
-Koniec przejażdżki ślicznotko.- burknęła, a gdy służka Helma zeskoczyła z konia, Liamm zrobiła to samo.
-Tu znaleziono ciała pomordowanych.- wskazała rękami obszar kilkunastu metrów wokół traktu. Córka Bardocka poklepała swego rumaka w zad po czym odeszła na kilka kroków i rozejrzała się wokoło.

Pola, oraz lasy w oddali, no i rzecz jasna góry na zachodzie. Krajobraz był bardzo malowniczy, lecz nie z powodu pięknych widoków dwie kobiety dotarły w to miejsce.
-Jeśli chcesz, nie tak daleko jest osada, skąd ruszyli ludzie ojca. Możemy tam zajrzeć i popytać, choć nie wiem co mogliby nam powiedzieć. Jak dla mnie to najlepszym rozwiązaniem byłoby przejść się tamtym lasem- wskazała palcem oddalony o milę na zachód gaj -Gdybym była bandziorem to pewnie właśnie tam bym szukała ukrycia i właśnie z tego miejsca ruszała na poszukiwania nowych ofiar.- wzruszyła ramionami -Ojciec powiedział jasno. "Polecenia wydaje rycerz Aleksandra, ty Lia słuchasz i robisz co każe", tak więc decyduj i rozkazuj.- rozłożyła ręce czekając na polecenia rycerki.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-07-2016, 22:58   #48
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Bez Liamm wyjazd z miasta zająłby paladynce znacznie więcej czasu. Ochrona na bramie chyba zaczynała już przyzwyczajać się do widoku panny Oakenfold przekraczającej granicę stolicy. Możliwe też, że jej towarzyszka była dużo bardziej im znana, w końcu jej aparycja bardzo wyróżniała się na tle tłumu, a jej rumak wcale nie wyglądał na pospolitą szkapę.

Przejażdżka z tak utalentowanym jeźdźcem co panna Bardock uświadomiła Venorze, że musi się jeszcze sporo nauczyć nim będzie mogła posiąść własnego wierzchowca na stałe. Zwierzę córki handlarza było bardzo zadbane. Widać było, że ten kto przy nim oporządza znał się na swojej pracy. Paladynka z domu wyniosła przeświadczenie, że o zwierzęta należy dbać, szczególnie o te pracujące w polu czy ciągnące wozy z towarem. Jej ojciec zawsze dbał o konie pociągowe, które mieli. Może nawet stąd brało się ciche marzenie Venory o posiadaniu właśnie takiego, dobrze zbudowanego, rumaka. Ale do dnia, gdy będzie mogła mieć swojego wierzchowca było jeszcze daleko.

Teraz w głowie miała tylko zmartwienia takie jak te o przebieg rozmów sir Aleksandra co do wysłania zbrojnych by ograniczyli liczebność goblinów w regionie i zapobiegli ich inwazji na bezbronnych chłopów. Ale Liamm nie pozwoliła jej się nad tym rozczulać w nieskończoność. Nagłe zatrzymanie konia skutecznie wybyło Venorę z rozmyślań.
"Ślicznotko", "złotko", "dziewczynko" i inne tego typu określenia nie drażniły Venory, gdy były używane względem jej osoby. Przyzwyczaiła się. Nie raz słyszała z ust innych i to nawet świątynnych kapłanów, że ze swoją urodą to powinna pretendować do zostania dwórką, a nie rycerzem. Ale co miała poradzić na to, że serce ciągnęło ją do miecza i tarczy, a nie dworskich bankietów i strojnych sukni?

Panna Oakenfold uśmiechnęła się lekko do swej towarzyszki.

Mimo początkowej obawy co do zachowania i stosunku jaki mogła mieć Liamm do niej to wszystko wskazywało, że dziewczyna pod powierzchowną obojętnością i wyższością kryła całkiem sympatyczną osobowość.
- Zaczniemy od wioski - zadecydowała Venora bez wahania i spojrzała we wspomnianym kierunku. Najświeższe doświadczenia jakie zyskała wraz z poprzednią misją kazały jej nie podchodzić obojętnie do takich miejsc. Miejscowi z pewnością mieli najlepsze rozeznanie o tym co działo się w okolicy, czy kto obcy kręci się na trakcie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-07-2016, 10:35   #49
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Liamm skinęła głową towarzyszce, po czym spojrzała ukradkiem na pozycję słońca na nieboskłonie. Dziewczyna przeczesała dłonią włosy i poprawiła swoją skórzaną zbroję pod ubraniem, następnie zwinnym susem wskoczyła na grzbiet swego rumaka jakby miała to perfekcyjnie wytrenowane. Venora usiadła jak wcześniej tuż za towarzyszką, a Liamm tylko ponagliła swego konia w dalszą drogę -Hia!- Rumak miał parę chwil na odpoczynek gdy rycerka przyglądała się okolicy i zastanawiała co dalej. Wierzchowiec córki Bardocka pędził ile sił w nogach a Liamm raz po raz spoglądała w lewo, na zbliżające się coraz bardziej w stronę horyzontu słońce. Niedługo później gościniec lekko skręcił na północny zachód a na odcinku paru mil otaczał go stary i mroczny las. Koń Liamm zboczył z traktu i kierowany przez młodą dziewkę pobiegł znacznie węższą ścieżką w głąb ów lasu.

Bandengreen nie powitało ich ciepło. W zasadzie w ogóle ich nie powitało. Mimo iż promienie słoneczne jeszcze desperacko się przebijały przez korony masywnych drzew otaczających domy, na zewnątrz nie dało się dostrzec żywej duszy. Ni dzieciaków bawiących się na podwórku, ni rzemieślników pracujących gdzieś na zewnątrz. Kompletna pustka. Sama osada znajdowała się na grząskim i wilgotnym terenie, pomiędzy korzeniami ogromnych drzew. Liamm zatrzymała wierzchowca, lecz nim zeszła z jego grzbietu rozejrzała się dokładnie na około.
-Co tu taka grobowa pustka i cisza...- burknęła pod nosem. Po chwili obie kobiety już stały na nogach, a Liamm wartko przymocowała solidnym węzłem uzdę jej konia do jednego z wielu wystających z gleby, grubych jak noga dziecka korzeni drzew.

-Słyszałam o tej wiosce kilka razy, ale nie wiedziałam, że jest tu aż tak... Specyficznie?- szukała słowa -Jest tu tawerna Błędny ognik. Zamówimy izbę i o świcie ruszamy dalej szukać. Ja nocą nie pracuję. Jeśli chcesz możesz rozpytywać miejscowych, ale pewnie też nie będą po zmroku skorzy do wpuszczania obcych do swych chat.- wyjaśniła. Obie kobiety skierowały swe kroki do największego budynku w osadzie. Zaniedbany i ponury nie przyciągał klientów, lecz pewnikiem i tak ich zbyt wielu nie miał. Nad drzwiami wisiał szyld z nazwą gospody, lecz porastający go mech tylko utwierdzał Venorę w przekonaniu iż nikt nie dba o ten przybytek.
W środku panował zaduch a smród wilgoci nie pobudzał apetytu rycerki. Liamm skierowała swe kroki do szynkwasu, gdzie od razu dała znać o swej obecności głośno chrząkając.

Po chwili z zaplecza wyłonił się stary, zgarbiony człek (którego wygląd niezmiernie pasował do wyglądu gospody). Był równie zdziwiony widokiem gości, co oni jego widokiem.
-Ekhem... Czym...-
-Dwie izby. Wartko starcze, bo czasu nie mamy.- weszła mu w zdanie Liamm.
-Mam tylko dwie, ale na wasze szczęście chwilowo puste.- wyjaśnił nieco zaskoczony pośpiechem Liamm. Niewiasta nie bawiła się w konwenanse i położyła na blacie szynkwasu złotą monetę, zabrała klucz do swej izby i ruszyła szybkim krokiem -Budź mnie o świcie złotko. Dobrej nocy.- pożegnała się po czym powędrowała w wskazanym przez starca kierunku. Venora stała chwilę nieruchomo odprowadzając towarzyszkę wzrokiem, po czym spojrzała na starca za szynkwasem.
-Więc. Czym pani służyć mogę?- spytał. Na zewnątrz szybko zapanował mrok.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-07-2016, 23:36   #50
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora spojrzała za Liamm w zamyśleniu. Prawdę mówiąc to sama nie czuła się zmęczona. Ostatnie dni całkiem rozregulowały jej cykl dnia. A pomyśleć, że jeszcze tak niedawno każdy dzień miała starannie zaplanowany żyjąc w świątyni od świtu do zmierzchu na zajęcia, treningi i krótkie spotkania z rówieśnikami.
A teraz?
Co raz częściej nocami nie spała a później odsypiała to do południa. Siły zregenerować podczas snu trzeba kiedyś było, a i nikt już jej nie rozliczał z tego kiedy się kładzie spać i na jak długo. I dziś właśnie ze zdziwieniem spoglądała na swoją towarzyszkę, która udała się już na spoczynek. Nie wiedzieć kiedy, za oknem zapadł zmrok. Venora wiedziała, że też powinna już pójść odpocząć, bo rankiem będzie miała problem by wstać. No i rację miała panna Bardock, że o tej porze dnia to chodzenie po domach i rozpytywanie o zbójców nie jest dobrym pomysłem.

Zapach roznoszący się po gospodzie skutecznie zniechęcił paladynkę do zamówienia posiłku. Zdecydowała zadowolić się tym co wzięła ze świątynnej kuchni. Z delikatnym i uprzejmym uśmiechem spojrzała na właściciela Błędnego Ognika.
- Chciałabym się czegoś dowiedzieć o okolicy - odparła. - Szukamy informacji o bandytach, którzy niedawno zaatakowali ludzi na trakcie. Może ma pan jakieś wieści? Choćby plotki - zachęciła go do mówienia.
-Plotki, plotki i jeszcze raz plotki. Na co ci dziewczę plotki do życia?- spytał irytującym, starczym głosem -Dajże sobie z tym spokój, zjedz, odpocznij w izbie, a rankiem ruszysz dalej w swoją drogę. Tu bandyci ci nie straszni. Tu jesteś bezpieczna.- dodał z niezbyt przekonywującym uśmiechem.

Venora wysłuchała go nie wchodząc mu w słowo, a gdy ten skończył mówić westchnęła cicho.
- Jestem wysłannikiem Stolicy z ramienia świątyni Helma - przedstawiła się. - Dlatego proszę się nie krępować i mówić. Jestem tu by pomóc.
-Pomóc w czym?- spytał nieco zbity z tropu.
- Z bandytami - odparła mu cierpliwie.
-Z bandytami? Ehh to jakaś pomyłka dziecko. Żyjemy w spokoju. Żadni bandyci nam nie zagrażają…- podrapał się po skroni -Wiesz, mam sporo pracy na zapleczu. Dajże starcowi zająć się w spokoju swoimi sprawami.
- Nie twierdzę, że atakują wioskę, ale na trakcie życie straciło dwóch ludzi, a jeden zaginął - kontynuowała nie zważając na jego "zapracowanie".
-Oh to straszne wiadomości. Pewnie złapiecie ich i wszystko wróci do normy.- uśmiechnął się -Niechaj Tymora wam sprzyja.- dodał po czym odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami zaplecza nie zważając na to iż rycerka wcale rozmowy za zakończoną nie uznała.
Panna Oakenfold przyglądała się jeszcze chwilę drzwiom, za którymi zniknął właściciel gospody. Zagadką pozostawał dla niej powód, dla którego starzec tak bardzo unikał rozmowy.
Kobieta wzięła z lady klucz do swojego pokoju i ruszyła tam, by przede wszystkim zostawić swój plecak, ale też po to by na spokojnie przemyśleć co robić dalej.

Izba była bardzo skromna, nawet bardziej niż jej świątynna cela. Łóżko, oraz malutka szafeczka były wszystkim na co mogła liczyć. Nawet podłoga pozostawiała tutaj wiele do życzenia a to przez skrzypiące, wybrzuszone od wilgoci deski. W izbie nie było nawet kominka, którym paladynka mogłaby sobie na noc zagrzać w środku. Kompletne minimum. Wybredna co do noclegu nie była. Położyła plecak na łóżku. Tarczę oparła o jego bok. Stanęła przed dylematem: czy próbować zasnąć mimo że nie była bardzo zmęczona, czy udać się na wypytywanie ludzi po ich domach.
Venora wyjrzała przez okienko w pokoju. Był już wieczór, ale w oknach pobliskich świeciło się światło zdradzając, że mieszkańcy jeszcze nie śpią.
"Mogłabym spróbować podpytać" zastanowiła się. Z jednej strony był to dobry pomysł bo mogłaby tym oszczędzić im czas rankiem, ale z drugiej...
"Chodzenie samej po nocy, w takim miejscu..." przeszło jej przez myśl, że mogłoby to nie być mądre. Widok pozostawał niezmienny, zupełnie jakby ktoś prędko namalował obraz z wsią w roli głównej, a następnie wstawił go w miejsce okna w izbie Venory. Na zewnątrz panowała druzgocąca cisza i nie sposób było dostrzec nawet kulawego psa biegającego między chatami. Kompletna pustka, a gdyby nie tańczące cienie lamp oliwnych w oknach pozostałych chat Venora mogłaby się zastanowić, czy osada nie jest przypadkiem opustoszała.
"Zrobiłabym niezłe przedstawienie gdybym teraz tak chodziła od domu do domu" pomyślała patrząc na tą pustkę, która rozciągała się za oknem. Nie było sensu wychodzić. Ta wioska wydawała się jej być nieprzyjazna.
"A może ci ludzie są zastraszeni?" zastanowiła się.
Tak czy inaczej, niezależnie od powodów zachowania mieszkańców Venora zrezygnowała od samotnego zwiedzania okolicy. Zasada Liamm mogła być tu słuszna. Paladynka trochę żałowała, że nie było tu z nią Foigana. On z pewnością wyszedłby teraz z nią.
Z tą myślą odpięła pas z mieczem i położyła go u boku łóżka. Powoli i mozolnie zaczęła zdejmować z siebie kolejne elementy zbroi. Zmuszona była położyć swój pancerz na podłodze bo nie było żadnego krzesła w pokoju. Kiedy zakończyła tą czynność to wyciągnęła z plecaka składane posłanie i rozłożyła je na łóżku. Wolała nie spać w tej pościeli. Usiadła sobie na brzegu łóżka i wyjęła jeszcze jedzenie.

Zjadła kolację, popiła wodą i wstała. Podeszła do drzwi i włożyła klucz w zamek, przekręciła go zamykając je. Wróciła do łóżka i ułożyła się w nim. Nie zaciągała zasłon okna by promienie świtu mogły ją obudzić. O ile dotrą przez gęstą koronę drzew.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172