Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2016, 20:57   #54
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Całkowicie nie podobała jej się myśl, że będzie musiała sama udać się na spotkanie z nieznajomym, którego nawet wygląd był dla niej zagadką. Tylko po głosie mogła go poznać... Venora zasępiła się rozmyślając o tym, jak zmniejszyć ryzyko nocnego spacerowania po lesie. Nawet pochwała jej rodzimego zakonu na niewiele się zdała. Paladynka miała doskonały obraz swoich umiejętności i dokonań. A ten jasno wskazywał, że w grupie radziła sobie świetnie, jednak sama... No cóż, ghule jej nie zjadły tylko dlatego, bo wedle jej mniemania, sam Helm interweniował by uratować swą wierną służkę. A jej, niewdzięcznej, tyle razy zdarzało się zapomnieć o modlitwach...

Panna Oakenfold spojrzała pytająco na Liamm, gdy ta wspomniała o powodach, dla których nie wychodzi nocą. Po prawdzie nie powiedziała ona nic, a i tak wyraźnie pobudziła ciekawość paladynki. Jednak ona nie zamierzała drążyć tematu. Przynajmniej nie teraz. Może jeszcze w czasie wymyśli jakieś rozwiązanie problemu.
Venora łowcą była żadnym i nie oszukiwała się, że znajdzie jakikolwiek ślad bandytów. Jej starania skupiały się więc na tym by skrupulatnie zapamiętywać ścieżkę którą się poruszały by nie zgubić się i nie utknąć po wieki w lesie. A przynajmniej do czasu, aż spotkają jakiegoś sowoniedźwiedzia czy inne leśne stworzenie, którego szpony pozbawią kobiety życia. Jakoś tak nieprzyjazna atmosfera w wiosce nie nastrajała Venory do optymizmu. Przynajmniej myśl o tym, że Aleksander działa w sprawie Grumgish sprawiała, że nie traciła całkiem uśmiechu z twarzy.

Las wydawał się Venorze być stary, dziki i nieprzystępny. Zupełnie inny niż ten z okolic, gdzie się wychowywała. Najchętniej poprosiłaby o pomoc miejscowego łowcy, ale z uwagi na zachowanie mieszkańców… No cóż, musiała radzić sobie sama.
Zwrócenie jej uwagi przez Liamm na to co tamta dostrzegła sprawiło, że paladynka sięgnęła do swej broni. Czując rękojeść w dłoni od razu była pewniejsza siebie. Spodziewała się, że wilk rzuci się na nią. Niczym personifikacja niezadowolenia lasu z ich obecności w nim. Ale z ulgą przyglądała się, gdy zwierzę czmychnęło przed nimi.
"Jak jest jeden to i więcej pewnie gdzieś po krzakach się kryje" pomyślała nie tracąc czujności.

Obóz w lesie. Rycerka już pomyślała sobie, że znalazły pozostawioną przez bandytów kryjówkę. Może nawet jedna z wielu rozsianych po lesie.
Venora rozglądała się tylko pobieżnie, to w Liamm pokładała swoje nadzieje, że czegoś się dopatrzy. Na wszelki wypadek paladynka wzięła do ręki miecz i nim rozgarniała to co leżało na ziemi a mogło przykrywać tropy czy wskazówki tego gdzie podziali się obozowicze.
Na zaskoczenie panny Bardock Venora prawie ruszyła szarżą jej na ratunek. A to co znalazła tylko bardziej zaniepokoiło paladynkę. Wolną ręką zakryła nos. Zwłoki już roztaczały swą woń w najbliższej okolicy.

To był pierwszy raz kiedy Venora widziała tak zmasakrowane zwłoki. Owszem w przeszłości miała styczność z ciałami zmarłych, a miało to miejsce w czasach szalejącej epidemii ospy. Wtedy też “oswoiła” się ze śmiercią, przynajmniej na tyle na ile mogła.
Panna Oakenfold przełknęła ślinę przyglądając się toporowi wystającemu z piersi nieszczęśnika.
- Jak myślisz, to bandyta, czy nasz zaginiony? - zapytała swoją towarzyszkę. Na razie dla paladynki wyglądało to tak jakby ktoś kogoś zezłościł co skutkowało przyozdobieniem drzewa tym, któremu zbrakło argumentu siły.
“Ale czy te rany to przed śmiercią zadano, torturując z jakiegoś powodu, czy może zwierzęta rozszarpywały, gdy porzucono zwłoki?” rozmyślała gorączkowo. Ale z osądem musiała poczekać.

Kobieta przetarła drobniutkie kropelki potu, które pojawiły się na jej skroni. Nie spodziewała się zobaczyć tak drastycznego widoku. W zasadzie nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie świadkiem takiej sceny. Wiedziała, że na świecie istnieją różne rodzaje złe, nawet te krwiożercze, ale nie dopuszczała do siebie myśli, że przyjdzie jej oglądać dzieła takiego ów zła.
-Nie znam chłopa.- rzuciła chłodno -Lecz spójrz na kieszonki w jego kamizelce. Widzisz? Takie ubrania są częścią drogiego ubioru myśliwych, zajmujących się kłusownictwem na większą skalę. On tu zwyczajnie polował i trafił na coś… Co zapolowało na niego.- wzruszyła ramionami. Najwyraźniej los kłusownika nie był dla niej smutny. Liamm spojrzała również na masę sprzętu, wnyki i inne pułapki, które wciąż porozrzucane były w obozie dookoła zupełnie jakby ktoś zabił człeka dla samej przyjemności.

Dzięki niech będzie Helmowi, że miała pomoc Liamm, bo Venora sama nie zwracała uwagi na takie drobiazgi, które ostatecznie dawały wiele informacji o sytuacji. Rozrzucone narzędzia i wnyki również zauważyła dopiero, gdy dziewczyna jej o nich wspomniała.
Paladynka odetchnęła z ulgą na wieść, że nie jest to ich zaginiony.
- Kłusownik na dużą skalę... - powtórzyła odstępując od śmierdzących zwłok. - Takie działanie z pewnością mogło zezłościć tutejszego Opiekuna - stwierdziła sama do siebie. Spojrzała po tym na Liamm.
- Moja rodzina ma tartak. Tatko zawsze uczył mnie i moich braci, że należy żyć w zgodzie z opiekunami lasu i bogami sprawującym nad nimi pieczę - wyjaśniła. - Opiekunowie lasów, jak nazywa mój tatko druidów, nie złoszczą się jeśli korzysta się z dóbr leśnych z głową. Wtedy nie mają pretensji nawet za wycinkę drzew czy polowanie na zwierzęta. Może nie mam racji, ale na razie dla mnie wygląda to właśnie na zezłoszczonego druida - mówiąc to rozejrzała się w koło.

Liamm spojrzała na Venorę z lekkim zdziwieniem jakby zastanawiała się, czy paladynka sobie z niej przypadkiem nie żartuje
-Druid? Jaki druid ma siłę by wbić topór tak głęboko…- spojrzała na trupa i znów na Venorę -To musiał być duży i silny druid.- skinęła jej głową na rozluźnienie sytuacji -Co dalej? Szukamy dalej, czy wolisz wracać. Ja wiem, że pewnikiem nie lękasz się spotkania z tym druidem ale wiesz… No ja jednak swoje życie cenię bardziej niż prykazy kościoła.- uśmiechnęła się, by Venora przypadkiem nie odebrała tego za obelgę -I w gruncie rzeczy chyba bym wolała nie spotkać tego, co załatwiło dorosłego męża…- znów spojrzała na trupa.

Paladynka nie miała do niej pretensji. Strach przed lasem był typowy dla mieszczuchów. Ale Venora rozumiała ją, bo choć za dziecka chadzała sama po lesie zbierając jagody, to dla odmiany nie czuła się pewnie chodząc labiryntem miejskich uliczek i wolała samotnie nie wybierać się na spacer po mieście.
- Różne opowieści krążą o druidach. Jeden z pomocników taty mówił, że spotkał jednego. Miał on ponoć postać nienaturalnie wielkiego niedźwiedzia, którego tylko rozumne spojrzenie odróżniało od bestii. No i masz jeszcze magię. Wojownicy często używają jej dla zwiększenia swojej siły - rycerka zamyśliła się nad tą swoją teorią. Jej samej wydawała się ona być całkiem sensowna. Venora ponownie zbliżyła się do zwłok przyglądając rękojeści topora szukając śladów pazurów.
- Wiesz może skąd brali drewno z tamtego transportu? - zapytała panna Oakenfold. - Można by odwiedzić miejsce wycinki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline