Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2016, 00:25   #197
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wojny Mandaloriańskie były bardzo śliskim tematem jeśli chodziło o historię nowożytną. Laurienn zdawała sobie z tego sprawę. Doskonale pamiętała jak sama siedziała wsłuchując się w wykład Micala, tak się składało, że była wtedy osobą najbardziej zainteresowaną tematem że wszystkich padawanów z tamtego okresu, więc zalewała go potokiem pytań. I nawet nie chodziło o osobę wykładowcy, który już wtedy był obiektem jej westchnień, ale o samą historię. Hayes fascynowała się tym, że jeśli chodziło o historię, te same fakty, można postrzegać na bardzo różne sposoby. Czasem nawet niezwykle skrajne.
Historia natomiast była ściśle powiązana z polityką i miała zwyczaj ewoluować w czasie, pod wpływem politycznych zmian. Bo niby przypadkiem ktoś kiedyś wynajdzie niewygodne akta zmieniające całkowicie wydźwięk wydarzeń z przeszłości.

Laurie dawniej wiele godzin spędzała w archiwach Akademii na szukaniu informacji. Wojny Mandaloriańskie ją fascynowały. Czasem próbowała o nich rozmawiać z tymi, którzy ich doświadczyli na własnej skórze. Sol prawie się na nią obraził, gdy o to zapytała.
"A może się naprawdę wtedy obraził?" przeszło przez myśl Laurienn gdy siedziała w swoim dormitorium dopracowując swój wykład przed pierwszymi zajęciami z tego tematu.
Micala całymi dniami nie było i choć teraz był już wieczór to wiedziała, że jeszcze kilka godzin spędzi dopieszczając swoje materiały. Zwyczajnie nie po to wracała spod konspiracji by teraz sypiać samej w łóżku.

Więc, choć była świadoma, że jest perfekcyjnie przygotowana do zajęć, to i tak siedziała sobie teraz w wygodnym fotelu z datapadem w ręku. Jedi wpatrując się w urządzenie ziewnęła przeciągle i przeciągnęła się. Szykowanie się do tych wykładów przypomniało jej o dawnych sprawach. Jak o tym, że chciała zebrać się na odwagę by porposić Wielką Mistrzynię o rozmowę o Revanie. Jego osoba fascynowała ją odkąd pierwszy raz o nim przeczytała. To właśnie on, mając lat chyba tyle co ona teraz, przyczynił się do zwycięstwa nad Mandalorianami. Hayes nawet była w stanie zrozumieć czemu odwrócił się od Rady Jedi i przeszedł na Ciemną Stronę. Wielu Jedi podążyło za nim. I nie było sensu się temu dziwić, bo nikt inny jak właśnie Rada Jedi, pozwalała na przedmiotowe traktowanie członków Zakonu. Laurienn była niezwykle wdzięczna, że nie załapała się na tamten okres nauczania. Zdecydowanie obecne czasy, choć nie łatwe, to były lepsze niż to czym był Zakon. Czasem Laurie zastanawiała się nad tym co sama by zrobiła i zawsze dochodziła do tego samego wniosku.
Kobieta potarła dłonią twarz. Oczy już ją piekły. Położyła rękę na brzuchu. Poczuła, że ma ochotę zjeść coś, czego jeszcze nie potrafiła określić. Kończył jej się właśnie piąty miesiąc ciąży i nadal czuła się świetnie.

W końcu zdecydowała się skończyć. Odłożyła datapad na biurko i wstała powoli z fotela. Skierowała swoje kroki do wyjścia biorąc po drodze płaszcz, którym się owinęła. Wyszła z pokoju i skierowała się do części wspólnej po coś do jedzenia, a później może uda się do sal rekreacyjnych.
O tej wieczornej porze korytarze wyglądały dość złowieszczo, ale nie dla Hayes. Dla niej był to dom, w którym zawsze czuła się bezpiecznie.

Przechodząc obok dormitorium usłyszała stanowcze słowa Brianny, pouczającej młodych padawanów.
- Nic mnie nie obchodzi jakaś transmisja meczu. Teraz mój serial leci, won do łóżek!
Chwilę później mamroczące pod nosem Ricca i Tara powlokły się noga za nogą w kierunku swoich pokoi. Obie nastolatki tylko wymamrotały “dobranoc” w kierunku Laurienn, pomstując po cichu na niesprawiedliwość, że serial mistrzyni jest bzdurny i ona tak naprawdę go tylko dla romansów ogląda.

Laurie parsknęła cichym śmiechem lecz spoważniała natychmiast gdy dziewczęta minęły ją w korytarzu. Prawdę mówiąc zaciekawiło ją to, więc weszła do środka.
- Jak tam idzie zaganianie nastolatków do łóżek? - zapytała uśmiechając się szeroko do Brianny. W ręku Hayes trzymała talerz z różnymi kąskami, niektóre zdawały się nie wyglądać apetycznie, ale Laurie zdawało się to nie przeszkadzać. Usiadła obok Mistrzyni i skierowała spojrzenie na to co Jedi oglądała.

- Eee, co? - kobieta odwróciła wzrok od szerokiego telebimu. - Nie dyskutują, bo potem na treningach uważnie sprawdzam, jak niewyspanie wpływa na koncentrację - zaśmiała się. - A tobie podjadanie się włączyło? - nie było w tym ani krzty złośliwości, raczej pełne zrozumienie jej sytuacji.

Laurienn pokiwała głową.
- Taak... Okazało się, że mam ochotę na wszystko - stwierdziła Hayes maczając czekoladkę w sosie serowym. - Mnie Mical wrobił w zastępstwo i jutro będę opowiadać o tym jaki wpływ na wszystkich miała opieszałość dawnej Rady Jedi - westchnęła. - Co oglądasz? Jakieś romansidło? - zapytała zmieniając temat.
Brianna spojrzała na nią z wyrzutem.

***

- Na ostatnich zajęciach zakończyliście omawiać z Mistrzem Micalem temat wielkiej wojny Sith oraz rosnącej w zastraszającym tempie liczebności wojsk Mandalorian - przypomniała Rycerz Jedi Laurienn Hayes gdy przywitała się z padawanami.
Kobieta jeszcze do niedawna wykłady prowadziła na stojąc, chodząc po sali, czy w koło hologramu, który wyświetlał materiały do zajęć to teraz siedziała na fotelu za pulpitem wykładowcy i spoglądała na swoich słuchaczy.
- Dziś będziemy rozmawiać o tym co z tego wynikło. Wojny Mandaloriańskie, jak został nazwany konflikt zbrojny trwający w późniejszych latach. Mandalor Nieposkromiony zginął na Dxunie, a grupa jego żołnierzy odnalazła jego ciało. Jeden z nich przywdział maskę dawnego lidera, nazwał się Mandalorem Ostatecznym i zaczął wielkie przegrupowanie wojsk. W tym czasie Republika i Zakon Jedi powoli się odbudowywały. Były to czasy pokoju i dobrobytu, mimo świeżych wspomnień po wielkiej wojnie Sithów. Nikt nie spodziewał się, że w tajemnicy odbudowywana jest inna armia, mająca jeszcze raz uderzyć na Republikę w poszukiwaniu chwały. A przynajmniej tak twierdzą historycy. Wielokrotnie zastanawiałam się nad tym jak można było tego nie dostrzec, czyżby cały wywiad Republiki zrobił sobie wolne? - zadała pytanie lecz wszyscy zebrani na sali wiedzieli, że było ono retoryczne. - A może wielka wojna była na rękę. Zapewne tak. Ale wracająć… Mandalor wiedział jednak, że siły Taungów, choć świetnie wyszkolone mogą być niewystarczające. Zdecydował się więc dopuścić do szeregów Mandalorian rekrutów z innych ras, ogłaszając, że każdy kto okaże się tego godny, udowadniając swą wartość w bitwie, może stać się pełnoprawnym członkiem klanów. Zmieniła się także cała struktura społeczna Mandalorian, Konkwistadorów wyparł nowy, bardziej zorganizowany i zunifikowany ruch Neo-Konkwistadorów, którzy w przeciwieństwie do poprzedniej formacji byli nie tylko skuteczni w boju, ale i z powodzeniem wykorzystywali zdobyte dzięki kolejnym zwycięstwom zasoby. Zdecydowanie Mandalorianie, w przeciwieństwie do Republiki, potrafili wyciągać wnioski z bitw jakie toczyli. - westchnęła. - Mandalorianie wierzyli, że to jeszcze nie koniec walk i "wielka ostateczna bitwa" cały czas na nich czeka. Korzystając z zasobów zdobytych w poprzedniej wojnie na Foerost i Abheanie zaczęli budować statki na Breshig i Ardzie. Włączyli także w swe szeregi rekrutów z wielu światów leżących w granicach ich terytorium, takich jak Hrakianie, Elominowie, Tiss'sharowie, Pho Ph'eahianie, Togrutanie, Drackmarianie, Thalassianie, Nalroni czy Zygerrianie - spojrzała na hologram który zgodnie z jej słowami wyświetlił obrazy z przedstawicielami wymienionych przez nią ras. - Jednocześnie Mandalor zdawał sobie sprawę, że nie był wówczas gotów by zaatakować Republikę bezpośrednio. Dlatego też przez kilka lat sprawdzał systemy obronne galaktycznego rządu, atakując planety leżące na pograniczu i poszczególne instalacje obronne. W ciągu dziesięciu lat Mandalorianie zajęli spory obszar Zewnętrznych Rubieży, zdobywając między innymi takie planety jak Altir III. - hologram zmienił się i pokazywał teraz obraz galaktyki, który zmienił się na widok Zewnętrznych Rubieży.
Jack podniósł rękę ewidentnie chcąc się o coś zapytać.

Laurienn nieco zdziwiła się, że w tym momencie ktoś mógł chcieć mieć pytania, w końcu było to tylko wprowadzenie, a i sama zaczynała się dopiero rozkręcać.
- Tak? Chcesz o coś zapytać? - Hayes spojrzała na chłopca z ciepłym uśmiechem.
- Dlaczego nikt im nie przeszkodził w zajmowaniu tych planet? One nie były z Republiki? - powiedział szczerze nie mogąc tego zrozumieć.

- Bardzo dobre pytanie Jack. Tak się składa, że planety te należały do Republiki, ale ona nic nie zrobiła by wspomóc je w jakikolwiek sposób. Czyli zareagowali tak jak zwykle, gdy zaczynały się problemy. Jak już wcześniej wspomniałam, siłą Mandalorian było głównie to że potrafili wyciągać wznioski z niepowodzeń, adaptować się. Czyli to co do tej pory sprawia problem Republice, która jest dobra na czas pokoju, jednak gdy pojawia się wielka siła grożąca ogółowi to wolą wziąść to na przeczekanie, licząc że wszystko się uspokoi, samo rozwiąże, może przeciwnik natrafi na jakiś świat, który się poświęci... - zamilkla i zamyśliła się.

Po tym jak przesiedziała w Kraycie dwa lata, jako osoba na jednym z wyższysz szczebli dowodzenia, widziała wyjątkowo dobrze jak ta organizacja najemnicza wykorzytuje słabości Republiki. Teraz, na tym wykładzie, zdała sobie sprawę z tego, że Krayt robił dokładnie to samo co Mandalorianie. I wszystko wskazywało na to, że Republika znów zamierza biernie się temu przyglądać, zamknąć oczy w założeniu, że problem sam minie.

- ...Świat który się poświęci z własnej lub przymuszonej woli - zakończyła myśl. - Wracając do tematu... W końcu Mandalorianie zaatakowali planetę Cathar zamieszkiwaną przez Catharów. Cassus Fett, zastępca Mandalora, zaproponował swemu panu urządzenie rzezi na planecie z racji udziału jej mieszkańców w wielkiej wojnie Sithów po stronie Republiki. Mandalor zgodził się na atak. Ogromna ilość mieszkańców tej planety została zabita, co skazało rasę niemalże na wymarcie. Atak ten miał mieć w przyszłości ogromny wpływ na przebieg wojny. A co zrobiła Republika wtedy? Otóż Republika, monitorująca ataki Mandalorian, postanowiła nie angażować się w walki. Zasłaniali się tym, że ostatnia wojna była dla niej zbyt świeża i dowódcy nie palili się do kolejnych walk. A po prawdzie to zwyczajnie nikt nie chciał podjąć tej decyzji o rozpoczęciu walk z nimi bo w razie niezaakceptowania tego przez Senat mogliby stracić swoje posady. Więc woleli czekać. Tak, woleli dbać o swoje posady niż coś zrobić. A z każdą podbitą planetą robiło się tylko trudniej i trudniej, Mandalorianie zyskiwali albo nowych niewolników, albo nowych żołnierzy wraz z technologią. Ich szeregi zasilali nawet najemnicy wynajmowani przez Huttów do obrony przed Mandalorianami, którzy zachęceni ich ideologią przeszli na ich stronę. Armia rosła coraz szybciej, aż zgromadzone siły były tak znaczne, że rzuciły cień na ilość żołnierzy walczących w czasie wielkiej wojny Sithów. No, ale nikt się przecież tego nie spodziewał, że urośnie to do aż takiego problemu - znów sarkazm popłynął z ust Rycerz Jedi.

- Jak to nikt? - wtrąciła się bez podnoszenia ręki Ricca. - Wyczytałam w archiwum, że Revan długo chodził i prosił Radę Jedi o pozwolenie na wyruszenie na ta wojnę. Czyli ktoś widział to zagrożenie.
- Czyli to Jedi wiedzieli, ale nie powiedzieli o tym Republice? Czemu te posady są dla nich ważniejsze od życia innych ludzi? - Jack zmarszczył brwi.
W tym momencie Laurienn poczuła znajome uczucie. W tej klasie właśnie pojawił się punkt przełomu, krążący gdzieś pomiędzy uczniami. Skupiła się mocniej i po chwili zdołała go zlokalizować. Była nim czternastolenita, czerwonoskóra Zeltronka o krótko ściętych, granatowych włosach. Ewidentnie coś chodziło jej po głowie, ale milczała zerkając to na Riccę, to na Jacka i wreszcie, wyczekując odpowiedzi na poruszone przez nich kwestie, na Laurienn.
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/8b/9a/08/8b9a080ba7d8ae73d04dad6a1227d081.jpg [/media]

Nazywała się Zija Dorvun. Była jedną z nowych padawanów.
Laurien pokręciła głową, ale uśmiechnęła się do Ricci.
- Musicie pamiętać jaka jest podległość. Mamy Republikę, którą zarządza Senat złożony z przedstawicieli światów należących. Zakon Jedi zawsze był podległy senatowi. Ricco, cieszy mnie, że interesowałaś się tematem, lada chwilę przejdę do tego co was wszystkich najbardziej interesuje - wyjaśniła z mrugnięciem oka. - A wracając... Przy dalszym braku zdecydowanych działań ze strony Republiki Mandalorianie kontynuowali ataki, ostrożnie wybierając cele blisko jej granic by testować militarną siłę przeciwnika. Republika na tamten moment uznawała to za mało inwazyjne działania. I teraz najciekawsze, co nas wszystkich najbardziej dotyka… - Laurienn sięgnęła po butelkę z napojem i wypiła łyk by nawilżyć gardło. - Temu wszystkiemu biernie przyglądała się niedawno uformowana Rada Jedi ze swej nowej świątyni na Coruscant, która stanowiła na tamten moment centrum Zakonu po upadku starego prakseum na Ossusie - Hayes ruchem dłoni wskazała na mury budynku w którym się znajdowali. - No i tak się złożyło, że Republika w końcu nie mogła już dłużej ignorować tego palącego problemu jakim stały się najazdy Mandalorian i co zrobili? Zwrócili się do Zakonu o pomoc. Lecz co na to Rada Jedi? - zapytała padawanów.

- Odmówili - odparły razem Ricca i Tarra. Dwie przyjaciółki spojrzały po sobie i zgodnie pokiwały głową, wyrażając oczywistą dezaprobatę dla czynu dawnej Wielkiej Rady.
Reszta padawanów milczała, czekając na dalszą część wykładu.

- Tak, Rada odmówiła angażowania się w konflikt. W późniejszym czasie tłumaczyli się oczywiście tym, że gdyby Rewanżyści siedzieli grzecznie i potulnie jak kazali to zapobiegło by to temu co wydarzyło się na Malachor V, które uznawali za największy błąd w działaniach Revana. Ale cóż, każdy mądry po szkodzie, a zapisy z archiwum jasno dają do zrozumienia, że Rada nie miała pomysłu na to co zrobić, a nikt ze starych mistrzów nie chciał słuchać zdolnego, ale młodego Rycerza Jedi jakim był w tamtym momencie Revan. I było tak jak wspomniała Ricca, Revan prosił wielokrotne Radę Jedi o zgodę na zebranie rycerzy i ruszenie by wspomóc wojska republiki. Zawsze spotykał się z odmową. Zebrał więc swych przyjaciół, jak i wszystkich tych którzy nie mogli patrzeć na tą masakrę bezczynnie i razem uformowali grupę Rewanżystów, która wspomagała walki na Zewnętrznych Rubieżach. Jednym z Jedi, którzy dołączył do Rewanżystów, był Alek "Squint" Squinquargesimus, lepiej znany on jest pod późniejszym przydomkiem Darth Malak. - holoprojekcja wyświetliła wizerunek młodego mężczyzny o łysej głowie. Zdjęcie z czasów, gdy Malak był jeszcze młodym Jedi, zanim stracił szczękę i zaczął nosić metalowy kołnierz. - Grupa ta sabotowała akcje Mandalorian i wspomagała Republikę jak tylko potrafiła. Musicie pamiętać, że wśród tych którzy ruszyli za Revanem byli głównie padawani w ostatnich latach nauki, kilku młodych Rycerzy, ale również zdażały się młode istoty, jak w twoim wieku Tarra - zwróciła się do twileczki, która kiedyś była najmłodszą osobą w Akademii. - Takim padawanem w ostatnich latach nauki była nawet założycielka naszej Akademii, Meetra Surik… Ale do tego jeszcze wrócimy. No. Dwa lata później Mandalorianie zgromadzeni wokół Feruuna Lerna założyli na planecie Caillte swój obóz, który miał służyć jako wysunięty punkt zaopatrzeniowy. Zdobyli także stację Flashpoint gdzie Demagol stworzył swoje laboratorium, w którym chciał odkryć sekret umiejętności Jedi. Co brzmi nijak dopóki nie zagłębimy się w temat. Otórz porywali oni słabych Jedi, zwykle ograniczali się do ciał poległych i… próbowali klonować istoty wrażliwe na Moc. Oczywiście bezskutecznie, bo o ile klony się udawały, to nie były wrażliwe na Moc.[/i]

Informacje jakie im teraz podała były szokujące dla starszych dziewczyn. Młodsi pewnie niezbyt wiele z tego rozumieli. Dużo dziwnych nazw. Co też się przełożyło na ponownie podniesioną wysoko rękę Jacka.
Laurienn skinęła na niego głową w geście by mówił.
- I co z tym zrobił Revan? - młody szybko znalazł swojego ulubionego bohatera tej opowieści.
Hayes powstrzymała się by nie zaśmiać się.

- W tamtym momencie Revan zakasał rękawy i z mieczem w ręku walczył z Mandalorianami zyskując szacunek w oczach wojskowych Republiki i zarazem zmagając się z huczącą z niezadowolenia Radą Jedi z drugiej strony - odparła Jedi. - Musicie zdać sobie sprawę z tego, że cała odpowiedzialność spoczęła na barkach właśnie Revana. Owszem wspierał go Malak, a później Surik, ale to on stał się twarzą. Był wzorem dla tych, którzy nie chcieli stać z boku i patrzeć jak kolejne światy są niewolone przez wroga. Wielu, nie tylko padawanów, ale również zwykłych żołnierzy Republiki widziało w nim bohatera. A on trzymał się dzielnie w tej roli, wielu mogłoby nie podołać, ale jemu się udało. Czemu? Bo robił to o czym inni bali się pomyśleć. Działał. I to była jego najważniejsza cecha, bo dobrych szermierzy nie brakowało, tak samo silnych w Mocy Jedi, ale on miał to coś. Działał i potrafił pobudzić innych do działania. Jednak nim doszło do słodko gorzkiego zwycięstwa… Ale najpierw… Po latach przygotowań, Mandaloriańscy Neo-Konkwistadorzy zaatakowali światy będące formalnie częścią Republiki Galaktycznej. Mandalorianie zaatakowali i przejęli Taris, atakując Republikę jednocześnie na trzech frontach. [/i]- Laurienn prychnęła. - No bo wiadomo nikt się nie spodziewał, że do tego dojdzie - skomentowała z dezaprobatą. - Wraz z przejęciem Taris, na galaktykę uderzyła armada Mandalorian, która niszczyła wszystko po drodze, zdobywając niezliczoną ilość planet, w tym wiele światów kluczowych dla Republiki. Każdy z takich światów stanowił podwójną zdobycz, jako że wzmacniał potencjał militarny Mandalorian jednocześnie osłabiając atakowaną Republikę - Jedi pokręciła bezsilnie głową. - Republika ponosiła sromotne klęski. Większość Zewnętrznych Rubieży należała już do Mandalorian. Zaczęły się walki o inne części galaktyki. Znaczna część floty została wysłana na odległy świat Serroco, który był jednym z ważniejszych punktów na mapie. Republika, licząc że Mandalorianie nie odważą się zaatakować cywilów, rozstawiła swe działa obronne i jednostki floty wokół miast, co okazało się błędną decyzją. Kiedy Mandalorianie przybyli w pobliże Serroco, nawet nie zainteresowali się flotą w kosmosie. Uznając takie rozmieszczenie sił Republiki za objaw tchórzostwa, Mandalor kazał wystrzelić pociski nuklearne na powierzchnię planety, zabijając miliony cywilów i niszcząc sporą część republikańskiej floty - Laurie zamilkła, gdy to powiedziała, pozwalając by groza tego wydarzenia przeszła na słuchaczy.

I ponownie do starszych padawanów te liczby i wydarzenia działały na wyobraźnię. Dla młodych jednak, jak bardzo brutalnie to by nie brzmiało, to wszystko były jedynie statystyki.
- Mandalorianie zrobili bardzo nie fair - powiedziała Ricca. - Ale dowódcy Republiki byli bardzo naiwni wierząc, że to powstrzyma najeźdźców. Są częściowo winni tej masakry.

- Słuszna uwaga - zgodziła się z nią Hayes. - Problemem Republiki było zakładanie, że wróg działa według reguł którymi się kieruje sama Republika. Dzięki atakowi na Serroco Mandalorianie pokazali, że są pozbawieni wszelkich skrupułów. Zabijali zarówno cywilów jak i wojskowych, doszczętnie niszcząc przy okazji wiele światów. Podobny los w następnych miesiącach spotkał między innymi Duro, gdzie zniszczyli oni większość infrastruktury tej będącym ważnym punktem na szlakach nadprzestrzennych planety. Zaatakowali także Eres III. Większość planety stanęła w ogniu i płonęła przez przynajmniej dwanaście następnych lat - powiedziała ze smutkiem w głosie. - Kolejnym wielkim planem Mandalorian było zebranie nowych rekrutów do ataku na Alderaan. Koncentracja rekrutów przed inwazją odbywała się na planecie Jebble, tej samej, która została przejęta przez Mandalorian kilka miesięcy wcześniej. Jednak atak nie doszedł do skutku, gdyż w posiadanie talizmanu Muura wszedł najpierw jeden z mandaloriańskich dowódców, niejaki Pulsipher, a później cień Jedi - Celeste Morne. Mówiło się, że talizman Muura został stworzony przez Mrocznego Jedi z okresu Stuletniej Ciemności. Miał mieć specjalne właściwości, dzięki, którym potrafił przetwarzać innych w rakghule. To te pazurzaste, bezmózgie, groźne istoty, które jak kogoś ugryzły to mogły zamienić w takiego samego stwora. Tak, Mandalorianie uwielbiali tworzyć legendy. Amulet może i był własnością Sitha, ale nie był niczym innym jak urządzeniem z patogenami choroby, roznoszącym zarazę, a nie mistycznym amuletem magicznym - machnęła ręką na ten zabobon.

Wśród padawanów zapanowała cisza. Sposób w jaki Laurienn podawała te makabryczne informacje sprawiał, że każdego z nich ciarki przechodziły.

- Jednakże plaga została opanowana, a Celeste dobrowolnie poddała się hibernacji, by powstrzymać rozwój wirusa. Kiedy ostrzeżono Cassusa Fetta o pladze, ten natychmiast zbombardował planetę eliminując zagrożenie ze strony rakghuli, niszcząc jednakże przy tym dużo istotnego dla Mandalorian sprzętu. Jak widać, czasem Mandalorianom też coś niewychodziło - westchnęła. - W szczytowym okresie wojny wiele kompanii zajmujących się produkcją droidów zaprojektowało i uruchomiło sprzedaż rozmaitych robotów bojowych, traktując to jako swój wkład w wojnę. Maszyny te nie znalazły jednak takiego uznania jak firmy liczyły i nie były zbyt powszechnie używane na froncie, jednak pojawienie się w sprzedaży wielu typów takowych maszyn było niczym zbawienie dla rozmaitych sił najemnych czy lokalnych milicji - powiedziała w tonie ciekawostki. - Jednym z bardziej nietypowych zdarzeń podczas wojen mandaloriańskich był przypadek Dorjandera Kace'a i jego kampanii. Ten mistrz Jedi i były członek Rady Jedi podobnie jak Revan nie usłuchał zakazów Rady dotyczących angażowania się w konflikt, jednak zamiast walczyć przeciwko Mandalorianom, wraz z trójką innych Jedi dołączył do tychże. Za zgodą Mandalora uformował czteroosobową jednostkę wrażliwych na Moc mandaloriańskich rycerzy i zaplanował atak na enklawę Jedi na Dantooine, by porwać stamtąd uczniów i wyszkolić ich tak, by służyli Mandalorianom. Chociaż miał poparcie Mandalora, zwykli wojownicy byli mu niechętni i choć udało mu się zgodnie z planem wygrać bitwy o Essien, Halthor i przejąć stację Phaedacomm, to atak na enklawę Jedi na Dantooine zakończył się porażką a cała czwórka mandaloriańskich rycerzy została pojmana. W naszych archiwach możecie sprawdzić co się z nimi stało - Hayes nie chciała kontynuować tego tematu bo i tak wspomiała o nim w celu pokazania padawanom, że byli i tacy Jedi, którzy przeszli na stronę wroga. - W kilka tygodni później wyszła na jaw sprawa Catharów, rasy, która jako pierwsza zostały wybita przez Mandalorian. Zajmował się nią sam Revan, który dzięki tym informacjom zdobył poparcie wielu Jedi. Ten przypływ nowych żołnierzy spowodował załamanie się potopu Mandalorian i początek kontrofensywy. Revan oraz Alek, który przyjął pseudonim Malak, stali się jednymi z najlepszych dowódców floty i wkrótce głównodowodzącymi. Dzięki ich przewodnictwu Mandalorianie zostali wypędzeni z Wewnętrznych Rubieży. Walki ponownie przeniosły się na Zewnętrzne Rubieże. Republika zwyciężała w kolejnych bitwach - odzyskano Taris, Dxun i Onderon, a także Althir. Po tym czasie jedynym zwycięstwem Mandalorian po przyłączeniu się Jedi do floty Republiki był triumf przy gromadzie Jaga. Cassus zabił tam admirała floty, przez co stał się najbardziej poszukiwanym człowiekiem w galaktyce. Zwróćcie uwagę ile czasu stracono na zwykłe przepychanki wewnątrz Republiki. Ile szybciej rozwiązany zostałby problem Mandalorian, gdyby Rada Jedi nie podcinała Revanowi skrzydeł i nie starała się na każdym kroku podkopać jego autorytetu.

Padawani słuchali jej z zapartym tchem.
- To Revan wybrał planetę Malachor V na miejsce ostatecznej bitwy pomiędzy Republiką a Mandalorianami. Ci drudzy mieli w końcu dostać swoją wielką ostateczną bitwę, a Republika miała nareszcie odzyskać spokój. Revan w sekrecie przygotował potężny Generator Cienia Masy. Broń miała zadziałać jak magnes na statki Mandalorian, które miały zostać zniszczone w wyniku zderzenia o powierzchnię planety. Przygotowaniami zajął się jeden z najlepszych techników galaktyki, Bao-Dur. Na znak pani generał Meetry Surik miał odpalić superbroń, gdy nadejdzie rozkaz. Rozpoczęła się gigantyczna bitwa. Zaangażowane w nią zostały dwie floty składające się z tysięcy jednostek. Batalia rozpoczęła się jednak bez udziału Revana, który w tym czasie walczył na obrzeżach systemu z małą grupą Mandalorian, próbującą go powstrzymać. Wkrótce poradził sobie z nimi i przejął dowództwo nad flotą. Widząc, że jego siły przegrywają, Mandalor wyzwał Revana na pojedynek, podobnie jak pokolenie wcześniej jego poprzednik zrobił z Uliciem Qel-Dromą. Revan wygrał tę walkę a pokonanemu przeciwnikowi zabrał maskę - symbol władzy, bez którego Mandalorianie nie mogli wybrać z pośród siebie nowego lidera. Bo jak bezlitośni by nie byli to jednak kierowali się sobie tylko wiadomym kodem honorowym. Revan po prostu wykorzystał go przeciw nim - dodała w tonie wyjaśnienia. - Tymczasem Meetra, widząc, że flota Mandalorian znajduje się blisko planety, zgodnie z rozkazem aktywowała tajną broń. Setki okrętów Mandalorian i Republiki rozbiło się o powierzchnię planety, zamieniając ją w zdewastowany świat. Pozostali przy życiu Mandalorianie wiedzieli, że bez lidera i floty nie mają szans, więc poddali się - pod okiem Revana i Malaka musieli zniszczyć swoje bazyliszki i zbroje. I to był koniec. Revan i Malak zostali uznani powszechnie za wybawców Republiki, bo czemu nie, w końcu bez nich nie byłoby już Republiki - zastukała paznokciami o blat pulpitu, za którym siedziała. - Mandalorianie się wycofali, a Revan, ścigając uciekinierów, skoczył wraz z całą flotą w nadprzestrzeń. Słuch o nim zaginął na prawie rok. Revan zabrał i w sobie tylko znanym miejscu ukrył maskę Mandalora, jedyną rzecz pozwalającą wybrać Mandalorianom nowego lidera. I to było bardzo cwane posunięcie. Revan potrafił myśleć jak wróg, dzięki czemu wynajdował jego słabości i obracał je przeciw swojemu przeciwnikowi. - stwierdziła nie kryjąc podziwu dla kunsztu “dyplomatycznego” Revana. - No i nastał spokój. Jadnakże nie wszystkim podobało się, że “zbuntowany” Jedi wygrał tą wojnę. Wielu zawistnych Jedi, którzy bali się opuścić mury zakonu, później pisało o tym raporty określające Revana i Meetrę mianem zbrodniarzy wojennych i masowych morderców z powodu wydarzeń na Malachorze. - zrobiła minę jakby zjadła coś niezwykle paskudnego.

- Ale moi drodzy padawani zastanówmy się teraz nad tym. Pomyślmy o tych wszystkich istnieniach, które zgasły w wyniku działań Mandalorian, na które wpierw przyzwalała zlewacka polityka Republiki, a później obojętna postawa Zakonu Jedi. Te wszystkie światy które zniknęły w ogniu wojny którą przetoczyli przez całą galaktykę - na hologramie pojawił się obraz znanego świata. Z początku były tam tylko zaznaczone co ważniejsze światy, ale wraz z mijającymi latami ekspansji Mandalorian, która była zobrazowana przez pojawianie się czerwieni oznaczającej ich strefy ekspansji, które w przyśpieszonym tempie zalewały mapę. Animacja zakończyła się w roku zwycięztwa Republiki nad Mandalorianami. Roku aktywowania generatora Cienia Masy. - Spójrzcie ile światów zajęli. Tego nawet nie da się ubrać w liczby które zmieszczą się na tym hologramie.
Ponownie Jedi upiła łyk wody. Sama przyglądała się w tym czasie ogarniętej czerwienią mapie galaktyki. - Mówi się, że wielu Jedi przeszło na ciemną stronę pod wpływem charyzmatycznego przywódcy i po wydarzeniach ostatniej bitwy. Ale postawmy się w sytuację Jedi z tamtego okresu. Mieli nakaz tłumienia emocji, zakaz tworzenia związków. To był Zakon, który wymagał pełnego poświęcenia, w zamian oferując tylko ograniczenia i przedmiotowe traktowanie urzytkowników Mocy. A na to wszystko pozwoliła stara Rada Jedi. Czemu? Ze strachu. Wprowadzanie zmian, ulepszanie, wymaga odwagi, brania odpowiedzialości za to. Tego nie miała tamta Rada, oni potrafili tylko siedzieć i mówić. To nie jest tak, że w Revanie siedziało uśpione zło przez, które przeszedł na Ciemną Stronę. Żadna strona nie jest dobra ani zła. One są i będą zawsze. Dlatego wasi mistrzowie pokazują wam w trakcie nauki każdą z nich. Byście nauczylli się nimi posługiwać. Duszenie w sobie emocji prowadzi tylko do niepotrzebnych rozłamów. Jednym z was przychodzi łatwiej używać Ciemnej Strony. Ona z pozoru jest bardziej prosta, ale wymaga też większej dyscypliny by nie zatracić się w niej. Inni preferują Jasną Stronę, ale nie oznacza to, że macie zawahać się, gdy wasze życie, waszych bliskich będzie zagrożone. My, wrażliwi na Moc, nie jesteśmy nadistotami. Owszem, mamy zdolności, które pozostają poza zasięgiem innych, ale wciąż pozostajemy zwykłymi śmiertelnikami ze swoimi wadami, zaletami, pragnieniami i marzeniami. Pamiętajcie o tym.

Wykład chyba się spodobał. Padawani zaczęli opuszczać salę w milczeniu. Laurienn przyglądała się im. Każdemu z osobna. Jakby chciała poznać ich myśli.
Wtem jej wzrok zawisł na Zeltronce.
- Zija, proszę, podejdź do mnie - odezwała się do Hayes z przyjaznym uśmiechem i badawczym spojrzeniem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline