Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2016, 23:46   #28
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Gosposia z uwagą przyglądała się duchownemu, gdy ten przemawiał. W skupieniu wymalowanym na jej twarzy słuchała jego słów. W pewnym momencie jego wywodu Chloe lekko uśmiechnęła się.
Ale zaraz uśmiech zniknął i dziewczyna spoważniała jakby zamyśliła się nad czymś.
Na tyle mocno, że gdy cicerone zszedł z prowizorycznej mównicy to ona dopiero po chwili to zauważyła. Musiała szybko przebierać nogami, żeby go dogonić, ale nie biec.
- Już w niedzielę? To przecież zaraz... - odezwała się do ojca Glaive, gdy się z nim zrównała.

Kapłan chwycił za poły płaszcza i poprawił go na sobie. Uniósł wzrok na dzwonnicę kościoła i westchnął lekko.
- Nie martw się, lilium. Znajdziemy ci kogoś do pomocy. Do niedzieli musimy przygotować tylko główną salę. Plebanią zajmiemy się w swoim czasie. Jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Tak wiele… - opuścił głowę i nią pokręcił, przystając przed wrotami świątyni.

- Znaczy... - gosposia zdawała się szukać odpowiedniego słowa. - Poradzę sobie z porządkami, ale czy ojciec zdąży ze wszystkim... Trzeba przecież przepatrzeć dokumenty po poprzednim cicerone... - stwierdziła nieśmiało. - I dowiedzieć się co to za znaki były wymalowane… - dodała.
Batiseista pokiwał głową i pokręcił lewym barkiem. Nagle w jego dłoni pojawił się klucz, który znalazł wcześniej w gabinecie. Po chwili zastanowienia włożył go do zamka.
- Miej wiarę - powiedział, otwierając masywne wrota i wkraczając do środka.
Duża sala tonęła w mroku, choć przez zamontowane pod sufitem witraże wpadało blade światło księżyca, tnąc pomieszczenie w poprzek. Po prawej i po lewej wybudowano masywne kolumny wspierające wysoko zawieszone sklepienie. Na ścianach nie było wiele ozdób, ot, parę fresków przedstawiających sceny z Księgi Początku i wielki, metalowy Znak Boga przytwierdzony do ściany naprzeciwko wejścia. Po bokach, bardziej z przodu stały porozstawiane rzędy masywnych ław, które z pewnością mogły pomieścić wszystkich aktualnych mieszkańców Szuwarów. Z tyłu zaś, po prawej od skromnego ołtarza wznosiła się prosta ambona, z której kapłan mógł wygodnie przemawiać do swoich wiernych. Pod ścianami natomiast stało od groma świeczników, które teraz milczały w ciemności.
Theseus złożył ręce za plecami i ostrożnie ruszył przez środek sali, głęboko wdychając powietrze i rozbiegając spojrzeniem po kolumnach oraz sklepieniu.
Panna Vergest rozglądała się uważnie po sali. Westchnęła cicho.
- Jest ojciec może głodny? Przygotować kolacje? - zaproponowała Chloe.

- Czujesz to? - zapytał nieobecnym głosem, jakby wcale jej nie słysząc. - On tu jest. Czeka w ciszy. Cierpliwy. Gotowy, by wyciągnąć do nas swą dłoń. Czujesz jego obecność, Chloe? - Odwrócił się do niej, a blask księżyca padał na połowę jego twarzy, nadając mu nieco upiornego wyglądu. Patrzył prosto w oczy dziewczyny, jakby próbował zobaczyć, co znajduje się po ich drugiej stronie. Jego zaś wydawały się błyszczeć.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Zdecydowanie nie była nieśmiałą osobą.
- Oczywiście ojcze, Wielki Budowniczy jest w każdym z nas i zawsze jest gotów przyjść nam z pomocą - rozszerzyła uśmiech.
Glaive powoli skinął głową. Nie odwzajemnił jej uśmiechu, ale jego oczy, choć słabo widoczne, zdawały się rozpogodzone.
- Chodź, dziecko. Noc jest niebezpieczna, nieprzewidywalna. Zobaczmy, czy uda nam się znaleźć jeszcze jakieś wskazówki na plebani. Dzieje się tu coś niewyjaśnionego. A my jesteśmy na tropie - powiedział, unosząc rękę i gestem zachęcając ją, by ta dołączyła do jego boku.
Chloe skinęła głową z zadowoleniem i podeszła bliżej duchownego.
- Myśli ojciec, że w biblioteczce świątynnej znajdziemy odpowiedzi? - zapytała z zaciekawieniem.
- Powinno znajdować się tu jakieś archiwum. Nie widziałem go na parterze. Być może będzie na piętrze. Chodźmy to sprawdzić - odpowiedział, ruszając na koniec pomieszczenie, gdzie w kącie, po lewo od ołtarza znajdowały się kolejne drzwi.

Kiedy znaleźli się po drugiej stronie, zamknął za sobą drzwi, odcinając się od głównej sali. Theseus spojrzał na schody wspinające się na piętro, a następnie na gosposię.
- A więc? Powinniśmy to teraz sprawdzić? - zapytał.
Gosposia westchnęła ciężko.
- Myślę, że jesteśmy zmęczeni po podróży - odparła mu. - Powinniśmy odpocząć. A wraz ze świtem, ze świeżą głową będziemy mogli sprawdzić co potrzeba - uśmiechnęła się ciepło. - Wypoczęty umysł to mniej pomyłek - dodała. - To jak, kolacja? - nalegała.

Theseus zwlekał z odpowiedzą, uparcie wpatrując się w schody. Wreszcie jednak pokiwał głową, jakby dopiero zdał sobie sprawę ze swojego zmęczenia.
- Wątpię, że znajdziemy tu coś do jedzenia. Całe szczęście, że masz ten swój koszyczek. Będziesz mi musiała dokładniej opowiedzieć, jak go dostałaś -odparł, ruszając już w głębi korytarza i zostawiając gosposię lekko z tyłu.
Dziewczyna z zadowoleniem podążyła za duchownym.
- Ach to nic wielkiego, dostałam od pani Kłopot. Miłej staruszki która ugościła mnie w Chlupocicach - powiedziała w tonie wyjaśnienia idąc przy Theseusie. - Chyba gdzieś tu powinna być jakaś jadalnia… - zastanowiła się.
- Pani Kłopot, powiadasz. W takim razie żałuję, że nie dane mi było jej poznać - zagaił, prowadząc ją wzdłuż korytarza. Minęli właśnie rozwidlenie, które prowadziło do wyjścia z plebani i przystanęli przed framugą pozbawioną drzwi. Za tym skromnym przejściem znajdowała się już kuchnia.
- Pani Kłopot piecze przepyszne ciasta - odparła z rozmarzeniem Chloe przechodząc przez kuchnię. Postawiła koszyczek na krześle i zdjęła z niego kraciastą ściereczkę. Ułożyła ją na ławie tak by zakryć nią okurzony blat.
- Mam konfitury, dzisiejsze bułeczki i jeszcze trochę ciasta pani Kłopot - powiedziała wystawiając przysmaki na ściereczkę.

Kapłan podszedł do lady i odwrócił się do gosposi plecami. Już po chwili w kuchni zapłonęło słabe światło. To świeca, którą Theseus znalazł chwilę wcześniej, dzieliła się z nowymi mieszkańcami plebani swoim ciepłem.
- Nie spodziewałem się takiej uczty - powiedział lekko rozbawiony, podchodząc do Chloe i przyglądając się wyłożonym smakołykom. Odłożył zdobytą świecę i sam przetarł rękawem kawałek ławy, przy której oklapł już wyraźnie zmęczony.
- Jesteśmy dłużnikami tej całej pani Kłopot.
- Och tak, to bardzo miła staruszka - zgodziła sięz nim Chloe siadając w końcu przed stołem. Wyciągnęła z koszyka jeszcze nóż i pokroiła ciasto na mniejsze kawałki. Odłożyła narzędzie i sięgnęła po bułeczkę. - Mamy tu masło, suszoną wołowinę, trzy rodzaje konfitur... Jutro z rana pójdę do gospodarzy to na śniadanie zrobię jajecznicę... Lubi ojciec czy woli omlet? - zapytała z zainteresowaniem godnym gosposi.
- Jajecznica będzie idealna - odparł, kładąc dłonie na blat stołu i przymykając na chwilę oczy. - Pomodlisz się ze mną, dziecko? - zapytał, oddychając miarowo, jakby przygotowywał się do jakiegoś transu.
- Oczywiście ojcze Glaive - odparła mu z entuzjazmem w głosie.

- Panie… - zaczął, a płomień świecy na chwilę się zakołysał. - Do ciebie wznosimy nasze słowa. Tyś jest nam Ojcem, my twoje dzieci. Wysłuchaj swoich pokornych sług. Przyjmij nasze dzięki za posiłek, który dany nam będzie spożywać. I za bezpieczną podróż do tego miejsca. Miej w opiece panią Kłopot, która nas tak hojnie obdarzyła. - Zrobił krótką pauzę, by zrobić głębszy wdech i jeszcze bardziej pogrążyć się w swym skupieniu. - Panie, prosimy cię, wspomóż nas. Daj nam siły, byśmy mogli sprostać wyzwaniom, jakie czekają na nas w Szuwarach. Wyostrz zmysły i otwórz nasze oczy. Niech zły się przed nami nie ukryje, a potrzeby mieszkańców nigdy nie znikały nam z oczu.
- I dziękuję ci -
dodał po kolejnej chwili przerwy, tym razem nieco ciszej - za moją nową gosposię, Chloe Vergest. Prowadź ją swymi ścieżkami i obdarzaj swoją łaską… - urwał, otwierając oczy i spoglądając na świecę, która wróciła do normalnego stanu.
Chloe przez ten cały czas uważnie wpatrywała się w duchownego. Uśmiechnęła się, gdy ten wspomniał jej imię w modlitwie.
- Smacznego - powiedziała wesołym głosem i sięgnęła po bułeczkę, w którą zaraz się wgryzła.
- Dziękuję, dziecko. Wzajemnie - odparł, samemu sięgając po przygotowane przez gosposię pożywienie.

O dziwo oboje najedli się do syta, w międzyczasie umilając sobie posiłek luźną rozmową. Po kolacji Chloe zebrała to co zostało i włożyła na powrót do koszyka. Odstawiła wilkinowy kosz na kredens. W tym czasie ojciec Glaive wyszedł z kuchni udając się na spoczynek. Zaraz za nim poszła w jego ślady dziewczyna.
W końcu mogła odpocząć. Zamknęła za sobą drzwi pokoju, który od tej pory miał być jej kątem i usiadła na łóżku. Była zmęczona i to bardziej niż zwykle. Ale i szczęśliwa. Choć odrobinę tremowała się przed spotkaniem z duchownym to teraz wiedziała, że był on dokładnie taki jak jej opowiadano.

Uśmiechnęła się pod nosem. Była zadowolona, że mogła poznać ojca.
Wyciągnęła swój kuferek spod łóżka. Miała ochotę przeczytać list od matki, ale było za ciemno na to. Pozostawało jej przebrać się i położyć spać. Rankiem musiała zająć się swoimi obowiązkami gosposi.
Lecz najpierw, trzymając w dłoni prezent, który otrzymała u pani Kłopot, nacięła Lusterkiem lekko palec wskazujący lewej dłoni. Karmazynową perełkę, która pojawiła się na jej opuszce otarła o Prezent i położyła pod poduszką.

Teraz mogła zasnąć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 13-08-2016 o 00:40.
Mag jest offline