Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2016, 02:49   #31
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zrzuciła z głowy poduszkę, gdy tylko stukanie o stal do reszty przepędziło sen, który tak gorączkowo starała się pochwycić. Mruknęła przeciągle i z niezadowoleniem, przecierając oczy usiadła na łóżku z na wpół przymkniętymi powiekami.
Sięgnęła po Bika i spuściła stopy na podłogę. Nie mogła zignorować tego. Może w mieście się pali? Nie miała pojęcia jak tu ostrzegają się przed niebezpieczeństwami.
W końcu na dzieńdobry napotkali na plugawe sprawy tu się dziejące. Magia była potępieniem dla świata. Oczywiście w jej osobistym odczuciu.

Wstała z łóżka z postanowieniem, że sprawdzi co Cicerone postanowi zrobić z tym zdarzeniem.
- Oby tylko nie zrobił nic nieracjonalnego... - mruknęła pod nosem zarzucając na siebie płaszczyk i owijając się nim szczelnie. Przecież nie wypadało by ktoś widział ją w jej nocnej koszulce.

Panna Vergest ostrożnie uchyliła drzwi swojej sypialni i rozejrzała się po korytarzu który nieznacznie oświetlał zielony świetlik w jej dłoni. Bezgłośnie podeszła do drzwi pokoju duchownego i zaczęła przysłuchiwać się temu co się mogło dziać za drzwiami.
Bezgłośnie westchnęła. Takie przeszkadzanie w porze spoczynku było niegrzeczne.
Zapukała prawą dłonią, a lewą skryła Bika w kieszeni płaszczyka.
- Ojcze Glaive, jest tam ojciec? - zapytała czekając pod drzwiami.

Przez dłuższą chwilę odpowiadało jej tylko głuche milczenie. Nie było słychać chrapania, toteż ciężko było stwierdzić, czy kapłan spał, czy już wcześniej zdążył opuścić pokój. Jednak słabiutkie światło dobiegające spod progu świadczyło o czyjejś obecności.
- Wejdź, dziecko. Drzwi są otwarte - odezwał się przytłumiony głos dobiegający z pokoju.
Już miała chwycić za klamkę lecz zawahała się.
- Ojcze, ja nie chciałam przeszkadzać. Ja tylko… - zastanowiła się nad doborem odpowiednich słów. - Zaniepokoił mnie ten hałas. Nie zamierza ojciec iść tego sprawdzać? - zapytała z nadzieją w głosie.
Kolejne milczenie. Jednak tym razem krótsze, bowiem w czasie jej wahania, drzwi otworzyły się same. A właściwie z pomocą batiseisty, który stał teraz za nimi. Na sobie miał niedbale narzuconą koszulę, która była niedopięta i odsłaniała część jego piersi i zazwyczaj ukryty pod ubraniami amulet. Poza tym na nogach miał swoje spodnie, ale stał na bosaka. Za jego plecami, na podłodze, leżał kaganek z dopalającą się świecą.
- Nie wypada tak rozmawiać przez drzwi - pouczył swoją gosposię i oparł się o framugę.
- Chyba wszyscy go usłyszeliśmy - nawiązał już do jej słów. - Przed kuźnią zebrał się niemały tłum. Jednak nie martw się, lilium. To, że mnie tam nie ma, nie oznacza, że nie czuwam - odparł, obrzucając dziewczynę krytycznym spojrzeniem, jakby miał jej za złe brak wiary w jego poczucie odpowiedzialności.
Chloe zawiesiła spojrzenie na wysokości torsu mężczyzny. Ulga zagościła w jej spojrzeniu.
- Wybacz ojcze, nie wątpiłam, ale spokojniej będę spała wiedząc, że nie wyszedł ojciec ze świątyni o tak późnej porze - odparła mu ciepło się uśmiechając do niego.
Theseus przyjrzał się Chloe badawczo, jakby próbując odgadnąć jej myśli. Postukał nerwowo palcami o framugę.
- Nie możemy bać się nocy, choć to domena Laeth. Świat i tak należy do Wielkiego Budowniczego. Pamiętaj, dopóki kroczymy jego ścieżką, nic nam nie grozi - pochylił się do gosposię, wprawiając tym samym swój amulet w kołysanie i pokiwał palcem.
Chloe skinęła głową nieznacznie odsuwając się od duchownego.
- Tak, ojcze, będę o tym pamiętać - i wyglądała jakby miała sobie pójść lecz zawahała się. - Czy na śniadanie jajecznica będzie ojcu odpowiadać? Jada ojciec mięso? Mogę je dodać do niej?
Kapłan wrócił do pionu i poprawił koszulę, zakrywając nagi tors.
- Nigdy nie zapominaj - pokiwał głową, jakby zastanawiając się, czy ta lekcja była wystarczająca. - Co zaś do śniadania, to podobnie jak przy kolacji, jajecznica będzie dobra. Jeśli będzie trzeba ją na obiad również jeść, to już z góry się na to zgadzam - mruknął, nie wiedząc czy z irytacji czy też po prostu wszystko było mu jedno. - Oczywiście, że jadam mięso. Wiem, że są inne religie, którego tego zabraniają, ale chyba znasz, córko, nasze obyczaje?
Przypatrywała mu się gdy mówił, starając sobie przypomnieć ich rozmowę z kolacji.
- Ach tak, racja... Pytałam o to - zmartwiła się że zezłościła cicerone. Mocniej owinęła się płaszczem. - Ja... Przepraszam i życzę spokojnego snu - skłoniła głowę i ruszyła do swojego pokoju.
Theseus pokiwał poważnie głową, jakby miłosiernie przyjmował przeprosiny dziewczyny. Nie ruszając się z miejsca, zaczekał, aż ta się trochę oddali. Nim jednak ta zdążyłaby zniknąć w swoim pokoju, Glaive westchnął i wieszając się jedną ręką o framugę, wychylił się zza progu.
- Chloe - zawołał i zamilkł, jakby nie wiedząc, po co się do niej zwrócił i co powinien powiedzieć. - Śpij dobrze. Jesteś w domu bożym. On i ja czuwamy nad bezpieczeństwem, dobrze?
Dziewczyna zatrzymała się słysząc swoje imię. Spojrzała na duchownego i lekko uśmiechnęła się.
- Dziękuję ojcze - odparła i zniknęła w swoim pokoju. Drzwi bezgłośnie się za nią zamknęły.

Oj była zmęczona. Popełniła tyle gaf... Westchnęła przeciągle i zdjęła z siebie płaszcz. Nie zakładała, że będzie jej tu łatwo. Lubiła gdy musiała się wykazać swoimi talentami i umiejętnościami. Ale ten cały dzień... Prawie niekończąca się podróż niewygodnym traktem...

Chloe spojrzała na łóżko. Ono nie mogło już dłużej czekać. Dziewczyna szybko się na nim znalazła i okryła kołdrą. Była tak zmęczona, że już jej nic nie przeszkadzało...

Zasnęła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline