Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2016, 18:36   #64
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Ben był bardzi niewygadanym gnomem. Dosłownie. Pojawienie się Venory w jego chatce przyjął jako wspaniałą okazję by wygadać się ze wszystkiego komuś kto nie jest wieśniakiem. Co więcej młoda kobieta była ze stolicy, więc tym bardziej nie chciał jej odpuścić. Panna Oakenfold oczywiście z uprzejmości słuchała go szykując się do snu, ograniczając swój udział w tym "dialogu" do niezbędnego minimum składającego się z "aha", "tak" czy zwykłego "yhym".
Nareszcie udało się jej zasnąć. Nie bez problemów, bo choć zmęczona była niezwykle, to widmo wroga który mógł w każdej chwili napaść na wioskę działało wciąż bardzo pobudzająco. Skrócona modlitwa do boga pomogła jej nieco.

Ranek nastał za szybko... Venora otworzyła oczy słysząc łomot do drzwi. Rozejrzała się szybko. Izba wciąż była pogrążona w szarym mroku i tylko nikłe światło dogasającego ognia niemrawo błyskało z kominka. W pierwszej chwili, jej zaspana świadomość zaniepokoiła się. "Czyżby przyszli bandyci?!" przeszło jej przez myśl, a wzrok już szukał miecza. Kobieta chwyciła rękojeść, ale wtedy odezwał się znajomy głos.
- Uff - westchnęła przeciągle z wielką ulgą. Gdy Ben gramolił się do drzwi, ona wstała i zaczęła się szybko ubierać. Przeczesała palcami włosy i dłonią przetarła twarz z resztek snu.

Paladynka stojąc na baczność nagle poczuła się osobiście winna tego, że w lesie grasują bandyci. Tak, sposób w jaki mówił sir Ludwik potrafił wywołać w młodej paladynce poczucie winy. Poczuła wątpliwość czy dobrze zrobiła fatygując rycerzy tu. Nieznacznie pokręciła głową jakby chcąc pozbyć się tych myśli. Musiała być pewna swoich decyzji, nie wątpić w nie.
- Tak sir - odparła z lekkim skinieniem głowy. - Cieszy mnie, że już tu jesteście - akurat to zadowolenie było wyraźnie po niej widoczne. - Czy mam wprowadzić w sytuację? - spytała tak jak to należało. Mówienie od razu wszystkiego co tu zaszło mogło nie być konieczne, bo sir Ludwik mógł być już wtajemniczony w to przez przełożonego, który czytał spisaną przez nią wiadomość.

-Mów.- odrzekł mąż siadając wygodnie na łóżku Bena, nie zważając na to czy to grzeczne czy też nie.

Venora skinęła głową.
- Sir Aleksander wysłał mnie tu by dowiedzieć się kto napadł na ostatni transport drewna, który był dla handlarza współpracującego ze Świątynią Helma. Razem z córką handlarza, po sprawdzeniu traktu udałyśmy się tu by wypytać mieszkańców o sytuację w okolicy. Napotkałyśmy na niechęć do udzielania jakichkolwiek informacji. Jedynie ten oto obecny gnom wyraził… - paladynka spojrzała przelotnie na Bena - ...Chęć porozmawiania, ale dopiero w umówionym miejscu i czasie. Udałyśmy się więc na zwiad po okolicy. Znalazłyśmy kryjówkę kłusownika. Był on tam, martwy i przybity mniej więcej takim toporem - gestem rąk pokazała rozmiar tego oręża. - wisiał na drzewie. Uznałyśmy, że najlepiej będzie sprawdzić miejsce wycinki. Miejsca z którego miał ruszyć transport drewna dla naszego handlarza - westchnęła. - Nie znalazłyśmy nikogo, a narzędzia były rozrzucone po okolicy. W chacie drwali natomiast znalazłyśmy ślady krwi. Dużo. A ślady wskazywały że szalało tam jakieś zwierze o wielkich pazurach - skrzywiła się. - Zdecydowałyśmy wrócić do wioski. Wtedy natrafiłyśmy na moment gdy akurat pojawiło się tu dwóch bandytów. Grozili oni mieszkańcom i wlekli jedną z tutejszych kobiet. Razem z Liamm i z pomocą Bena unieszkodliwiliśmy ich. Ich trupy są na razie w szopie, przykryte pod sianem. Mieszkanki wioski opowiedziały co tu się wydarzyło i co im grozi z rąk bandytów. Nie mogłam więc pozostawić ich samych i dlatego wysłałam gońca z listem - ale na tym nie było końca jej monologu. Opowiedziała jeszcze dokładnie o tym co powiedziały jej wieśniaczki: o ich mężczyznach wysłanych na północ i groźbie pozostawionej zamiast nich, nawet wspomniała słowa tej starowinki twierdzącej że herszt bandy jest diabelskiego rodu. Oczywiście Venora sama z siebie w to nie wierzyła. Dodała też, że mogą spodziewać się iż wkrótce odwiedzą wioskę jacyś bandyci wysłani by sprawdzili co stało się z tamtą dwójką.
- Liamm niestety nie ma w jej pokoju - dodała z ukrywanym zaniepokojeniem. - Znaczy nie było jej, nim poszłam na spoczynek. Mówiłam jej, że nie wyruszymy bez wsparcia w las, ale pewnie nie posłuchała. Sir, proponuję wyruszyć już teraz i znaleźć winowajców nieszczęścia tych wieśniaków - stwierdziła na koniec z przekonaniem w głosie.

Rycerz rozsiadł się wygodnie na łóżku nie zważając na etykietę, czy przykład dobrego wychowania, jakim powinien świecić. Mężczyzna ziewnął manifestując swoje znudzenie raportem Venory. Posłał jej karcące spojrzenie po czym pokręcił głową.
-Panno Oakenfold. Ja w twoim wieku zabiłem trójkę orków, mając do dyspozycji tylko zardzewiały miecz mego dziadka.- rzekł wyniosłym tonem, na co jego dwójka towarzyszy przewróciła oczami jak jeden mąż.
-Powinnaś siedzieć w koszarach i trenować jeszcze długie miesiące... A może nawet i lata. Nie można ciągle tak żebrać o pomoc zakonu.- dodał po chwili unosząc przy tym brew. Na jego słowa stojący przy wejściowych drzwiach gnom parsknął śmiechem. Jak się szybko okazało rycerz nie miał zamiaru udawać, że nic się nie stało.

Pretensje rycerza nie były tym czego by się spodziewała paladynka. Już miała wejść z nim w polemikę, wyjaśnić swoje decyzje i okoliczności, ale ugryzła się w język. Zacisnęła zęby i jedynie pochyliła lekko głowę przyjmując "uwagi" sir Ludwika na siebie. Było jej ciężko wysłuchiwać tego. W myślach uspokajała się, gdy słowa rycerza zaczynały graniczyć z obelgami skierowanymi w nią osobiście. To jednak tylko utwierzało ją w przekonaniu, że nie było z tym człowiekiem dyskusji i jedynym wyjściem było przeczekanie jego monologu i zamochwalenia. Panna Oakenfold nie przepadała za osobami jego pokroju.
-Czy coś pana bawi panie gnomie?- spytał Ludwik odwracając się w stronę Bena.
Venora kątem oka spojrzałą na czarodzieja. Nie wyglądał on na zachwyconego tym co widział. Paladynka w myślach tylko prosiła go by nie wtrącał się do tego.
-Ja w twoim wieku zabiłem trójkę orków ble ble ble!- sparodiował gnom, co Venora musiała przyznać wyszło mu całkiem dobrze i zabawnie. Innego zdania był jednak paladyn, który momentalnie zerwał się na równe nogi. Paladynka wstrzymała oddech spodziewając się, że rycerz nie odpuści tej “zniewagi” i zacznie się burza…

-Jak śmiesz!? To wielki i zacny czyn, godny rozdziału w historii życia prawdziwego rycerza!- zrobił kilka szybkich kroków w stronę gospodarza po czym zatrzymał się tuż przed nim patrząc na niego z pogardą, korzystając przy tym bezceremonialnie z przewagi w wzroście.
-Ja w pana wieku panie Ludwiku wraz z dziadkiem i wujem zabiłem niebieskiego smoka, grasującego w obszarze Zębatego klifu na północnej ścianie Lantanu.- odrzekł z uśmiechem zawadiaki patrząc Ludwikowi prosto w oczy.

Sir Ludwik miał dar do rozpoznawania po oczach, czy ktoś go okłamuje czy nie. Venora poczuła satysfakcję gdy dostrzegła zawahanie w zachowaniu paladyna. Wiedział, że gnom mówi prawdę i nie mógł nic z tym faktem zrobić.
-Niech tak będzie. Udajmy się czym prędzej na miejsce, to może dotrzemy tam przed świtem.- zaproponował zupełnie innym tonem, znacznie bardziej służbowym. Venora znów dostrzegła zdziwione miny giermków rycerza.

I nie tylko oni byli zaskoczeni tą sceną. Venora teraz musiała się pilnować, żeby nie parsknąć śmiechem na minę rycerza. Ben utarł nosa Ludwikowi i to tak skutecznie, że ten zaniechał dalszego drążenia tematu. W każdym razie w duchu odetchnęła, bo słowa gnoma mogły jej oszczędzić teraz złośliwych przytyk w trakcie drogi. Paladynka już zaczynała się przyzwyczajać, że nie każdemu odpowiadała jej ostrożna postawa, przez co można było zarzucać jej brak odwagi. Szczerze to zdecydowanie bardziej Venora wolała nasłuchać się tych nieprzyjemnych słów z ust przełożonego, niż ryzykować życiem na przykład wieśniaków, których nikt przecież nie ochroni kiedy ona w pojedynkę polegnie na polu walki. Tak, urażoną dumę można było łatwiej zaleczyć niż uciszyć sumienie mówiące, że można było się do zadania lepiej przygotować.
Venora uznała, że jak tylko znajdzie się okazja by porozmawiać z Benem na osobności to podziękuje mu.
- Tak sir, tak będzie najrozsądniej. Będę gotowa za parę chwil - zapewniła na koniec i nie czekając na dalsze słowa Ludwika, odwróciła się do swojej zbroi by ją zacząć ubierać na siebie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline