Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-08-2016, 10:34   #61
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Na słowa Venory Liamm aż się wzdrygnęła -Jak to? Chcesz wzywać po posiłki? Straże? Paladyni?- spytała nie dowierzając własnym uszom.
-Nie wiem czy mamy tyle czasu. Oni porwali naszych mężów.- odezwała się jedna z wieśniaczek -Właśnie. Oni byli tutaj już kilka razy. Sprawdzali nas. Zawsze spędzali tu równo kwadrans i wracali. Być może jeśli nie wrócą tamci się domyślą, że coś jest nie tak. Ale z drugiej strony sami nie damy rady ich pokonać.- Ben wzruszył ramionami.
-Właśnie. Nie ma czasu czekać. Sami możemy tam zajść. Poradzimy sobie. Widziałam jak walczysz. Nie masz sobie równych w szermierce.- zaproponowała Liam podkasając nerwowo rękawy. Venora dostrzegła kątem oka ślady po otarciach na obu nadgarstkach Liamm.

Rycerka pokręciła przecząco głową. Coś jej mówiło, że dziwnym trafem ściągają do niej problemy. Przez myśl przeszło jej, że jak tak dalej pójdzie to przełożeni przestaną ją wypuszczać ze świątyni, bo gdzie się nie uda to wynajduje zaraz poważny problem w jakiejś zapyziałej wiosce.
- Nie mówię, że musimy na nich czekać. Musimy przekazać informację dalej, bo jeśli nam się nie uda to nie mamy co liczyć na ratunek - wyjaśniła i spojrzała pytająco na ręce Liamm. Najpierw jej dziwne zwyczaje, a teraz te otarcia. Venora co raz bardziej miała ochotę wyciągnąć z niej o co chodzi. - Liamm, chodźmy. Ben proszę prowadź do siebie - spojrzała jeszcze na dziewczynkę i gestem dłoni zachęciła ją by poszła razem z nimi. Nie wątpiła, że gnom będzie miał też kawałek pergaminu i atrament.

Po kilku chwilach cała grupka była już w domostwie gnoma. Skromna chatka zarówno z zewnątrz jak i w jej środku była jednak serdecznym przytułkiem dla Venory i Liamm.
-Nazywam się Arsen pani.- głos zabrała młoda dziewczynka, która na ochotnika zgłosiła się do roli gońca.
-Pewnikiem potrzebujecie przybory do pisania.- rzekł gnom po czym sięgnął do niewielkiego stolika pod oknem, gdzie w jedną, wielką całość zlewała się kupa wosku z wielu roztopionych świec. Woskowy twór otaczał miejsce, gdzie leżała wielka jak na gnomie ręce księga, a obok kilka zwiniętych rolek pergaminu oraz przybory do pisania.
-Tutaj możesz napisać wiadomość.- rzekł zachęcająco.
-Czyli co? Idziemy? Kiedy chcesz ruszać?- spytała Liamm.

- Jestem lady Venora Oakenfold - odparła z uśmiechem do dziewczęcia przedstawiając się. - Dam ci mój wisior z symbolem Helma na dowód tego, że ja cię wysyłam - dodała i zasiadła przed stolikiem. Zdjęła rękawice i położyła je na kolanach. Ważne było, żeby jej pismo było rozpoznawalne, by nikt nie rozprawiał nad prawdziwością personaliów osoby piszącej list.
- Chętnie skorzystam z tych mikstur - przypomniała się Venora gnomowi. Sięgnęła po jedną z rolek i przysunęła bliżej siebie kałamarz z piórem.
- Lia, o co chodzi z tymi twoimi otarciami na nadgarstkach? - zapytała zmieniając nagle temat. W głowie zaczęła układać sobie tekst wiadomości. - Poza tym… Czy zaraz się nie zacznie ściemniać? - zapytała nawiązując do ograniczenia jakie miała córka handlarza.

-Co? To? A to nie ważne, nic takiego. Pomagałam ojcu w warsztacie i tak wyszło. - oznajmiła Liamm na pytanie o zadrapania na rękach. Lia zrobiła kilka kroków w stronę okna i zasępiła się przez krótką chwilę -Cholera, masz rację. Co tu zrobić, co tu zrobić…- dywagowała stukając się wskazującym palcem po podbródku. W tym czasie Ben otworzył na oścież wielką, drewnianą szafę i wyjął z niej skórzaną torbę, z której wyciągnął szklaną butlę z błękitną zawartością.
-Proszę. Zaraz poczujesz się lepiej.- rzekł -Jeśli byś chciała pójść tam na północ, a potrzebujesz pomocy, może ja się nadam? Mam jeszcze kilka zapamiętanych zaklęć na dzisiaj i jeśli dobrze pamiętam ostało mi się kilka czarów, które zapisałem na zwojach.- zaproponował.
Venora westchnęła i pokręciła głową na ich zniecierpliwienie. Odkorkowała miksturę i krzywiąc się na wspomnienie smaku płynu leczącego wychyliła buteleczkę. Szybko przełknęła by mieć to już za sobą.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-08-2016, 18:02   #62
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Po kolei - odezwała się w końcu paladynka do zebranych w chatce studząc ich zapał. - Ben, powiedz mi najpierw ilu jest tych bandytów, może jakieś imiona? Na przykład herszta tej bandy - zasugerowała.
-Nie mam pojęcia. Zawsze przychodziła ich dwójka i zawsze ten bez zbroi, w towarzystwie innych skurwieli.- burknął Ben -Nie zwracali się do siebie po imionach.- dodał po chwili -Podejrzewam, że w kryjówce będzie ich plus, minus pięciu oraz ich dowódca, o ile tam z nimi jest. Ja go tutaj nie widziałem ani razu, a wątpię żeby ten, któremu ścięłaś łeb był ich liderem.- podsumował gnom.
Panna Oakenfold nie pokazała po sobie, że ta informacja ją nie zadowoliła.
- I to oni są odpowiedzialni za niedawny napad na transport drewna? - pytała dalej.
-Pewności nie mam, ale okolica zawsze spokojna była. Mniemam, że napad na karawanę to sprawka tych samych ludzi, którzy uprowadzili mężczyzn z tej wioski i zakazali informowania strażników dróg o tym wszystkim pod groźbą zabicia ich. Codziennie przychodzili i sprawdzali czy wszyscy są w chatach. Codziennie…- wzruszył ramionami.

Venora widziała w ich spojrzeniach, że dla nich ona sama była rozwiązaniem całego problemu z bandytami. Lecz paladynka tak o sobie nie myślała. Była zmęczona całodniową wędrówką przez las, zmartwiona swoim odkryciem tego co mogło zabić kłusownika oraz nie pokładała aż takiej wiary w swoje umiejętności bojowe jak właśnie robiła to Liamm i reszta.

Pokręciła więc głową.
- Muszę odpocząć po walce - stwierdziła wprost rycerka. - Nieodpowiedzialne z mojej strony byłoby pójście samej i narażanie ciebie Ben na niebezpieczeństwo, gdybyś poszedł mnie wesprzeć. Znam swoje możliwości - postukała palcami lewej dłoni po blacie stołu przy, którym siedziała. - W lesie zauważyłam coś niepokojącego. Pamiętasz Lia, tego martwego kłusownika? - zapytała retorycznie. Jak miałaby zapomnieć? - Nie chcę spotkać tego czegoś co go tak urządziło... I tych drwali - westchnęła ciężko. - Bezpieczniej dla wszystkich będzie poczekać w wiosce. Ja odpocznę do nocy, a wtedy wezmę swoją wartę. Uważam, że raczej nie przyjdą wszyscy tu sprawdzać co się stało z tymi, których zabiłam. Mam większą szansę pokonać ich gdy przyślą tu kogoś, niż jak pójdę prosto do nich. Wybaczcie, że studzę wasz zapał, ale to jest najrozsądniejsze wyjście.

Kończąc swoją wypowiedź zabrała się za pisanie listu. Zaczęła go od zwrotów grzecznościowych, później opisała to co dowiedziała się od mieszkańców. Na koniec nawet wspomniała o dziwnych morderstwach kłusownika i drwali.
Nie wspomniała, że było to podobne do tego co spotkała na cmentarzu.
Podpisała się na koniec "lady Venora Oakenfold" i odłożyła pergamin do wyschnięcia.
-Niech zatem tak będzie.- gnom skinął głową -Możecie u mnie przenocować jeśli chcecie.- dodał po chwili, na co pierwsza zareagowała Liamm
-Ja wracam do izby w gospodzie.- rzuciła rzeczowo i bez owijania w bawełnę -Widzimy się rano.- dodała, po czym opuściła chatę gnoma Bena z Lantanu. Niedługo później list Venory był gotów, to też rycerka zapieczętowała go i poinstruowała dokładnie młodą wieśniaczkę co i jak winna uczynić. Koń Liamm praktycznie cały dzień odpoczywał, zatem będzie mógł gnać aż dotrze do samych bram świątynnych.
-Jesteś pewna, że chcesz puszczać to dziecko samo tą drogą?- Ben chciał się upewnić, na co odpowiedzi udzieliła sama dziewczyna.
-Oni jeszcze nie są świadomi tego co się stało, a ich oczy będą skierowane na wioskę i rycerza, który w niej przebywa, nie na rzadko uczęszczany trakt. Będę bezpieczna.- wzruszyła ramionami, spoglądając pytająco na Venorę.

Ta podeszła do Arsen zdejmując ze swojej szyi symbol boga Helma. Stanęła przed nią i założyła dziewczynie amulet.
- Sama szybciej dojedzie - stwierdziła paladynka kładąc dłoń na barku wieśniaczki. - Dasz radę Arsen. Wierzę w ciebie - uśmiechnęła się do niej ciepło. - A teraz czas ruszać.
Venora odstąpiła i spojrzała na gnoma.
- Dziękuję za twoją propozycję, ale muszę się jeszcze rozmówić z Liamm - powiedziała gotowa, żeby wyjść i zaprowadzić dziewczynę do wierzchowca córki handlarza.

Gnom skinął głową, a chwilę później rycerka w towarzystwie młódki dotarły spacerowym krokiem do ogiera Liamm.
-Nie martw się pani. Koń mego ojca był większy i był trochę dziki. A mimo to zawsze pozwalał się dosiadać.- nie wiedzieć czemu to dziewczynka uspokajała Venorę a nie na odwrót, choć w głębi serca Venora czuła, że nie ma się o co martwić, gdyż Arsen jest bystra i dość zaradna.
-Do zobaczenia niebawem. Lady Venoro, proszę mi obiecać, że mój ojciec wróci do domu…- dodała na koniec.
- Zrobię co w mojej mocy - odparła jej paladynka. - Nie zatrzymuj się, jedź prosto do świątyni Helma. Nie wahaj się pytać strażników o drogę - dodała.
Panna Oakenfold poczekała aż wieśniaczka wyjedzie i dopiero wtedy udała się do miejsca wypoczynku.

Weszła do chaty i przeszła przez korytarz nawet nie zwracając uwagi na gospodarza. Od razu skierowała się do pokoju, który zajmowała Liamm.
Stając przed drzwiami zapukała w nie.
Jedyne co odpowiedziało Venorze to echo pustego pokoju. Rycerka zapukała raz jeszcze ale sytuacja nie uległa zmianie.
- Liamm, musimy porozmawiać - odezwała się zniecierpliwiony Venora po raz kolejny stukając w drzwi. - Otwórz proszę.
Niestety mimo szczerych chęci Venory, jej towarzyszka albo ciągle ją ignorowała, albo zwyczajnie jej nie było w środku. Można było spokojnie uznać, że paladynka poirytowała się. Nacisnęła klamkę by spróbować wejść do środka. Drzwi były otwarte i Venora bez problemu dostała się do izby. Liamm najwyraźniej nie spodziewała się tak stanowczego kroku ze strony rycerki. Venora rozejrzała się po pomieszczeniu, które było dokładnie takie samo jak jej izba. Lia rzuciła w kąt plecak i zniknęła. Jedyne co Venorze rzuciło się w oczy to otwarte na oścież okiennice.
- No to tyle jeśli chodzi o nie wychodzenie nocą - westchnęła rycerka przechodząc przez pokój do okna. Gdy do niego doszła ostrożnie wychyliła się by spojrzeć w dół.
Liamm nie leżała na ziemi pod oknem. Daleko było jej do tropiciela, więc od razu zaniechała pomysłu by zacząć szukać zagubionej towarzyszki, która nie raczyła poinformować jej o swoich planach.
Jej nieobecność mocno komplikowało życie paladynce, ale cóż mogła na to poradzić?

Venora wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Postanowiła jednak skorzystać z propozycji gnoma. Musiała odpocząć i potrzebowała by ktoś obudził ją gdy będzie taka konieczność, a starcowi z zajazdu nie ufała ani trochę. Wróciła do siebie, zabrała plecak i wyszła by przenieść się do chaty Bena z Lantanu. Tam zdejmie zbroję i odpocznie do nocy lub krócej jeśli nieproszeni goście przyjdą wcześniej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-08-2016, 17:07   #63
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora wychyliła się przez okno, kładąc ręce na parapecie dla bezpieczeństwa. Wysokość do ziemi nie była wielka, Liamm mogła bez większych problemów i urazów wyskoczyć przez nie i również tą samą drogą dostać się z powrotem do izby. Venora przez chwilę myślała czy nie poszukać śladów pod oknem, wszak ziemia była grząska, lecz w ostatecznie rycerka postanowiła przysłowiowo machnąć ręką i zająć się sobą. Liamm była dorosła i wiedziała co robi, a o szczegóły Venora mogła spytać w każdej chwili gdy Lia tylko wróci do karczmy. Venora zabrała swoje rzeczy i natychmiast udała się do domu Bena.
Zapukała w drzwi i chwilę później znacznie od niej niższy Lantańczyk powitał ją ponownie ciepłym uśmiechem. Rycerka przekroczyła próg i po chwili znów znalazła się w gnomiej izbie.

~***~

-I wtedy stwierdziłem, że już mam dość wielkomiejskiego szumu i że zostanę tutaj w Bandengreen.- Ben był nad wyraz towarzyską osobą. Zdecydowanie bardziej niż Foigan. Choć ten drugi z pewnością miał na co dzień okazję rozmawiać z wieloma różnymi osobami, zaś Ben na co dzień widywał wieśniaków idących na pole do pracy, lub co najwyżej drwali rąbiących drewno. Bardzo inteligentny i wszechstronny gnom opowiedział wiele o swej jakże wielkiej rodzinie, o pięknych i tajemniczych miejscach Lantanu, a także o magii, którą od kilku dobrych lat praktykuje. Przez cały wieczór Venora nie musiała zastanawiać się nad powodem kłamstwa Liamm, a także nad niebezpieczeństwem, które już niedługo będzie na nią czekało. Jakby tego było mało, Ben zmontował dla swego gościa prowizoryczne posłanie z wilczych skór, tuż przy kominku, tak że Venora mogła przypomnieć sobie czasy dzieciństwa, kiedy wraz z braćmi spędzała zimowe wieczory, po wspólnej kolacji.

19 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Wioska Bandengreen

Walenie po drzwiach niosło się echem po całej chacie Bena. Gdy Venora otworzyła oczy, uświadomiła sobie, że chyba cała osada została właśnie postawiona na nogi. Ben wygramolił się ospale z pod grubej, pełnej gęsiego pierza kołdry i odpalił od dogasającego w kominku ognia knot świecy.
-Idę, no idę na wszystkie cierpienia Ilmatera...- mruczał pod nosem powłócząc nogi za sobą do samych drzwi.
-Otwierać w imię Nieustannie Stróżującego.- usłyszeli zza drzwi chłodny i surowy głos. Ben pokręcił głową i odsunął rygiel drzwi, po czym otworzył je i spojrzał z pod ledwie otwartych powiek na swych gości.

Bez wątpienia byli to jacyś znajomi Venory, a przynajmniej tak wyglądali. Trójka mężów w ciężkich zbrojach, z symbolem stalowej rękawicy Helma na piersi spoglądała na gnoma chłodno i protekcjonalnie.
-Po cóż ten pośpiech, przecie bym was wpuścił.- rzekł po czym odsunął się paladynom z drogi. Mężczyźni wkroczyli do środka brzęcząc przy tym donośnie. Przewodził nimi rycerz, znany Venorze - sir Ludwik z rodu Ornon, znany z swej bezwzględności i braku litości wobec wrogów kleru Helma. Jegomość dwukroć starszy od panny Oakenfofold, zatrzymał się dopiero krok od ledwie przytomnej dziewczyny. Mężczyzna zdjął z głowy swój hełm i postawił na blacie stołu, o ten sam stół oparł również swoją tarczę.


W misji towarzyszyło mu dwoje młodzieńców, których zapewne sir Ludwik szkolił.
-Doszły mnie słuchy, że nasza młoda siostra potrzebuje pomocy.- rzekł szorstko, jakby z pretensjami, że tak ważna dla zakonu persona musiała zająć się tak błachą sprawą jak bandziory zagrażające kolejnej wiosce.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 27-12-2016 o 14:07.
Nefarius jest offline  
Stary 28-08-2016, 18:36   #64
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Ben był bardzi niewygadanym gnomem. Dosłownie. Pojawienie się Venory w jego chatce przyjął jako wspaniałą okazję by wygadać się ze wszystkiego komuś kto nie jest wieśniakiem. Co więcej młoda kobieta była ze stolicy, więc tym bardziej nie chciał jej odpuścić. Panna Oakenfold oczywiście z uprzejmości słuchała go szykując się do snu, ograniczając swój udział w tym "dialogu" do niezbędnego minimum składającego się z "aha", "tak" czy zwykłego "yhym".
Nareszcie udało się jej zasnąć. Nie bez problemów, bo choć zmęczona była niezwykle, to widmo wroga który mógł w każdej chwili napaść na wioskę działało wciąż bardzo pobudzająco. Skrócona modlitwa do boga pomogła jej nieco.

Ranek nastał za szybko... Venora otworzyła oczy słysząc łomot do drzwi. Rozejrzała się szybko. Izba wciąż była pogrążona w szarym mroku i tylko nikłe światło dogasającego ognia niemrawo błyskało z kominka. W pierwszej chwili, jej zaspana świadomość zaniepokoiła się. "Czyżby przyszli bandyci?!" przeszło jej przez myśl, a wzrok już szukał miecza. Kobieta chwyciła rękojeść, ale wtedy odezwał się znajomy głos.
- Uff - westchnęła przeciągle z wielką ulgą. Gdy Ben gramolił się do drzwi, ona wstała i zaczęła się szybko ubierać. Przeczesała palcami włosy i dłonią przetarła twarz z resztek snu.

Paladynka stojąc na baczność nagle poczuła się osobiście winna tego, że w lesie grasują bandyci. Tak, sposób w jaki mówił sir Ludwik potrafił wywołać w młodej paladynce poczucie winy. Poczuła wątpliwość czy dobrze zrobiła fatygując rycerzy tu. Nieznacznie pokręciła głową jakby chcąc pozbyć się tych myśli. Musiała być pewna swoich decyzji, nie wątpić w nie.
- Tak sir - odparła z lekkim skinieniem głowy. - Cieszy mnie, że już tu jesteście - akurat to zadowolenie było wyraźnie po niej widoczne. - Czy mam wprowadzić w sytuację? - spytała tak jak to należało. Mówienie od razu wszystkiego co tu zaszło mogło nie być konieczne, bo sir Ludwik mógł być już wtajemniczony w to przez przełożonego, który czytał spisaną przez nią wiadomość.

-Mów.- odrzekł mąż siadając wygodnie na łóżku Bena, nie zważając na to czy to grzeczne czy też nie.

Venora skinęła głową.
- Sir Aleksander wysłał mnie tu by dowiedzieć się kto napadł na ostatni transport drewna, który był dla handlarza współpracującego ze Świątynią Helma. Razem z córką handlarza, po sprawdzeniu traktu udałyśmy się tu by wypytać mieszkańców o sytuację w okolicy. Napotkałyśmy na niechęć do udzielania jakichkolwiek informacji. Jedynie ten oto obecny gnom wyraził… - paladynka spojrzała przelotnie na Bena - ...Chęć porozmawiania, ale dopiero w umówionym miejscu i czasie. Udałyśmy się więc na zwiad po okolicy. Znalazłyśmy kryjówkę kłusownika. Był on tam, martwy i przybity mniej więcej takim toporem - gestem rąk pokazała rozmiar tego oręża. - wisiał na drzewie. Uznałyśmy, że najlepiej będzie sprawdzić miejsce wycinki. Miejsca z którego miał ruszyć transport drewna dla naszego handlarza - westchnęła. - Nie znalazłyśmy nikogo, a narzędzia były rozrzucone po okolicy. W chacie drwali natomiast znalazłyśmy ślady krwi. Dużo. A ślady wskazywały że szalało tam jakieś zwierze o wielkich pazurach - skrzywiła się. - Zdecydowałyśmy wrócić do wioski. Wtedy natrafiłyśmy na moment gdy akurat pojawiło się tu dwóch bandytów. Grozili oni mieszkańcom i wlekli jedną z tutejszych kobiet. Razem z Liamm i z pomocą Bena unieszkodliwiliśmy ich. Ich trupy są na razie w szopie, przykryte pod sianem. Mieszkanki wioski opowiedziały co tu się wydarzyło i co im grozi z rąk bandytów. Nie mogłam więc pozostawić ich samych i dlatego wysłałam gońca z listem - ale na tym nie było końca jej monologu. Opowiedziała jeszcze dokładnie o tym co powiedziały jej wieśniaczki: o ich mężczyznach wysłanych na północ i groźbie pozostawionej zamiast nich, nawet wspomniała słowa tej starowinki twierdzącej że herszt bandy jest diabelskiego rodu. Oczywiście Venora sama z siebie w to nie wierzyła. Dodała też, że mogą spodziewać się iż wkrótce odwiedzą wioskę jacyś bandyci wysłani by sprawdzili co stało się z tamtą dwójką.
- Liamm niestety nie ma w jej pokoju - dodała z ukrywanym zaniepokojeniem. - Znaczy nie było jej, nim poszłam na spoczynek. Mówiłam jej, że nie wyruszymy bez wsparcia w las, ale pewnie nie posłuchała. Sir, proponuję wyruszyć już teraz i znaleźć winowajców nieszczęścia tych wieśniaków - stwierdziła na koniec z przekonaniem w głosie.

Rycerz rozsiadł się wygodnie na łóżku nie zważając na etykietę, czy przykład dobrego wychowania, jakim powinien świecić. Mężczyzna ziewnął manifestując swoje znudzenie raportem Venory. Posłał jej karcące spojrzenie po czym pokręcił głową.
-Panno Oakenfold. Ja w twoim wieku zabiłem trójkę orków, mając do dyspozycji tylko zardzewiały miecz mego dziadka.- rzekł wyniosłym tonem, na co jego dwójka towarzyszy przewróciła oczami jak jeden mąż.
-Powinnaś siedzieć w koszarach i trenować jeszcze długie miesiące... A może nawet i lata. Nie można ciągle tak żebrać o pomoc zakonu.- dodał po chwili unosząc przy tym brew. Na jego słowa stojący przy wejściowych drzwiach gnom parsknął śmiechem. Jak się szybko okazało rycerz nie miał zamiaru udawać, że nic się nie stało.

Pretensje rycerza nie były tym czego by się spodziewała paladynka. Już miała wejść z nim w polemikę, wyjaśnić swoje decyzje i okoliczności, ale ugryzła się w język. Zacisnęła zęby i jedynie pochyliła lekko głowę przyjmując "uwagi" sir Ludwika na siebie. Było jej ciężko wysłuchiwać tego. W myślach uspokajała się, gdy słowa rycerza zaczynały graniczyć z obelgami skierowanymi w nią osobiście. To jednak tylko utwierzało ją w przekonaniu, że nie było z tym człowiekiem dyskusji i jedynym wyjściem było przeczekanie jego monologu i zamochwalenia. Panna Oakenfold nie przepadała za osobami jego pokroju.
-Czy coś pana bawi panie gnomie?- spytał Ludwik odwracając się w stronę Bena.
Venora kątem oka spojrzałą na czarodzieja. Nie wyglądał on na zachwyconego tym co widział. Paladynka w myślach tylko prosiła go by nie wtrącał się do tego.
-Ja w twoim wieku zabiłem trójkę orków ble ble ble!- sparodiował gnom, co Venora musiała przyznać wyszło mu całkiem dobrze i zabawnie. Innego zdania był jednak paladyn, który momentalnie zerwał się na równe nogi. Paladynka wstrzymała oddech spodziewając się, że rycerz nie odpuści tej “zniewagi” i zacznie się burza…

-Jak śmiesz!? To wielki i zacny czyn, godny rozdziału w historii życia prawdziwego rycerza!- zrobił kilka szybkich kroków w stronę gospodarza po czym zatrzymał się tuż przed nim patrząc na niego z pogardą, korzystając przy tym bezceremonialnie z przewagi w wzroście.
-Ja w pana wieku panie Ludwiku wraz z dziadkiem i wujem zabiłem niebieskiego smoka, grasującego w obszarze Zębatego klifu na północnej ścianie Lantanu.- odrzekł z uśmiechem zawadiaki patrząc Ludwikowi prosto w oczy.

Sir Ludwik miał dar do rozpoznawania po oczach, czy ktoś go okłamuje czy nie. Venora poczuła satysfakcję gdy dostrzegła zawahanie w zachowaniu paladyna. Wiedział, że gnom mówi prawdę i nie mógł nic z tym faktem zrobić.
-Niech tak będzie. Udajmy się czym prędzej na miejsce, to może dotrzemy tam przed świtem.- zaproponował zupełnie innym tonem, znacznie bardziej służbowym. Venora znów dostrzegła zdziwione miny giermków rycerza.

I nie tylko oni byli zaskoczeni tą sceną. Venora teraz musiała się pilnować, żeby nie parsknąć śmiechem na minę rycerza. Ben utarł nosa Ludwikowi i to tak skutecznie, że ten zaniechał dalszego drążenia tematu. W każdym razie w duchu odetchnęła, bo słowa gnoma mogły jej oszczędzić teraz złośliwych przytyk w trakcie drogi. Paladynka już zaczynała się przyzwyczajać, że nie każdemu odpowiadała jej ostrożna postawa, przez co można było zarzucać jej brak odwagi. Szczerze to zdecydowanie bardziej Venora wolała nasłuchać się tych nieprzyjemnych słów z ust przełożonego, niż ryzykować życiem na przykład wieśniaków, których nikt przecież nie ochroni kiedy ona w pojedynkę polegnie na polu walki. Tak, urażoną dumę można było łatwiej zaleczyć niż uciszyć sumienie mówiące, że można było się do zadania lepiej przygotować.
Venora uznała, że jak tylko znajdzie się okazja by porozmawiać z Benem na osobności to podziękuje mu.
- Tak sir, tak będzie najrozsądniej. Będę gotowa za parę chwil - zapewniła na koniec i nie czekając na dalsze słowa Ludwika, odwróciła się do swojej zbroi by ją zacząć ubierać na siebie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-08-2016, 19:43   #65
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ludwik skinął tylko porozumiewawczo głową, nie stwarzając już żadnego problemu Venorze. W tym samym czasie, gospodarz domu zrzucił z siebie pidżamę i prędko nałożył spodnie, na pierś wrzucił swoją koszulę, która miała czekać do świtu na wieszaku na garderobie, a na koniec wskoczył w buty i wziął do ręki płaszcz. Na pytające spojrzenie Venory wzruszył tylko ramionami -No co? Chyba mi nie powiesz, że Ci się magiczne zabezpieczenie pleców nie przyda?- spytał z ironią, ale i dobrymi chęciami w głosie -Potrafię przywołać prawdziwego orka!- dodał po chwili dumnie, posyłając Venorze przyjacielski uśmiech. Rycerka żałowała, że przez dziwne zwyczaje Liamm, nie będzie mogła skorzystać z jej pomocy, ale nie było teraz czasu zastanawiać się dlaczego córka handlarza kroczyła ścieżką kłamstwa.

Niedługo później gnomi mag Ben z Lantanu, oraz młoda paladynka lady Venora Oakenfold byli gotowi do kolejnego zacnego czynu, który jak to nazwał sir Ludwik "miał być kartą w historii życia prawdziwego rycerza".
-Jesteście gotowi? Świetnie. Ruszamy.- rzekł, po czym jako pierwszy otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Niebo jeszcze było ponuro czarne, a przynajmniej jego skromne skrawki, w gęstwinie leśnej korony. Tuż za nim na zewnątrz wyszli jego młodzi uczniowie, później Venora i na końcu Ben, który zamknął mosiężnym kluczem zamek swoich drzwi.
-Wiem mniej więcej gdzie znajduje się ta świątynia Matki roli. Walczyłem kiedyś z bandą duergarów niedaleko niej.- rzekł Ludwik, na tyle głośno, by wszyscy go usłyszeli. Venora jednak zostawiła komentarz dla siebie, gdyż skupiła się na widoku młodej wieśniaczki, która na jej polecenie pognała do stolicy po posiłki, a teraz niecierpliwie wyglądała przez okno jak też sprawa uwolnienia jej ojca się ma.

Gdy jej spojrzenie spotkało się z wzrokiem Venory, młoda dziewczyna pomachała tylko dłonią, po czym zniknęła za zasłonką w półmroku chatki.
Maszerowali dziarsko i energicznie, by dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Jazda konno nocą w lesie była kompletnie pozbawiona sensu to też grupa udała się pieszo. Na miejsce dotarli gdy niebo powoli zaczynało szarzeć.
Świątynia Chutanei znajdowała się w niewielkim jarze, a jej budynek wystawał wysoko ponad gęsty i od lat zaniedbywany żywopłot, który bardziej odstraszał niż zdobił teren starego budynku. Sir Ludwik wskazał palcem przed siebie i odwrócił się do tyłu, skupiając wzrok na Venorze.
-Jest wyrwa w tej zielonej ścianie! Prędko!- ponaglił kompanów, po czym sam jeszcze bardziej przyspieszył kroku. Venora odprowadziła go wzrokiem, a następnie jego dwójkę pomagierów i sama wśliznęła się na teren świątyni.

Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to wysoki, dwupiętrowy budynek zbudowany z ton zbutwiałego drewna, z dziurawym dachem. Kobieta powiodła wzrokiem w dół i ujrzała tuż przed otwartymi na oścież wrotami do wnętrza budowli ognisko i grupkę kilku mężczyzn. Siedmioro, jak udało jej się szybko zliczyć. Gdy (uzbrojeni rzecz oczywista) osobnicy dostrzegli rycerzy i gnoma jeden z nich krzyknął na cały głos
-Odnajdźcie Żelaznego! Mamy towarzystwo!- po czym dwójka młodzików z zebranych opuściła grupę. Jeden wbiegł do wnętrza świątyni, drugi zaś udał się do sporej, zaniedbanej stodoły, kilkadziesiąt metrów na wschód od budynku świątyni.
-Panowie! Kto pierwszy zabije rycerzyka, będzie mógł pierwszy wydupczyć tę dziwkę!- zachęcił kompanów, po czym wszyscy dobyli oręż i ruszyli w stronę rycerzy.
-Za Helma!- krzyknął sir Ludwik po czym uniósł tarczę i wywinął młyńca swym mieczem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-09-2016, 19:51   #66
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Widząc biegnących ku nim bandytów Venora w duchu podziękowała Helmowi za to, że dał jej dość rozwagi by nie zdecydowała się sama tu przychodzić. Wszyscy dobyli swych broni gotując się na walkę.
Herszt bandy zaatakował jako pierwszy. Szarżą dopadł do sir Ludwika i mocnym zamachem broni skutecznie trafił rycerza raniąc go w udo. Stojący z tyłu gnom wyrecytował inkantację, pomachał rękoma i sprawiło to, że paladynka poczuła jak nagłą lekkość, zupełnie jakby przybyło jej sił.
- Szopa, pewnie tam przytrzymują porwanych! - powiedziała panna Oakenfold do znajdujących się najbliżej niej i nie czekając na nic ruszyła do ataku biorąc za cel najbliższego jej bandytę. Oprych, ku zawiedzeniu paladynki, uniknął jej ciosu uchylając się przed ostrzem jej miecza.
Tymczasem jeden z giermków zaatakował kolejnego przeciwnika również nie trafiając w niego, ale gdy tamten już chciał mu pokazać jak używa się broni w ręku, to okazało się, że przyuczający się na rycerza dobrze radzi sobie z osłanianiem się tarczą. Cios bandyty ześlizgnął się po niej.

Sir Ludwik nie stracił skupienia przez zranienie. Wyprowadził atak mieczem w przywódcę oprychów i choć tamten próbował uskoczyć to klinga bez problemu przeorała jego pierś. Rycerz ponowił atak, lecz tym razem przeciwnik uchylił się skutecznie.
Z drugiej strony, drugi z uczniów Ludwika został zaatakowany przez kolejnego bandytę, który trafił go, lecz choć tamtemu nie udało się skutecznie osłonić to szczęśliwie tylko lekko został raniony.

Wtedy też do sir Ludwika doskoczył kolejny przeciwnik liczący, że rycerz ma skupioną uwagę na ich przywódcy. Lecz paladyn wykazał, że nie tylko w zachwalaniu swoich umiejętności się specjalizuje, lecz naprawdę jest dobrym wojownikiem. Ludwik uchylił się jednocześnie osłaniając swoją tarczą. Oręż oprycha zaskrobał o stal nic nie robiąc rycerzowi.

Drugi z towarzyszy Ludwika próbował się odegrać za swoją krzywdę, jednak bandyta okazał się zwinny i bez problemu uniknął jego ciosu.

Na koniec ostatni z bandytów dopadł do Venory. Paladynka starała się nadążać za wszystkim co działo się na polu walki i jednocześnie zerkać ku szopie, w której obawiał się, że może teraz dziać się krzywda więźniom. To wszystko sprawiło, że niepotrzebnie rozproszyła się i nie dopilnowała swojej obrony. Oprych wykorzystał to i uderzył trzymanym w ręku młotem Venorę w pierś z taką siłą, że paladynka straciła dech i została ogłuszona. Kobieta zachwiała się i aż musiała zrobić krok w tył by utrzymać równowagę. Potrząsając głową silniej ujęła swoją broń i skupiła się na przeciwniku, w którego tym razem postanowiła wzmocnić swój atak uderzeniem zła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 01-09-2016, 20:30   #67
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wir walki trwał w najlepsze i choć Venora bardzo chciała ruszyć do szopy, gdzie jak podejrzewała przebywają zakładnicy, musiała zatrzymać się na nieco dłużej w wejściu na teren świątynny. Kobieta ciągle czuła doskwierający w piersi ból. Mętnym wzrokiem, chyba mimowolnie spojrzała kątem oka w bok, gdzie Sir Ludwik odpierał ataki dwóch przeciwników w tym mężczyznę, który zdawał się być najwyższy w lokalnej hierarchii. To właśnie on wyprowadził zamaszysty cios z boku, lecz sir Ludwik był świetnie wyszkolony w atakach, ale i z defensywą nie miał problemu. Tarcza z symbolem Helma zaiskrzyła, lecz uratowała rycerza. W tym samym czasie Venora słyszała tuż za plecami krzyki Bena, który w nieznanej jej mowie inkantował kolejne zaklęcie. Rycerka spojrzała na swego przeciwnika, gdy nagle obok jej nogi pojawił się Ben, a pół metra dalej drugi i dalej jeszcze jeden. Była pewna, że gnom nie raz jeszcze ją zaskoczy.

Rycerka wzięła głęboki wdech i skupiła całą uwagę na swym przeciwniku, który patrząc jej w oczy uśmiechał się przy tym szyderczo i pogardliwie. Venora wyszeptała pod nosem krótką modlitwę do Helma a stal jej miecza zalśniła bladą poświatą. Służka Wiecznie Czujnego natarła na oponenta atakując go od boku. Człek chciał się uchylić, lecz ona zrobiła krok w przód szybciej od niego i przebiła jego skórzaną zbroję. Parszywy oprych zawył żałośnie z bólu. Venora poczuła satysfakcję z bolesnej odpowiedzi na cios młotem.Teraz mogła spokojnie spojrzeć na sytuację na polu chwały bądź marnej śmierci.
Pierwszy z pomagierów sir Ludwika, ten lepiej zbudowany radził sobie całkiem dobrze. Jego miecz skutecznie rozbijał obronę jednego z oprychów raz po raz raniąc go: to w ramię, to w nogę. Jego przeciwnik zaś tylko próbował, lecz dobrze wyszkolony młody paladyn błyskawicznie unikał wszelkich ciosów, przy czym niestety sam nie potrafił wykorzystać żadnej okazji do zabicia przeciwnika.

To samo się miało do łysego oprycha, który próbował złamać szyk szczuplejszego giermka sir Ludwika. On również nie trafił toporkiem, choć bardzo się starał. Venora znów spojrzała w stronę Ludwika, gdy jego drugi przeciwnik ranił go boleśnie w prawą rękę, którą dzierżył swój miecz. Venora skrzywiła się na widok kapiącej obficie krwi. Nie darzyła rycerza szczególną sympatią, lecz byli po jednej stronie i jego rany mogły być zagrożeniem dla wszystkich. Mimo ogromnego bólu jaki czuł ciągle nacierał i próbował coś zwojować. Niestety dwa ciosy miecza nie przebiły pancerza przywódcy bandziorów.
W ostatniej sekundzie kobieta ujrzała zamierzającego się na nią mężczyznę, którego dopiero co zraniła swoim mieczem. Był ciężko ranny, lecz miał zamiar próbować do ostatniego tchu. Na szczęście Czujne Oko było jej przychylne tego poranka.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 02-09-2016, 23:11   #68
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przeciwnicy nie dawali rycerzom ani chwili na złapanie oddechu. Przywódca oprychów z parszywym uśmiechem na twarzy rzucił się na sir Ludwika trafiając go i bardzo dotkliwie raniąc. Ben jako pierwszy przyszedł z pomocą paladynowi. Posłał dwie migoczące kule, które bezbłędnie trafiły w pierś herszta. Mawia się, że magiczne pociski zawsze trafiają swojego celu.
Venora choć widziała, że wyższy stopniem Helmita jest otoczony to wiedziała, że nie może odpuścić swojemu przeciwnikowi, bo choć był już ranny to wciąż stwarzał zagrożenie. Paladynka w skupieniu szukając luki w obronie bandyty, zrobiła duży zamach mieczem i pchnęła nim. Trafiła go w podbrzusze. Klinga rozorała jego skórę i zagłębiła się w trzewia. Venora z całą siłą skierowała ostrze ku górze. Krew popłynęła z ust przeciwnika, który ostatnie co jeszcze zdołał zrobić to chwycić miecz wystający mu z ciała. Venora odkopnęła osuwające się ciało wyciągając z niego swoją broń, którą zaraz odruchowo machnęła otrzepując z posoki. Towarzyszyło temu przyjemne uczucie satysfakcji.
Była to pierwsza ofiara tego starcia.

Lecz to wciąż dopiero był początek walki. Bardzo wyrównanej.

Giermek o orczych rysach twarzy pomimo obrażeń trzymał się dzielnie, niestety nie był w stanie przejść obrony atakującego go. Ten natomiast wykorzystał brak doświadczenia młodzika i wyminął jego gardę uderzając go. Trafił, a giermek aż stęknął z bólu i zagryzł zęby by nie krzyknąć. Oberwał i krew zaczęła się sączyć mu z rany w boku.
Sir Ludwik pomimo obraźeń wciąż stał mocno na nogach. Z grymasem bólu wymalowanym na twarzy, natarł na dowodzącego bandytami. Jeden zamach. Trafił, mocno kalecząc oprycha z szyderczym uśmiechem. Drugi zamach lśniącego miecza paladyna i... zraniona ręka odmówiła mu posłuszeństwa. Palce zwolniły uścisk na rękojeści i broń upadła mu pod nogi. Venora patrzyła na to z przerażeniem w oczach.
I nie tylko ją ten widok rozproszył. Przeciwnik drugiego z giermków zapatrzył się jak upada miecz rycerza przez co machnął swoją bronią i jedynie przeciął powietrze obok chłopaka. Za to drugi z atakujących sir Ludwika poczuł się pewniej i rzucił na rozbrojonego rycerza. On choć bez broni to tarczę trzymał pewnie i skutecznie osłonił się nią przed nieudolną próbą oprycha. Drugi giermek natarł na oprycha który przed chwilą w niego nie trafił i niestety też nie był w stanie dosięgnąć go.

Venora widząc rany Ludwika oraz jego giermka zdała się zapomnieć o własnym obolałym ciele. Była rozdarta co do podjęcia decyzji komu pomóc pierwszemu. A musiała myśleć prędko, bo w tej chwili od tej decyzji mogło zależeć życie tych mężczyzn...
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 03-09-2016, 22:40   #69
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ten najbardziej wyszczekany z bandziorów, który otaczał się resztą zbirów, ten którego aura zła pulsowała najmocniej cały czas próbował zabić sir Ludwika. Był już niemal na straconej pozycji, lecz na moment nie poprzestał z niecnymi zamiarami odesłania rycerza do niebiańskiej domeny Helma. Rycerz tego dnia kolejny raz udowodnił jak doskonałym jest fechmistrzem w szermierce i gdy przywódca bandy natarł, Ludwik wyczekał do ostatniej chwili i uniósł tarczę wydając z siebie okrzyk desperacji i bólu. Ostrze miecza zaiskrzyło przy zderzeniu z defensywą paladyna.
Z pomocą przyszedł gnom. Jego małe i zwinne rączki uwolniły otaczającą go moc splotu a wraz z słowami wyzwalacz zaklęcia zamieniły się w kolejne, migocące nad czubkami palców kulki. Pociski pomknęły w stronę przeciwnika Ludwika i minąwszy walczących po drodze giermków wojownika uderzyły w pierś głównego przeciwnika paladynów.

Mężczyzna zawahał się na sekundę, a to była szansa dla sir Ludwika. Venora nie miała zbyt wiele czasu na obserwacje gdyż musiała podjąć decyzję komu bardziej należy się pomoc po tym jak pozbyła się swego przeciwnika. Najbliżej Venory toczył się pojedynek rosłego giermka z równie dobrze zbudowanym oprychem. Oboje byli ranni, lecz gdy Venora doskoczyła i wyprowadziła zaskakująco szybki cios miecza z boku, bandyta nie miał najmniejszych szans na unik. Krew trysnęła na jej wgnieciony od ciosu młotem pancerz. Oponent osunął się martwy na ziemię i kobieta mogła podjąć szybką decyzję co dalej.
Chwilę wcześniej półorczy giermek Ludwika widząc doskakującą do niego Venorę zmienił niespodziewanie cel na drugiego z oprychów, który atakował sir Ludwika.

Giermek wbił swój miecz prosto między żebra nieszczęśnika dając tym samym swobodę w działaniu najważniejszego rangą Helmity. Ten od razu korzystając z okazji złapał za swój miecz, który chwilę wcześniej upuścił i rzucił się w stronę przywódcy grupki bandytów. Rycerz podniósł się na nogi i wyprowadził jeden niesłychanie silny cios, który w ułamek sekundy oddzielił głowę oponenta od jego ciała.
Na polu bitwy ostał się ostatni z oprychów, lecz do samego końca nie tracił wiary i konsekwentnie nacierał na mniejszego posturą giermka sir Ludwika. Jego toporek przebił kolczugę młodzika i ten mocno krwawiąc upadł nieprzytomny na trawę.

Widząc to Ben od razu doskoczył do upadającego chłopaka, zaś Venora wiedziała, że musi go zastąpić, gdyż była najbliżej. Kobieta jednym susem doskoczyła do nowego oponenta i potężnie dźgnęła ostrzem miecza prosto w pierś oprycha, który w momencie zalał się krwią i charcząc przeraźliwie skonał pod jej nogami.
-Świetna robota! Prawie straciłem człowieka!- usłyszała zza pleców znerwicowany krzyk Ludwika, który zbliżył się do nieprzytomnego młodzika i silnym pociągnięciem ręki wyrwał wystający z jego pancerza toporek. Paladyn cisnął bronią gdzieś w tył i pochylił się nad ciałem a gdy zaczął wymawiać modlitwę do Wiecznie czujnego oka, jego dłonie zalśniły bladą poświatą. Ludwik przyłożył je do krwawiącej obficie rany i po chwili zatamował krwotok, a jego towarzysz otworzył oczy.

-Żyje, ale nie da rady pójść dalej.- oznajmił rycerz.
-Ale sir...- młody chyba chciał zaprotestować, lecz gromkie spojrzenie Ludwika wartko zbiło go z tropu.
-Zostaniesz tu i będziesz osłaniać nam tyły. Venoro zabierz swojego ziomka i sprawdźcie świątynię. Ja i Bur'shak sprawdzimy stodołę.- rzekł, a gdy ujrzał protestujący wzrok Venory dodał wartko -To rozkaz!- Venora skrzywiła się mimowolnie, lecz skinęła głową i spojrzawszy na Bena ruszyła energicznie w stronę wejścia do otwartych na oścież, wielkich drzwi. Pierwsze co ujrzała to wysoką i szeroką salę a także pięknie wykonane schody, rozwidlające się pod ścianą w której znajdowało się majestatyczne okno skierowane na wschód.


Pierwsze promienie słońca ujrzała właśnie teraz, stojąc tuż obok zapadniętej, drewnianej podłogi. Wszędzie dookoła śmierdziało zbutwiałym drewnem, a niektóre z posągów porośnięte były bluszczem, bądź innymi pnącymi się roślinami.
-Brać ich!- krzyknął ktoś z zewnątrz. Venora odwróciła się prędko i ujrzała trójkę kolejnych bandytów, z ewidentnie niecnymi zamiarami. Kobieta odruchowo uniosła wyżej miecz i poprawiła w dłoni uchwyt tarczy, lecz wtedy z odsieczą przyszedł Ben, który wyjął zza pasa zwój. Gnom bezzwłocznie zabrał się za odczytywanie magicznych symboli na pergaminie, które z każdym odczytanym wyrazem świeciły coraz mocniej purpurowym blaskiem. Po chwili napis kompletnie zniknął z pożółkłego zwoju a przed twarzą czarodzieja pojawiła się płonąca kulka wielkości ludzkiej pięści.

-Co wy na to gnidy?!- spytał po czym teatralnie dmuchnął w stronę kulki a ta wystrzeliła jak z procy prosto w stronę bandziorów. Pocisk w trakcie lotu urósł do wielkości ludzkiej głowy a gdy znalazł się odpowiednio blisko celu eksplodował. Dwójka z mężczyzn padła martwa od razu a ich ciała miejscami przypominały kawał wsadzonego do żaru drewna. Trzeci i jedyny ocalały czołgał się po skrzypiącej podłodze jęcząc i błagając o litość, lecz nie to było teraz ich największym problemem. Venora dostrzegła jak magiczne pociski zajęły jakiś stary i zniszczony czasem gobelin, a po chwili całą ścianę.

Wysokie na dwa metry języki ognia powoli pożerały ściany zrujnowanej świątyni. Venora wodziła wzrokiem za Benem szukając go pomiędzy zawalonymi kawałkami stropu, płonącymi belkami i elementami dawnego wystroju wnętrza budowli, które w ciągu kilku sekund pospadały na podłogę holu. Rycerka rozglądała się uważnie, lecz po chwili gryzący dym zmusił ją do przerwania poszukiwań. Kobieta podniosła wzrok wyżej, lecz zanim zaczęła szybki rekonesans usłyszała za sobą potężne tąpnięcie. To nie była żadna belka stropowa, co do tego Venora miała pewność. Powoli odwróciła wzrok i spojrzała przez ramię a gdy ujrzała spowitą w płomieniach postać dwumetrowej istoty o humanoidalnym ciele i smoczej głowie, oraz majestatycznych skrzydłach Venora drugi raz w życiu poczuła się na prawdę zagrożona. Smoczydło, bo tak się przyjęło nazywanie tych mistycznych pomiotów ludzi i smoków było wysokie na ponad dwa metry i ważyło dobre sto dwadzieścia kilo.

Odziany w skórzane spodnie i skórzaną zbroję szytą prowizorycznie na wymiar wyprostował się i spojrzał swymi żółtymi, gadzimi oczami na Venorę. Rycerka przełknęła ślinę i poprawiła w ręku uchwyt miecza. Smoczydło ruszyło w jej stronę powoli i niespiesznie jakby doskonale znało swoją pozycję w tej walce. Każdy jego krok dudnił niczym bębny zbliżającej się pod zamkowe mury wrogiej armii. Kroczył dumnie, choć prawą rękę trzymał zgiętą w łokciu przy brzuchu, jakby miał połamaną jakąś kość, bądź borykał się z wciąż nie uleczoną raną.
Smoczydło buchnęło parą z nozdrzy i wzięło zamach ogromną buławą, którą dzierżyło w lewej łapie. Venora cudem uskoczyła w bok a buława wbiła się w drewnianą podłogę z taką łatwością, że jaszczur omal nie stracił równowagi, lecz błyskawicznie podniósł gniewny wzrok na Venorę i z niebywałą siłą wyszarpał buławę z podłogi wyrzucając w powietrze strzępy zbutwiałego drewna.

Venora wiedziała, że nie ma czasu na planowanie taktyki to też prędko natarła na przeciwnika raniąc go swym mieczem w bok. Krawa bruzda na skórzanej zbroi była tego najlepszym dowodem. Jaszczur krzyknął głośno po czym kolejny raz natarł kompletnie się nie przejmując bólem w boku. Venora miała dwa kroki za sobą ścianę płomieni, to też jedyne na co mogła sobie pozwolić to zasłonięcie się tarczą. Smoczydło uderzyło celnie i co najgorsze bardzo mocno. Stalowe kolce umieszczone na kulistej buławie przebiły z łatwością tarczę obijając paladynce lewy bark, a gdy jaszczur pociągnął swoją broń by uderzyć kolejny raz wyrwał ją z wciąż nabitą na buławę tarczą. Stwór spojrzał z arogancją na swój oręż i miast próbować rozszczepić ją z tarczą rycerki po prostu cisnął żelastwem gdzieś w dym.

Stwór błyskawicznie doskoczył do Venory i choć wyciągnęła miecz przed siebie, chybiła paskudnie, dając wolną drogę przeciwnikowi. Smoczydło uderzyło kolanem w żebra Venory pozbawiając ją tchu na kilka uderzeń serca. To był straszny cios, który wręcz zamroczył młodą niewiastę. Przeżyła w swoim życiu trochę cierpienia, nawet raz w dzieciństwie zwichnęła sobie nogę, lecz takiego cierpienia jak teraz nie czuła nigdy. To jednak nie był koniec. Stwór warknął kolejny raz i ułomną - prawą ręką złapał rycerkę za miejsce w zbroi które można by było nazwać kołnierzem, tuż pod smukłą szyją służki Helma. Poczuła jak potężne łapska zaciskają jej się na szyi odbierając jej kompletnie tlen. Wciąż dzielnie trzymała swój miecz w ręku, lecz nie miała krzty siły by nawet udźwignąć ostrze a co dopiero wyrządzić krzywdę smoczydle.

-Zmiażdżyłem twego kamrata kilka chwil temu.- odezwał się niespodziewanie wspólną mową, a głos jego był dziwacznie niski i gardłowy. Oszołomiona Venora miała lekkie problemy z zrozumieniem jego słów.
-Lecz nie odebrałem mu życia od razu... Złamałem go, lecz pozwoliłem patrzeć jak wyrywam serca jego młodym przyjaciołom. Taaaa...- warknął, po czym wyszczerzył zęby -To samo zrobię z Tobą, ale ciebie sobie zostawię. Codziennie będę przypalać cię żarem z ogniska. Twoja klatka będzie w bajorze pijawek, które codziennie będą z Ciebie wysysać życie. Codziennie będę pozwalał moim sługom gwałcić cię do utraty tchu. Szykuj się na najgorsze marna istoto.- dodał po czym warknął złowrogo.
Bestia docisnęła Venorę do ziemi tak, że sekundę później dziewczyna niemal klęczała. Mętnym wzrokiem powiodła za lewą, zdrową ręką przeciwnika który wymierzył potężny, wręcz druzgocący cios w jej policzek. Venora poczuła dziwną pustkę w głowie, która po chwili przerodziła się w ciche piszczenie. Kolejną sekundę później Venora czuła jak cała twarz jej puchnie a dziwne uczucie mrowienia na szyi i piersi to spływająca jej obficie krew z skroni i rozciętego policzka. Powoli uniosła z trudem głowę w górę a gdy spojrzała oponentowi w oczy dostrzegła również uniesioną rękę która teraz przymierzała się do ciosu z drugiej strony, wierzchnią częścią pięści. Może i cios był słabszy, lecz Venorze już to nie robiło różnicy. Czuła że odpływa, nie mając w swym ciele odrobiny siły. Dopiero teraz dotarło do niej, że wypuściła również swój miecz z ręki.

To koniec. Coś w sercu podpowiadało jej, że to koniec. Venora nie ujrzała fragmentów z swego życia. Jedyna co czuła to żal i zawód, że umrze nie dokonawszy niczego wielkiego i pięknego, że umrze tak młodo. Raz jeszcze spojrzała na paskudny pysk smoczydła, które zdawało się uśmiechać do Venory z dziką satysfakcją. Nagle poczuła jak jej ciało bezwładnie osuwa się na ziemię. Dopiero teraz dostrzegła że jej przeciwnik w końcu uwolnił ją z śmiertelnego uścisku przez ostrze sztyletu wbite w udo przez Liamm. Smoczydło zawyło głośno i przeraźliwie z bólu, lecz mimo krwawiącej rany odpłaciło towarzyszce Venory, która zjawiła się w ostatniej chwili, tak piekielnie mocnym kopniakiem, że Liamm przeleciała dobre półtorej metra nim upadła na deskach podłogi płonącej świątyni.

Dym, skwar, ból tak silny, że nie dało się go w żaden sposób opisać i smoczydło, które nie miało zamiaru odpuścić. Bestia lekko kuśtykając podeszła do Venory i złapała ją oburącz unosząc w powietrze, aż czubki jej stalowych butów wisiały dobre trzydzieści centymetrów nad ziemią. Smoczydło uniosło kobietę tak, że miała głowę na wysokości jego paszczy. Wtem gad ją otworzył i Venora ujrzała szereg ostrych jak brzytwa zębów wielkości połowy jej małego palca u dłoni. Mętnym wzrokiem tylko biernie przyglądała się swej egzekucji. Nagle szereg mięśni na grdyce potwora spiął się i sekundę później plunął Venorze dziwnie pachnącą mazią na twarz. Venora odruchowo zamknęła oczy i po chwili poczuła upadek. Gdy po raz kolejny otworzyła oczy widziała tylko jak smoczydło kuśtykając znika w pożodze płomieni. W duchu bardzo chciała wstać, lecz ciało kompletnie odmawiało posłuszeństwa.

Wtedy to poczuła. Zapach, który kiedyś przypadkiem poznała w laboratorium świątynnym. To był zapach, który alchemik nazwał korozją metalu, za sprawą kwasu. Z trudem ruszyła głową i spojrzała w dół na swój napierśnik, który skwierczał, syczał i uwalniał do powietrza biały, intensywny w zapachu dym. Smoczydło splunęło jej na twarz kwasem, lecz wciąż nie czuła różnicy w bólu. Nie czuła oparzeń, oraz ciągle nie traciła wzroku a przecież w oczy też jej naleciało mazi od groma. Nagle poczuła szarpnięcie za nogę i gdy już myślała, że jej przeciwnik wrócił by ją dobić ujrzała tępo gapiącego się na nią orka, a tuż za nim gnoma Dwalina, wymachującego panicznie i energicznie rękoma. Ork wziął delikatnie Venorę na ręce i ruszył w stronę wyjścia z płonącej świątyni. Venora zasnęła.

Jakiś czas później

Ból. Pierwsza rzecz, którą Venora poczuła gdy tylko odzyskała świadomość. Przeraźliwy ból, który tyczył się całego jej ciała. Gdy otworzyła oczy ujrzała Albrechta - młodego kapłana który specjalizował się w magii leczącej i opiekował rannymi Helmitami. Młody i obiecujący adept pochylał się nad Venorą i zmieniał jej akurat opatrunek na czole. Gdy dostrzegł, że rycerka się wybudziła, posłał jej ciepły uśmiech i cichym tonem rzekł do niej
-Miałaś wiele szczęścia. Odpoczywaj Venoro.- usłuchała go i usnęła jak zaklęta jakąś magią. Potem śniła i to bardzo dużo. Śniła, lecz nie raz zdawało jej się że przez sen słyszy rozmowy i świetnie rozpoznaje głosy. Raz nawet mogłaby przysiąc słyszała rozmowę jej pierwszego mentora sir Morimonda, wraz z sir Augustem. A może to wciąż był tylko sen?

24 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Suzail - świątynia Wiecznie Czujnego

-Przecież widzę, że się budzi. Uspokój się chłopcze.- gdy Venora otworzyła oczy, zrozumiała czym jest prawdziwa ulga. Ból, który pamiętała i wciąż ją przerażał na szczęście już minął. Szare cegły komnaty, w której się wybudziła teraz sprawiały jej nieopisaną radość. Żyła i mało tego, była w świątyni, swym drugim domu.
Gdy spojrzała w bok ujrzała Martina, chłopak stał przy łóżku niezwykle rad, że Venora akurat odzyskała przytomność w trakcie jego wizyty. Od rannej rycerki oddzielał go jedynie Albrecht próbując na marne uspokoić chłopaka.
-Jak się czujesz?- spytał i choć połamane żebra i pokiereszowana czaszka długo jeszcze nie dadzą o sobie zapomnieć Venora czuła prawdziwą radość z faktu, że udało jej się przeżyć.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 03-09-2016 o 22:45.
Nefarius jest offline  
Stary 06-09-2016, 13:02   #70
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
"To był tylko zły sen. To wszystko musiał być tylko parszywy koszmar!"
Venora nie chciała dopuścić do siebie myśli, że wydarzyło się to naprawdę. Słowa jej oprawcy wciąż tkwiły w jej pamięci. Raptownie sięgnęła dłonią do swojej szyi, za którą ściskała ją łapa smoczego pomiotu. Ból przy oddychaniu jednoznacznie wskazywał na to, że całe to cierpienie było prawdą.
Venora próbowała usiąść na łóżku lecz syknęła z bólu jak tylko uniosła głowę nad poduszką. Dostrzegła, że została przebrana w luźną lnianą koszulę wiązaną na przodzie. Chwilę patrzyła w sufit. Ostatni raz kiedy była tak bardzo poobijana miało miejsce, gdy była jeszcze dzieckiem. Spadła wtedy z wysokiego drzewa i tylko obicie się po drodze o kilka gałęzi sprawiło, że upadek z takiej wysokości na ziemię nie skończył się złamaniem karku. Do tej pory nosiła na plecach blizny po zadrapaniach. Zdecydowanie miała wtedy więcej szczęścia niż rozumu.
- Ile czasu minęło? - zapytała. Jej głos z początku był zachrypnięty, ale po przełknięciu śliny był już normalny. - Jak się tu znalazłam? - dodała zaraz niecierpliwie, ale i na skraju załamania głosu.

-Odpoczywasz tu sześć dni. Tego dnia, kiedy wszystko się wydarzyło sir Ludwik przywiózł cię nieprzytomną… Wręcz na skraju śmierci.- wyjaśnił kapłan, lecz po chwili do rozmowy wtrącił się Martin
-Jesteście bohaterami! Słyszałem jak jeden handlarz w warsztacie mojego szefa, wspominał o rycerzach, którzy uwolnili z pod batogu całą wioskę na północ od Suzail!- chłopak był ewidentnie podniecony całym tym zajściem.


-Młody człowieku! Odsuń się od łóżka, albo zabronię Cię tu wpuszczać.- zrugał go helmita, po czym znów zabrał głos
-Przychodzi tu codziennie od trzech dni, kiedy tylko dowiedział się, że tu trafiłaś.- wyjaśnił kapłan na co Venora uśmiechnęła się blado, lecz zrobiło jej się przynajmniej odrobinę cieplej na sercu.
-Mam tu dla Ciebie trzy wiadomości. Lecz żadna nie jest pilna i jeśli chcesz odczytam Ci je za jakiś czas kiedy wydobrzejesz.- kontynuował Albrecht -Martinie. Zostaw nas samych na chwilę.
-Ale sir…
-Powiedziałem. Chcę pomówić z Venorą na osobności. To ważne.-
-No dobrze, już dobrze. lady Venoro, przyjdę znów jutro. Wracaj do zdrowia!- młodzik pożegnał się i opuścił pomieszczenie, a gdy panna Oakenfold została już sama z Albrechtem.
-Jak wiele pamiętasz z tamtego wieczoru?- spytał ściszonym tonem siadając na skraju łóżka, w między czasie doglądając gojących się ran na twarzy młodej paladynki.

Kobieta patrzyła na kapłana przez chwilę jakby rozmyślając nad każdym jednym słowem wypowiedzianym przez niego. Mieszanina zaskoczenia i zagubienia biła z jej błękitnych oczu.
- Sir Ludwik żyje? - zapytała niepewnym głosem Venora. - Ten jaszczur mówił... Myślałam, że wszyscy zginęli - szepnęła by jej głos nie zdradzał płaczliwego tonu. - Ostatnie co pamiętam… - to było dla niej niewiarygodne że tyle czasu minęło od tej przegranej jej zdaniem walki. W niej wspomnienia były wciąż niezwykle żywe. - Smoczy pomiot plunął mi w twarz, a ta jego ślina zaczęła rozpuszczać mój pancerz. Po tym rzucił mnie na ziemię i zostawił w płonącej świątyni. Ale zanim straciłam przytomność to widziałam orka, który wziął mnie na ręce i stojącego za nim gnoma. I to wszystko… Co z resztą? Giermkami, gnomem Benem, Liamm, sir Ludwikiem? A mieszkańcy tamtej wioski, czy są bezpieczni!? - gorączkowo zaczęła zadawać kolejne pytania na które tak bardzo potrzebowała odpowiedzi.

-Spokojnie. Wszyscy żywi… Młody Lucas, towarzysz Ludwika nie podołał…- rzekł z smutkiem w głosie -Ktoś go zamordował, gdy pilnował przed świątynią, lecz nie frapuj się tym. Każdy z nas jest gotowy na taki scenariusz. Każdy z nas naraża swoje życie każdego dnia w służbie Helma i każdy jest przygotowany na wszystko.- próbował pocieszyć Venorę.
-Ludwik uwolnił pojmanych wieśniaków. Wszyscy wrócili do domu. Liamm, to ta kobieta, która natrafiła z Tobą na trop tych przeklętych zbirów? Żyje. Ponoć odprowadzono ją bezpiecznie do domu. Gnom, który ci towarzyszył wrócił do swego domu w wiosce, przysłał list dla ciebie. To jedna z trzech wiadomości, o których wspominałem.
-Widziałem twój pancerz, a raczej to co z niego zostało. Napierśnik uległ w sporym stopniu korozji, do niczego już się nie nadaje. Jaszczur plunął ci w twarz kwasem. Tak podejrzewam. To fascynujące, że nic ci się nie stało. Masz opuchniętą twarz ciągle, lecz nie widzę żadnych poparzeń. Powinno wyżreć ci twarz, a nawet i kości czaszki. A tobie nic nie ma…- zadumał się patrząc uważnie na kobietę.
-No nie ważne. Nie myśl o tym teraz powinnaś odpocząć i to kilka dni. August już o wszystkim wie. Wyraził aprobatę i prosił bym ci przekazał, że choć chwilowo jesteś zwolniona ze służby i treningów to masz pamiętać o modlitwach.- uśmiechnął się.

Venora mimowolnie odwzajemniła uśmiech. Westchnęła przeciągle na to błogie uczucie ulgi jakie ją otoczyło. "Wszystko dobrze się skończyło" pomyślała i zaraz rozpogodziła się. Nawet towarzyszący jej ból stał się jakby mniejszy.
- To świetna wiadomość, że Ludwikowi się udało - odparła uśmiechając się szczerze. - Będę się modlić, już nigdy o tym nie zapomnę - zapewniła. To, że przeżyła było dla niej wyraźnym znakiem interwencji Helma. Bo jak inaczej można było to tłumaczyć?
Kobieta podniosła się ostrożnie na łokciach by usiąść na łóżku. Oparła się na poduszce. Otarła dłonią zbolałą i opuchniętą twarz. Wyobraźnia podpowiadała, że po oblaniu jej kwasem powinna mieć ją w tragicznym stanie. Kapłan radził jej nie martwić się tym teraz. "Może po prostu Ben rzucił na mnie jakieś zaklęcie ochronne?" zastanowiła się szukając wytłumaczenia swojego stanu. Venora znów spojrzała na helmitę.
- Czy mógłbyś mi przeczytać te wiadomości? - poprosiła wiedziona ciekawością. Jeszcze chwilę temu chciała sama to zrobić, ale musiała zmrużyć oczy, bo od wysilania wzroku zaczynała czuć pulsujący ból w skroniach.

-Oczywiście.- odrzekł Albrecht, po czym podszedł do małej szafeczki przy łóżku Venory i z szuflady wyciągnął poskładany elegancko kawałek papieru. Mężczyzna rozprostował go i odchrząknął
-”Droga Venoro. Rad jestem, że poznałem kogoś takiego jak Ty. Rad jestem, że mogłem jakoś się przyłożyć do bohaterskiej akcji odbicia zakładników i wyeliminowania paru czarnych charakterów z tego przesiąkniętego złem świata. Żal i wstyd wypełnia me serce, że to właśnie moje zaklęcie doprowadziło do pożaru i zniszczenia świątyni - oby Chutanea kiedyś mi to darowała.
Niebawem z pewnością udam się do Suzail, lecz najbliższe tygodnie, a może miesiące spędzę jeszcze w swojej chacie. Gdybyś była w okolicy, moje drzwi zawsze będą szeroko dla Ciebie otwarte. Post scriptum, mam dla Ciebie mały prezent, który mam nadzieję ci się spodoba i będzie przypominał o mnie czasem.”


Odczytał, po czym złożył go z powrotem i odłożył do szuflady. Mężczyzna niezwłocznie wyjął z szuflady skórzany mieszek, wręczając go młodej paladynce.
-Kolejny list zostawiła tu młoda dziewczyna. Przybyła osobiście dzień po tym jak Ludwik przyprowadził cię do świątyni. Czytać?
Venora poprawiła się na łóżku i wzięła do ręki mieszek. To właśnie Ben wyciągnął ją z płonącej świątyni. Ork musiał zostać przez niego wezwany, w końcu sam nie dałby rady jej unieść. Chwilę w milczeniu patrzyła w przestrzeń przed sobą, a gdy kapłan zadał pytanie to paladynka położyła to co miała w dłoni na swoim podołku i skinęła głową.
- Tak, proszę kontynuuj - odparła mu i na spokojnie zabrała się za rozwiązywanie supełka chroniącego zawartość mieszka.
Albrecht skinął głową i rozerwał delikatnie lak na wiadomości, po czym rozwinął pergamin i zaczął czytać.

-”Witaj moja dzielna i wspaniała towarzyszko. Na początku mego listu chciałam przeprosić, że nie przekazuję tych wiadomości osobiście, lecz moje bractwo pilnie mnie wezwało i nie mogłam czekać do momentu aż się przebudzisz.”-
Venora w między czasie rozwiązała sznureczek ściskający otwór w mieszku i delikatnie potrząsnęła nim aż ujrzała piękny złocisto bursztynowy kamień wielkości jej kciuka.
-...Wybacz mi moją nieobecność w trakcie twej nocnej eskapady, dołączyłam najszybciej jak się dało. Być może gdybym była obok ciebie cały ten czas nie musiała byś teraz leczyć swych ran w polowym łóżku…
Kamień był idealnie oszlifowany a w jego sercu znajdowała się dziwaczna cząstka, która sprawiała iż błyszczał od środka jakby ktoś zamknął w nim malutki płomień.
-...Niestety są rzeczy których nie mogę i nie potrafię poświęcić mimo iż bardzo bym chciała, dlatego bardzo proszę cię o przebaczenie i zrozumienie. Być może kiedyś będę w stanie ci to wyjaśnić, lecz nie teraz i nie za sprawą listu…-
Venora kątem oka spojrzała na skupionego na czytaniu kapłana, po czym wróciła do oględzin błyskotki od Bena.

Gdy tylko zbliżyła kamyk do twarzy by dokładniej mu się przyjrzeć, jakaś dziwaczna siła wyrwała go z palców. Zaskoczona paladynka powiodła wzrokiem za kamykiem, lecz ten nigdzie jej nie uciekł, lecz nieznaną jej mocą uniósł się nad jej głowę i zaczął dość szybko krążyć koła kilkanaście centymetrów nad czubkiem głowy Venory.
-...Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam w twej misji. Ojciec jest zadowolony, winni śmierci jego pracowników zostali zamordowani, a ludzie z wioski odzyskali wolność. Udaj się do niego po nagrodę. W warsztacie ojca odnajdź półelfa o imieniu Sildarin. On również ma coś dla Ciebie ode mnie…-
Venora zaskoczona chwilę przyglądała się kamykowi nie mogąc pojąć dlaczego krąży nad jej głową, lecz uznała, że gnom wiedział co robi dając jej ów przedmiot.
-...Wracaj szybko do zdrowia, ściskam mocno. Twoja przyjaciółka Liamm.”-

Albrecht skończył czytać list, a następnie zwinął go w rulon i schował do szuflady w szafeczce.
-Trzeci to wiadomość od sir Augusta. Przyniósł…- zamilknął gdy ujrzał krążący nad głową rycerki kamyk -Na błogosławieństwo Lathandera, toż to kamień ioun.- Venora dopiero teraz skojarzyła nazwę, którą słyszała parę razy w życiu -Bardzo rzadki, bursztynowy. Mówi się, że rozjaśnia umysł i pomaga w zapamiętywaniu. To prawdziwie zacny dar.- wyraził swoją opinię.
- To niesamowite… - odparła przyglądając się lewitującemu jej nad głową kamykowi. Zaraz go jednak złapała i schowała na powrót do sakiewki, którą trzymała teraz w dłoniach. W jej obecnym stanie kamyk sprawiał, że miała zawroty głowy.
Naprawdę nie spodziewała się tych podziękowań, a tym bardziej prezentów. W każdym razie było to bardzo miłe z ich strony. Wyglądało na to, że inni uczestnicy tych wydarzeń oceniali jej dokonania dużo lepiej niż ona sama je widziała. Lecz tak naprawdę w tym wszystkim dla niej osobiście najważniejsze było to ilu nowych przyjaciół zyskała. Owszem, ciekawiło ją co też miała dla niej przygotowane rodzina handlarzy, jednak najchętniej by mogla z tego zrezygnować tylko po to by po prostu spotkać się z Liamm i porozmawiać. Szkoda więc jej było, że to tajemnicze bractwo wezwało córkę handlarza. Oby nie miała problemów.
Za to Bena raczej nie odwiedzi, bo najbliższe dni z pewnością nie będzie chciała zbliżać się do tamtego miejsca. Wspomnienia były wciąż zbyt świeże... Więc jak tylko wyjdzie spod czujnego oka kapłanów doglądających jej leczenia, to napisze Benowi list z podziękowaniami za wspaniały prezent.

Za to na wspomnienie listu od Augusta, Venora uniosła brew w zdziwieniu. "Czyżby był na wyjeździe skoro nie przyszedł osobiście?" przeszło jej przez myśl. Ale nie zastanawiała się nad tym za długo. Akurat po przełożonym nie spodziewała się pochwał, więc wahała się czy chce to teraz wysłuchać.
"Może lepiej na osobności to przeczytać?" zastanawiała się. Ale zaraz doszła do wniosku, że lepiej od razu przyjąć to niż mimowolnie zastanawiać się co też kryje w sobie list.
- Też mi go proszę przeczytaj - stwierdziła, choć widać było po niej, że spodziewała się z niego krytyki.
-”Witaj Venoro. Gdy tylko będziesz w stanie wstać o własnych siłach z łóżka poślij gońca. Przygotuję spotkanie, gdzie zdasz mi raport. Odpoczywaj i wracaj do zdrowia. August.”- odczytał bardziej krótką informację, niż list.
Mieszanka zawodu i zdziwienia pojawiła się na obliczu paladynki. Już chciała poprosić Albrechta by wysłał w jej imieniu gońca, lecz stwierdziła że jest już dość zmęczona by nie mieć sił na rozmowę z przełożonym.
- Dziękuję Ci - odparła do kapłana. - Teraz chciałabym trochę odpocząć, zdrzemnąć się - dodała osuwając się na łóżku. Ale gdy ułożyła się do spania to coś jej się przypomniało.
- Albrechcie, czy w ciągu tych dni był tu może sir Morimond?
-Tak. Był zaraz po tym jak do mnie trafiłaś.- odrzekł.
- Pewnie będzie zawiedziony jak się dowie, że oddałam amulet który od niego dostałam - powiedziała do siebie. - No nic, jak się pozbieram to poślę gońca po sir Augusta. Dziękuję ci za opiekę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172