29-08-2016, 19:51
|
#17 |
| Szlachetka strzepał z krwistoczerwonej klapy płaszcza niewidzialny kurz afektowanym ruchem dłoni, ziewnął ostentacyjnie i spojrzał na Mitabu.
- Musimy jeszcze popracować nad tym zaklęciem, to jest nad twoją koordynacją ruchową w trakcie trwania czaru, bo sama formuła i inkantacja jest nienaganna - zwrócił się do kompana.
- Głowa do góry! Kto nie ryzykuje, ten nic nie ma. Pieczone gołąbki nie przyjdą same do gąbki! - czarodziej podsumował przysłowiem, zerkając badawczo na zdobyty sześcian. Kieszonkowy wymiar? A może klucz do jakiegoś zapomnianego podziemnego świata na Planie Materialnym? A jeśli w środku jest uwięziony demon? - Valerand poturlał sześcian po trawie tak, jakby rzucał kostką do gry, jednak nie spodziewał się żadnego efektu.
- Napotkane okoliczności nieco zasępiają nasze dotychczasowe szczęście - przemówił do wszystkich. - Jak śmiem mniemać, wszyscy, a ściślej: prawie wszyscy - Valerand chrząknął, spoglądając na Hydrangeę - należymy do ludzi nie zatykających uszu na przestrogi rozumu. Proponowałbym w takim razie nie drażnić orków i obejść ten teren w pewnej odległości, jeśli to możliwe. |
| |