Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2016, 22:07   #78
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zdecydowanie półork, tak jak i teraz ta postać na dachu, musiały jej się przewidzieć. Choć przespała prawie tydzień to i tak wciąż czuła zmęczenie organizmu po swojej ostatniej walce. Tłum ludzi i gwar przytłaczał Venorę potęgując jej ból głowy. Przecisnęła się między potokiem przechodniów do sklepiku, którego właściciel oferował wszelkiego rodzaju tarcze i puklerze. Na wystawce były rozstawione same drewniane jednak gdy przyjrzała się bliżej to dostrzegła, że w głębi sklepu światło dnia odbija się o wypolerowany na wysoki połysk metal. A gdy weszła do środka zauważyła nawet wysoką prawie na jej wzrost pawęż. W tym miejscu było dużo ciszej niż między straganami więc nie tylko mogła oglądać ale również odetchnąć od zgiełku nim znów będzie musiała przez niego przejść. Chwilowo właściciela ani nikogo innego nie dostrzegła, zapewne znajdował się na zapleczu, więc w ciszy przechadzała się między wywieszonymi i postawionymi na stojakach tarczami lekkimi i ciężkimi, puklerzami zerkając raz po raz na jedyną pawęż w zestawieniu. Co do cen, to skoro zostało jej już tylko dozbroić się w ten element opancerzenia, to mogła na spokojnie kupić to choćby teraz, za pieniądze, które miała przy sobie. Jak tak teraz o tym pomyślała to zaczynała się głowić nad tym co powinna zrobić z pieniędzmi jakie dostała od przełożonych.
“Oddać? Zostawić i mieć na przyszłość? A może kupić coś ponad niezbędne minimum?” zamyśliła się stojąc przed dużą, ważącą koło 8 kilogramów, metalową tarczą. Będąc w zakupowej zadumie całkiem zapomniała, że jest głodna.
Dłonią dotknęła zimnej stali, na której były dobrze widoczne ślady młota, którym została wykuta. Do tej pory używała drewnianej, która była lżejsza, lecz, no cóż, łatwo było się w nią wbić choćby buławą z kolcami. Metalowa, cięższa nie była na to podatna, tak jak i na ogień, ale za to była cięższa i zmniejszała mobilność. No ale w takiej zbroi jaką dostała to praktycznie wstyd było pokazać się z drewnianą tarczą.


Pawęż, której przyglądała się Venora była piękna, niczym z bajek o porwanych księżniczkach i ratujących je rycerzach. Skośne ścięcie, wzdłuż górnej krawędzi zakończone było niewielkim zaokrągleniem, gdzie można było oprzeć drzewiec włóczni i w ten oto sposób wystarczyło się skupić na pchnięciach dzidą.
-Zapomnij złotko. To kawał żelastwa. Nie podołasz zanieść jej nawet do swego domu, choć pewnie narzeczony bardzo by się ucieszył.- usłyszała męski głos w głębi pomieszczenia. Dopiero teraz dostrzegła rosłego mężczyznę, mierzącego niemal dwa metry wzrostu, o elegancko przystrzyżonej brodzie. Wielkolud opierał się ramieniem o framugę drzwi patrząc na Venorę z lekkim rozbawieniem nawet przez sekundę nie podejrzewając, że młoda niewiasta rozważa kupno pawęży dla siebie.

Panna Oakenfold już otworzyła usta by wyjawić kim jest, w końcu nie raz już takie sytuacje jej się przydarzały, ale szybko ugryzła się w język. Spojrzała na obiekt swoich "westchnień" po czym wróciła wzrokiem na mężczyznę. Jako paladyn nie mogła kłamać, ale wyprowadzanie z błędu już nie leżało w jej obowiązku, natomiast targowanie się było zgodne z obyczajem.
- A jak uda mi się unieść to mogę liczyć na jakąś zniżkę? - zapytała podchodząc bliżej do mężczyzny, a na jej twarzy wykwitł uprzejmy uśmiech, w którym było coś tajemniczego.

Kramarz uśmiechnął się z lekką nutą politowania, jakby nie dowierzał, że aż tak bardzo jego klientce zależy na rabacie. Wzrokiem zmierzył posturę Venory i raz jeszcze uśmiechnął się szeroko -Unieść pawęż to nie wyczyn. Maszerować z nią, lub co gorsza walczyć skutecznie się przy tym broniąc: oto jest sprawa godna spamiętania. Ale niech będzie. Jeśli uda ci się unieść pawęż i wytrwać tak w pozycji obronnej minutę, upuszczę z ceny. Niech będzie.- zgodził się bez większego namysłu.
- Dobrze więc spróbuję utrzymać - Venora uśmiechnęła się szeroko. Taki moment jak ten był tym wyjątkiem kiedy jej bycie kobietą paladynem miał swoje plusy.
Mężczyzna z uśmiechem na ustach podszedł do wystawy, by po kilku ostrożnych manewrach zdjąć pawęż z ściany. Raz jeszcze zmierzył Venorę wzrokiem po czym wręczył jej uprzejmie tarczę jak dżentelmeni wręczają damom ich płaszcze.
Panna przyjęła do ręki pawęż ciesząc się z samej możliwości przymierzenia do siebie jej. Była świetna, dobrze leżała na ręku, ale też i ciężka. I ten ostatni atrybut zmartwił ją nieco.
"Miałam wypoczywać…" jęknęła w duchu co dla sprzedawcy mogło wyglądać jakby kobieta zwątpiła w swoje siły pod ciężarem tarczy. Ale skoro już to zaproponowała, a mężczyzna zechciał na to pójść... Miała tylko nadzieję, że mocno jej stan na tym nie ucierpi, ani Albrecht nie dowie się o tych jej pomysłach. Wyprostowała się, uniosła pawęż nad ziemię kilka cali i znieruchomiała. "Minuta to wcale nie jest tak długo" pocieszała się. Pawęż ciążyła jej w tej pozycji, w pewnej chwili kilka kropel potu wystąpiło jej na czoło, ale nie była osobą, która się poddaje.

Udało jej się, choć Tymora zapewne maczała w tym zwycięstwie palce. Rękawem prawej dłoni przetarła czoło i oparła pawęż o podłogę, a później sama się o nią podparła.
- Uh, jest naprawdę ciężka, ale pewnie się przyzwyczaję - powiedziała przyglądając się tarczy od strony wewnętrznej. - Do tej pory używałam zwykłej, dużej, drewnianej - dodała.
-Przyzwyczaję?- powtórzył po niej wielkolud, mimo wszystko patrząc już nie jak na małe dziecko, zagubione w sklepie z sprzętem dla dużych chłopców, a jak na kogoś kto faktycznie potrafi wiele mimo mylącego wyglądu.
Kobieta oddała pawęż właścicielowi sklepu nie do końca pewna czy wygranie jej będzie dobrym pomysłem.
- Jestem lady Venora Oakenfold, paladynka Helma - przedstawiła się z rozbawionym uśmiechem mężczyźnie. - I właśnie szukam dla siebie nowej tarczy - dodała krzyżując przed sobą ręce.
-Yyy…- zaskomlał mężczyzna -Proszę mi darować. Ja. Ja nie wiedziałem. Nie podejrzewałem. Nie miałem pojęcia…- ukorzył się nisko momentalnie zmieniając ton. Choć kobieta tego po sobie nie okazywała to takie sytuacje zawsze w duchu ją bawiły. Mężczyzna odebrał pawęż z rąk Venory, po czym z niemałym trudem odwiesił ją z powrotem na ścianę, by znów wyróżniała się pośród wystawianego na sprzedaż ekwipunku handlarza.
-Tutaj mam tarczę, która według krasnoluda, który nad nią pracował ma w sobie mieszankę stopów kilku metali w tym opiłków mithrilu.- zmienił prędko temat wskazując ręką mniejszą i na pewno znacznie lżejszą tarczę.


Venora powiodła wzrokiem w tamtym kierunku. Kiedyś słyszała o mithrilu, ale na tą chwilę nie była w stanie sobie przypomnieć co ten metal ulepszał w broni czy pancerzu. Pokiwała głową z uznaniem. Z pewnością to co zaproponował jej było lepszym środkiem ochrony niż to co przed chwilą miała w rękach. Paladynka w głowie zrobiła szybką listę za i przeciw dla zakupu pawęży jak i tarczy rozmiarów z którą do tej pory miała do czynienia. Już i tak założenie na siebie zbroi płytowej było dla niej krokiem milowym, pawęż byłaby już przesadą. Ktoś mógłby jeszcze uznać, że o ze strachu stara zrobić z siebie żywą fortecę.
Uśmiechnęła się do siebie ostatecznie uznając że duża tarcza będzie wystarczająca dla niej. Ostatni raz rzuciła okiem ku pawęży po czym spojrzała na sklepikarza.
- Mogę wziąć do ręki? - zapytała z zaciekawieniem. - Jaka jest jej cena? - dodała.
-Wygrałaś pani uczciwie zakład. Obiecałem mniejszą cenę to słowa dotrzymam i policzę jak za normalną tarczę.- obiecał, wskazując ręką pozostałe żelastwa -Dwadzieścia złociszy i jest twoja pani.- zaproponował.

Paladynka podeszła do obiektu negocjacji cenowych i wzięła do ręki. Tarcza z mithrilem była lżejsza niżby się tego po niej spodziewała. Venora uniosła ją nieco, by lepiej określić jej walory. Zapewniała podobną osłonę co jej dawna drewniana tarcza, ale metal to metal, zawsze wojownik czuł się pewniej za taką osłoną.
- Wezmę ją - zadecydowała z pewnością w głosie. Oparła ją o deski podłogi i własną nogę. Sięgnęła do swojej sakiewki i zaczęła odliczać monety.
Handlarz skinął głową -Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc.- pokłonił się, czekając na należność -Jestem pewien, że nie pożałujesz pani.- zapewniał ją. Venora na to liczyła, wszak po to ją kupowała, żeby przypadkiem niczego nie żałować po zakończonej potyczce.

Zadowolona wyszła ze sklepu mając już odpowiednio lżejszą sakiewkę. Venora niosąc tarczę przewieszoną przez ramię po chwili zawahania w końcu wkroczyła w tłum przelewający się przez targowisko. Przeciskanie się między przechodniami było odrobinę dla niej łatwiejsze, gdy miała tak dobry humor. Dopiero teraz, gdy zaburczało jej po raz kolejny w brzuchu, przypomniała sobie, że niewiele tego dnia zjadła. Zwolniła kroku starając sobie przypomnieć czy zdąży na ciepły posiłek do świątyni. Nie miała ochoty zadowalać się tylko suchym prowiantem, dlatego też uznała, że zamówi coś w którejś z karczm które miała po drodze.
"Boskie tchnienie. Ciekawe czy Foigan nadal tam przebywa" pomyślała wspominając swojego towarzysza. Zdecydowała właśnie tam, gdzie poznała krasnoluda, udać się na obiad. A później? Chyba w końcu powinna dostosować się do zaleceń Albrechta i odpocząć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline