Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2016, 16:15   #80
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Mam wrażenie, że już w całym Cormyrze o tym mówią - odparła z lekkim rozbawieniem. Spotkanie z bratem, który był dla niej zawsze wzorem do naśladowania, niesamowicie ucieszyło Venorę. Zaraz też przywołała do stolika dziewczynę z obsługi karczmy by domówić porcję pieczeni wraz z napitkiem dla Arthona, a gdy zostali już sami przy stoliku to kobieta spoważniała.
- Niestety nie było tak lekko jak to wszyscy przedstawiają. Sama nie dałabym rady, fakt że tych w wiosce sama zlikwidowałam, ale było ich tylko dwóch. Z resztą bandytów napotkanych już w opuszczonej świątyni, pomógł mi Ludwik, że swoimi giermkami... Gdyby nie wsparcie ze świątyni to nie skończyłoby się to dobrze dla nikogo - westchnęła ciężko, a dłonią starała się dyskretnie ułożyć kosmyki włosów tak by zakryły zadrapania na jej twarzy. - Ale na tym nie koniec, bo moi przełożeni uznali, że wyznaczą mnie do dowodzenia grupą zbrojnych… - jęknęła wciąż wahając się czy to aby dobry pomysł. - Mam się z nimi udać do Grumgish i pomóc okolicznym wioskom z inwazją goblinów... Tam to też się trafiło mi... Zostałam wysłana by odebrać książkę dla sir Augusta od tamtejszego kapłana a przypadkiem odkryłam że wyjątkowo zorganizowane gobliny planują atak… - dopiero gdy zamilkła zdała sobie sprawę że powiedziała to wszystko prawie jednym tchem.

Młody rycerz uśmiechnął się, nie spuszczając badawczego wzroku z twarzy siostry.
-Gobliny… Pamiętam jak dekadę temu wszyscy bawiliśmy się w rycerzy, patyki były mieczami a pokrywki od garnców matki służyły za tarcze.- zreflektował się -Venoro… Świat za murami jest piękny, dziki ale zarazem strasznie niebezpieczny. Ja wiem, że szkolenia przetrwałaś wzorowo, lecz nie wiem czy to wystarczy aby hasać sobie z mieczem po lasach Cormyru i polować na gobliny. Zapłakanej twarzy matki nie zapomnę do końca życia, kiedy grzebaliśmy Pavla. Nie chciałbym znowu na to patrzeć. Jesteś piękną, młodą i inteligentną dziewczyną… Nie mogłabyś odłożyć zbroi i próbować innego rodzaju posługi Helmowi?- spytał łapiąc ją za dłonie.

Kobieta naburmuszyła się na słowa brata, ale po chwili odpuściła złoszczenie się z tego powodu. Nie zabrała rąk od niego. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przemawiała przez niego troska o tą jedyną i najmłodszą siostrzyczkę jaką miał. Venora była też wdzięczna, że mówił to w tonie sugestii, a nie narzucania jej czegoś.
- Nie mogła bym, Art - pokręciła głową. - Paladynem nie zostaje się z własnej woli, tak jak to jest z kapłanami. To jest moje przeznaczenie, któremu się poddałam, gdy poszłam na nauki do świątyni. Jestem tu, bo wierzę, że mogę uczynić ten świat choć odrobinę lepszym. I nawet walka jaką stoczyłam ze smoczydłem nie zmniejszy mojego zapału... - i za późno zorientowała się, że powiedziała coś o czym nie zamierzała wspominać przy nim, by go bardziej nie niepokoić. - Dostałam zbroję płytową! - natychmiast chciała zmienić temat. - A tarcza ma w sobie mirhril - dodała poklepując oparty o ławę zakup.

-Chyba mithrill…- odrzekł z niezwykłą powagą, lecz w końcu zaśmiał się głośno -Zbroja płytowa to… Zacny dar. Rycerze muszą wiele lat służyć by otrzymać taki prezent. Nad pełnymi pancerzami, najlepsi płatnerzy pracują po kilka a nawet kilkanaście miesięcy.- rzekł i spojrzał raz jeszcze na siostrę -Masz rację. Paladynem nie zostaje się z własnej woli.- przytaknął jej, jakby pogodził się z niebezpieczeństwem wyboru życiowej drogi Venory.
-Ale gdyby zaszła taka potrzeba, nie wahaj się prosić brata o pomoc.- zapewnił siostrę.
Zawstydziła się, gdy zrobiło jej się głupio za własne przejęzyczenie. Ale przynajmniej skutecznie wyminęła temat smoczego pomiotu.
- Tak, mithrill - powtórzyła po nim starając się raz na zawsze zapamiętać tą nazwę. No i nie mogła się nie zgodzić z jego słowami odnośnie pancerza. Sama wciąż nie mogła uwierzyć, że już teraz będzie miała własną, tak wysokiej klasy.


Bezimienna dla Venory dziewczyna przyniosła zaraz zamówienie i postawiła je na stole. Pannie Oakenfold aż zaburczało w brzuchu na apetyczny zapach pieczeni. Dawno już nie miała jedzenia w ustach i w pierwszej chwili chciała jak najszybciej zaspokoić głód. Ale powstrzymała się, bo wiedziała, że nie należy za szybko męczyć żołądka. Tak więc małymi kęsami zaczęła jeść swoją porcję, dumając przy tym nad słowami Arthona.
- Dziękuję braciszku, pomoc zawsze mile widziana - uśmiechnęła się, ale wyglądała jakby się nad czymś wahała. - Znasz może sierżanta Glandira? Bo to z jego garnizonu mam sobie dobrać na misję trzydziestu zbrojnych i chciałabym wiedzieć czego się po nim spodziewać… Myślisz, że podpowie mi kogo powinnam z jego ludzi wziąć?

-Glandir? Tak znam go- odrzekł po krótkiej chwili namysłu -To dobry wojownik i twardy człowiek. Szkoli swoich ludzi na posłusznych i oddanych królestwu wojowników. Ale jego oddział to nie Purpurowe Smoki. To część regularnej armi Cormyru. Dokładniej to piechota. Dali ci do dyspozycji odpowiednich ludzi, na odpowiednią misję. Nie zawiodą cię, ale ty również nie możesz zawieść ich. To mężni aczkolwiek prości ludzie. Najlepiej walczą za plecami swego dowódcy - Glandira. Pójdą za tobą, ale musisz ich prawdziwie prowadzić. Z kim dokładnie będziecie walczyć? Jak się zwie ich herszt? Kilka razy walczyłem w bitwach z goblinami z gór i z północnych lasów. Mógłbym udzielić ci kilku wskazówek.

- Herszt bandy goblinów z okolicy wioski Grumgish nazywa się Barung. Wygląda na trudnego przeciwnika. Obnosi się z drewnianą koroną na głowie - odparła Venora chętna podzielić się swoją wiedzą z nim. - W jaskini miały wyrysowany znak białej ręki - palcem, na blacie stołu, paladynka nakreśliła wspomniany symbol. - Nie mam pojęcia co to może znaczyć. W każdym razie musi to coś znaczyć, bo troll, który był wtedy w jaskini widząc znak Helma na moim pancerzu wziął mnie za kogoś ważnego, komu służyły gobliny. Teraz podejrzewam, że owym "żelaznym", za którego wziął mnie troll jest smoczydło, które napotkałam w opuszczonej świątyni.

-Biała ręka. To może oznaczać wszystko. Tu w Suzail, w Kolegium mistrzów wiedzy, znajdziesz wielką bibliotekę. Jej opiekunem jest młody mężczyzna o imieniu Henk. Chłopak nie ma nawet trzydziestu lat, lecz ma pamięć absolutną i jest prawdziwą skarbnicą wiedzy. Być może będzie w stanie udzielić ci odpowiedzi na kilka pytań, jednak jest jeden problem… To bardzo… Bardzo ciężki człowiek.- wzruszył ramionami -Popytam w garnizonie i jeśli uda mi się czegoś dowiedzieć od razu cię odszukam.- rzekł po czym w końcu i on zabrał się za jedzenie.
-Barung… Nigdy nie słyszałem ani o Barungu, ani o kimś kogo nazywano żelaznym.

- Czyli musi być nowy w tamtej okolicy - Venora pokiwała głową w chwilowym zamyśleniu. Arthon dał jej sporo przydatnych informacji, szczególnie ta by odwiedzić bibliotekę. Co prawda miała w planie posiedzieć nad książkami, ale miało być to wertowanie świątynnych zbiorów. Sugestia by iść do Kolegium mistrzów była bardzo pomocna, szczególnie, że był tam ktoś znający się w temacie. "Ale to już nie dziś, i tak Albrecht będzie się już pieklił że zamiast odpoczywać to się szwęda po mieście. I wtedy coś jej się przypomniało.
- Art, zdążyło ci się kiedyś poparzyć kwasem? - zapytała.
Rycerz zamyślił się na chwilę -Nie. Nigdy nie miałem styczności z kwasem. Ale słyszałem, że nasz wuj. Znaczy brat ojca kiedyś wylał na siebie kwas w pracowni chemicznej aptekarza, tutaj w Suzail. Ponoć nic mu się nie stało, a kwas spłynął na podłogę żrąc deski- odrzekł i znów się zamyślił -Dlaczego o to pytasz?- zdziwił się.

Venora otworzyła szerzej oczy na wieść, że w ich rodzinie był już taki przypadek. Może rzeczywiście coś w tym było? Chwilę zastanawiała się jak to powiedzieć. Upiła spory łyk wina.
- Nie wiem jeszcze jak duży ma to związek, ale po tym jak miałam styczność z kwasem to moi przełożeni uznali, że zostanę poddana próbie planokrwistości - westchnęła. - Chcą też sprawdzić moje pochodzenie - dodała patrząc na niego wymownie, bo to również jego będzie tyczyć. - Niestety nie wiem jak będzie wyglądać ta próba bo gdy o to zapytałam to kazano mi skupić się na najbliższej misji - wzruszyła ramionami ale nie miała pretensji i to do przełożonych.
-Próba… Próba planokrwistych? Słyszałem kiedyś o tym obrządku. Jeden z Purpurowych smoków okazał się potomkiem…- zadumał się -Niebianina.- spojrzał badawczo na siostrę -Próba to wysłanie cię do pięciu innych potomków niebian. To tak zwani aasimarowie. Są jak ludzie, tyle że ich ciała są nieco bardziej odporne na poparzenia, czy ekstremalnie niski chłód. Ponoć próba ma wykazać twoje ukryte cechy, które odziedziczasz po niebiańskim rodzicu.- zamyślił się -Masz w sobie coś, co przyciąga do ludzi. Dobrze patrzy ci z oczu i masz dar, budzisz u innych zaufanie. Widział to w tobie sir Morimond, widzę to i ja. Pozwól żebym ci towarzyszył w twojej wyprawie przeciwko goblinom.- mówił poważnie.

Ze spojrzeniem wbitym w talerz z napoczętą pieczenią panna Oakenfold wsłuchiwała się w słowa brata jednocześnie analizując pod kątem siebie. Faktem było, że na przykład nie marzła w chłodne dni, teraz okazywało się kwas tak jak jej wuja tak też i ją nie parzył mimo, że uszkodzenia odzienia, pancerza czy choćby desek, na których się stało świadczył o jawnej szkodliwości tej substancji. Kto wie, może jej dobry wzrok, nawet nocą też był oznaką bycia planokrwistą? Venora przygryzła wargę w niepewności.
Za to propozycja brata natychmiast sprawiła, że uśmiechnęła się szeroko.
- Mógłbyś to dla mnie zrobić? - zapytała dla upewnienia się. - Z tobą czuła bym się znacznie pewniej - dodała ucieszona.
-Oczywiście. Ale będę gotów za dwa dni. Muszę załatwić jeszcze kilka spraw.- odrzekł -Znajdę cię w świątyni- dodał, po czym znów zajął się jedzeniem.
- Nie będzie z tym problemu, Art - uśmiechnęła się szeroko. - Albrecht i tak nie pozwoli mi ruszyć wcześniej.
Paladynka od razu poczuła się pewniej wiedząc, że podczas jej pierwszej poważnej misji będzie mogła liczyć na wsparcie brata, który w przeciwieństwie do niej był doświadczonym wojownikiem.
- Ciekawe czy Ben chciałby się w to wplątać - zastanawiała się na głos w związku z nie spotkaniem w karczmie Foigana. - I Franka będę musiała już na miejscu poprosić o pomoc, będzie potrzebny gdyby ktoś został ranny…
-Frank? Ben? Widzę, że sojuszników już sobie kilku nazbierałaś…- zaśmiał się przyjaźnie.
Kobieta pokiwała głową.
- Lubię pomagać innym i czasem zdarzy się, że ktoś koniecznie chce się odwdzięczyć - stwierdziła Venora z zadowoleniem wymalowanym na twarzy. - A ja po tych kilku wyprawach wiem już, że strasznie nie lubię samotnych misji - westchnęła. Przetarła pusty już talerz kromką chleba by namoczyć go pozostałym tam jeszcze sosem. Wgryzła się w chleb i przełknęła ostatni kęs. W końcu poczuła przyjemną sytość. Jej współbiesiadnik ledwo co doszedł do połowy swojej porcji więc Venora postanowiła nie pytać go o nic więcej. Zaczęła więc swój monolog o tym jak poznała Franka, Bena czy Foigana. Również wspomniała o Sporgu, bo przecież przegadanie trolla również należało uwzględnić do sukcesów. Natomiast gdy doszła do tematu ostatniego zadania to przemilczała swoje starcie ze smoczydłem do beznamiętnego "walka z nim była ciężka" i skomentowania pomocy jakiej udzielił jej Ben do "pomógł mi w odwrocie". Ostatnie co by chciała to martwić brata tym, że prawie straciła tam życie.
- A tu przyszłam licząc, że spotkam Foigana. Pomyślałam, że krasnolud mógłby zechcieć uczestniczyć w zbrojnej pomocy Grumgish skoro był ze mną wtedy, gdy odkryliśmy niebezpieczeństwo - zakończyła swój wywód i upiła wina.

Spojrzenie mimowolnie skierowała ku wejściu do karczmy.

Zdecydowała, że nim wróci do świątyni to u karczmarza zostawi wiadomość dla Foigana, że gdyby był chętny jej pomóc to niech spotka się z nią u helmitów w ciągu najbliższych dwóch dni.
Na razie nigdzie się nie śpieszyła, po prostu cieszyła towarzystwem Arthona. Później wróci do siebie, weźmie gorącą kąpiel i pójdzie spać.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline