Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2016, 23:01   #49
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dziewczyna z zaangażowaniem przetrząsała każdy kąt w świątyni nim ktokolwiek tam zajrzał. Z początku, zapewne w celu określenia jak duży problem stanowiło wysprzątanie tego miejsca, panienka Vergest sama fachowym okiem gosposi przyglądała się każdemu miejscu. A była nader skrupulatna w swych oględzinach, bo zaglądała w każdy zakamarek, pod prawie każdą szafę, ławę i gobelin.
Choć pewne było, że porządków nie zakończą tego dnia to efekty były już widoczne i całkiem zadowalające. Chloe kilkukrotnie zaznaczała Florze jak wielką pomocą dla niej była ona oraz dwójka dzieci, które również nie zostały pominięte w pochwałach panny Vergest.

Mimo uśmiechu na twarzy, gosposia w duchu martwiła się swoim odkryciem jakiego dokonała na szczycie dzwonnicy. Zastanawiało ją jak mogło dojść do tego nieszczęścia że poprzedni cicerone spadł. Nie było śladów by próbował się ratować. Może był pijany? Może... Już nie żył gdy spadł.
"Ech bez ciała to ciężko stwierdzić czy spadł czy tylko ktoś go tam zostawił, a reszta dopowiedziała sobie historyjkę o spadaniu..." pomyślała niepocieszona. “Muszę pomówić o tym z ojczulkiem”
- A kto mógłby wiedzieć jak zwał się ten cicerone co przyszedł po duchownym nieboszczyku? - zapytała Florę, gdy szorowały wspólnie parapet jednego z wielkich okien w sali modlitewnej.
Dziewczyna przerwała na chwilę prace i wytarła spocone czoło.
- Heh.. Nie wiem. Może mer? Ja widziałam go tylko przez chwilę, ale na pewno widział się z Merem, a pan Milet latał i dzwonił kluczami koło niego. Po za tym na pogrzebie było pół miasteczka.
Flora zmarszczyła lekko brwi.
- O wiem! Zapytaj się pani Rolande. On będzie wiedzieć na pewno.
Chloe pokiwała głową. Chwilę w zamyśleniu, zastanawiając się jak dalej rozpytywać o tą sprawę, przecierała mokrą szmatką szklany witraż do wysokości na jaką sięgała. Pewna była, że musi wypytać ojczulka czy zauważył jakieś braki w dokumentacji.

- A ten duchowny, którego imienia nie pamiętasz... Rozumiem, że to on poprowadził uroczystości pogrzebowe poprzedniego cicerone? A tamtego gdzie pochowano? Na tutejszym cmentarzu może? - pytała dalej, oczywiście w tonie ciekawości jaką się obdarza plotki.
- Tak - Flora zmoczyła szmatę w wiadrze i pomagała Chloe - Spoczywa tutaj, w mieście. Było zimno, pamiętam. Pan Milet miał trudność z kopaniem ziemi. Przyszło trochę ludzi. Pani Rolande, oczywiście i niewidoma Barbara Beumanoire. Miała taką opaskę na oczach. Był też mer, szeryf i.. no trochę ludzi przyszło. On nie był jakiś towarzyski ten cicerone. Tylko z panią Barbarą gadał w zasadzie. Smutny był, a te jego kazania też takie niewesołe.
Flora przez chwilę się zastanowiła.
- Miałyśmy z Jaq dużo swobody - zarechotała.
"Obawiam się, że ta swoboda może zostać ukrócona" przeszło Chloe przez myśl. W każdym razie uśmiechnęła się, bo sama lubiła porządek i to nie tylko jeśli chodziło o kurz. Wierzyła, że ojciec Glaive zaprowadzi w tym miejscu ład i dobre obyczaje. A ona mu w tym pomoże.
- A ta gosposia poprzedniego duchownego... Ona zawsze taka... Dziwna była? Jak ona w tym stanie mogła spełniać obowiązki gosposi? - zastanowiło to pannę Vergest.
Flora pokręciła głową.
- Nie, nie była. No co ty... Panna Barbara była jak Jaqulin - Dziewczyna zachichotała i stanęła na baczność ze szczotą w rękach salutujac. - Zapięta pod szyją, sztywna, pełna tych wszystkich konwenansów i… gotowa do działania! Swatka, prudernica i plotkara. Strażnica moralności i porządku. No ale wiesz co się o takich mówi…
Flora nachyliła się do Chloe by nikt jej przypadkiem nie usłyszał.
- Podobno wzdychała do cicerone… Wyobrażasz sobie? Taka stara? Heh.. gadano, że zostawała u niego do późna… Tak czy siak w noc wypadku ponoć błąkała się wokół świątyni w samej koszulinie nocnej, kompletnie ślepa - opiekunka pokręciła z politowaniem głową.
- Mówią jednak, że była z niej dobra gosposia. Porządna, pilnująca spraw świątyni.

Panna Vergest spojrzała zniesmaczona na koleżankę za sugerowany przez nią romans między tą zniedołężniałą skrzacicą i ponurym cicerone. Pokręciła głową nie chcąc dłużej o tym myśleć.
- Czyli oślepła dopiero w dniu śmierci duchownego? - zainteresowała się tym Chloe. Prowadząc rozmowę z Florą nie poprzestawała na uważnym sprzątaniu gabinetu cicerone, właśnie schyliła się by przetrzeć kurz pod szafką... I znalazła ząb. Ludzki, trzonowy. Gosposia wyciągnęła z kieszonki chusteczkę i pochwyciła nią znalezisko, po czym owinęła i schowała z powrotem do kieszonki.
Tymczasem Flora wymiotła paprochy z kąta, w tym niedopałek cygara, na środek pomieszczenia by tam nabrać je na szufelkę.
- Poprzedni cicerone palił? - skrzywiła się Chloe na widok peta. - To chyba nie jest tania używka - zauważyła z dezaprobatą malującą się jej na twarzy.
Towarzyszka wzruszyła ramionami.
- Pewnie jakiś jegomość co go gościł duchowny tutaj. Obrzydlistwo - Flora nie miała zamiaru przyglądać się śmieciom i zgarnęła kilka pajęczyn, skoro miała już w rękach szczotę.
- Czy duchowny miewał wielu gości? - Chloe wypowiedziała pytanie które natychmiast pojawiło się jej w głowie.
- Bo ja wiem… chyba nie - odrzekła Flora - Nie był w sumie zbyt towarzyski. No, ale wiesz.. ludzie tu przychodzili do niego załatwiać jakieś sprawy. Pogrzeby, śluby może… jakieś inne papierki. Nie znam się, ale coś tam robił, pracował.
- Jak to na cicerone przystało - podsumowała panienka Vergest uśmiechając się szeroko. Wyprostowała się i przetarła ramieniem czoło. - No, ładnie nam dzisiaj poszło. Zasłużyliśmy na przerwę - stwierdziła odkładając szmatkę do wiadra z brudną już wodą.

Od razu padła propozycja by udać się do kuchni, przegryźć coś, bo zmęczeni porządkami, co niektórzy, mogli nie dotrwać do obiadu. Chloe natomiast obiecując że dołączy do reszty w kuchni, najpierw wstąpi na piętro do biblioteki. Powód był prosty: trzeba było ocenić jakich nakładów pracy będzie potrzeba do doprowadzenia tamtego pomieszczenia do używalności. Oczywiście Chloe nie omieszka sprawdzić każdy kąt, sprawdzając oględnie te najmniej zakurzone woluminy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline