Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2016, 12:03   #82
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Miecz półtoraręczny. Wpatrując się w niego jak zaczarowana, Venora siedziała na środku swojego łóżka wciąż w swoim ubraniu. Na jej kolanach leżał miecz, w którego posiadanie weszła dzisiejszego dnia. Opuszkami palców wodziła po gładkiej niczym lustro powierzchni klingi. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to teraz była jej własność. Tak samo jak wyeksponowana na stojaku elfia zbroja płytowa i podparta tuż obok mithrilowa duża tarcza.
Ten dzień był dla niej pełen niespodzianek. Nawet spotkała swojego brata, który obiecał być przy niej na jej pierwszej misji, w której będzie pełnić rolę dowódcy. Wciąż ją skręcało nieco w żołądku na myśl o tej odpowiedzialności.

Ale cóż mogła poradzić?

Nie mogła odmówić swoim przełożonym, bo mogliby już nigdy nie powierzyć jej poważnej misji... Ufała swoim przełożonym, którzy przecież ją uczyli wszystkiego co potrafiła, więc skoro oni uważali, że podoła to nie powinna wątpić.
Szkoląc się do bycia tym, kim się urodziła, była świadoma, że nie może unikać odpowiedzialności. Paladyn prędzej czy później musi stanąć na czele i poprowadzić innych. Taka była ich rola. Być przykładem i inspirować innych.
Ale czy czuła się na to gotowa?

Raczej nie.

“Ale na to, tak naprawdę, chyba nigdy nie można było się przygotować”. Sir Morimond kiedyś, niby w żartach, jej tak właśnie powiedział. I choć to brat, Arthon, był dla niej wzorem do naśladowania, przez którego w marzeniach chciała dołączyć do wojska, to dopiero sir Morimond przekonał ją, że ona, dziewczyna z wioski przy lesie, może naprawdę to zrobić.
Dlatego też zawsze, gdy było jej ciężko i zwątpienie wkradało jej się do serca, to wspominała swojego mentora, który dopatrzył się w niej "tego czegoś" co tylko paladyn może dostrzec w osobie współdzielącej ten dziwny los rycerza dobra i prawości.
Venora spojrzała na zbroję, która teraz pięknie lśniła w świetle świec. Na chwilę odcięła się od zmartwień i po prostu pozwoliła sobie podziwiać to dzieło elfiego rzemieślnictwa. Miecz nadal gładziła niczym małego kotka łasego na pieczczoty. Leo nie kłamał, broń rzeczywiście doskonale leżała w ręku, aż paladynkę korciło by jeszcze przed snem udać się do sali treningowej i go "wypróbować". Ciekawiły ją też runy, które miała na sobie klinga. Długi czas wahała się czy iść i wziąć upragnioną kąpiel czy może poszukać kogoś kto mógłby jej powiedzieć coś o tej broni...
- Virgo! On powinien coś na ten temat wiedzieć - powiedziała do siebie, uśmiechając się pod nosem. Natychmiast wstała z łóżka i szybkim krokiem wyszła z pokoju, dzierżąc w dłoni miecz. Jeśli chciała jeszcze dziś się czegoś dowiedzieć to musiała trzymać za to kciuki i przede wszystkim szybko udać się do świątynnego magazynu.

Kobieta, niczym duch, przemykała się korytarzami skrzydła mieszkalnego gmachu świątyni Helma. Znała te przejścia na pamięć, a i w mroku nie miała problemu by nimi się poruszać. Teraz, idąc mogła trochę “pomachać” nową bronią. Miecz trzymało jej się wygodnie w ręce, ale zdecydowanie było inaczej niż z długim mieczem, do którego była przyzwyczajona i które było przecież jej ulubionym orężem do posługiwania się w walce wręcz. Wymachiwała swoją nową bronią tylko gdy szła sama korytarzem, za to mijając innych rycerzy czy kapłanów, natychmiast brała broń do boku, prostowała się i uprzejmie witała się z napotkanymi osobami.
W końcu dotarła do właściwej części budynku. Ostrożnie pchnęła drzwi do magazynu, z nadzieją, że nie będą już zamknięte.

-Czego do ciężkiej ch…- warknął człek pochylony nad drewnianą skrzynią pełną stalowych elementów różnych zbroi. Mężczyzna spojrzał na Venorę i powstrzymał się od dokończenia zdania, wręcz momentalnie zmienił nastawienie.
-A to ty młoda- wyprostował się i zakrył skrzynię jej wiekiem -Już późno. Co cię sprowadza do mnie o tej porze?- spytał odwrócony do niej plecami.

Virgo, z tego co słyszała o nim paladynka, był niegdyś dobrym wojownikiem, lecz po bitwie z duergarami ucierpiała jego noga, która nigdy nie wróciła już do pełni zdrowia. Kulejący kapłan został przydzielony do opieki nad klasztornym magazynem i od tamtego czasu zajmuje się wydawaniem sprzętu, mikstur oraz zaklęć tym którzy wyruszają w teren.
Venora uśmiechnęła się do niego ciepło ucieszona, że go zastała.
- Przyszłam z nadzieją, że pomożesz mi dowiedzieć się czegoś więcej o moim nowym orężu - wyjaśniła cel swojej wizyty. Powoli podeszła do kapłana i gdy zbliżyła się, położyła miecz na wieku skrzyni przy, której stał. - Ma na sobie jakieś runy. Może jest magiczny? - zasugerowała.

Kapłan zmarszczył czoło patrząc na oręż młodej rycerki.
-Mogę?- spytał, nie spuszczając wzroku z miecza. -Nie potrafię rozpoznać tych run. Nie wiem, cóż tu napisano.- stwierdził przyglądając się dokładnie stali -Nie wiem co to za język, pierwszy raz widzę takie runy. Skąd go masz?- spytał unosząc brew.
Stojąca tuż obok, ze skrzyżowanymi przed sobą rękami paladynka, zasmuciła się nieco. Oczywiście nie miała pretensji do kapłana, że ten nie jest wszechwiedzący, ale teraz jej ciekawość zrobiła się jeszcze większa.
- Dostałam w podzięce za pomoc z tamtymi bandytami - odparła. - Z tego co zauważyłam to bardzo często zmieniał właścicieli, więc nie sądzę, żeby nawet oni byli w stanie powiedzieć o nim coś więcej niż to co widać na pierwszy rzut oka - pokręciła głową rozkładając bezsilnie ręce.
-Może spytaj jednego z wysokich kapłanów lub mistrzów?- zaproponował -Venoro. Słyszałem, że zostałaś przydzielona do krucjaty przeciwko goblińcom. Czy to prawda?
Panna Oakenfold skinęła głową i sięgnęła po miecz. Uniosła go ostrożnie, wciąż nie mogą do końca przyzwyczaić się do większego rozmiaru tego oręża.
- Tak, zostałam wyznaczona do dowodzenia tą misją - odparła mu, a w jej głosie wyczuć można było pewność, którą zawdzięczała rozmowie z bratem. Opuściła miecz ostrzem ku podłodze i spojrzała na Virgo. - Wyruszamy jak tylko Albrecht mi na to pozwoli. Szczęśliwie już mam skompletowany nowy sprzęt więc jest szansa, że będziemy mogli szybko zarządzić wymarsz - stwierdziła na koniec z zadowoleniem.
Virgo uśmiechnął się pod nosem -Taki oręż potrzebuje odpowiedniej pochwy...- syknął rozglądając się po najmniejszym z magazynków. Helmita chwilę się rozglądał, po czym zatrzymał się wzrokiem na sporym kufra, zalegającym w kącie pomieszczenia. Mężczyzna podszedł do kufra i złapał za wieko.
-Nie przydałby ci się medyk?- zagaił przyjaznym tonem -Może już nie mam takiej kondycji co kiedyś, ale wiesz, mógłbym cię wspomóc swoimi zaklęciami. Nikt nie musiałby chronić kaleki, ale -o ironio- kaleka chroniłby was- otworzył wieko i przegrzebał zawartość -Ta powinna pasować- wyciągnął pochwę, z powiewającymi paskami, do przytwierdzenia oręża wokół talii -Będzie trochę luźno w niej siedzieć, ale do czasu aż nie znajdziesz lepszej powinna wystarczyć- wręczył pochwę na miecz Venorze do rąk -Ta wyprawa to prawdopodobnie ostatnia szansa by jakkolwiek wpisać się do historii klasztoru Helma- zauważył z smutkiem w głosie -Jeśli odmówisz, zrozumiem- dodał na koniec, spoglądając Venorze głęboko w oczy.
- Oczywiście! - odparła uradowana lecz już po chwili opanowała się. - Znaczy... Jutro z rana zgłoszę się do sir Augusta by oficjalnie przydzielił ciebie do tej misji - powiedziała w bardziej oficjalnym tonie. Venora słyszała o tym kapłanie wiele dobrego i cieszyło ją, że sam zaproponował jej pomóc. Virgo razem z Frankiem będą doskonałym uzupełnieniem dla "jej" ludzi.
Dopiero teraz wzięła do ręki pochwę i ostrożnie wsunęła w nią swój nowy miecz. Całość chwyciła w prawą dłoń.
- Dziękuję - skinęła mu głową. - Pewnie późno już i dziś lepiej nie zaprzątać nikomu głowy, co? - poradziła się go w sprawie szukania osoby która powie jej coś o półtoraku.
-Ciężko powiedzieć. Nasi przełożeni czasem odprawiają długie modły wieczorami, inni czytają księgi a jeszcze inni jadają zacne kolacje rodem z królewskich sal…- wzruszył ramionami -Czymkolwiek się nie zajmują, raczej nie będą się radować na twoją wizytę. Ale przynajmniej zobaczą, że ci zależy- uśmiechnął się -Pogadaj z Aleksandrem. To rycerz. Może będzie coś wiedzieć.
"Że też sama o tym nie pomyślałam" stwierdziła w myślach, gdy Virgo wspomniał imię jej nauczyciela walki wręcz. Miał on w swojej kwaterze całe mnóstwo różnych pamiątek z niezliczonych wypraw w których uczestniczył. Ale nie była pewna czy aby dobrym pomysłem było iść już teraz do Aleksandra...
Jednak jeśli tego teraz nie zrobi to nie zaśnie, męczona przez ciekawość.
- Tak, to dobry pomysł - Venora uśmiechnęła się z zadowoleniem. - Jeszcze raz dziękuję. Dobrej nocy - skinęła mu głową i wyszła.

Dopiero na korytarzu przypomniała sobie, że zapomniała poprosić kapłana o nowy medalion z symbolem Helma. Zawahała się, ale ostatecznie zadecydowała, że zostawi to na jutro. I choć nikomu by tego nie przyznała, to bez wisiora na szyi było jej wygodniej.
Ruszyła więc pewnym krokiem przez korytarz kierując się na powrót do skrzydła mieszkalnego, ku wyższym poziomom gdzie swoje pokoje mieli najwyższej stojący w hierarchii świątyni rycerze i kapłani, a że pora była już całkiem późna, więc jedynie echo własnych kroków jej towarzyszyło.
Pokonując kolejne stopnie starała się nie myśleć, że sir Aleksander może być na nią zły za nachodzenie go teraz w jego komnatach.
"Najwyżej mnie wygoni" pocieszyła się, gdy stanęła przed jego drzwiami. Zapukała do drzwi.


Echo stukania w masywne drzwi do komnaty emerytowanego rycerza rozniosło się po korytarzu jak chwilę wcześniej kroki Venory, po schodach. Panna Oakenfold usłyszała zza drzwi szuranie stołka po posadzce i poczuła jak serce zabiło jej nieco mocniej. Tajemnica jej nowego oręża miała być za kilka chwil rozwiązana, przez co czuła niesamowite podekscytowanie. Drzwi pisnęły lekko, a w niewielkiej szparze młódka ujrzała znajomą twarz paladyna.
-Oh to ty. Co cię do mnie sprowadza o tak późnej porze?- Aleksander uchylił drzwi bardziej, żeby dziewczyna mogła wejść do jego celi.
Venora nie pewnym krokiem weszła do pokoju. Dyskretnie powiodła wzrokiem po wnętrzu na koniec spoglądając na nauczyciela.
- Przepraszam, że tak nagle przychodzę - próbowała się jakoś tłumaczyć. - Jeśli przeszkadzam to przyjdę później... Chodzi tylko o miecz, bo wydaje mi się być magiczny i myślałam, że może… - zacisnęła mocniej dłoń na trzymanej w niej broni. - Ty sir masz dużą wiedzę i pomyślałam, że może będziesz w stanie rozpoznać te runy, które zdobią ten miecz - powiedziała uśmiechając się nieśmiało.
Aleksander wziął w ręce oręż swej podwładnej dokładnie mu się przyglądając. Mężczyzna spojrzał kątem oka na paladynkę i znów wejrzał na miecz.
-To nie są runy krasnoludów, ani elfów. Ludzi na pewno też nie. Pierwszy raz coś takiego widzę. Gdzie go znalazłaś? Z resztą... Znając ciebie, to pewnie wpadł ci całkiem przypadkiem do rąk, co?- uśmiechnął się ciepło na co i Venora mimowolnie odwzajemniła uśmiech. -Nie wyczuwam w nim żadnej zaklętej mocy. Być może zaklęto w nim cząstkę splotu, ale w takim razie pomoże identyfikacja jakiegoś maga- wzruszył ramionami z bezradności.
Panna Oakenfold westchnęła, dusząc w sobie jęk zawodu.
- To pozostaje mi już tylko zabrać jutro ze sobą miecz, gdy udam się do biblioteki Kolegium Mistrzów - uśmiechnęła się. - Ale skoro już tu jestem... To melduję, że mam już skompletowany sprzęt. Broń oraz zbroję. Chciałabym tylko prosić ciebie sir, o kilka lekcji walki mieczem półtoraręcznym, nim wyruszę - powiedziała na koniec spoglądając na tajemniczy miecz. - Ah, i Virgo zgłasza się na ochotnika by towarzyszyć mi i zbrojnym w misji walki z goblinami. Również mój starszy brat, Arthon z Purpurowych Smoków, zapowiedział, że się dołączy… Ale w tej sprawie przyjdę jutro z rana, oficjalnie prosić o zgodę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline