Kleryczka nie wyglądała jakby zamierzała uciekać w popłochu. Podejrzliwie przyglądała się krasnoludowi w czarnych szatach.
Stała na skraju włazu do ścieków i przyglądała się uparcie i oceniająco Jarnarowi. Raz po raz tylko spoglądała poganiająco na resztę ich towarzyszy. - Wybity bark, co? - prychnęła z niezadowoleniem Sybill patrząc na Axima. Widać było po niej, że poza świeżą blizną na twarzy to kleryczka była w bardzo dobrym stanie zdrowia. Przymocowała miecz do pasa swojego zmaltretowannego skórzanego pancerza.
Ostatnia osoba weszła do kanałów i wtedy Arunsun podeszła bez słowa do mężczyzny. Bez jakiegokolwiek słowa go objęła. Ale był to dość specyficzny uścisk.
Zaraz, wraz z nową falą bólu, Axim dowiedział się co też było w tym objęciu wyjątkowego.
Bark za sprawą wprawnych rąk kobiety, wskoczył na swoje miejsce z cichym chrupnięciem. Sybill stanęła przy jego zdrowej ręce i robiąc mu za podparcie, pomogła mu zejść na dół. Nie miała już many, więc to było jedyne co mogła mu ulżyć na tą chwilę.
I mieć na oku nowego. Wszechstwórca tylko wiedział co za wiatry go przywiały w ich stronę.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |