Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2016, 15:22   #88
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nawet nie zauważyła, że pogoda jeszcze bardziej się pogorszyła. Nie kłopotała się już z zakładaniem na powrót kaptura, bo w trakcie rozmowy z Glandirem wystarczająco nasiąkła deszczem by czuć jak woda spływa jej po plecach.
Przez całą drogę, prowadzona przez strażników, zamartwiała się o co też mogło chodzić. Wbiła nieobecne spojrzenie w plecy jednego z mężczyzn, którzy po nią przyszli. Nie pytała ich czy rozpoznawać będzie kogoś żywego czy też pozbawione ducha ciało - o tym miała się dowiedzieć już za chwilę więc szkoda było przekrzykiwać się z wichurą. Ale tej drugiej opcji najbardziej obawiała się. Zaraz też zaczęła irracjonalnie zamartwiać się o bezpieczeństwo swoich bliskich.

O ile paladynka z ulgą przywitała widok świątynnych murów to już z duszą na ramieniu przekroczyła próg posterunku. Odwieszając przemoczony płaszcz na drewnianym wieszaku Venora rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Ciepło bijące od kominka kusiło by chwilę się przy nim zatrzymać, lecz zaraz jeden ze strażników wskazał im gdzie czeka na nich osoba wymagająca jej uwagi.
- W celi? - powtórzyła po mężczyźnie zaskoczona Venora. Zupełnie nie rozumiała o co może chodzić. Sama dobrze wiedziała, że tutejsze lochy nie są używane, co czasem było obiektem drwin najmłodszych adeptów, którzy uważali że strażnicy u bram świątyni są najmniej zapracowanymi osobami w ostoi Helma. Wszechobecny zapach stęchlizny tylko potwierdzał swoja strażnika, co do tego, że lochy nie są miejscem obleganym. Sama Venora odkąd przybyła do stolicy to nie słyszała nawet pogłoski by kogokolwiek tam trzymano.

- Arsen?! - Panna Oakenfold otworzyła szeroko oczy widząc młodą wieśniaczkę, która skulona siedziała na pryczy więziennej celi. Zaraz paladynka spojrzała na towarzyszącego jej mężczyznę.
- Tak - skinęła głową. - Potwierdzam, że znam ją - dodała zaraz. - Czemu tu ją zamknęliście? - zapytała nieco gniewnie, z uwagi na to, że nie powinno jej zdaniem tak traktować się dzieci, ani tym bardziej kogoś kto pomógł w jej misji.
Paladynka zbliżyła się do krat celi.
-Jak już wspominałem próbowała wejść na obszar zamknięty dla niej i dla obywateli miasta. Koszary nie są miejscem do zwiedzania, przecież znasz procedury…- wzruszył ramionami strażnik -Nie może tu sobie wejść byle kto myśląc, że znajomość jednego z setki rycerzy jest przepustką czy usprawiedliwieniem. Z resztą powinnaś mi być wdzięczna.- rzekł człek z blizną na twarzy -Chłopaki chcieli wzywać straż miejską i oddać ją w ich ręce, a wtedy już by nie wystarczyło twoje “tak potwierdzam, że znam ją”- naburmuszył się przez fakt, że jego dobre intencje nie zostały docenione przez Venorę, a wręcz przeciwnie.

-Pani Venoro…- dziewczyna w tym czasie zdążyła zbliżyć się do krat, przytykając twarz między dwa żeliwne pręty -Musiałam się z panią zobaczyć... - dodała szybko odwracając uwagę rycerki od strażnika bramy.
Venora przez chwilę z uwagą wpatrywała się w twarz dziewczyny.
"Czyżby Żelazny wrócił?" pomyślała z obawą i zaraz odwróciła wzrok by nie martwić dziecka. Panna Oakenfold spojrzała zaraz na strażnika ze skruszoną miną.
- Przepraszam, nie powinnam była tak zareagować - odparła na słuszne oburzenie mężczyzny. - Dziękuję, że tak zrobiłeś.
Venora znów spojrzała na Arsen.
- Czy możemy ją wypuścić? Wezmę za nią pełną odpowiedzialność, jeśli to cokolwiek pomoże by ją stąd wyciągnąć - stwierdziła i uśmiechnęła się pocieszająco do dziewczyny. Strażnik odchrząknął cicho po czym sięgnął ręką po pęk kluczy zawieszony na ścianie tuż przy schodach -Można ją wypuścić powiedział -Ale jeśli jeszcze raz coś takiego zrobi, nie będziemy mieli wyboru i zostanie oddana w ręce straży miejskiej- wyjaśnił, lecz Arsen zdawała się w ogóle go nie słuchać, tylko wpatrywała się w Venorę jakby nie było świata po za rycerką. Stalowe kraty zapiszczały i młoda dziewczyna odzyskała wolność uśmiechając się delikatnie do panny Oakenfold.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję - Venora skinęła głową do strażnika. - Arsen na pewno nie będzie sprawiać żadnych problemów, prawda? - paladynka spojrzała wymownie na dziewczynę by wymusić na niej potwierdzenie tego.
Dziewczyna pokiwała energicznie głową -Obiecuję- dodała na koniec.
-Dobra, już dobra. Żebym cię tu więcej nie widział- przepuścił kobiety przodem w stronę schodów.
Nie dając czasu na zastanowienie ani sobie ani strażnikowi, Venora ruszyła przodem ku schodom, czujnie spoglądając za Arsen by ta jej przypadkiem się nie zgubiła.
Paladynka zachodziła w głowę o co chodziło z dziewczyną, bo jej mina i zachowanie dawało rycerce nadzieję, że nie chodziło o kłopoty z wioską. Ale na wypytywanie potrzebowała spokojnego miejsca, którym posterunek dla niej nie był.
- Jesteś może głodna? - zapytała wieśniaczkę, gdy już minęły schody i znalazły się przy stojaku z płaszczami. - Sama przez to wszystko zgłodniałam - dodała pod nosem.
-Jestem i to bardzo. Wyruszyłam dzisiaj o świcie z domu- wyjaśniła wieśniaczka.
Venora zamyśliła się jaką też mają teraz porę dnia, bo przez chodzenie po mieście strasznie straciła poczucie czasu. Zastanawiała się czy stołówka świątynna była teraz pusta czy może obłożona. Obstawiała że musiało być coś pomiędzy porą obiadową a kolacji. Skrzywiła się, bo było to niezwykle niedokładne określenie. W końcu paladynka machnęła na to ręką.
- Dobrze więc, zjemy i opowiesz mi co cię też sprowadza do świątyni wiecznie czujnego - odparła rycerka uśmiechając się przyjacielsko do Arsen. Sięgnęła po swój płaszcz i narzuciła go na siebie. Uchyliła jego połę by zrobić miejsce dziewczynie, by ta nie zmokła przez ten krótki spacer jaki będą musiały zrobić pomiędzy budynkami.
Paladynka pożegnała strażników i wyszły, kierując się do części mieszkalnej świątyni Helma.

Dziewczę było praktycznie przemoknięte do suchej nitki przez pieszą wędrówkę lecz, ciepłym uśmiechem odwdzięczyło się za przyjacielski gest i dobre chęci Venory. Niedługo później niewiasty były już na miejscu. W jadalni panował spokój a nawet ciche szepty niosły się echem pod wysokim sklepieniem budynku, gdzie w porze posiłków przebywało wiele dziesiątek mężów i dam.
-Musiałam cię odnaleźć… Nie… Nie godzę się na życie tam na wiosce. Nie chcę tego. Chcę być taka jak ty!- wypaliła bez ogródek do Venory łapiąc ją nerwowo z nadzieją za dłonie.

- Oh… - Venora poczuła jak ogarnia ją ogromna ulga. Na szczęście jej najczarniejsze myśli nie zostały potwierdzone.
"Powinnam spróbować zmienić podejście na bardziej pozytywne" zganiła się paladynka.
Kobieta od razu się rozluźniła i teraz już nawet zmarznięcie oraz przemoczone ubranie nie doskwierało jej. Uśmiechnęła się szeroko do Arsen. Tak, odwaga tej dziewczyny w sytuacji zagrożenia była godna podziwu. Wieśniaczka nawet nie zdawała sobie sprawy jak dobrze rycerka rozumiała ją. Venora była przecież niewiele młodsza od dziewczyn,a gdy los sprowadził do tartaku jej ojca paladyna, Morimonda Rolandsa.
- Niezmiernie cieszy mnie to co mówisz - odparła w końcu Venora. - Usiądź - wskazała Arsen ławę przy stole, który sama zwykle zajmowała odkąd zdarzało jej się przybywać w to miejsce w nietypowych porach. Paladynka zaraz udała się do kuchni by poprosić o dwie porcje czegoś do zjedzenia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline