Wątek: Cienie [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2016, 21:34   #55
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Co prawda Burger Kinga po drodze nie było, ale ktoś jej kiedyś wspomniał o Five Guys Burgers twierdząc, że robią bardzo dobre bułki ze smażonym mielonym mięsem wołowym, do których nie żałowali dodatków. Wychodząc z baru, Liss wyciągnęła kilka frytek, bo od samego zapachu rozchodzącego się po lokalu, aż ślinka jej ciekła. Nie mogąc się doczekać, kiedy wgryzie się bułkę z tym soczyście wyglądającym mięsem, stanęła obok skrzynki gazetowej.
To mogło być jedno z najprzyjemniejszych sobotnich popołudni dla Melissy i to pomimo popapranych snów, czy przypadkowo spotkanych na żywo osób, które miały być tylko sennymi zjawami. Choć prawda była taka, że Lisa czuła się teraz niezwykle głupio z powodu swojego niemiłego zachowania względem Samanthy.
"Co mi strzeliło do głowy" pomyślała panna Waggoner, kładąc swoją torbę na skrzynkę.
"To przez ten sen. On mi to wszystko strasznie pomieszał" westchnęła bezgłośnie, spoglądając ukradkiem na Jaya. Dziewczyna wbiła spojrzenie w gorącą bułkę z mielonym mięsem i zaczęła ją rozwijać. Zawsze lepiej jej się myślało z pełnym żołądkiem.

Prawie upuściła burgera, słysząc wybuch i czując jak ziemia się zatrzęsła. Jakoś tak od razu nogi zrobiły jej się miękkie. Co prawda do wystrzałów była przyzwyczajona, to już silne wybuchy były zupełnie inną sprawą. Przestraszona Melissa chciała zrobić krok w tył, ale drogę blokowała jej skrzynka, co tylko zwiększyło w niej uczucie paniki.

Szczęśliwie Jayden przyszedł jej z pomocą, powstrzymując ją przed nierozważną reakcją, jaką z pewnością byłaby ucieczka na oślep, byle dalej. Lisa natychmiast wtuliła się w chłopaka, opierając głowę o jego pierś.
- Co to było?! - jęknęła tylko.
Jayden szczelnie obejmował ramionami dziewczynę, jedną dłonią zasłaniając jej głowę, a drugą przyciskając do siebie. Rozglądał się czujnie, mając oczy szeroko otwarte. Grymas na jego twarzy był zacięty, jakby szykował się przywalić każdemu, kto spróbowałby się do nich teraz zbliżyć.
Upewniając się, że nie są zagrożeni bezpośrednim atakiem zamachowców, pogładził uspokajająco przyjaciółkę i zerknął na nią z ukosa.
- Liss, pakuj się do auta - powiedział stanowczo, ignorując jej pytanie.

Opiekuńczość mężczyzny pozwoliła Melissie prędko się pozbierać z pierwszego szoku. Odetchnęła kilka razy głęboko, by się uspokoić. Była tak mocno w niego wtulona, że czuł jak waliło jej serce.
- Jesteś cały? - zapytała unosząc głowę w górę, by spojrzeć na twarz Jaydena.
- Nic mi nie jest - uspokoił przyjaciółkę. - Ale jeśli to atak terrorystyczny, to nie chciałbym być w pobliżu - dodał, odciągając Liss od skrzynki gazetowej w stronę samochodu.

Lisa z początku nie stawiała oporu, dopiero po chwilowym przemyśleniu nie pozwoliła zaciągnąć się do auta.
- Ale jeśli to JEST jakiś atak terrorystyczny, to tam są ranni ludzie. Oni będą potrzebować mojej pomocy - zdecydowanie zaczynała wracać do siebie i brzmieć jak Teksanka, którą znał.
Jay odsunął się lekko od Liss, by móc jej się lepiej przyjrzeć. Patrzył na nią z mieszanką konsternacji i irytacji.
- Ranni ludzie będą potrzebowali pomocy służb z odpowiednim sprzętem, które zresztą na pewno są już w drodze. Czy ty się przypadkiem nie naoglądałaś za dużo filmów? - Mężczyzna wyglądał tak, jakby nie mógł uwierzyć w lekkomyślność Melissy. Pchać się bez sprzętu i wsparcia w środek ataku terrorystycznego, żeby samemu dać się zabić?
- Zawiozę cię na pogotowie, jeśli tak bardzo chcesz pomóc, okej? Ranni zaraz zaczną tam trafiać.
- Jay, jestem ratownikiem medycznym, a nie pielęgniarką - odparła mu z oburzeniem w głosie Melissa. - W bagażniku masz apteczkę, którą ci kiedyś tam wrzuciłam, wystarczy mi do czasu przyjazdu pierwszej karetki. A gdy już ona przyjedzie, to będę działać z nimi.
- Oszalałaś? Nie ma mowy, że tam teraz pójdziesz! To jest wykluczone z dyskusji, Liss. - Jayden nie starał się już ukrywać swojego oburzenia. Zamiast tego puścił kobietę i wyciągnął z kieszeni kluczyki od samochodu.
- Zbieramy się stąd.

Blondynka wyglądała jakby zamierzała nie posłuchać się i zrobić to o czym mówiła. Uważnie wpatrywała się w dal, jakby chcąc dostrzec co tam takiego się wydarzyło. W końcu chwyciła swoją torbę, zawinęła wciąż trzymanego w dłoniach burgera w jego folijkę i schowała do torby.
Wyciągnęła telefon i zaraz na przeglądarce włączyła portal informacyjny. Już widać było na nim nagłówki informujące o wybuchu w centrum Nowego Yorku.
Spojrzała w tył, na czarnego Mustanga.
Po dłuższej chwili wahania odpuściła. Jayden miał rację, to było nierozważne samej iść tam.
- Jedźmy tam gdzie mieliśmy się spotkać z resztą - powiedziała Jayowi, gdy wsiadła do auta, na fotel pasażera. Zaraz też wybrała numer do brata, bo musiała się dowiedzieć czy z nim wszystko w porządku. Przyłożyła telefon do ucha i w napięciu wsłuchiwała się w sygnał łączenia modląc się w myślach by brat odebrał.

- Tak? - Will odezwał się po paru sekundach.
- Dzięki Bogu, braciszku, jesteś cały? - od razu Liss odetchnęła z ulgą i w końcu wygodnie oparła się na siedzeniu fotela.
- Dlaczego nie? - odparł nieco zaskoczony Will. - To nie my, nie tuż koło nas - sprecyzował. - Tylko szyba oberwała - dodał - ale gdzieś tam dym widać. Może gaz?
- Uff, już się martwiłam, że to coś u was - wyznała swoje obawy dziewczyna. - Mam nadzieję, że to nie jest żaden atak terrorystyczny, ale lepiej będzie jak wyniesiecie się stamtąd, jak najdalej od miejsca wybuchu.
- Jesteśmy w Tisserie - odparł Will. - Wybuch był gdzieś na wschód od nas. Tak na oko… Jakieś pół mili. A ty, a wy gdzie jesteście?
- Niedaleko was. W każdym razie na pewno jesteśmy dalej od epicentrum wybuchu, bo tu szyby nie poszły
- My idziemy do was, czy wy do nas? Nas jest więcej... - zasugerował. - Drugiego wybuchu raczej nie będzie... Albo coś zaproponuj.
- Może spotkajmy się w domu? U nas? - zasugerowała.
- Wszyscy? - Przez moment zastanawiał się, czy z Natalie nie zostawili zbyt wielkiego bałaganu. - Dobrze, porozmawiam z zainteresowanymi stronami i ci oddzwonię - obiecał. - Pa, siostrzyczko.
- Pa Will, widzimy się w domu - odparła jakby nie dotarło do niej, że brat dopiero zastanawia się nad tą opcją.

I rozłączyła się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline