Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2016, 21:05   #106
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Gosposia wpatrując się w parującą w garnku wodę, marzyła już tylko o odpoczynku. W dłoni trzymała Bika, odruchowo głaszcząc “go” po metalowym pancerzyku. Była zmęczona, ale miała też chociaż trochę spokojniejsze sumienie, po tym jak zajęła się osadzonym. Nie rozumiała, czemu mężczyzna najadł się tego paskudnego zielska. A może ktoś go tym "poczęstował"? Diego miał szczęście, że przyszła na czas z odtrutką, bo gdyby tam nie zaszła... Umarł by zapomniany przez tych, którzy go tam osadzili. Zdecydowanie za wysoka kara za zwykłe włóczęgostwo.

W rozmyślaniach tych przeszkodziła Chloe opiekunka dzieci z sierocińca. Panna Vergest schowała do kieszeni to, co trzymała w dłoni i uśmiechnęła się do dziewczyny ciepło. Widać było, że darzy Florę sympatią.
- Nie udałoby się to gdyby nie pomoc mieszkańców - stwierdziła gosposia. - A na pewno nie w tak krótkim czasie - mrugnęła do opiekunki, po czym westchnęła i wróciła do obserwowania garnka z wodą. Lada chwila powinna zacząć wrzeć.
- Nie, dziś już mam siły wyłącznie na kąpiel. A czeka mnie jeszcze nie lada przeprawa, żeby zagonić naszego ojczulka do odpoczynku - Chloe pokręciła głową, jakby czekał ją wysiłek nie mniejszy co wysprzątanie świątyni. - Ale chętnie przyjmę twoje towarzystwo w tym moim nicnierobieniu - uśmiechnęła się przyjacielsko.

- Wybacz, że nie przyszłam ci pomóc - powiedziała Flora powstrzymując ziewanie - Mieliśmy z Jaq niewielką przeprawę z naszymi dzieciakami. Okazało się, że kilkoro z nich ma gnidy i wszy…
Jej mina się nieco ożywiła, a oczy zabłyszczały.
- Był u nas Rodolphe! Zbadał dzieciaki no i... mnie - Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który malował się jej na twarzy, przez co Chloe od razu pomyślała, że koleżanka musiała być w nim choć trochę zabujana.
- Jestem całkowicie zdrowa... Oficjalnie tak stwierdził.
Dziewczyna zmarszczyła się jednak, wstała i nachyliła nad kuchenką. Badała coś przez chwilę w kącie, po czym odwróciła się do Chloe pokazując niewielki fragment nadgryzionego sera.
- Mamy szczury w świątyni? - Zapytała.
Chloe spojrzała na wspomniany ser.
- A to nie któreś dziecko palcem wyskrobało? - zasugerowała gosposia ze wzruszeniem ramion. - Najwyżej rozłoży się trutkę, żeby pozbyć się myszy - machnęła ręką, jakby to nie był wielki problem.

W tym samym czasie gdzieś z głębi korytarza obie kobiety mogły dosłyszeć skrzypienie zawiasów otwieranych drzwi, a później szczęk, jakby zamykanego zamka. Po tym nastąpiła chwilowa cisza, szybko jednak przerwana czyimiś krokami. Ciężki obcas odbijający się po świątyni głuchym echem. To musiały być buty ojca Theseusa. Zbliżały się.
- Yy.. - syknęła Flora i stanęła na baczność, jakby sam generał właśnie nadciągał do koszar rekrutów - ktoś idzie!
Panna Vergest z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy spojrzała na Florę, a raczej reakcję na zasłyszane odgłosy idące z korytarza.
- Kto wie, może ojciec Glaive chce więcej ciastek? - uśmiechnęła się ciepło, chcąc uspokoić koleżankę. Chloe zakryła usta dłonią i ziewnęła przeciągle. Spojrzała na kuchnię, gdzie woda zaczęła już powoli dochodzić do wrzenia.

Nagle w przejściu wyrosła szeroka sylwetka w charakterystycznym stroju oraz z bujną brodą. Ojciec Theseus otaksował kuchnię, rozglądając się po jej wnętrzu oraz przyglądając się kobietom, jakby miał zamiar przyłapać je na gorącym uczynku. Oczywiście nie zauważył niczego podejrzanego.
Flora dygnęła z uśmiechem
- Przepraszam, nie chciałem przeszkodzić w waszej pogawędce - powiedział, siląc się na przepraszający ton. Uśmiechnął się przy tym słabo i mimowolnie zerknął na gar z wrzącą wodą.
- Oh ojcze Glaive - odezwała się Chloe z troską w głosie. - Mam nadzieję, że ojciec zbiera się do spania? Woda na kąpiel będzie zaraz gotowa. Dobrze ona ojcu zrobi.
Kapłan zerknął to na gosposię, to na gar z wodą.
- Szykowała dla mnie panienka kąpiel? - zdziwił się. Z tego, co Theseus doświadczył w karierze Cicerone, gosposie nie zajmowały się tymi sprawami. Dbały o świątynię, gotowały i prały… ale szykować kąpiel? Glaive wydawał się zbity z tropu.
- Ja… erm, dziękuję ci, dziecko. I za to i za ostatnią przekąskę - pokiwał głową i zerknął bezradnie na Florę.
- Tak się składa, że mam jeszcze pewne rzeczy do załatwienia - mruknął i jakby na potwierdzenie słów odchylił się, by spojrzeć na jakiś punkt w korytarzu.
Chloe spojrzała gniewnie na duchownego.
- Ojcze, już jest późno, powinien ojciec w końcu odpocząć - powiedziała z naciskiem.
- To naprawdę… to naprawdę nie zajmie długo - pokiwał głową i potarł dłonie.
Chloe przewróciła oczami.
- Nie może to poczekać do jutra? Woda wystygnie… - mówiąc to wstała z krzesełka na którym siedziała i poprawiła rąbek sukienki.
Flora patrzyła zdezorientowana to na duchownego to znów na Chloe, nie wiedząc za bardzo czy może się odzywać… Chciała coś powiedzieć mądrego, więc uniosła palec.

Theseus nabrał powietrza, by z nową siłą odpowiedzieć swojej gosposi i zaoponować w kwestii natychmiastowej kąpieli, kiedy… gdzieś z głębi korytarza dobiegł ich uszu dźwięk. Uderzenia… jakby stukanie… o drewno? Ktoś się dobijał do drzwi plebanii?
- Ciekawe, kogóż to Pan po nocach goni - odparł Cicerone z wyjątkowym entuzjazmem.

Flora już miała się zerwać i z radością opuścić kuchnię ale mężczyzna ją uprzedził...
- Panie tu spokojnie zaczekają, ja sprawdzę, kto to się do drzwi dobija - dodał, zawracając na pięcie i bez dalszych dyskusji zniknął z prześwitu kuchni, kierując się do wejścia do plebanii.
- Jak w boga wierzę, dosypię mu czegoś do ziółek, żeby w końcu przestał po nocach się szwędać - mruknęła pod nosem gosposia i westchnęła.
Opiekunka przełknęła ślinę patrząc na wrzący gar…
- Wiesz co.. w sumie to.. ja chyba pójdę spać już. Co będę siedzieć, jak mi się oczy nagle zaczęły kleić.. nie?
Chloe powiodła wzrokiem tam, gdzie patrzyła opiekunka. Wzięła do rąk grube ścierki i z trudem, ale przestawiła garnek z ognia na płytę kuchni kaflowej, po czym pogrzebaczem zakryła fajerek, by żywy ogień nie rozglądał się po pomieszczeniu.
- Ten Rodolphe, to on też jest Merem, prawda? - zapytała, choć w jej głosie była pewność co do tego faktu. - Ja bym chciała go jeszcze dziś odwiedzić, pójdziesz ze mną może? - poprosiła ją.
- Tak niezapowiedziana? - Flora zrobiła oczy, ale już za chwilę pokiwała głową energicznie nie chcąc jakkolwiek zniechęcić koleżanki - Pewnie że tak. Możemy mu coś zanieść… Tylko co?.. To w sumie ja bym.. uczesała włosy. Cały dzień w robocie, to trochę tak głupio do mera z kołtunem…
Dziewczyna bredziła jeszcze przez chwilę. Zupełnie zapomniała, że już pana Trottier’a widziała dzisiaj.

- Wspaniale - ucieszyła się Chloe i nabrała trochę wody z garnka do chochli. Pochyliła się przy drzwiczkach od pieca i otworzyła je. Przygasiła ogień wodą i zamknęła żeliwne drzwiczki i wyprostowała się odkładając łyżkę.
- Wezmę tylko swój płaszcz, bo chyba zapowiada się na ulewę tego wieczoru - powiedziała Florze po czym razem wyszły z kuchni na korytarz.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline