Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2016, 00:54   #94
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
W duchu stwierdziła, że byłoby dużo łatwiej i wiele sprawniej, gdyby to Arthon dowodził zbrojnymi. Nie zamierzała jednak nigdy wypowiadać tych myśli na głos, nic dobrego nie wyszło gdyby ktoś podsłuchał, a i brat byłby niezadowolony, że sama przejawia choć cień chęci pozbycia się swojego obowiązku.
To była jej misja, jej odpowiedzialność. To na jej barki Helmici dali to zadanie.

Przez część drogi wciąż i wciąż starała się zrozumieć co też naszło jej przełożonych, że w ogóle urodził im się w głowach ten pomysł. Była przecież młoda, do tego bez doświadczenia. Jednak nie podejrzewała ani sir Augusta ani tym bardziej sir Aleksandra o celowe podłożenie jej. Ich nigdy by o to nie posądziła. Może faktycznie, jedynie względy praktyczne przesądziły? Znała teren, znała sytuację jak również znała ludzi którym mieli pomóc.
"A może..."
...miała tylko cichą nadzieję, że jej domniemana planokrwistość nie stała się tym co przechyliło szalę na jej stronę... Bo przecież nawet nie wiedziałaby jak skorzystać z tego co daje jej bycie, na przykład, potomkiem takiego niebianina... Przynajmniej miała nadzieję, że nie była spokrewniona z żadnym diablęciem czy żywiołakiem.
W tych chwilach zwątpienia przypominała sobie, że ma najlepsze predyspozycje by znów stanąć do walki przeciw smoczemu pomiotowi. Cieszyło ją też, że brat oraz jej podwładni nie robili jej większych problemów co do warunku jaki im wszystkim postawiła. Lecz miała drobne obawy, że Arthon nie do końca będzie chciał się z tego wywiązać i po prostu od razu ruszy siostrze na ratunek.
Ale ta siostra już nie była tą dziewczynką, która łaziła po drzewach i rzucała żołędziami w braci.

Venora spojrzała z wdzięcznością na brata, po tym jak poradził jej w kwestii rozbijania obozu i skinęła mu głową. Sama wcześniej już myślała by we wskazanym przez niego kierunku zatrzymać się na nocleg, ale martwiła się czy nie było to zbyt odsłonięte miejsce. Teraz jego słowa upewniły ją w tej decyzji.
- Chwała niech będzie Helmowi, że pogoda tu jest zgoła inna niż ta z zeszłej nocy w Stolicy - powiedziała jeszcze do Virgo i Arthona, spoglądając w niebo. Nawet niedoświadczona Venora wiedziała, że gdyby ulewa utrzymywała się dalej to marsz byłby nie dość, że nieprzyjemny to jeszcze bardzo by ich spowalniał.

Już po chwili paladynka zatrzymała się i zwróciła ku zbrojnym. W krótkich słowach wydała im polecenia i wskazała miejsce, w którym mieli rozbić obóz. Oddział posłusznie przyjął jej rozkaz i niedługo później znaleźli się na wzgórzu.
Venora stresowała się przed tym noclegiem. Tak jak poradził jej Arthon wyznaczyła, a raczej poleciła wyznaczyć trzech ludzi na zwiad, kilku by zebrali drewno na opał oraz wyznaczyć wartę. Ustaliła, że wartownicy mają zmieniać się co dwie godziny.
Wkrótce zapłonęły pierwsze ogniska, a żołnierze zaczęli zdejmować z siebie cały ekwipunek i szykować sobie posłania.
Kilku mężczyzn zgłosiło chęć udania się do pobliskiego lasu by upolować coś na kolację, tłumacząc się, że znają się na tym, lecz panna Oakenfold kategorycznie zabroniła im tego. Musieli więc zadowolić się zabranym ze sobą prowiantem. Venora w duchu miała nadzieję, że nie wychodziła na przewrażliwioną, ale nie zamierzała ryzykować, że na coś wśród drzew natrafią.

Obóz został rozbity, straże wystawione, a zwiadowcy wysłani by sprawdzić teren. Paladynka zdecydowała się na odpoczynek dopiero gdy ostatni ze zwiadowców zameldował swój powrót. Teraz już ze spokojniejszym sercem uznała, że i sama może udać się na spoczynek.
Zbroja płytowa miała do siebie to, że stanowiła wspaniałą ochronę, ale była upierdliwa przy zakładaniu, noszeniu, jak również przy zdejmowaniu. Szczęście, że nie było upału... Choć prawdę mówiąc, Venora nie mogła tak narzekać. Szczęśliwie jej elfia zbroja pasowała na nią idealnie i była mistrzowsko wykonana. Płyty były ze sobą idealnie spasowane przez co nie ocierały o siebie ze zgrzytaniem jak to czasem paladynka widziała u innych posiadaczy "pełnej płytówki".
Arthon wraz z Virgo pomogli jej w zdjęciu z siebie tych kawałków metalu, dzięki czemu szybko i sprawnie poszło tym razem zdjęcie pancerza.

Paladynka i jej doradcy poszli w ślady żołnierzy i również rozłożyli swoje posłania wokół jednego z ognisk. Jak przystało na sługi Helma, Venora wraz z Virgo, gdy tylko zasiedli przy ogniu to zaczęli od przeglądu swojego pancerza i broni.

[media]http://rozalin.net.pl/assets/730dab8d3edbde0e976c5f36575e715fb3eb36b2.jpg[/media]

- “Dbaj o posiadaną broń, by mogła spełnić swą rolę, gdy ją o to poprosisz” - odparł z powagą kapłan na prośby Arthona by może jednak najpierw zjedli. Oakenfold dał w końcu za wygraną i tylko pokręcił głową spoglądając mimowolnie na swój oręż, który leżał złożony u jego nóg.
Venora przyglądała się tej scenie z uśmiechem na twarzy. Wciąż była zafascynowana swoim nowym ekwipunkiem dlatego w jej przypadku to wcale nie dogmat boga skłaniał ją do dokładnego przeglądu.

Odkładając tarczę zachichotała pod nosem przypominając sobie minę sprzedawcy, gdy wyjawiła, że kupuje ją dla siebie. Postanowiła się podzielić tą opowieścią z towarzyszami, którzy już po chwili sami mieli powód do śmiechu. Brat Venory w żartach próbował bronić honoru sprzedawcy twierdząc, że najmłodsza spośród Oakenfoldów, gdy jest bez zbroi i broni, to wygląda całkiem uroczo. Venora, która właśnie rozczesywała swoje włosy szykując się do snu, nieco obruszyła się na to stwierdzenie.

- Ven… - odparł Arthon. - Dla mnie zawsze będziesz tą małą siostrzyczką - odparł z troską w głosie.
Nim jednak dziewczyna mogła mu odpowiedzieć do ich przekomarzań wtrącił się Virgo.
- A ile was ta matka miała w końcu? - zapytał - Dwójka poszła na Purpurowych Smoków, jedyna panna na paladynkę, coś mi się obiło o uszy, że też przy interesie waszego ojca jakiś syn został…
- Była nas piątka - odparł mu Arthon rozsiadając się wygodnie na swoim posłaniu. - Nie zawsze byłem najstarszy - westchnął z nostalgią.
Venora na te słowa posmutniała i jakby nie wiedząc co zrobić ze sobą, zaczęła przeglądać zawartość swojego plecaka.
- Tartak po ojcu miał przejąć Pavel. Niestety nieszczęśliwie spadły na niego obluzowane drewniane belki drewna... Wkrótce zmarł - westchnął ciężko, gdy wspomnieniami wrócił do tego momentu. To on był świadkiem tego zdarzenia, pomagał bratu i ojcu tamtego dnia przy załadunku.
Starzec pokiwał głową w zadumie.
- Ostatecznie to Dorner szczęśliwie zajmie się tym co zbudował nasz ojciec. I chwała mu za to, bo ma chłopak dryg do handlu - dodał Arthon z pewną ulgą w głosie. Nic dziwnego, bo czuł się odpowiedzialny za rodzinę i jej dobrobyt, nawet za cenę porzucenia swojej wojskowej kariery.
- Mam nadzieję, że Carson ma się dobrze - mruknęła z obawą Venora, wspominając to co powiedział jej Arthon w trakcie drogi.
- Na pewno - zapewnił ją i uśmiechnął się do niej pocieszająco Arthon. - Znając go, to jak zawsze dużo gada, a niewiele robi. Ten to dopiero się z powołaniem minął - zaśmiał się by rozluźnić atmosferę, która przez rozmowę o zmarłym zrobiła się nieprzyjemna. - Zamiast zostawać Purpurowym Smokiem to powinien zająć się polityką, tam to by się dopiero czuł jak ryba w wodzie.
- Tak, on zawsze potrafił wybronić się przed rodzicami gdy coś przeskrobał - powiedziała rozchmurzona Venora.
- Tak - skinął głową Arthon. - I tylko ty potrafiłaś poznać kiedy kłamie, a kiedy naprawdę mówił prawdę.

Virgo przyglądał się rodzeństwu z pogodnym uśmiechem i nie wchodził im w rozmowę.

Nastrój obojga Oakenfoldów wkrótce znacznie się poprawi gdy rozmowa zeszła na wspominanie co weselszych epizodów z ich dzieciństwa. Po jakimś czasie, gdy skończyli kolację, Venora wstała ze swojego miejsca przy ogniu i zdecydowała się zrobić obchód po obozowisku. Wzięła do ręki swój miecz, którego pochwę przepasała sobie i ruszyła.

Mając na sobie same szaty helmickie, z narzuconym na nie płaszczem, ruszyła by sprawdzić swoich żołnierzy. Byli oni zdyscyplinowani, a i już widzieli swoją dowódcę bez zbroi więc nie wzięli jej za zagubioną pastereczkę czy kapłankę, która zbłądziła. Paladynka szła wyprostowana, a z jej postawy emanowała pewność siebie. Wymieniła kilka słów z co niektórymi żołnierzami, sprawdziła czy warty są ustawione i dopiero po obejściu całego obozowiska wróciła do ogniska, przy którym czekali na nią Arthon i Virgo.
Omówiła z nimi swój obchód i wrócili do rozmów o niczym. Przynajmniej do czasu, aż Virgo nie poczuł się w obowiązku to opowiedzenia bitewnej historii, w której wrogów z każdą chwilą przybywało, tak samo jak heroizmu bohaterom stawiającym im czoła.

[media]http://babblingbuddha.emeraldcity.bc.ca/wp-content/uploads/2010/12/milky-way-above-northern-forest-22-lyle-crump.jpg [/media]

Niebo rozświetlały już tylko gwiazdy. W obozowisku zrobiło się ciszej, gdy część z żołnierzy już zasnęła a inni szykowali się do snu. Również Venora zdecydowała się ułożyć na swoim posłaniu i zasnąć. Jutro powinni przed wieczorem dotrzeć do Grumgish i lepiej jak będzie wypoczęta skoro planowała w jeszcze tego samego dnia porozmawiać z mieszkańcami wioski i poprosić o pomoc tamtejszego łowcę i kapłana. Zaczęła wiercić się na posłaniu, aż w końcu usiadła i chwilę przyglądała się płomieniom dogasającego ogniska.

Wspomniał jej się wtedy koszmar z ostatniej nocy i poczuła, że chce się z kimś podzielić tym. Pokręciła jednak głową jakby chcąc pozbyć się tego wspomnienia z myśli.
"To był tylko sen" zapewniła siebie. "To normalne po tym co się w ostatnim czasie działo" westchnęła bezgłośnie.

Miała nadzieję, że ominą ich nieprzyjemne niespodzianki i uda się rozwiązać problem goblinów bez strat po swojej stronie. Panna Oakenfold znów zaczęła czuć stres przed tym co ją czekało. A jeszcze ta odpowiedzialność, która bardzo jej ciążyła na barkach...
Paladynka odmówiła jeszcze wspólnie z Virgo modlitwę do Helma po czym ułożyła się z powrotem do snu.
W końcu udało jej się zasnąć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline