Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2016, 00:05   #33
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=98HpScpdR5w[/media]

Przelewy poszły. IBPI jednak nie próbowało wychujać Ruskich... Tak wielkiej ulgi jak teraz Imogen nie czuła... Od czasu gdy udało się zatrzymać Poesię i przyszła odsiecz. Imogen naprawdę chciała wierzyć, że teraz detektywi IBPI byli gośćmi. A to w rosyjskiej tradycji znaczyło bardzo wiele, przede wszystkim to, że będą żywi i krzywda żadna im się nie stanie. Gdyby mogła to w tej chwili, natychmiast by padła gdzieś w kącie i rozryczała się ze szczęścia, śmiejąc się przy tym jak opętana. Olander była gotowa z miejsca zapomnieć o wszystkich urazach jakie żywiła do bratowej. Czuła ogromną potrzebę by wyściskać Kate i to z całych sił.

Lecz walka jeszcze się nie skończyła. Nie póki szanse na uratowanie Liama wciąż istniały. Immy widząc go w tym stanie czuła się bardzo odpowiedzialna za to by przeżył. Bardzo osobiście do tego podchodziła i było to widać w determinacji z jaką udzielała pomocy mężczyźnie. Blondynka wyciągnęła z torby Solvi wszystko to co mogłoby się przydać i w tym celu prawie wywróciła torbę na drugą stronę.
- Liam, słuchaj mnie uważnie - szepnęła Imogen do chłopaka. - Dasz radę. Dwa lata temu byłam na twoim miejscu. Poszarpana przez chupacabry. Opowiadali, że moją krew przez tydzień szorowali z sali Portalu - próbowała nadać temu zabawny ton. - Przeżyłam i teraz pomogę tobie, zgoda? - starała się by jej ton głosu był spokojny. Próbowała stać się tą ostoją spokoju na morzu wszechobecnego chaosu, której każdy kto potrzebuje może się uczepić i pozostać przy zdrowych zmysłach. - Ale musisz walczyć. Walcz dla siebie, dla siostry, dla każdego kogo kochasz, rozumiesz? - stwierdziła z naciskiem Szwedka w trakcie opatrywania postrzelonego Detektywa.

Liam spojrzał na Imogen. Z wysiłkiem próbował uśmiechnąć się i przybrać optymistyczny wyraz twarzy. Marisol obserwowała go i łatwo było domyślić się, że stara się specjalnie dla niej.
Cytat:
Napisał Liam
Robię co mogę. Trzymam się.
Wierutne kłamstwo. W klatce Liama utkwiła kula i jego determinacja niewiele tak naprawdę zmieniała. Mimo to mężczyzna musiał posiadać w sobie szczególne pokłady siły woli, skoro wciąż starał się zachować pozory.

Wpierw Olander przysłuchiwała się rozmowie między rodzeństwem nieszczególnie wnikając w to o czym mówili, tym bardziej, że doskonale wiedziała co teraz musieli czuć. Immy sama miała rodzeństwo i wiedziała jak bardzo by sama się o nich bała. “Miałam” niczym echo to słowo rozeszło się po jej myślach z żalem.
Raczej wszystko o czym ta dwójka mówiła wydawało się Immy być oczywiste i nie wnoszące do wiedzy jaką już kobieta posiadała.
Lecz wtedy Liam powiedział coś co sprawiło, że Imogen aż otworzyła usta z wrażenia i na króciutką chwilę zamarła w bezruchu.

- O boże... - wymsknęło się z ust Olander, która miała minę jakby dowiedziała się czegoś przerażającego. Zaraz spojrzała ze strachem na Marisol. Musiało być to coś poważnego skoro tak ruszyło blondynkę, która do tej pory wyróżniała się prawie nienaturalnym opanowaniem. Pot wystąpił na czoło Imogen, gdy ta zaczęła gorączkowo zastanawiać się co zrobić.

“Możemy próbować się wymknąć, ale… To będzie masakra… Tylu ludzi zginie. To nie jest potrzebne... nie mogę do tego dopuścić!” zaciętość pojawiła się na twarzy kobiety.

- Liam, Mari... musimy natychmiast ostrzec tu wszystkich - mruknęła. - Bez wyjątku. Inaczej nikt tego nie przeżyje. Rozumiecie? - spojrzenie Olander wbiło się prosto w oczy panny Cortegi. Immy wiedziała, że czas był na wagę złota, ale chciała, żeby Detektywi wiedzieli co chce zrobić. Jednak kobieta zdawała się tkwić w innym świecie. Jakby unosiła się w niewidzialnej bańce ze swoim bratem - zupełnie alienowała się od otoczenia.
Immy nie zamierzała odwracać się plecami do tych, którzy ratowali jej życie.
- Wybłagam ruskich, żeby zabrali nas do szpitala z Liamem - dodała patrząc prosto w oczy opłakującej ciężki stan brata dziewczynie. - Chen, Annie, Nat, szykujcie się do ewakuacji - mruknęła Szwedka patrząc po reszcie.

Olander wyprostowała się i z zacięciem wymalowanym na twarzy spojrzała po zebranych w pomieszczeniu jakby szukając kogoś. W międzyczasie zaczęła wycierać o siebie ręce z krwi.
- Nikolai! Musimy go przenieść do auta i zawieźć do szpitala albo prosto do waszego lekarza - zwróciła się kobieta do tego Rosjanina, którego chwilę temu posłała po apteczkę. Po tych słowach Imogen odsunęła się od stołu gdzie część Detektywów robiła co mogła by nie puścić Liama w ramiona Śmierci i stanęła przy fotelu, na którym leżała jej córka. Upewniwszy się, że Solvi skupiona jest na ślinieniu sobie rękawka śpioszków Immy odwróciła przodem do grupy Ruskich i stojących przy nich Detektywów z ostatniej dostawy.

- BOGDAN! - wrzasnęła Imogen głośno, patrząc w kierunku gdzie wydawało jej się, że boss mafii się udał. - Lorenzo wystawił nas wszystkich! FBI i policja zaraz tu zwalą się nam na łeb! Chce wszystkich załatwić za jednym razem! Bogdan, słyszysz mnie?! - krzyczała ile sił. - Wszyscy, przygotujcie się do natychmiastowego wyjścia! - krzyknęła Imogen.

Natalie dociskała gazę. Co innego mogła zrobić? To Imogen wyglądała na tą, która wie co robi. A nawet jeśli nie wiedziała, to znakomicie wychodziło jej kontrolowanie całej sytuacji.
- Jak… dopaść? CO?! Jakie FBI?! - te trzy literki zawsze powodowały u niej miłe wspomnienia. Zawsze. Przecież kojarzyły się z tak ważnymi słowami jak zaufanie i bezpieczeństwo. A teraz… wcale nie brzmiało to, jak coś, co da bezpieczeństwo, tylko stwarza nowe zagrożenie.
- Jakie FBI? Pół mojej pieprzonej rodziny to FBI! - powiedziała po szwedzku do Imogen. No tak, może trochę wyolbrzymiała, ale chyba warto było to podkreślić. - Dajcie mi telefon! TELEFON! Mogę chociaż to potwierdzić, może spróbować trochę przystopować! - Wróciła do angielskiego. Miotała się, krok w prawo, krok w lewo, wiedząc, że nie może przestać naciskać na ranę Liama.
- Kurwa - syknęła Imogen, która w tym momencie wilgotną chusteczką do pielęgnacji dzieci czyściła sobie ręce z krwi. Wyznanie Douglas wyraźnie zaskoczyło Olander i wprawiło ją w zawahanie, co do słuszności podjętych przez siebie decyzji.
- Nie puszczaj go - Imogen powiedziała ostrym tonem do Nat, wskazując palcem Liama. - Nie wydaj się ze swoimi rodzinnymi sprawami, bo wszyscy będziemy trupami - przestrzegła ją Szwedka w swym rodzimym języku. Na szybko Olander zaczęła analizować wszystkie za i przeciw kontaktowania się z FBI jakie tylko przyszły jej do głowy.
- Telefon. Dajcie jakiś, najlepiej od razu dwie sztuki. Nikolai, proszę - spojrzała Immy po wszystkich w pomieszczeniu na koniec zatrzymując spojrzenie na swoim "narzeczonym". - Spróbujemy kupić czas! - Miała jednocześnie nadzieję, że ściema, którą wcześniej rzuciła Gorelevowi, gdy rozmawiali na osobności czym jest IBPI, teraz pomoże jej jakoś zapobiec masakrze do jakiej to wszystko teraz dążyło.
Nikolai zaraz położył przed Olander jej BlackBerry, co bardzo pozytywnie zaskoczyło ją.
- Tak szalona nie jestem - Natalie odpowiedziała, znów po szwedzku, do Imogen. - Nie wiem, czy to coś da, ale zawsze warto COŚ zrobić. - przeszła płynnie na angielski, po raz kolejny z całą mocą doceniając umiejętności, które dawał jej Skorpion - I szpital! Ten facet potrzebuje szpitala. Może jakbyśmy się rozdzielili, to byłoby trudniej nas dopaść? Mniejsze grupki? Część do szpitala, część… gdzieś indziej i część jeszcze gdzieś indziej? Rozdzielmy się po równo, czyli trochę z nas i trochę z naszych ochraniających nas przyjaciół! - Natalie nie potrafiła się za jasno wypowiadać i dokładnie precyzować swoich myśli, kiedy czuła przygniatający ją coraz bardziej stres, ale miała nadzieję, że chociaż Immy zrozumie, o co jej chodzi.

O ile wcześniej wejścia Bogdana były znaczące i oczywiste, to tym razem pojawił się niewiadomo skąd i kiedy. Zwrócił na Imogen świdrujący wzrok, pod którego wpływem kobieta cofnęła się o krok jakby chcąc osłonić swoją córkę choćby przed samym jego wzrokiem. Jednak zdawało się, że nieprzyjemne spojrzenie wynikało nie z jakichś negatywnych emocji względem kobiety, lecz raczej kompletnego skupienia i analizy sytuacji.
- Masz rację - rzekł Gorelev. - Powinienem był przewidzieć, że przechwytywanie członków IBPI i zwożenie do jednego miejsca... że nie ma opcji, aby Don Lorenzo nie dowiedział się, gdzie jesteśmy. Ktoś kogoś śledził - rzekł jakby do siebie. - I teraz…

Rozległ się bardzo cichy dźwięk, który w pewnym sensie zdawał się równie monumentalny, co trzęsienie ziemi. Syrena policyjna. Na razie tylko drobna, piszcząca zapowiedź zastępu mundurowych.
- Zbyt późno - rzekł Bogdan. - Większą szansę mamy obronić się stąd. Całe podwórze jest zaminowane. - Vitalij! Chodź no tu! - krzyknął do mężczyzny z laptopem, który prędko włączył aplikację Saper. Wyskoczyło okienko mające niewiele wspólnego z popularną grą. - Uzbrój wszystko.
- Tak jest, Papo!
- Jeżeli uciekniecie główną drogą, na pewno natkniecie się na policję. Jeżeli chcecie stąd zniknąć, to macie większą szansę wsiąść do samochodu z tyłu placu i taranując pobliskie ogrodzenia aż dotrzecie do jakiejś oddalonej dróżki. Nasze wzmocnione sedany powinny to wytrzymać - rzekł Bogdan. - Ale ja i moje siły zostaniemy tutaj. Nie będziemy uciekać! - krzyknął.
- Nie będziemy!
- Nie, gdy jest z nami Bogdan!
- Jesteśmy na własnym terenie! - krzyknął Bogdan. - Rozpierdolimy skurwysynów!
Te i podobne hasła zaczęły nieść się po pustostanie bardzo szybko i z dużą efektywnością. Rosjanie wydawali się bardziej podekscytowani, niż przestraszeni.
- Jeżeli zostaniecie z nami, to możecie schować się w piwnicy lub też złapać za broń i pomóc - Bogdan na powrót zwrócił się do Imogen i Natalie. - Jeżeli chcecie uciec, to radzę powiedzieć teraz, aby Vitalij mógł zdezaktywować odpowiednie miny na waszej drodze.
- Bogdanie, ilu Detektywów masz tu na terenie? - zapytała Imogen miętosząc w dłoni swój telefon. Starała się zaplanować dalsze działania. Szybko spojrzała na Natalie. - Nat, zaufaj mi, prosze cię - powiedziała z troską w głosie do kobiety, która twierdziła, że ma rodzinę w FBI.
- Jedenastu - odparł Gorelev, spoglądając na ekran monitora Vitalija.

- Tak, chcemy stąd uciec - Imogen potwierdziła swoje zamiary i rozejrzała się po pokoju, licząc ludzi - Sprowadź proszę tą brakującą osobę. Czy możemy liczyć na dwa auta, najlepiej jakieś vany i kilka sztuk broni? Moi ludzie nie są szkoleni do walki i tylko będziemy wam wadzić - stwierdziła Olander z bardzo uprzejmym tonem głosu. - Postaram się jednak wam pomóc w inny sposób. Może uda się zamieszać między agencjami. Ale to może tylko ich opóźnić. Może jednak warto odpuścić i się wycofać, Włosi liczą, że się tu wykrwawicie i będą chcieli dopaść was po wszystkim - zasugerowała. - Nie chcemy, żeby Lorenzo zatriumfował.
Bogdan jedynie potrząsnął głową. Takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Uważał, że Rosjanie muszą zostać na miejscu i bronić posiadłości.

- Telefon! Potrzebuje wykonać telefon - zaczęła Natalie - i kogoś, kto mnie zmieni tutaj. Marisol, weź przydaj się na coś! - wrzasnęła na dziewczynę. - Nie ma, że ryczysz, jak ma przeżyć to musisz nam pomóc! - Wykonała ruch głową, pokazując na swoje ręce.
- Imogen niech zamiesza i opóźni, ja też spróbuję z mojej… strony.
Telefon schowany w tylnej kieszeni spodni prawie, że w tej chwili palił ją w tyłek. Natalie była o krok od porzucenia swojej roli w ratowaniu życiu Liama, byleby móc dowiedzieć się, czy jej brat lub ojciec w jakikolwiek sposób są zamieszani w tą obławę. Nie powinni, w końcu Thomas nie był nigdy, a ojciec już, polowym agentem, w dokładnym znaczeniu tego słowa.
- Muszę zadzwonić do cholery!
- Nat - Imogen spojrzała na pannę Douglas i przeszła na szwedzki. - Zadzwonisz do swojej rodziny i wybadasz czy są w okolicy, jeśli nie to zaczniesz wygadywać, że FBI właśnie pierdoli całą pracę ATF i DEA, którą robią przy współpracy z CIA - ci którzy byli w temacie, a według Immy Natalie musiała to wiedzieć, te konkretne agencje bardzo nie lubiły się z FBI i nawet prowadziły między sobą coś na kształt zimnej wojny.

- Przekażesz im - kontynuowała Olander - że teren jest zaminowany, a Rosjanie są mocno uzbrojeni, co więcej są tu cywile. Powiesz, że Ruscy chronią ich przed włoską mafią na zlecenie wspomnianych agencji. I że jeśli FBI nie chce spierdolić CIA wielu miesięcy pracy to lepiej, żeby wzięli się za włochów, którzy starają się zlikwidować ich doradców pracujących w sprawie przemytu narkotyków i tytoniu na skalę światową. Kryptonim akcji IBPI. Łapiesz? Unikaj jak ognia odpowiadania skąd o tym wiesz, ale wyznaj, że jesteś na liście.

“(...) predict the day you wanted to get away
a second chance is calling for you (...)”

Plan Imogen był całkiem prosty. Bazował na istniejącej już rywalizacji, która doprowadziła do niechęci i napięcia jakie powstało między agencjami rządowymi.
Jednak pomysł to jedno. Jego wykonanie wymagało inwencji i doświadczenia w ściemnianiu. Choć jednego i drugiego Immy nie brakowało, to jednak sprawa była zbyt poważna i nie byłaby w stanie podjąć się kłamania FBI w pojedynkę. Do tego potrzebowała osób, które w takich ściemach się specjalizowały. Nie było nikogo bardziej odpowiedniego do tego celu niż Mnemosyne, których chlebem powszednim było wymyślanie jak zamieść pod dywan to co niewygodne dla IBPI.

Lecz to wymagało czasu i zaangażowania ludzi.

Więc na teraz, na JUŻ, dla uratowania tych policjantów i agentów FBI, a zarazem wyrównania przysługi dla Ruskich, to właśnie działania Natalie miały największe znaczenie. Jeśli panna Douglas ostrzeże FBI, wprowadzi zwątpienie, to spowolni ich akcje, a nawet, jeśli owa "rodzina" Natalie jest dość wysoko, to może i powstrzyma ich przed katastrofą, w którą się pakowali.
To też da TEN czas, który potrzebny był Imogen do zaangażowania TYCH konkretnych ludzi, którzy potwierdzą słowa Nat, a w dalszej perspektywie pozwoli wykaraskać się IBPI z tego zamieszania.
Immy obawiała się, że połączone siły FBI i policji natkną się na skrót "IBPI", zaczną drążyć... Dlatego też chciała niejako spróbować zmniejszyć zaciekawienie tym skrótem podając, że to tylko zwykły kryptonim akcji, nie mający większego znaczenia.

Bo w tej chwili, tym co najbardziej przerażało Imogen w tym całym chaosie to zdemaskowanie IBPI. A byli od tego o włos.

"Jeśli to się stanie... Jeśli spełni się przepowiednia i Ziemia, ku radości Konsumentów zostanie bez ochrony Bibliotheki..." dreszcz strachu przeszedł przez ciało Imogen.

“(...) predict the day you wanted to get away
no second chance is calling for you (...)”
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline