Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2016, 22:03   #256
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zarządzanie najemnikami na polu walki było dużo prostsze. W razie niepowodzenia nie miała żadnych wyrzutów sumienia, zwyczajnie zgłaszała do Sladka dyspozycję, że potrzebuje nowych ludzi. Gdyby wtedy ktoś jej zgłosił, że jest śledzony, tak jak to zrobił Jon, to najpewniej zorganizowałaby obławę, a w razie dorwania osobnika odpowiedzialnego. Zabrałaby się wtedy za przesłuchanie... Uprzednio dając chwilę pojmanemu na poznanie Tonego, po czym wkraczała ona, ta dobra, chcąca pomóc... Używająca mocy by wyciągnąć informacje, których nawet najgorsze tortury nie były w stanie pozyskać.

Na tą chwilę Laurienn nie miała pomysłu jak rozwiązać problem Jona. Na razie jej przyjaciel musiał chwilę nie wychylać się za mury Akademii. Tu był bezpieczny.
"Może... Trzeba będzie wyznaczyć zasięg z którego mógł być obserwowany Jon na lądowisku, sprawdzić nagrania z kamer..." zamyśliła się nad tym na tyle, że nie zauważyła jak Baelish wyszedł z gabinetu i została sama z Micalem. Dopiero czując na sobie jego spojrzenie, wyrwałą się z rozmyślań.
- Chcesz jeszcze ze mną pomówić? - zapytała go. - Mój mężu - dodała z uśmiechem, nie mogąc się powstrzymać od podkreślenia tego faktu.
Tymczasem mężczyzna wybuchnął śmiechem. Prawie łzy mu pociekły.
- Przepraszam, ale jak wspomniałaś o Lanie i jej metodzie pracy dla Krayta, to wyobraziłem sobie ciebie dostającą zadanie zbudowania mostu nad przepaścią. I kończyło to się w ten sposób, że wpuszczałaś tam kolejnych najemników, aż ich zwłoki zapełniły przepaść i zrobiło się przejście…

Hayes zamrugała oczami przyglądając mu się, nie rozumiejąc przez chwilę o czym on do niej mówi. Jednak gdy dotarł do niej sens słów to pokręciła głową. Nie mniej jego rozbawienie udzieliło się też i jej.
- Nawet nie zamierzam mówić, że takie coś nie miałoby miejsca - odparła uśmiechając się tajemniczo.
- Właśnie dlatego, że to mogło być bardzo prawdopodobne, tak mnie to rozbawiło - ręką otarł łzę z kącika oczu. - Ale pogadać też musimy o kilku innych sprawach. Otrzymałem wiadomość do Zhar-kan Sola, proszę - odwrócił terminal w jej stronę pokazująć treść.
Cytat:
”Wielki Mistrzu,
nie będę owijał w bawełnę. Spędzone z Wami lata nadały mojemu życiu odrobinę znaczenia i czystej zawodowej satysfakcji, ale czuję że nasza współpraca powinna dobiec końca. Krayt niestety domyślił się że działam na dwa fronty co okupiłem nowym zestawem ran, z których bez wątpienia zdajesz sobie sprawę. W związku z tym mam poczucie że zamknąłem to zadanie, nawet jeśli, co przychodzi mi z trudem, odniosłem przy tym porażkę. Proszę, pozdrów w moim imieniu Laurienn.
Niech Moc będzie z Tobą.
Zhar-kan Sol.”
Laurie przeczytała wiadomość i skrzywiła się. Nie spodziewała się po nim takiego zachowania.
- Wydawał się być z lepszej gliny ulepiony... Czyżby Brianna dała mu kosza? - zapytała podnosząc wzrok znad tekstu.
- Nie wiem. Brałem pod uwagę to, że Zero mógł go przejrzeć. To się zdarza. W każdym razie myślę, że jest tego głębszy powód, ale dowiem się tego w swoim czasie.

- Eh. No cóż, jak na kogoś kto wpadł ledwo żywy na statek którym latałyśmy z siostrą to całkiem długo się nas trzymał - mruknęła. - Widać uznał, że już nas nie potrzebuje i da sobie radę działać na własną rękę - westchnęła. - Chyba ktoś dawno już mu nie przypomniał, że kończyny tracił już zanim zaczął z nami współpracować - po tonie jej głosu Mical mógł wyczuć, że Hayes coraz większą urazę czuła do zachowania Sola. - Skontaktuję się z Emily i przekażę jej tą nowinę

- Dobrze. Kolejna sprawa dotyczy śledztwa, które prowadził Alkes. Jeśli pamiętasz tego silnego Mocą chłopca, którego spotkałaś na Zonju V, to właśnie jego i jego mistrza szukał Qltarz. Chcę by Rohen podjął się kontynuacji tej misji. Będziesz miała też i nad tym pieczę, ponieważ burzy to trochę nasz pogląd o tym, że oprócz Akademii nie ma już użytkowników Mocy… - westchnął. - Ostatnia sprawa, to na dziś po południu ma przylecieć do nas gość. Otrzymaliśmy informację, że to z twojego osobistego zaproszenia. Wiesz coś o tym?

Laurienn otworzyła usta lecz nie wiedziała co powiedzieć. Całkowicie z głowy wypadło jej to, że zaprosiła Yuthurę do Akademii. Choć całkiem “zabawnie” wyszło, że sprawa chłopca i jego opiekuna wróciła akurat teraz i to w temacie braku innych użytkowników Mocy niż Padawani i Jedi Akademii.
- Zaraz... Czy to nie Rohen przyniósł wieści, że Alkes nie żyje? - dopytała, bo nie była pewna.
- Tak - skinął jej głową.
Jedi pokiwała na to głową.
- To zależy jak bardzo nam się śpieszy - stwierdziła Laurie. - Najchętniej sama bym poszukała tego chłopca - wyznała. - Ale jeśli nas goni czas... Hymm teraz już prawie nastolatkiem będzie - zauważyła. - W każdym razie mnie poznałby, może nie uciekał... W każdym razie oni unikają nas, przynajmniej takie wrażenie odniosłam po tej krótkiej rozmowie z chłopcem. Ale wracając, jeśli nam się śpieszy to może najlepiej będzie nie czekać aż Rohen wróci, tylko posłać Jona. Oczywiście zważywszy na jego "ogon" trzeba by to zrobić skrycie, tak, żeby jego stalker pozostał w okolicy Akademii... Hymm nawet to dobrze brzmi. Gdyby tak nagle Jon zniknął, nie wiadomo gdzie. To może stalker by się poirytował i popełnił jakiś błąd? - zaproponowała.
- To dobry pomysł, z drugiej strony ten obserwator nie mógł podążyć za Jonem na Mygetto. Nie mógł, albo nie chciał, tylko czekał grzecznie tutaj na Coruscant. Może udałoby się wyciągnąć tego stalkera w jakieś odosobnione miejsce i tam Jon by go złapał? Odnośnie, poszukiwań to rzeczywiście moim pierwszym wyborem byłabyś ty, w końcu dzieciaki cie uwielbiają. Z oczywistych względów, musi się tym zająć Morlan. Będzie to jego próba.

- Skoro tak to wygląda to nie będę się wtrącać - gdy temat schodził na próby w celu uzyskania wyższego tytułu, to Hayes nie czuła się w mocy by z tym dyskutować. - To chyba sprawa szukania chłopca jest przesądzona - wzruszyła ramionami. - A wracając... - Jedi obiecała sobie, że nie skorzysta z okazji i nie przemilczy tematu gościa.
Laurienn żałowała, że zapomniała o tym i nie przemyślała sobie tego jak powinna najlepiej przekazać mu tą informację. Teraz musiała powiedzieć i starać się to zrobić tak, by się nie zezłościł, że tyle z tym zwlekała... I, że wysłała to zaproszenie bez jego zgody.
Wielki Mistrz mógł widzieć jak zmartwienie pojawiło się na twarzy jego żony. Wiedział, że gdy miała taką minę to znaczyło, że intensywnie myśli nad czymś bardzo dla niej problematycznym.

- Co do tego mojego gościa... - odezwała się, zakładając sobie w ten sposób pęto zmuszające ją do skończenia tu i teraz tego tematu. Laurie spojrzała w kierunku biurka, na którego blacie leżał miecz świetlny Micala. Hayes zamknęła oczy skupiając się na Mocy.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/33/5b/c0/335bc04fa1c0accdabcf7a2381b91900.jpg [/media]

Błękitne ostrze zajaśniało ze srebrzystej rękojeści, zaraz broń sama z siebie drgnęła i zaczęła unosić się w powietrzu. Laurie otworzyła oczy przyglądając się lewitującemu ostrzu, które zaczęło zmierzać w jej kierunku.
- Moja pierwsza misja. Ta, od której zależało czy zostanę przyjęta do Krayta, polegała na znalezieniu i zlikwidowaniu poprzedniej prawej ręki Sladka - zaczęła. - Jak dobrze wszyscy wiemy zostałam tą prawą ręką… - westchnęła.
Mical zmrużył oczy.
- Czyli jej nie zabiłaś i teraz ma do nas przylecieć? Tylko… - spojrzał na lewitujące ostrze. - Żadne z nas tego cię nie mogło nauczyć Laurie - odpowiedział sucho, głosem wypranym z emocji.

Jego ton nieco zaniepokoił Laurienn, ale już nie było odwrotu od tego tematu.
- Nie zabiłam… - skinęła głową. - Uznałam, że uda mi się... Dojść do porozumienia z tą osobą - skrzywiła się na to wspomnienie w którym po uderzeniu Mocą wylądowała twardo na ścianie.
Miecz podleciał do niej, a ona wyciągnęła rękę. W jednej chwili ostrze zgasło i upadło na dłoń Jedi.
- Okazało się, że jednak są inni użytkownicy Mocy… - mruknęła spuszczając wzrok, wbijając go w trzymany w rękach miecz Micala. - Po gorączkowych negocjacjach stanęło na tym, że wysadzimy jej statek, pozorując jej śmierć, a w zamian ja miałam być jej uczniem przez sześć miesięcy. Ale tak jakoś wyszło, że przeciągnęło się i gdy była ku temu okazja to trenowałam z nią. To ona mnie nauczyła jak używać Mocy między innymi w ten sposób. Próbowałam ją przekonać, że odnalazłaby się jako nauczyciel w Akademii, ale gdy w końcu przestała się przed tym wzbraniać to... Wtedy Lana umarła i trzeba było uciąć wszelkie kontakty - wzruszyła ramionami i uniosła zmartwione spojrzenie na Micala, bojąc się jego reakcji.
- Czyli to kobieta - mruknął i odetchnął z nieskrywaną ulgą.

Laurie zmarszczyła brwi nie rozumiejąc jego reakcji. Chwilę zajęło jej zrozumienie.
- Zaraz... Myślałeś, że ja... ? - otworzyła szerzej oczy. - Umawiałam się z innym mistrzem za twoimi plecami? Innym mężczyzną? - parsknęła śmiechem zdając sobie sprawę z tego co w trakcie jej zwierzenia musiał sobie myśleć Mical. - Zapewniem cię, że niecne plany miałam tylko i zawsze względem wyłącznie jednego i tego samego Mistrza Jedi - uśmiechnęła się szeroko, bo ta reakcja oczyściła atmosferę między nimi. Od razu Hayes się rozluźniła. - Tak to kobieta. Twileczka.
- Kim ona jest? Jakiś stary mistrz Jedi? Czy może zapomniany Sith? Nie, w tym wypadku byś się tak nie kryła. Prawda? - dopytał, ale nie był na nią zły. Był ewidentnie uspokojony wieścią, że to kobieta. - Och poczekaj chwilkę - przeniósł wzrok na terminal. - Hmm… Brianna pilnie domaga się wysłania na misję na Onderon.

- Na misję na Onderon? - powtórzyła po nim Laurie, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Wygląda, że Zhar-kan Sol musiał jej wysłać wiadomość w podobnym tonie do tej oficjalnej dla mnie. I arkanianin ostatnio przebywał właśnie tam. Później się tym zajmę - machnął ręką. - Opowiedz o tej twileczce.

- Była Jedi. Gdy Revan ruszył na Mandalorian to ona też poszła za nim. Nawet nauczła w jego akademii na Korriban- Laurie westchnęła. - No ale po pokonaniu przez niego Sith wróciła do Zakonu, wspominała nawet, że to właśnie sam Revan ją przekonał do tego by odeszła od Sith - wzruszyła ramionami, bo jakoś nie do końca wierzyła tej opowieści. - Ale wtedy zaczęły się czystki i cały ten bałagan więc gdzieś się zaszyła, nie chcąc wracać do Sith. Nazywa się Juthura Ban. Z tego co zdążyłam ją przez te dwa lata poznać to jest świetnym nauczycielem, a co więcej widać po niej, że brakuje jej możliwości do uczenia - zastukała paznokciami o rękojeść miecza. - Ostatecznie dała się przekonać mi, gdy wspomniałam jej, że chciałabym, żeby uczyła nasze dziecko... - Hayes spojrzała niepewnie na Micala.

Jedi podniósł brew w wyrazie zaskoczenia.
- Nie wiem co o tym myśleć Laurie. Wynika z tego, że ma dosyć burzliwą historię… Twoje dobre zdanie o niej jest w tym momencie jedynym kredytem zaufania jaki będziemy mogli jej okazać. W dodatku mam wrażenie, że ta Juthura jest bardzo roszczeniowa - przekręcił się na krześle. - Cóż, będziesz musiała poprowadzić te mediacje, bo zapewne będzie musiało do nich dojść. Jednak w nich będą musieli uczestniczyć wszyscy mistrzowie. Ugościmy ją, ale z podjęciem jakichś decyzji musimy poczekać na Attona.

- Rozumiem - skinęła głową. - Ale sądzę, że będzie ważnym "nabytkiem" dla Akademii i to właśnie przez doświadczenie jakie ma w związku z tą burzliwą historią. Ona na własnej skórze przeszła te wszystkie zawirowania jakie historia Sith i Jedi przyniosła - wyznała. - Ja wiem, że chcielibyście ją wszyscy przesłuchać... Ale nie chciałabym, żeby Ban poczuła się osaczona przez nas... Chciałabym, żeby najpierw się z nami oswoiła, na razie zajęła się tym po co tu tak naprawdę przybywa, bo ten powód już wkrótce pojawi się na świecie - uśmiechnęła się lekko. - Z czasem pewnie zaangażuje się w naukę padawanów, ale to sama będzie musiała do tego dojrzeć. Nie sądzę, żeby Yuthura chciała mieszać się wam w sprawy prowadzenia Akademią, bo od takiej odpowiedzialności ucieka, z tego co ją na tyle poznałam.

Mical potarł się po skroni.
- Rozumiem co chcesz powiedzieć. W takim wypadku przesłuchanie może, hmm… źle wypaść. Jednak postaw się w naszej sytuacji. Wpuszczenie do Akademii kogoś kto był Sithem może nieść ze sobą pewne ryzyko… Zresztą o czym ja mówię, przecież Visas tu uczy - przewrócił oczami. - Nie ma co decydować za tą Juthurę. Porozmawiam z nią i później się zobaczy. Sama będzie musiała chcieć tu zostać. Jednak co do naszego dziecka Laurienn… To nie ma szans, żebym o tak oddał jej go na nauczanie. O tym nawet nie ma mowy.

- A Atton był zabójcą Jedi szkolonym przez Sith... - mruknęła pod nosem Laurie. "A Mistrzyni Założycielka wymordowała PRAWIE wszystkich pozostałych użytkowników Mocy" tego już nie powiedziała na głos, bo krytykowanie jej przy Micalu nie było mądre. Hayes nieco obruszyła się na kategoryczny brak zgody Micala by Ban zajęła się edukacją w mocy ich dziecka. Na razie jednak i tak ta rozmowa poszła lepiej niż się spodziewała. Małymi krokami, a i uda jej się przekonać Micala do tego, że Yuthura będzie świetnym nauczycielem.
Laurie wstała ze swojego miejsca i podeszła do Wielkiego Mistrza. Usiadła mu na kolanach.
- Ale ja nie mam zamiaru oddawać nikomu naszego dziecka - mruknęła mu do ucha. - Wychowamy go... - z pełną premedytacją użyła zaimka męskiego. Odkąd Mistrzyni Visas powiedziała jej, że to będzie chłopiec... - ... Razem, tylko my dwoje. Poświęcając mu tyle czasu ile to konieczne by czuł się kochany i wiedział, że ma w nas oparcie - uśmiechnęła się.

Pocałował ją i uśmiechnął się.
- Też się już nie mogę doczekać - mocno ją przytulił. - Nie sądziłem, że będę miał tak dużo szczęścia w swoim życiu. Teraz jednak mykaj moje szczęście pogadać z Jonem. Trzeba mu jakoś zerwać ogon. Ja natomiast uspokoję tego rozkręcającego się rankora. Wiesz, że Echani przechodzą szkolenie, by panować nad emocjami? - pokręcił głową.

- A może to ja powinnam porozmawiać z Brianną? - zasugerowała spoglądając na niego z troską. - Nie żeby uważała, że nie wiesz jak sobie radzić z kobietami, ale może wyręczę cię jednak? W końcu znałam Sola, będę bardziej wiarygodna przy rzucaniu na niego całej winy - mrugnęła do Micala.

- Jak wolisz - wzruszył ramionami.

Pocałowała go w czoło.
- Oczywiście - stwierdziła i wstała. - Nie pracuj dziś do późna. Chciałam z tobą porozmawiać o imionach dla naszego syna.
Otworzył usta by coś odpowiedzieć, ale zabrakło mu słów.

Hayes mrugnęła do niego, odłożyła rękojeść miecza na biurku i wyszła z gabinetu. Lubiła te momenty kiedy zostawiała go właśnie w takim stanie.
Sama natomiast czuła się świetnie. Pozbyła się ostatniego sekretu jaki miała przed Micalem i czuła, że jest w końcu z nim fair. Dodać do tego wspaniałe samopoczucie jakie miała będąc w ciąży to nie mogło być lepiej. Teraz wręcz pragnęła zaopiekować się Brianną, pomóc jej przejść przez rozstanie z Solem. Była pewna, że nastawienie jej przeciw arkanianionowi było najlepszym rozwiązaniem by Mistrzyni szybko o nim zapomniała. Bardzo wiele zawdzięczała jej i teraz miała okazję odwdzięczyć się jej. Nawet jeśli miało to oznaczać znalezienie Sola i zatłuczenie go.

- Nie mam pojęcia co Ban i Brianna w nim widziały- skrzywiła się Laurie na myśl o tym, że obie jej mistrzynie były z nim. To nawet była dość niepokojąca myśl. “Mam nadzieję, że to był tylko przypadek” westchnęła w duchu.
Jednakże obie Jedi były dorosłe i same wiedziały co czynią. Gdyby jednak Hayes dowiedziała się, że Sol próbuje zarywać do jej małej siostry…
- Całe szczęście, że kazałam HK być nieufnym względem mężczyzn - odetchnęła z ulgą.

Nieśpiesznym krokiem Jedi skierowała się do gabinetu Brianny.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline