Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2016, 20:22   #98
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://walops.com/wp-content/uploads/Dark-Forest-Moon-Widescreen-HD-Wallpaper.jpg [/media]

Ciemność nie doskwierała Venorze, tak jak jej towarzyszom. Nie było czasu tłumaczyć Virgo tego, ani też paladynka, skupiona myślami na powrocie do tego przeklętego miejsca, nie zwróciła uwagi na to co odpowiedział. W każdym razie tak jak powiedziała - szła przodem, ostrożnie stawiając kroki i przestrzegając mężczyzn przez zdradliwie wyrastającymi spod ziemi korzeniami. Tempo narzuciła szybkie, więc gdy dotarli to każde z nich było zdyszane.

Łapiąc oddech przyglądali się niskiej wieży. Arthon ruszył pierwszy, nim siostra mogła się temu sprzeciwić. Venora w napięciu wyczekiwała sygnału od brata, martwiąc się o jego bezpieczeństwo. Trzymała się też dość blisko łucznika by ten czuł się pewniej. Paladyni już tak mieli, że nie tylko inspirowali innych do walki, ale również potrafili wzbudzić w towarzyszach poczucie bezpieczeństwa, przez co strach miał trudniej by wkraść się w ich serca.

Zaskoczyło ją gdy ten wzruszył tylko ramionami.
"Czyżby mi się przewidziało?" przeszło jej zaraz przez myśl.
Natychmiast skupiła się chcąc wyczuć energię tego miejsca. Tak, ono samo w sobie było nadal złe, lecz już nie czuła tego co za pierwszym razem. Wcześniej od razu negatywna energia wprost ją przytłaczała, a teraz...
- Nie ma ich, musiały zniknąć - mruknęła do Virga. To było dla paladynki jedyne wytłumaczenie tego wszystkiego.
Na wspomniany brak klamki aż się sama zdziwiła, gorączkowo starając sobie przypomnieć czy była ona wcześniej. Zganiła się w myślach za to, że nie zwróciła wcześniej na to uwagi.
- Tak, trzeba zdać raport do Świątyni - zgodziła się z kapłanem by wracać. Lecz nie było tak łatwo...

- Co to jest?! - odezwała się Venora widząc stwora, który zapewne był bardzo nieumarły. Pierwsze na co by stawiała czym był napastnik to zombie.
- Trzymaj się z tyłu - rzuciła do łucznika i nie tracąc więcej czasu sięgnęła ku swojej broni by ruszyć na tą istotę.
-Helmie! Niechaj twoja łaska spłynie i na mnie i pomoże mi przegnać precz tę kreaturę!- krzyknął Virgo nie szczędząc gardła. Mężczyzna uniósł przed siebie swój święty symbol, który momentalnie zalśnił złotą poświatą, lecz nic się nie wydarzyło. Venora spojrzała kątem oka, dostrzegając zdziwioną minę Virga, w tej samej chwili tuż obok niej świsnęła strzała Kirka. Pocisk trafił idealnie w grdykę potwora i gdyby ten był żyw, pewnie teraz gryzłby piach.
-Wezmę go od flanki!- krzyknął Arthon.

Rycerz doskoczył do potwora i natarł wymierzając cios od prawej strony, lecz źle wymierzony atak minął celu. Purpurowy Smok wyszczerzył zęby w grymasie niezadowolenia i poprawił z drugiej strony trafiając tym razem w bok stwora pozostawiając mu na żebrach potężną bruzdę.
Venora również nie odstępowała swych towarzyszy w walce z stworem. Kobieta wzięła potężny zamach i trafiła przeciwnika z wielkim impetem, aż ją zabolał nadgarstek.
Potwór, czymkolwiek nie był, zakołysał się na nogach wyglądając przez chwilę na zdekoncentrowanego, lecz sekundę później rozdziabił paskudną gębę i rzucając się z pięściami na Venorę. Paladynka zasłoniła się swą wspaniałą tarczą, czując na ramieniu niezwykłą siłę ciosu przeciwnika.

Venora odsłoniła się by odpowiedzieć ciosem miecza i zebrała jeszcze jeden cios, lecz i tym razem uchroniła ją zbroja…

Paladynka poprawiła chwyt na rękojeści miecza, by choć trochę odciążyć nadgarstek. To jak próba odpędzenia nieumarłego przez Virga okazała się nieskuteczna panna Oakenfold dostrzegła dwie możliwości: albo prośba nie została wysłuchana przez boga, albo nieumarły był zbyt silny by kapłan mógł go w ten sposób pokonać. Na wszelki wypadek Venora przyjęła tą drugą opcję, zwiększając tym samym swoją czujność względem przeciwnika.
To co teraz mogła stwierdzić z pewnością to, że jej zbroja wspaniale sprawdzała się w walce. Od razu rycerka czuła się pewniej i była bardziej skora do przejmowania większej inicjatywy w tej potyczce.

- Chodź do mnie brzydalu! - paladynka krzyknęła do nieumarłego by ten zwrócił na nią uwagę. Venora chciała dać Arthonowi szanse do ponowienia ataku z flanki. Sama natomiast wzięła duży zamach chcąc wyprowadzić potężny atak na stwora.
Przez myśl Venorze przeszło, że dużo prościej byłoby dla jej kompanów gdyby choć trochę światła mogło oświetlić im okolicę, lecz nie było czasu na rozpalanie pochodni...
-Helmie! Pobłogosław swoje wierne sługi, by dodać im otuchy i odwagi w walce!- krzyczał Virgo, by zainspirować kapłańską modlitwą swoich towarzyszy. Sekundę później kolejny pocisk trafił potwora, tym razem wbijając mu się w pierś. Stwór zawył z wściekłości.
Ostrzelanie go było tylko półśrodkiem, a najważniejsza potyczka wręcz toczyła się pomiędzy nim, a rodzeństwem Oakenfold.
Arthon wymierzył mieczem cięcie od dołu, lecz powykręcana bestia niezwykle fartownie uniknęła ostrza. Na szczęście rycerz złapał swój miecz oburącz i poprawił tym razem trafiając stwora boleśnie w udo. Stwór warknął skupiając uwagę na Purpurowym smoku. Siostra rycerza próbowała dźgnąć przeciwnika w trzewia, jednak ten rzucając się na rycerza zdążył umknąć przed mieczem Venory.

Stwór zawył jak wcześniej i uderzył Arthona pięścią prosto w pierś zostawiając w jego pancerzu potężne wgniecenie. Mężczyzna zbladł i omal się nie przewrócił.
-Sir Arthonie!- krzyknął Kirk, ciskając łukiem gdzieś w bok i łapiąc za miecz.

- Nie! - krzyknęła ze złością Venora, ale zarówno mógł to być skierowany do Kirka rozkaz by nie zbliżał się, jak i być ogólnym wyrazem jej obawy o bezpieczeństwo brata.
- Ty parszywa… - warknęła w gniewie paladynka. Jasnym stało się, że nie było sensu kombinować tylko trzeba było trzymać się sprawdzonych metod. Venora natarła na nieumarłego, wyprowadzając cios wzmocniony o uderzenie zła.
Kirk zignorował okrzyk Venory. Żołnierz jak się szybko okazało był lepszym strzelcem niż szermierzem, gdyż jego miecz fatalnie minął się z celem. Potwór, nawet nie zauważył, że został zaatakowany przez trzeciego wroga.
Arthon wiedział, że nie może poddać się słabościom i musi przegryźć ból po tym jak silnym uderzeniem załatwił go potwór. Mężczyzna krzyknął i zamachnął się potężnie, raniąc przeciwnika kolejny raz w bok. Purpurowy Smok błyskawicznie odprowadził cięcie w przeciwnym kierunku, lecz nie trafił.
Venora na sekundę zamknęła oczy koncentrując swoją objawioną moc od Helma w skoncentrowany impuls pozytywnej energii, która kumulowała się w mieczu. Rycerka skoczyła metr w przód nacierając na przeciwnika, który był idealnie odsłonięty, lecz ten w ostatniej chwili odskoczył w bok jakby chciał zmylić Arthona i szczęśliwie przy okazji uniknął uderzenia miecza.
Stwór zdawał się zapomnieć o Venorze i w pełni skupił się na pojedynku z rycerzem. Tym bardziej po tym, jak Purpurowy Smok ranił go po raz kolejny w bok. Stwór uderzył potężnie w żebra Arthona, a gdy mężczyzna na sekundę stracił kontakt z rzeczywistością, bestia uderzyła go po raz kolejny, powalając nieprzytomnym na ziemi, pod stoczonymi z kupki czaszkami.

- Kirk wróć na pozycję! - warknęła na zbrojnego wściekła Venora. Paladynka z przerażeniem patrzyła jak stwór powala jej brata. Jeśli ten miał mieć jakieś szanse na przeżycie to natychmiast musiała odciągnąć nieumarłego od Arthona by Virgo miał jakiekolwiek miejsce na udzielenie mu pomocy.
Rycerka nie bacząc na nic rzuciła się na nieumarłego, tnąc w niego zamaszyście ze swojego miecza.
-Młody!- krzyknął Virgo widząc jak Arthon pada na ziemię. Kapłan błyskawicznie dobył swego buzdygana i natarł na monstrum. Mężczyzna włożył odrobinę zbyt wiele siły w zamach, przez co minął się minimalnie, lecz mądrze wykorzystał ruch swego ciała i obrócił się na pięcie poprawiając drugi raz tym razem celnie i niezwykle boleśnie. Czaszka stwora pękła, a ten zamroczony idealnie wystawił się Venorze na atak. Kobieta uniosła ostrze oburącz nad głowę i cięła wkładając w to cały zapas siły. Zrozumiała, że się opłaciło, gdy odcięta głowa potwora potoczyła się gdzieś pod nogi Kirka, który na rozkaz dowódczyni odsunął się kilka kroków w tył.

Ciało stwora padło powykręcane, tam gdzie stało, a Virgo bez chwili namysłu wcisnął swój buzdygan za pas i zbliżył się do Arthona kuśtykając. Mąż z symbolem Czujnego Oka rozłożył ręce w błagalnym geście i uniósł głowę ku niebiosom
-Helmie! Wysłuchaj mych próśb i ześlij na mnie swą łaskę bym mógł uzdrowić tego męża!- krzyknął a chwilę później jego dłonie zalśniły w dobrze znany Venorze sposób. Virgo przyklęknął na jedno kolano i dotknął świetlistymi rękami Arthona w pierś, dokładnie tam, gdzie znajdowały się największe wgniecenia w jego pancerzu. Blada poświata rozbłysła na krótką chwilę. a Arthon otworzył oczy.
-Czyżbym został… Uratowany przez młodszą siostrzyczkę?- spytał uśmiechając się lekko.

Wielką ulgę poczuła paladynka, gdy po ucięciu łba nieumarłego dobiegła do rannego brata, a ten podleczony przez kapłana odezwał się. Zaraz Venora uśmiechnęła się do niego z troską, lecz wpierw uważnie przyjrzała się jego stanowi. Wręcz profilaktycznie potraktowała go własną magią leczącą. Nie mogło przecież być tak, że Purpurowy Smok będzie wracał do obozu ledwie żywy. Pochyliła się nad nim. Położyła dłonie na jego ramieniu, przymknęła oczy i skupiła się by przekazać mu całą leczącą energię jaką w sobie miała.
- I co, dalej uważasz, że powinnam porzucić zbrojną posługę Helmowi? - powiedziała cicho, tak, że tylko on ją słyszał, po czym uśmiechnęła się do niego wyzywająco. Zaraz jednak wstała i wyciągnęła rękę do Arthona by pomóc mu wstać na nogi.
- Wracamy i działamy tak jak najpierw uznałam - zadecydowała panna Oakenfold pewnym swej decyzji głosem. - Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze choć chwilę zmrużyć oczy po powrocie do obozowiska. - stwierdziła spoglądając na niewysoką wieżę.

Paladynka nie czuła by byli na sile dalej wnikać co do tego co w sobie kryła przeklęta budowla. Miała zamiar zapytać w drodze powrotnej Virga by opowiedział jej czym był ten stwór, który ich zaatakował. W każdym razie musieli jak najszybciej wracać, zanim nastanie świt. Jeśli Arthon wciąż potrzebował pomocy by iść to pozwoliła by pomocy udzielił mu Kirk, bo to zdecydowanie lepiej wyglądało niż gdyby młodsza siostra miała go prowadzić.

Venora rzuciła ostatnie spojrzenie na przeklętą ziemię i wciąż dzierżąc miecz w dłoni ruszyła pierwsza w drogę powrotną do obozu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline