Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2017, 01:48   #43
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Immy i Nat cz.1

Kto o zdrowych zmysłach o tej porze z dziećmi jeszcze w ogrodzie siedzi!" Imogen serce prawie stanęło i zrobiła się blada jak ściana, gdy tylko o włos minęła dwójkę małych dzieci i ich rodzicielkę. Skorpion wyraźnie podawał że jest godzina 20:30, a wedle poradników dla młodych matek, których Immy przeczytała całe mnóstwo to dziecko już o 19 powinno być w łóżku...
"Całe szczęście" przeszło kobiecie przez myśl gdy rozbili kolejny płot, zostawiając za sobą wrzask kobiety. Przez tą sytuację Olander chciała jak najszybciej wbić się już na ulicę, ale Anneke słusznie kazała jej jechać dalej. Inaczej wpadli by prosto na radiowóz policyjny, który z pewnością nie pozostałby obojętny na wypadające z płotu dwa czarne sedany.

Za to komentarz tajwańczyka sprawił, że prychnęła z lekkim rozbawieniem, które było co najmniej nie na miejscu.
"Oby nie skończyło się Carmageddonem..." z obawą wspomniała jej się gra z czasów jak była jeszcze nastolatką.

Rozkojarzyła się. Trudno żeby tak się nie stało kiedy na raz człowiek stara się prowadzić auto, rozmawiać z umierającym i jeszcz szukać najlepszej trasy prowadzącej do szpitala. Choć zapewne największy w tym udział miało to, że Liam od zbyt długiego czasu milczał i Immy przeraziła się, że jest za późno. Cały fart wykorzystali przy spotkaniu z rodzinką z pierwszego ogródka...
Imogen wiedziała, gdy wypadli na parking przed McDonaldem, że nie zdąży wyhamować. Moduł pomiarowy i obliczeniowy Skorpiona wyraźnie dał jej to do zrozumienia na chwilę przed potrąceniem mężczyzny. I nic nie można było z tym zrobić...


- Kurwa by to... - Immy zaklęła siarczyście po rosyjsku i jękliwym głosem. Lecz wtedy dostrzegła kamerę, która skierowała się na nią. I zaklęła jeszcze szpetniej, a to ze strachu przed nagraniem jej oblicza przez reporterów. W jej wypadku to już nawet nie chodziło o obawę, że będzie to dowód w sprawie o potrącenie człowieka. Olander odruchowo zasłoniła swoją twarz lewym przedramieniem i spojrzała w lusterka. W tym środkowym, na jedno mgnienie, przyjrzała się sobie samej. Była blada niczym trup, makijaż miała rozmazany, a gdzieniegdzie na jej twarzy były smugi brudu - czy to kurzu, czy to krwi Liama, którą przypadkiem musiała sobie rozsmarować dłonią nim wytarła ręce. Włosy w nieładzie... Sama się ledwo poznawała. Pozostawało mieć nadzieję, że "i własna matka" jej nie rozpozna.
- Annie, Liam odpływa, nie pozwól mu na to! - krzyknęła Imogen niepokojąc się o stan Cortegi. Drugie auto stało jakieś... Nie jakieś, a dokładnie 3 metry 23 centymetry za nimi. Olander sięgnęła prawą dłonią do skrzyni biegów i włączyła wsteczny, by zaraz wdusić gas. Auto ruszyło w tył. Wszystko wskazywało na to, że Imogen zamierzała wycofać by wyminąć potrąconego przez siebie mężczyznę, który teraz leżał na kostce parkingu, tuż przed maską czarnego sedana.

Tymczasem Anneke uderzyła w policzek Liama i krzyknęła do niego ostrym głosem:
- Nie zdychaj!
Chen natomiast jeszcze mocniej dociskał przemoczony krwią gałgan do piersi Cortegi.
- Nazywam się Yvonne Williamson i chciałabym… - reporterka zaczęła przedstawiać się zgodnie z nawykiem zawodowym, kiedy przerwała w pół zdania. Zapewne doszła do wniosku, że nie jest rozsądne podawanie swoich danych osobowych rosyjskiej mafii. Spojrzała lękliwie na kamerzystę, jak gdyby dopiero teraz przypominając sobie, że im też może stać się krzywda.
- Jeremy! Jeremy! - blondynka wrzeszczała nad swoim potrąconym mężem. - Dlaczego nikt nie wzywa pomocy?! - rozryczała się.

Natalie ze zdziwieniem zauważyła, że trzęsą się jej ręce. A jednocześnie miała wrażenie, że stoi obok tych wszystkich wydarzeń. To wszystko było ze sobą sprzeczne. Skoro trzęsły się jej ręce - to, co się działo, zrobiło na niej wrażenie i to większe, niż by sobie tego życzyła. Ale jednocześnie czuła się poza akcją, z boku.
- Nielogiczne - powiedziała cicho sama do siebie.
Rozwalanie płotów, bliskie potrącenia dzieci, krew, krzyki - wszystko to było, jakby za grubą szybą, w nieco zwolnionym tempie.
Teraz głaskała po głowie i policzkach córeczkę Imogen, wpatrując się tępo w złamany uchwyt kukły.
- Żyjesz? - zapytała, zaglądając do środka torby, co dla niewtajemniczonego mogło wyglądać po prostu, jak zagadywanie małej Solvi, a nie gadanie wariatki do nieco ohydnej gumowej zabawki. Oliwkowe oczy wiedźmy tylko wpatrywały się w Natalie. Gumowe usta wciąż wykrzywione były w uśmiechu - nieco tajemniczym, jakby należącym do Mona Lisy. Nic nie odpowiedziała. Zupełnie, jak gdyby była zwyczajnym, nieożywionym przedmiotem. Aż trudno było uwierzyć, że tego samego dnia kukła zdawała się żywa, wykazywała magiczne właściwości i uratowała życie Douglas.
Jedynie Solvi zareagowała na pytanie kobiety. Złapała drobną rączką jej wyciągnięty palec wskazujący, nie przestając płakać.

W międzyczasie Imogen powoli wyjeżdżała z miejsca zdarzenia. Delikatnie wduszała gaz, nie chcąc uderzyć w drugiego sedana. Jak do tej pory wszyscy w samochodzie słyszeli konwersację reporterki i kamerzysty, lecz teraz z każdą sekundą - coraz słabiej. Imogen oddalała samochód od baru, aż wreszcie ustawiła go w ten sposób, że mogła wdusić gaz do dechy i wyjechać na główną drogę.

- Spokojnie skarbie mój... - odezwała się do córki z kojącym tonem głosu Olander, po tym jak przełączyła skrzynię biegów w tryb Drive i w końcu położyła obie dłonie na kierownicy. Nie depnęła pełnego gazu do dechy, bo to tylko wprawiło by tylne koła w buksowanie. Po tym “odcinku specjalnym” przez przydomowe ogródki, koła auta mogły być usmarowane błotem i to mogło też złożyć się na wpadnięcie w ten cholerny poślizg, którego wynikiem było potrącenie mężczyzny.

Natalie zagadywała Solvie, głaszcząc ją to po pulchnych policzkach zadbanego niemowlaka, a to po rączkach - zresztą równie okrągłych, jak policzki.
- Mam nadzieję, że żyjesz i masz zabawę - rzuciła jeszcze do wnętrza torby, skupiając uwagę na drodze.

Imogen z wyczuciem nacisnęła pedał gazu i auto z warkotem silnika nie małej mocy, ruszyło przed siebie, wymijając z dużym zapasem rannego. Szwedka wyjeżdżając z parkingu McDonalda spojrzała w tylne lusterko. Drugie auto nie ruszyło za nią, a już po chwili musiała zrobić ostry skręt, przez co nie widziała czy w końcu pojechali za nimi.
- Kurwa - przekleła Immy pod nosem w obawie, że tamci zechcą udzielać pomocy na własną rękę. Lecz nie zamierzała sama się zatrzymywać i czekać na nich, bo Liam potrzebował krwi i to najlepiej pół godziny temu... Olander ruszyła drogą zwiększając spokojnie prędkość wozu, ktoś kto miał moduł map, albo świetną znajomość topografii Portland, mógł zauważyć, że ruszyli w kierunku przeciwnym do tego gdzie był szpital. Oczywiście kierunek jazdy zasygnalizowała włączaniem kierunkowskazu, tak by ci z tyłu mogli to zarejestrować.
- Musimy trochę ich zmylić - odezwała się Imogen tłumacząc się. - Jest tam w cholerę kamer, a jak na złość jeszcze reporterzy... Na następnej przecznicy wrócimy na właściwą trasę. Liam, do cholery, mów do mnie!

Blondynka sięgnęła po swój telefon, po czym podała go Natalie.
- Najpierw wyślij do Oddziału wiadomość, żeby zablokowali materiał reporterki Yvonne Williamson, tej od "Remont Domu i Duszy" - tak, Immy w obecnym życiu miała czas oglądać kablówkę. - Bo mogli mnie nagrać, a to będzie bardzo, bardzo źle dla mojej śmierci... - ostatnie słowa wypowiedziała jakby do siebie. Na koniec dodała jeszcze informację jaki adres zdarzenia ma panna Douglas podać by przyśpieszyć pracę Mnemosyne. - A jak to zrobisz to dzwoń do Javiera, bo durnie zostali z tyłu i każ im ruszać się, auto jechało za wolno, żeby zrobić mu jakąś krzywdę, spokojnie doczeka przyjazdu karetki, a Liam nie może czekać - według praw fizyki to Immy nie kłamała, ale przecież byli i tacy co idąc prostą drogą potrafili potknąć się o własną nogę i złamać kark…
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline