Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2017, 00:21   #262
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nawet nie próbowała się bronić gdy Mical prowadził ją do gabinetu, trzymając mocno za rękę. Laurienn doskonale wyczuwała jego zdenerwowanie. Sama Jedi była bardziej zaskoczona tym co miało miejsce na lądowisku, niż cokolwiek innego. Możliwe, że w tym całym zamieszaniu poczuła się słabo i z tego powodu była tak bardzo bierna na wydarzenia. Co zupełnie nie pasowało do wygadanej Hayes.

Po dotarciu do gabinetu Wielkiego Mistrza, Mical posadził ją na wygodnym fotelu a sam zaczął kręcić się po pomieszczeniu. Laurie wodziła za nim wzrokiem nie wiedząc co powinna mu powiedzieć. Po trochu czuła się winna tej sytuacji. Powinna przecież, skoro Sol nie był w stanie, poinformować osobiście o wszystkim Briannę. Hayes spuściła głowę i odetchnęła głęboko.
Naprawdę nie sądziła, że cała ta sytuacja może się wydarzyć. Yuthura i Brianna razem, przeciw Zharkanowi. O dziwo, pojawienie się arkanianina podziałało mocno na korzyść twileczki, Laurie miała dziwne wrażenie, że nawet Mical przez to wszystko zaczął przychylniej spoglądać na Ban.
- To było... Nieoczekiwane - odezwała się w końcu unosząc spojrzenie na Wielkiego Mistrza, bo cisza jaka panowała między nimi bardzo jej zaczęła przeszkadzać.
- W rzeczy samej - odparł podpierając brodę. - Nie sądziłem, że arkanianin jest tak… jurny. Szkoda mi Brianny. Nasza gość… też nie została uczciwie potraktowana - zamyślił się. - Jesteś pewna, że jej ufasz Laurie? - zadał to pytanie, które chodziło mu po głowie zapewne od kilku godzin.

Laurie rozsiadła się wygodnie, prawie zapadając w szerokim siedzisku fotela. Gorączkowo rozmyślała nad najbardziej właściwą odpowiedzią na pytanie jakie jej zadał.
- Ufam jej - odparła w końcu z lekkim uśmiechem. - Miała najlepszą okazję ze wszystkich, żeby spalić moją przykrywkę, a nie zrobiła tego. A jak powiedziałam jej o naszym dziecku... To zezłościła się na ciebie, że mnie tak niecnie wykorzystałeś - dodała i parsknęła śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. - Prawie wystraszyłam się, że będzie gotowa do ciebie przyjść i powiedzieć co o tym myśli - w rozbawieniu aż jej łzy napłynęły do oczu, więc przetarła je wierzchem dłoni.
Przewrócił oczami.
- Tak tak, wypominaj mi, że uwiodłem uczennicę, jestem tak podły, że zupełnie nie miałem z tego powodu wyrzutów sumienia…
- Oj, już, już - Laurie spojrzała na niego z całą czułością. - Przecież wiesz, że każdy kto choć trochę mnie zna wie, że to było zupełnie na odwrót - wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.
- Nie musisz mnie pocieszać - mrugnął do niej. - Hmm… wygląda na to, że Sol szybko został zdekapitowany. Już idą - musiał mieć podgląd z kamer na korytarzu.
I dokładnie minutę później drzwi do gabinetu się otworzyły. Pierwsza weszła Brianna, tuż za nią Yuthura.
- Proszę usiądźcie - Mical wskazał im miejsca przy jego biurku, uprzednio przygotowane.

Hayes uśmiechnęła się do obu kobiet i odetchnęła, bo nie wyglądało by były do siebie nawzajem źle nastawione. Jakoś tak cała ta sytuacja zmęczyła ją i teraz jak schodziła z niej adrenalina to zaczynała odczuwać tego skutki. Laurie oparła się na oparciu fotela i z lekko przymkniętymi oczami przyglądała się pozostałym osobom w gabinecie. Dłoń położyła na swoim brzuchu.
- Spotkaliśmy się tutaj… - zaczął mężczyzna - z powodu i na prośbę Laurienn - spojrzał na nią. - Powiedz proszę, czego od nas oczekujesz - przekazał jej inicjatywę.

- Tak, to wszystko prawda - Jedi naglę przypomniało się o co tak naprawdę w tym wszystkim chodziło. Otworzyła szerzej oczy.
Yuthura była dla niej serdeczną przyjaciółką. Nie raz jej rady okazywały się dla Laurien ważne by utrzymać przykrywkę, a i wiedziała, że zawsze może na nią liczyć. Ostatnie miesiące była też moim piątym mistrzem, ucząc tego co wie. Za to wszystko była jej bardzo wdzięczna. Dlatego właśnie teraz zaproponowała Yuthurze by była nauczycielem jej syna, bo uważała ją za świetnego nauczyciela.
Laurie myśląc o tym spojrzała na Micala, który przecież nie był zwolennikiem tego pomysłu. Nie był on przychylnie nastawiony do Ban, a nawet - choć się do tego nie przyzna - miał ją za Sitha.

- Przede wszystkim chciałam poinformować Yuthurę, że wszystko ze mną w porządku. Już za długo z tym zwlekałam - zaczęła rozglądając się po zebranych. - Kolejna sprawa, ważniejsza to udowodnienie jak błędnie Akademia podchodzi do użytkowników Mocy. Wychodzimy z założenia, że wszyscy Jedi zginęli podczas czystek, które robili Sith, za to Sithowie mieli być pokonani przez Mistrzynię założycielkę Akademii. Że jedynymi wyćwiczonymi w używaniu Mocy są osoby zaangażowane w działanie Akademii. Yuthura - Hayes skinęła na nią głową. - Była moim pierwszym spotkaniem z wyszkolonym użytkownikiem Mocy. Gdyby była wrogo nastawiona, to mogłoby to się dla mnie źle skończyć - Laurie przemilczała ich pierwsze spotkanie, po którym długo bolały ją plecy. - Ja rozumiem, że założenie, że nie ma Jedi spoza Akademii ma młodym adeptom dodać pewności, gdy zakończą swoje nauki Padawana, ale skoro ja napotkałam Yuthurę, która jest bardzo silna w Mocy, to dochodzę do wniosku, że Akademia powinna zająć się próbą nawiązania choćby kontaktu z takimi osobami jak Ban. Tym bardziej, że w ostatnim czasie nastroje społeczne względem takich istot jak my, nie są najlepsze.

- To mało powiedziane, nie najlepsze - odezwała się Ban zakładając ręce na piersi. - Korzystając tutaj z komunikacji publicznej, nasłuchałam się tyle, że odniosłam wrażenie, że wasza Akademia osobiście dosłownie naciskać na wskaźniki ekonomiczne i Mocą wyginać je w dół - prychnęła. - Obwiniają was o dosłownie wszystko co złego ich spotkało. Wasz dział PR ostatnio się ostro obija. To nie wróży dobrze na przyszłość padawanom - wbiła wyzywające spojrzenie w Micala.

- Tak, mniej więcej to miałam na myśli... - odparła Laurie spoglądając niepewnie na Wielkiego Mistrza. - Ale staramy się ocieplić nasz wizerunek, pokazać, że jesteśmy zwykłymi obywatelami Republiki jak każda inna istota.

Mical odchylił się w fotelu.
- Nastroje obywateli są stymulowane przez media podporządkowane różnym frakcjom politycznym. Tak się niestety złożyło, że część z nich próbuje ubić kapitał polityczny właśnie naszym kosztem. Trafia to wszak na podatny grunt, gdyż ostatnie dziesięciolecia upłynęły w cieniu wojen Jedi i Sith. Intensywnie pracujemy nad tym, by poprawić nasze notowania u co bardziej wpływowych polityków, ale nie to miało być tematem naszego spotkania - przeniósł wzrok kolejno z Yuthury na Laurienn i z powrotem na twileczkę. - Chcesz, żebyśmy przyjęli cię jako nauczyciela w Akademii. Jednak rekomendacja Laurienn, choć bardzo sobie ją cenimy, to za mało żeby zgodzić się na powierzenie padawanów komuś, kto poprzednim razem nauczał młodych Sith na Korriban - tym on rzucił wyzywające spojrzenie Ban.

Hayes była zaskoczona słowami Micala.
- Ale ja ci o tym nie mówiłam… - pośpieszyła z wyjaśnieniem. Zaraz też pokręciła głową. - Mniejsza o to. Mi chodzi o to, że Yuthura, jak mało kto ma doświadczenie zarówno z jasnej jak i ciemnej strony, przy czym odeszła od Sith zanim nastały czasy triumwiratu. Dla nas, jako Akademi, jest niezwykle cenną osobą jeśli w przyszłości chcemy uniknąć błędów przeszłości.

- Widzę, że nic przed tobą się nie ukryje. Wiesz w takim razie, co się działo ze mną później?
Mical tylko skinął głową twierdząco.
- Skoro tak, to ja nie muszę się tutaj przed nikim tłumaczyć. Pewnie podjłeś swoją decyzję już dawno temu. Może po prostu ją nam oznajmisz i oszczędzimy sobie czasu? - twileczka wykrzywiła usta w drwiącym uśmiechu.

- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo jesteś do mnie uprzedzona - odparł Wielki Mistrz. - Podejrzewam zazdrość o Laurienn i mógłbym to zrozumieć. Jednak wracając do meritum. Chciałbym wiedzieć, dlaczego ty chcesz u nas uczyć.

Yuthura poczerwieniała na twarzy, a jej tatuaże zrobiły się jeszcze bardziej wyraziste. Nie odpowiedziała nic, więc Mical kontynuował.
- W naszej radzie cenimy sobie szczerość. Każdemu z nas na sercu leży przede wszystkim dobro padawanów i Akademii. Choć często nasze pomysły są sprzeczne, to zawsze współpracujemy, żeby osiągnąć konsensus.
- To prawda - dotychczas milcząca Brianna przytaknęła.
- Tego samego będziemy oczekiwać od ciebie, gdy do nas dołączysz Yuthuro - zwrócił się do niej po imieniu. - Nikt cię nie będzie tutaj oceniał ze względu na twoją przeszłość. Każdy z nas ma coś na sumieniu. Jednak bardzo istotne jest poznać twoją motywację do uczenia.

Ban zacisnęła mocno szczękę i odwróciła wzrok. Zapadła ciężka cisza, której nikt nie zamierzał przerwać.
W końcu twileczka przełknęła głośno ślinę.
- Brakuje mi… - zaczęła, ale głos się jej załamał. - Jestem bardzo samotna - wydusiła w końcu z siebie, nadal będąc odwróconą w kierunku ściany.
Laurienn dostrzegła to już jakiś czas temu. Nie było jej trudno, bo wystarczyło przyjrzeć się twileczce jak ta reagowała gdy spotykały się na treningi, a jak na rozstania. Hayes zawsze z ciężkim sercem zostawiała swoją nową Mistrzynię samą.

Mical delikatnie się uśmiechnął.
- To wszystko na dzisiaj. Brianno zaprowadź mistrzynię Ban do jej pokoju. Jutro przedstawimy ją padawanom - wstał. - Dziękuję za tą rozmowę - zwrócił się do Yuthury, ale ta tylko prychnęła.
Wstała wszakże i pozwoliła się odprowadzić Echani.
Mical i Laurienn zostali sami w jego biurze.

Blondynka nie przestawała się szeroko uśmiechać do mężczyzny. Była przeszczęśliwa i nie mniej zaskoczona z decyzji jaką podjął. Naprawdę nie mogła sobie wyobrazić, żeby lepiej te wydarzenia mogły się potoczyć. Nawet nie sądziła, że twileczka będzie tak otwarta w wyznaniu swoich motywów. Hayes już miała całą głowę pełną pomysłów co do przygotowania zajęć, które prowadzić będzie Yuthura.

Laurienn ostrożnie wstała z fotele i uśmiechnięta ruszyła w kierunku Micala. Już nawet nie była w stanie zliczyć ile razy sprawiała problemy temu mężczyźnie, a on nawet raz się na nią nie zezłościł, nigdy nie stracił cierpliwości. Hayes nie była pewna, czy sama potrafiłaby być taka...
"Ach... Nie jestem nawet w części tak wyrozumiała jak on" wspomniała swój atak zazdrości. Laurie usiadła mu na kolanach i wtuliła się do niego czule. Mical od razu objął ją swoimi ramionami i delikatnie, tak by nie naciskać na jej brzuch, przytulił do siebie.
- Jesteś taki kochany… - mruknęła mu do ucha z rozczuleniem. - Udało mi się usidlić najwspanialszego mężczyznę całej galaktyki - dodała i pocałowała go.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline