Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2017, 20:12   #23
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
8

Minerva odnalazła Amirę, kiedy zarówno ona jak i wiedźma doprowadziły się już do porządku.

- Za pozwoleniem, mistrzyni… - bardka może nie szeptała, ale i nie podnosiła głosu. - Odniosłam wrażenie, że nasza “wanienka” łączy się z podziemną rzeką, pytanie… ile podziemnych rzek jest w okolicy, hm? Może udałoby się dostać do “ważnych przedmiotów” nieco łatwiej, szybciej i mniej zabójczo? Tak wiem, ciężko będzie stworzyć z tego epicką balladę, ale czasem warto pomóc rzeczywistości wyobraźnią…

- Jak to mawiał Eintainus, stary mędrzec z Tuli, “wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza” a w naszym przypadku wyobraźnia zaprowadzić nas może wprost do wiedzy, a wiedza do profitu - uśmiech oświetlił całą twarz Amiry tak mocno, że przez chwilę wydawała się błyszczeć wewnętrznym światłem. - Warto spróbować, tylko jak to zrobić - w jej głosie słychać było załamanie, a potem pauzę, tak jakby koniecznie chciała sobie coś przypomnieć. - Wiesz, że całe życie mieszkałam nad morzem… i żyłam z morza... wiesz jak to jest... handel rzadkimi towarami wymaga częstokroć nieszablonowego podejścia. Poznałam wtedy Vatirisa, całkiem przyjemny był z niego starzec, że tak powiem, i całkiem szalony, schodził pod wodę i całymi dniami śledził delfiny i inne rybonie, poszukiwał syren i zapewne robił tam jeszcze jakieś inne dziwactwa. Czasami jednak znajdował na dnie oceanu coś wartego uwagi, zgłaszał się wtedy do mojego małżonka, płynęliśmy wtedy w miejsce, w którym to coś było zatopione. Vatiris wtedy szeptał coś pod nosem i razem z naszymi ludźmi schodził pod wodę i wszyscy oddychali normalnie mimo, że byli pod wodą. Wiem bo schodziłam tam razem z nimi i widziałam to na własne oczy. Nie topili się, chociaż nie mieli w sobie krwi syreny ani smoka jak ja, nie byli też magami, a zwykłymi robolami portowymi. Wszyscy byli zadowoleni: Barakis, bo miał niezły zysk, robole bo mieli coś, co urozmaicało ich codzienny znój i stary druid, bo za te ochłapy, które płacił mu mój małżonek, kupował owcze mięso dla rekinów. Szalony był z niego człek nie powiem. I tak sobie myślę, może i nasz druid potrafi to zrobić? Jeśli nie, udamy się tam we trójkę - ja, ty i Anlaf. - spojrzała jeszcze raz ma bardkę i dodała - zawsze, gdy tylko się da trzeba iść krótszą drogą.

Bardka teatralnie uniosła dłonie do góry.

- W rzeczy samej mistrzyni, w rzeczy samej, doprawdy nie sposób kłócić się z twoją mądrością.

Amira spojrzała na Minervę z uznaniem, pasowała jej ta badka - wesoła uśmiechnięta i logicznie myśląca. Postanowiła więc skaptować ją do swego stronnictwa.

.Rashad w międyczasie skończył rozmowę z Gorklu, któremu oddał amulet do zbadania, może dowie się w końcu jaka jest cena wykorzystania jego mocy, musiał być czujny i mądrze wykorzystać każde dostępne mu narzędzie…

- Jeżeli ktoś tu faktycznie dysponuje magią mogącą umożliwić nam wszystkim oddychanie pod wodą, skorzystajmy z tego, moglibyśmy uniknąć przeprawy przez bagna... powiedział po usłyszeniu części rozmowy Minervy i Amiry. Z nutą rozczarowania zauważył, że Minerva zakończyła już kąpiel.
- Trudno nie wspomnieć o pożytku dla tutejszej fauny i flory z takiego obrotu spraw, toż wiadomym jest jak cichutko przepłyniemy, to nie naruszymy tych wszystkich delikatnych cudów przyrody, które w ruinach rosną lub pełzają…

- W sumie myśląc logicznie mniej cudów przyrody pływa niż pełza, biega, skacze lub rośnie … więc na pewno warto spróbować - powiedziała Amira, po czym spojrzała na Rashada. - Dowiedziałeś się czegoś wartościowego od tego tam? - to mówiąc wskazała ramieniem na małpola.

- Po prawdzie już dawno dowiedziałbym się, jakie są wady owego amuletu naszego zmarłego przyjaciela, gdybym miał perłę. Jestem specjalistą w tej dziedzinie magii i uczą nas niezbędnych rytuałów już na pierwszym roku studiów. Jeśli macie pod ręką perłę, lub takową znajdziecie, bez przeszkód będzie można określać właściwości wszelkich artefaktów. Wspomnieliście coś na początku naszej znajomości, że posiadacie jakieś wartościowe kamienie czy kosztowności… nie trzeba byłoby korzystać z usług… być może wątpliwych owej istoty w kamieniu - Katon wtrącił się do rozmowy, słysząc dylematy Rashada.

Hargar dopinał właśnie swój gruby pas. Spojrzał na rozmawiające dziewczyny, zatykając czekany za pas i łapiąc miecz w prawicę podszedł do zbierającej się grupki rozmówców.

- Mogę się dowiedzieć czego szukacie w tych ruinach? - zagaił wielkolud wieszając dwuręczny miecz na plecach. - Jeśli pozwolicie, udam się z wami, ale czy damy radę się tam przedostać? - Barbarzyńca nie stronił od wody. Nie raz za młodu pod kilem nawzajem się przeciągali dla nabrania kondycji i umiejętności radzenia sobie pod wodą. Zastanawiał się, jak długa będzie wędrówka, a raczej pływanie pod wodą. No, ale jeśli się znajdzie ktoś parający się magią, która umożliwi takie pływanie to niech Odyn go łaskami obdarzy.

Anlaf prychnął z rozbawieniem słysząc nawiązania do delikatnych cudów przyrody.

- Powiedziałbym raczej, że zmniejszy to szanse by te cuda naruszyły nas. Zwykły, delikatny pajączek może mieć w sobie dość jadu by kilkakrotnie zabić całą naszą bandę. Shillen coś pewnie o tym wie. Z tego co kiedyś wspominała, Lolth lubuje się w pająkach. No, ale mniejsza z tym. Mogę jakoś rozwiązać ten problem nurkowania. Jeżeli coś nas tam jednak rozdzieli to pamiętajcie, że macie jeden dzień zanim czar przestanie działać.

Shillen usłyszała jak ktoś wymawia jej imię i nie czekając dalej na odpowiedź mnicha dotyczącą jego notatek, wstała i podeszła do rozmawiających towarzyszy. - A o czym tu tak rozprawiacie? - spytała, starając się ukryć nadmierną ciekawość w swym głosie.

Na wzmiankę o Lolth, Katon splunął siarczyście i odszedł na bok, mrucząc coś pod nosem. Patrzył czasami na Shillen kręcąc głową.

Drowkę zastanawiało dziwne zachowanie czarodzieja, wiedziała, że dotyczy ono jej osoby, ale nie miała zamiaru o to pytać. Czekała aż ktoś jej objaśni jaki był temat rozmowy, dla której wszyscy zebrali się w tym “kółeczku wzajemnej adoracji”.

- Skoro potrafisz takie czary czynić to bierzmy się do roboty. Szybciej tam dotrzemy to szybciej opuścimy to przeklęte miejsce.- Barbarzyńca klepnął delikatnie, po przyjacielsku Anlafa. - O dostaniu się pod wodą do podziemi Tlan. - Odpowiedział Shillen i mrugnął okiem do niej.

Widząc, że lakoniczna odpowiedź nie była dla drowki wystarczająca Anlaf rozwinął myśl Hargara. - Rzucę czar dzięki któremu będziemy mogli oddychać pod wodą - po czym dodał z uśmiechem: - chyba próbowali mnie namówić argumentując, że płynąc mniej naruszymy tutejszą przyrodę. Jak znam tą wyspę to pewnie sami skończylibyśmy “naruszeni” przez tutejszą florę i faunę.

- Dziękuje za tą trochę bardziej wyczerpującą odpowiedź, Anlafie. O ile nasz wielogłowy znajomy nie będzie miał ochoty popływać, to chyba faktycznie będzie to bezpieczniejsze. - drowka uśmiechnęła się do druida w dość przyjacielski jak na nią sposób, po czym zwróciła wzrok w kierunku barbarzyńcy i zażartowała. - Co tak mrugasz? Coś ci do oka wleciało?

- Nieważne.- Odpowiedział wielkolud Drowce. - Kiedy możemy ruszać?- Zapytał odwracając się do Analfa.

- Nawet teraz - odparł druid. - To tylko kwestia odprawienia niedługiego rytuału. Chociaż myślę, że solidny odpoczynek dobrze nam zrobi. Powinniśmy się dobrze przygotować zanim tam wyruszymy.

Amira ledwie stumiła ziewanie, po czym bez słowa udała się na spoczynek. Znała swoich nowych towarzyszy na tyle dobrze, że wątpiła, iż zaniedbają warty.


W końcu zmogło was zmęczenie i zapadliście w sen, który przywrócił wam cząstkę utraconych sił. Zaledwie cząstkę, gdyż w cieniu kolejnej nocy spędzonej na Wyspie Grozy czyhało kolejne niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo, którego zapowiedzią było ujadanie psów. Pary myśliwskich psów, prowadzonych na smyczach przez...


...zwalistego wojownika. Orka. Niskiego, grubego jak beczka brutala o łbie przypominającym dynię. Stał chwilę bezmyślny i zagubiony, jakby widok elfki w tym miejscu był przezeń najmniej oczekiwanym, a bicie serca później był gotów rozerwać was na strzępy poszczerbionym oszczepem, na którego drzewcu zaciskał do bladości kłykcie.

- Ejże, tutaj! - krzyknął. - Brudne bydlęta do niewoli, do porąbania na kawałki!

Katon obudził się, mamrocząc coś, zaskoczony. Był bardziej zaciekawiony niż gniewny. Potwory ominęły jego magiczny alarm. Ciekawe, w jaki sposób...

Zmierzając w stronę ruin Tlan wiedzieliście, że zbliżycie się niebezpiecznie do śmierci, że czeka was mnóstwo walki - wystarczająco, żeby was zabić, ale nie zamierzaliście przecież zginąć w bezimiennej jaskini. W tamtej chwili od wzbierającej się ściany pełnej kłapiących kłów, masywnych pięści i toporów z czarnego żelaza dzieliło was kilka cennych sekund.

Najwidoczniej banda orków zainteresowała się odciętymi głowami skorpioliszka i śladami walki zostawionymi przez was na zewnątrz jaskini.

Godzina w świecie gry: po 22, co oznacza, że: 1) Katon i Anlaf są już zestrojeni z nowymi magicznymi przedmiotami, 2) otrzymujecie korzyści płynące z dwóch krótkich odpoczynków, których nie wykorzystaliście w ciągu dnia, 3) Katon nie odzyskuje żadnych zaklęć (z niewiadomego powodu), 4) tylko Shillen stała na warcie.

Mapa spotkania.

Możecie działać w tej rundzie (nie ma zaskoczenia), jednak poza Shillen wszyscy odpoczywaliście (domyślnie leżąc lub siedząc, więc macie na starcie prone condition).

Sądząc po krzykach orkowie mają przewagę liczebną.

Nie macie żadnego innego “czynnego” źródła światła niż ognisko oświetlające ten tunel, w którym odpoczywaliście. Na mapie znajdują się tylko żetony przeciwników widzianych przez Shillen. Żetony będą na planszy tak długo, jak przynajmniej jeden awanturnik będzie widział wroga (dzięki darkvision lub oświetleniu), ale to nie oznacza od razu, że przeciwnik jest widziany przez wszystkie postacie - pilnujcie więc proszę swoich zasięgów widzenia (inaczej będą np. kary do testów trafienia).

Przypominam o pierwszym stopniu zmęczenia u Minervy, Rashada i Shillen. Nie deklarowaliście chęci przerzutu za Inspirację, a teraz jest już za późno.

Walka w takim stanie może być wielce ryzykowna, choć w przypadku orków prawdopodobniejszym jest, że w razie przegranej wezmą was w niewolę niż poćwiartują na kawałki. Innymi możliwościami, które widzę, są podwodna ucieczka, płaszczenie się przed orkami, próba zastraszenia przeciwników lub sprytne wykorzystanie gadającego pomnika. A pewnie wymyślicie coś jeszcze... :)

Co robicie?

Deadline: 48h. Deklaracje mogą być w komentarzach.
 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 19-01-2017 o 20:28.
Lord Cluttermonkey jest offline