Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2017, 20:01   #137
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Laura & Chloe - 2 / 2

Chloe dygnęła w uprzejmym przywitaniu.
- Przepraszam, że tyle mi się z tym zeszło - zrobiła zbolałą minę. - Niestety musiałam jeszcze znaleźć naszego uzdrowiciela i rozmowa nieco nam się zeszła. Jeszcze raz bardzo przepraszam. Jestem też niezmiernie wdzięczna społeczności Szuwar, że tak chętnie przyszła z pomocą by doprowadzić dom Wielkiego Budowniczego do porządku - uśmiechnęła się z radością malującą się na jej twarzy. - Teraz przygotowania do niedzielnego nabożeństwa nie będą już tak gorączkowe jak początkowo zakładałam.

- Zatem zobaczymy się na pewno w niedzielę. Właśnie zamówiłam u Rustiego na tę okazję ciasto. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby, gdyby ojciec Theseus przyjął niektórych gości na plebanii. Nie mieliśmy okazji przywitać go należycie i niewielka, kameralna kolacja w niedzielę byłaby całkiem miłym zdarzeniem. Oczywiście nie chcę narzucać ojcu planów. Ciasto i tak dostanie - powiedziała Beronique uśmiechając się życzliwie.
- Przekażę cicerone i myślę, że ucieszy się na pomysł takiej kolacji... Hym, może taka kolacja w niedzielę, po nabożeństwie - zastanowiła się Chloe, wyraźnie tym pomysłem zainteresowana.

Starsza kobieta skinęła głową i spojrzała jeszcze na swoją wnuczkę.
- A ty, młoda damo, jeśli chcesz jeść kolację w domu, to wróć o normalnej porze. I nie siedź tutaj na ziemi.
Laura pokiwała głową w zrozumieniu a babcia uśmiechnęła się do obu dziewcząt i ruszyła w swoim kierunku.
Drzwi cukierni znów zadzwoniły i wyszedł krągły właściciel piekarni.
- Mam tu coś pysznego. - Wręczył pannom zawinięte, malutkie bułeczki nadziewane masą makową i miodem - To mój najnowszy projekt. Jeszcze nie mają nazwy, niestety. Miłego wieczoru życzę paniom.
- Oh... Bardzo dziękujemy... - odparła pozytywnie zaskoczona srebrnowłosa.
- To niezwykle miłe z pana strony - dodała panna Vergest, która zaraz wgryzła się w podarowaną bułeczkę. - Mmmm pyszna - stwierdziła, gdy przełknęła pierwszy kęs.

Laura poczyniła to samo, a mina wyrażała jej opinie jeszcze przed słowami.
- Jako miłośniczka ciasteczek... Przyznam, że bułeczki mogą z nimi konkurować...
Skromnie oblizując słodkie okruszki z palców, srebrnowłosa wróciła do wspomnianego w rozmowie z babcią tematu.
- To Szuwary mają tu swój areszt...? Nie pomyślałabym...
Chloe skinęła jej głową.
- Dość mocno zaniedbane są te cele, ale zawsze można tam kogoś zamknąć i o nim zapomnieć - pokręciła głową. - Chyba każda ludzka osada zawsze coś takiego ma. Prawie jest to tak pewne jak obecność domu uciech - dodała z pewną dozą rozbawienia. - Panienka mieszka w stolicy? - zapytała gosposia.
- Tak. Tam sprawy mają się dość odmiennie. Całe Szuwary to jakby jedna z setek ulic stolicy. Mnóstwo ludzi i każdy inny. Zupełnie inny świat. Życie tam biegnie tak szybko, a tutaj... A tutaj czas prawie stoi w miejscu.

- O tak, Matrice nigdy nie śpi, zawsze ktoś kręci się po ulicach, a główny rynek to nigdy nie pustoszeje - powiedziała Chloe z nutką nostalgii w głosie. - Mieszka tam panienka z rodzicami?
Laura pokiwała energicznie głową, a jej oczy zaświeciły się na myśl o opisie wielkiego miasta.
- Wysokie wielokondygnacyjne budynki - wskazała wyciągniętą dłonią. - Między brukowanymi ulicami... Tak, że z nich ledwie widać niebo. A nad głowami porozwieszane lampy. W nocy całe miasto jest nimi oświetlone... Panorama wygląda przepięknie. Gwiazdziste niebo na górze... I gwiazdziste miasto na dole - opowiedziałą z satysfakcją i widocznie większą energią.
- O tak, miasto nocą jest przepiękne. Szczególnie gdy można je oglądać z jakiejś wysokiej budowli - panna Vergest podzielała fascynację którą wykazywała białowłosa.
- Choć muszę przyznać, że widok na okolicę z tutejszego młyna Zbażinów jest konkurencyjnie zapierający dech w piersiach - mrugnęła do Laury.
- Na dach wysokiego budynku dostanę się windą. Tutejszy młyn jest niestety poza moim zasięgiem - odpowiedziała lekko niezbyt przejęta tym ograniczeniem. - Panienka była w Matrice?
- Urodziłam się tam, wychowałam… - wzruszyła ramionami. - To miasto zawsze będzie miało szczególne miejsce w moim sercu.
Odpowiedź nieco wytrąciła Laurę, na co aż wyprostowała się i zmarszczyłą brwii. Chwilę przetrawiła w myślach słowa Chloe a następnie spojrzała się na nią pytająco.
- Ale... Hmm... I... Ummm... I tutaj tak za pracą...?

Brunetka zachichotała.
- Nie jest panienka pierwszą, którą to zaskakuje - powiedziała z rozbawieniem Chloe. - Tak jak panienka mówiła, tam czas pędzi, wszystko dzieje się tak szybko. Nie ma czasu, żeby stanąć i po prostu ... - wzruszyła ramionami. - Cieszyć się chwilą. Z resztą po tym jak ukończyłam szkołę dla panien, odbyłam swoje praktyki w domach możnych to... Chciałam zobaczyć czy na prowincji jest równie "ciekawie". Uznałam, że praca gosposi cicerone nie będzie tak, stresująca. Przynajmniej mam pewność, że mój pracodawca nie oczekuje ode mnie więcej niż powinien - westchnęła jakby przywołało to niemiłe wspomnienia.

- Oh... - zmartwiła się srebrnowłosa wspomnieniem na dość nieprzyjemny temat. - Na takie okazję trzymam sześciostrzałową krócicę w swoim kufrze... Niestety... Duże miasto czasem i przyciąga typów spod ciemnej gwiazdy... Ja lubię płynąć z prądem cywilizacji. Wyprzedzanie go jest jeszcze bardziej fascynujące. Kreować to, czego ludzie będą używali na codzień... - przytakiwała głową na własne słowa. Po tym jej myśli przeskoczyły na drugą stronę a jej mina nieco zrzedła. - Nie mogę nic nie robić. Wtedy nie czuję, że żyje - przyznała wracając wzrokiem na swój rysunek, który był zmuszaniem się do czegoś, czego tak na prawdę nie chciała. Obróciła więc kartkę i spojrzała na techniczne szkice. - Chyba właśnie mój urlop się skończył...

- Jeśli panienka to lubi to tylko lepiej - uśmiechnęła się Chloe. - Wtedy kwestią sporną jest określenie kiedy ma panienka urlop a kiedy pracę. Z resztą bardzo zawsze podziwiałam ludzi, którzy mają takie talenty jak panienka. Z tym niestety trzeba się urodzić - dodała na koniec.
- A co jest praca jest jednocześnie rozrywką, ulubionym zajęciem i odpoczynkiem? - spojrzała nieco z ukosa jakby pytała się doktora, by zdiagnozował jej obawy.
- Wtedy chyba można nazywać się w pełni szczęśliwym człowiekiem - odparła jej Chloe z mrugnięciem. - Oh, ta cała rozmowa przypomniała mi, że muszę napisać do mojej matki. Pewnie się martwi. Eh, zawsze była strasznie opiekuńcza - gdy to powiedziała to spojrzała w niebo i cicho westchnęła.

- To zdecydowanie wolałabym wrócić do pracy i być w pełni szczęśliwym człowiekiem... - srebrnowłosa odpowiedziała jakby do siebie. - Wypadałoby więc napisać do rodziny. Pewnie martwią się. Panienka sama tu przyjechała, do obcych. Trzeba uspokoić ich sumienie.
- Tak, zdecydowanie. Szczególnie teraz, gdy została sama - Chloe pokiwała głową w zamyśleniu.
- Ohh... Przykro mi... - odpowiedziała z zawodem na wieść, że pomocnica w tak młodym wieku straciła ojca.

- Nie, nie, to nie tak - wzbroniła się Chloe przed współczuciem Laury. - To żadna świeża sprawa. Od zawsze mama wychowywała mnie sama, razem z babcią i dziadkiem. Mój ojciec był marynarzem, nie wrócił z morza, nigdy go nie poznałam bo stało się to zanim przyszłam na ten świat - wyjaśniła i uśmiechnęła się weselej. - A, że jestem jedynaczką, to siłą rzeczy tak się stało... - wzruszyła ramionami.
- W takim wypadku zdecydowanie trzeba napisać do mamy i dziadków - odpowiedziała Laura nieco pocieszającym tonem.
- Tak, zdecydowanie za długo już z tym zwlekam - zgodziła się Chloe. - No, a że ten dzień zapowiada się, że jako pierwszy, który skończy się spokojnie to i w końcu znajdę czas na napisanie tego listu bez pośpiechu - ucieszyła się. - Dziękuję za rozmowę. Ja już muszę wracać, trzeba wyszykować się na umówioną herbatkę - mówiąc to gosposia uśmiechnęła się do białowłosej, która przytaknęła uprzejmie chcąc się pożegnać, lecz kolejna myśl zmieniła jej plany.
- A tak poza tym... Zna się panienka na magii? - zapytała Laura będąc kompletnie zielona w tej dziedzinie.

Gosposia spojrzała na Laurę zaskoczona jej pytaniem.
- Nie, nie znam się - odparła po chwili zastanowienia. - Nawet nie wiem czy ktoś parający się tym znajdzie się tu w mieście - wzruszyła ramionami.
- Yhm... Rozumiem... W takim razie będę musiała szukać dalej - odparła uprzejmie srebrnowłosa. - Do zobaczenia, panno Chloe. Powodzenia w zbieraniu wszystkiego w jedną całość.
- Dziękuję i do zobaczenia - powiedziała panna Vergest. Lekko skinęła głową i udała się powolnym krokiem w kierunku świątyni.

Chloe miło było, że miała okazję porozmawiać sobie z kimś tak na spokojnie. Nie licząc Cicerone, Laura była osobą, którą gosposia znała najdłużej z tych przebywających w Szuwarach. Co prawda w drodze nie było za bardzo jak rozmawiać, bo sama była przejęta niezmiernie, to teraz było już inaczej. Naprawdę polubiła ją i zapewne gdyby nie to, że czas już jej się kurczył, to ciągnęłaby tą rozmowę dalej.
Teraz jednak musiała uszykować się do wyjścia na umówioną z panią Amandą herbatkę.

Beztroską minę Chloe, którą miała w trakcie rozmowy z Laurą, teraz zastąpiło skupienie. Razem z Cicerone mieli podejrzenia, że magia albo jakieś trucizny miały swój udział w stanie w jakim znajdowała się stara gosposia. Co prawda tutejszy lekarz powinien przecież rozpoznać zatrucie...

Chloe zatrzymała się przed drzwiami do świątyni.
"U Diega chyba nie poznał" zmartwiła się, bo na tą chcwilę nie bardzo była w stanie przypomnieć sobie czy w ogóle posiada wiedzę o truciznach, które mogłyby doprowadzić do szaleństwa.
- Chyba coś o tym było - mruknęła sama do siebie.
Za to na magię mogłaby coś spróbować poradzić. Musiałaby tylko zostać sama z panią Barbarą na jakąś chwilę i to by mogło przynajmniej wykluczyć możliwe przyczyny jej nagłego pogorszenia zdrowia.

Z zamyśloną miną dziewczyna popchnęła drzwi i weszła do środka.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline