Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 14:39   #26
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
14

Masa stłoczonych wybrańców Yurtrusa z odrażającymi pazurami i spienionymi pyskami były jak widok z jakiegoś wyjątkowo paskudnego koszmaru. Ich posępne oczy nabiegły krwią jak ślepia wściekłych psów. Jednak nie było odwrotu, a poddanie się oznaczało trafienie do orczego kotła na gulasz.


Nie minęło jedno bicie serca. Niedaleko za wami nastąpiła potężna eksplozja. Po niej - straszliwe wycie psów i ich potwornych panów. To podmuch kuli ognia Amiry zwalił orków z nóg albo złamał ich wolę walki.

Shillen próbowała powstrzymać falę przeciwników przywołaniem zaklętych cierni, jednak nadaremno. Napastnicy ostrożnie stawiając kroki zdołali ominąć niebezpieczeństwo. No może z wyjątkiem jednego zielonego osiłka, który stał w miejscu, osłupiały z wrażenia.

Kryjąca się gdzieś na drugim końcu jaskini Minerva, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, rozpaczliwie posyłała strzały w ciemność. Zawsze ostrożny Katon wykrzyczał ochronne zaklęcie. Anlaf już miał sprawić, że Rashad będzie szybszy niż wiatr i w trymiga dopadnie czarnoksiężnika, jednak przez plugawą orczą magię szermierz zamarł jak bazaltowy posąg. Ostatnim, co zdołał zrobić, zanim został zmasakrowany wielkimi toporami, było nerwowe przełknięcie śliny.

Magiczny miecz barbarzyńcy wbił się na sześć cali w brzuch tego orka, który chwilę po pojedynku z Rotskarem zwrócił barbarzyńcy oręż. Potwór upadł na kolana z jękiem agonii. Zielonkawa skóra topiła się jak świeca od gniewnego błogosławieństwa skandyckich bogów. Oczy Hargara groźnie zabłyszczały, a na ustach zawitał bezlitosny uśmiech. Znowu był w swoim żywiole i świst powietrza przecinanego stalą brzmiał w jego uszach jak weselna pieśń. Nie spodziewał się jednak, że wybraniec Yurtrusa eksploduje toksyczną breją, od której brakowało tchu i krew płynęła z nosa. Hargar zatoczył się do tyłu, otrząsł się i ruszył w dół zbocza z mieczem w dłoni i żądzą mordu w oczach, gdy magiczne światło przyzwane przez druida rozświetliło ciemności, ułatwiając awanturniczym powierzchniowcom ponurą potyczkę.

Nadciągało więcej orków, gdy... Ryk smoka rozerwał powietrze. Niestety była to tylko czarodziejska iluzja Katona, która przeszła niemal niezauważona w szaleńczym tańcu śmierci. Amira zaczęła słabnąć pod naporem orczych ciał. Okrutne wyrazy powykrzywianych plagą pysków wyssały z niej całą odwagę. Szarpała się i wyrywała na darmo. Smocze oczy zaszły mgłą. Drapana pazurami padła, a krew wokół jej ciała płynęła strumieniami. Ten sam los miał czekać Shillen i Mawashiego, jednak elfka zwinnymi ruchami wymykała się od potwornych łap, a mnich odwlekał nieuniknione tak długo, jak tylko mógł. W końcu jednak runął z łomotem na kamieniste podłoże.

Przez głowę powalającego kolejnego orka Hargara przeszła nowa myśl. Zrozumiał, że nie będzie mógł zbyt długo utrzymać tego huraganu ciosów. Jego ramię osłabnie, zabraknie mu tchu, zmęczy się i osłabną jego ciosy. Kątem oka ujrzał szamana orków, przywołującego płomienie i podstępne zaklęcia na zgubę jego towarzyszy. Oczy Hargara zapłonęły jak węgle. Oczy cywilizowanego człowieka, choćby najbardziej nieokiełznanego i gwałtownego, nie płonęłyby tak intensywnym blaskiem. Zrozpaczony skoczył ku czarnoksiężnikowi, a jedynym, który zauważył odważny manewr Skandyka, był Anlaf, Anlaf wciąż pamiętający Oskara. Otoczony przez wrogów druid zwężył powieki i wymówił sylaby zaklęcia.

Hargar pomknął jak wiatr. Szaman otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, cofając się gwałtownie. Barbarzyńca uderzył na niego jak burza. Nie jak zwyczajne ludzkie ciało, a jak ożywiony, myślący metal, jak senny koszmar. Uścisk jego żelaznych palców i okrutny wyraz twarzy sprawił, że czarownika opuściła cała odwaga. Dopiero po chwili barbarzyńca zauważył, że białe dłonie czarnoksiężnika zostawiły na nim palący skórę czarny ślad. Orkowie, którzy dzisiaj stracili już jednego przywódcę, zamarli w bezruchu. Zapadła nerwowa cisza.

-Dosyć! - Katon uniósł swoją laskę wskazując Rashada i Amirę. - Nie potrzeba więcej krwii. Pozwól ich opatrzyć, a ten ogromny wojownik puści cię wolno. Rozejdziemy się w pokoju, jak było ustalone! Shillen, ulecz ich! - elf czekał na reakcję szamana, kątem oka obserwując zbliżającą się powoli ścianę ognia i dymu….

- Jak tak ładnie prosisz - drowka fuknęła w stronę w stronę czarodzieja, jednak biorąc pod uwagę ich sytuację na tym skończyła swoje przedrzeźnianie się z elfem. “Jakbyś trzymał język za zębami nie trzeba byłoby nikogo leczyć”, pomyślała.

- Wwwrrrry. Drgniecie a rozerwę! - Warknął i napiął mięśnie rąk, karku dając znać, że ma dostatecznie siły na taki przejaw siły. Hargar nie dawał znać, że rany mu doskwierają i wystarczy go raz a porządnie walnąć a będą mieli problem z głowy.

Barbarzyńca nie raz był w takim stanie podczas wielu walk i starć. Wiedział jak utrzymywać formę i jak dozować siły by nie paść.

Z jednej strony cieszył się, że elf pierwszy zaczął mówić chociaż miał obawy co do ich skutku po ostatnim jego aroganckim popisie. Hargar miał nadzieję, że znowu go nie poniesie.

Para leżących Viridistańczyków była cennymi sprzymierzeńcami w planach północnego wojownika. Ci którzy najechali jego kraj byli zarazem uzurpatorami i mieli wspólny cel pozbycia się ich. Warto więc by negocjacje się udały i dało się ich uratować.

- Zgadzacie się! - wyrwał się jeden z orków, podciągając za duże spodnie.

- Zgadzamy się, głupcze - odwarknął drugi. - Zgadzamy się! - powtórzył głośno. “No tak”, pomyślał Katon, “przecież szaman ma wyrwany język”.

Hargar obserwował orków czy aby nie chcą zdradzić. Zerkał i starał się wyczuć szamana czy on nie wykombinuje jakiejś niespodzianki. Barbarzyńca gotów jest zmiażdżyć szamana jak coś pójdzie nie tak. Zerknął w kierunku sadzawki. Ocenił szybkim spojrzeniem drogę, którą będą musieli przebyć do wolności.

Shillen podeszła do ciężko rannych Rashada i Amiry, gdy orkowie odstąpili. - No, mało co, a nie byłoby czego z was zbierać - odezwała się do rannych i zajęła się ich leczeniem. Niepewnie zbliżyła się do Rashada i… Wyczuła puls. Nikły puls. Iskierkę powolnego życia, którą roznieciła magią. Para Viridistanu tym razem wyszła nietknięta z, wydawałoby się, śmiertelnych opresji. Hargar puścił szamana wolno. Orkowie zabrali swój podeptany sztandar i zwiali jak psy z podkulonymi ogonami. Płonąca chmura petryfikujących oparów powoli dogasała. Awanturnicy stali pośród martwych orków - ponurych dowodów nic nie znaczącego zwycięstwa na krańcu świata, gdzie zmuszeni byli wieść niesamowity, koszmarny żywot, schwytani jak króliki w jedną pułapkę.

Wszystkie ważne informacje zostały przekazane w komentarzach.

Zapraszam do Dokumentu.

Co robicie?

Deadline:
02.02.2017.
 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor
Lord Cluttermonkey jest offline