| Rozległy się krzyki uradowanych zwycięstwem żołnierzy. Zmęczeni i często ranni mężczyźni cieszyli się z pokonania wroga. Ale Venora sama przecież też cieszyła się jak dziecko na kosz cukierków. Jeszcze nie w pełni do niej docierało to, że to naprawdę już był koniec walki. Rozglądała się w oszołomieniu po pobojowisku nie mogąc się na niczym dłużej skupić. ~ Udało się... ~ zaczęło się kołatać po głowie mocno "wstrząśniętej" paladynki. Była pod wrażeniem tego co tu wszyscy osiągnęli. Nigdy wcześniej nie myślała, że będzie aż tak zafascynowana umiejętnościami bojowymi Arthona i tym jaką walecznością się cechował. Była dumna z niego i szczęśliwa, że zechciał jej towarzyszyć. Ale nie tylko on się tu spisał. Kirk i jego umiejętność kierowania swoich strzał dokładnie tam, gdzie były potrzebne, sprawiło, że czuła do niego osobistą wdzięczność, że ratowanie jej z tych sytuacji.
Nogi ugięły się pod nią i usiadła tam gdzie stała. Tarczę położyła obok siebie. Dopiero teraz poczuła jak bardzo jest zmęczona walką. Arthon doskoczył do niej przyglądając jej z powagą by zaraz roześmiać się z radością.
Jego słowa zagrały w tym samym rytmie co jej myśli. Wyściskał ją z tej radości, czego z powodu pancerza, Venora nie szczególnie odczuła.
Ale wtem do jej myśli zawitał temat, który zostawiła w jaskini. Pokonany herszt gobliniej armii. Barung. Nagły lęk że mógł się wyswobodzić i uciec pojawił się w głowie paladynki, prawie całkiem przysłaniając jej radość ze zwycięstwa.
- Arthon... Art! - Venora złapała brata za rękę i próbowała się podnieść. - Musimy iść do jaskini. Tam zostawiłam związanego herszta. Jest nieprzytomny. Albo martwy. Nie wiem czy za mocno mu nie przywaliłam... - rycerka zaczęła rozglądać się po ziemi za swoim mieczem po tym jak zaczęło być jej źle z pustą prawą ręką. Dopiero po chwili zorientowała się, że miecz został w boku gigantki. - Chodźmy - nalegała.
Kilka chwil później, obok Venory i Arthona znaleźli się Frank, oraz Virgo. Stary Ilmateryta pochylił się nad rycerką
-Trzeba ci leczenia?- spytał opiekuńczo.
-Przyprowadź naszego więźnia- Purpurowy Smok zwrócił się do Virgo, na co Helmita, tylko przytaknął i ruszył w kierunku jaskini.
- Nie wiem - odparła mu szczerze Venora, która zaniechała próby wstania po tym jak brat posłał po jeńca Virgo. Zaraz rękoma sięgnęła do głowy i zdjęła z siebie hełm. W końcu odetchnęła pełną piersią. A to zabolało. Aż się rozkaszlała. Cios, którym oberwała od gigantki był bardzo mocny i pewnie jakiś czas będzie jeszcze to odczuwać.
Venora rzuciła okiem na pole bitwy. Część żołnierzy usiadła na polanie, kilku zajęło się opatrywaniem rannych, a kilku przechadzało się między goblińskim ścierwem szukając wojennych łupów.
-Powie mi panienka…- rzucił zza pleców Venory Helmita -jak to się stało, że ten gnojek nie ma nawet zadrapania? Poddał się bez walki?- dopytywał.
- Można by tak powiedzieć - odparła mu rycerka, uśmiechając się mimowolnie na wspomnienie tego "pojedynku". - Ale chyba lepiej uznać, że Tymora dziś wyjątkowo przychylnie na mnie spoglądała - dodała z rozbawieniem. Westchnęła, tym razem ostrożniej biorąc oddech. - Trzeba przeszukać teren. Ale ostrożnie. Nie wiadomo czy… - Venora oparła się rękami na ziemi. - Czy przypadkiem nie zostawili pułapek.
-Mój przyjaciel zajmie się oczyszczeniem tego terenu…- Frank wskazał gestem ręki druida, który przybył im z pomocą
-Nazywają go Leśnym Duchem- dodał półszeptem. Venora spojrzała w stronę starca, a ten stał w miejscu, patrząc się bez mrugnięcia okiem w truchło gigantki.
- Frank, nawet nie wiesz jak jestem bardzo tobie wdzięczna za pomoc - opowiedziała mu rycerka. - Gdybyś nie sprowadził ich to nie skończyłoby się to dobrze. Tylko skąd ten gigant się tu wziął. Zwiadowcy mówili, że odszedł. A tu widać, że była przygotowana do walki z nami - panna Oakenfold pokręciła głową, zmartwiła się na tą myśl. Tym razem sama spróbowała się podnieść. Chciała osobiście podziękować druidowi za przybycie.
-Może ten tu o…- Virgo potrząsnął lekko nieprzytomnym pokurczem -nam coś na ten temat powie. Myślę, że wie więcej niż może nam się wydawać.- rzekł do idącej w stronę druida Venory.
Brodaty mężczyzna stał niewzruszony aż do momentu, jak rycerka nie stanęła dwa metry od niego -Więc to na ciebie spadną laury tego zwycięstwa?- spytał robiąc minę niczym, wielka, mądra sowa.
- Zobaczymy - odparła mu paladynka wzruszając ramionami, co niestety nie było widoczne z uwagi na pancerz. Skłoniła zaraz głową, okazując szacunek opiekunowi lasu. - Chciałam podziękować za pomoc. Przede wszystkim za wyciągnięcie Sporga z tamtej jamy - dodała spoglądając druidowi w twarz.
-Nie zrobiłem tego dla ciebie czy kogokolwiek z boskimi emblematami na pancerzu. Zrobiłem to dla tej nieszczęsnej istoty. Nikt nie rodzi się zły. Niektórzy przekonują się o tym wcześnie, a inni potrzebują pobłądzić najsamprzód, by później zmądrzeć.- mężczyzna spojrzał na trolla, którego rany były już coraz mniejsze.
-Gdy Sporg się zbudzi odejdziemy… Jeśli pozwolisz pani…- pokłonił się teatralnie.
Venora skinęła głową.
- Proszę mu podziękować w moim imieniu - powiedziała spoglądając na trolla. - Niech los wam sprzyja - dodała używając bardzo uniwersalnego pożegnania.
Mężczyzna pierwszy raz spojrzał na Venorę, po czym ruszył powolnym krokiem w kierunku Sporga, podpierając się na swoim bardzo prosto wyglądającym na pozór kosturze, czy raczej gałęzi.
-To był silny oddział, nie przypadkowa banda.- omiótł wzrokiem jar usłany goblińskimi trupami -Twoi dowódcy powinni o tym wiedzieć- pouczył ją -Myślę, że powinna się tym również zainteresować korona- dodał na koniec.
- Zrobię co będzie w mojej mocy - zapewniła rycerka, która już miała robić krok by wrócić do swoich gdy coś jej się wspomniało. - Dzień drogi od wioski Grumgish, w lesie, napotkaliśmy niewysoką wieżę, otoczoną przeklętą ziemią. Czy wiadome jest ci, by więcej takich miejsc znajdowało się w okolicy? - zapytała.
-Znam te okolice…- rzekł posępnie -To niebezpieczny rewir, za sprawą magii teleportu z innego wymiaru. Bardzo potężnej magii…- spojrzał z ukosa na Venorę -To coś znacznie silniejszego niż goblin i jego horda… Myślę, że nawet biorąc pod uwagę giganta.- przestrzegł rycerkę -Jeśli zechcesz sprawdzać tamto miejsce… Nie daj się zabić. Nawet moje zaklęte bestie lękają się tam zbliżać. Niebawem odbędzie się leśne spotkanie mych przyjaciół z klasztoru, który reprezentuję. Poruszę temat tego miejsca, być może zdecydujemy podjąć jakieś kroki. Ale nic nie mogę obiecać. Naszym obowiązkiem jest dbanie o równowagę w naturze. Niestety ale ludzkie życie zawsze było wliczone w koszta tej równowagi.- przemówił.
Na twarzy paladynki pojawiła się najpierw powaga, by zaraz przerodziła się w niezadowolenie po słowach druida. Był to kolejny dowód by jednak uznać jej koszmar, za coś więcej niż tylko zły sen.
- Rozumiem. To bardzo pomocne co mi powiedziałeś. Wspomnę o tym moim przełożonym - odparła mu Venora. - Gdy tylko upewnimy się, że niebezpieczeństwo grożące naszym wieśniakom jest zażegnane to wrócimy do stolicy i podejmę odpowiednie kroki.
Rozmowę przerwał Sporg, który akurat podniósł się do pozycji siedzącej, gładząc się swoją masywną łapą po głowie. Widząc Leśnego Ducha troll uśmiechnął się szeroko.
-Świetnie się spisałeś mój przyjacielu.- druid pochwalił Sporga, poklepując go po boku.
Venorę zaskoczyło zbudzenie się olbrzyma. Uznała, że teraz był najlepszy czas by odejść, kiedy troll uwagę miał skupioną na druidzie. Tak więc, z nietęgą miną z powodu dowiedzenia się o tym dziwnym portalu, wróciła do brata oraz kapłanów.
- Gdy tylko skończymy opatrywać rannych to zaczniemy się stąd zbierać - oznajmiła stając przed nimi. - Jakie ponieśliśmy straty? - zapytała, robiąc poważną minę.
-Ośmioro rannych. Jeden chyba straci nogę. Jeden walczy z trucizną. Myślę że nie dożyje świtu, choć zrobię co w mojej mocy- mówił Virgo -Troje zabitych.- dodał na koniec odwracając głowę celowo, by nie oglądać reakcji Venory.
Ta zacisnęła pięści słysząc ten raport. Chwilę nad tym rozmyślała. Martwym nie byli w stanie pomóc więc w pierwszej kolejności należało zająć się tymi, którzy mieli jeszcze szansę przeżyć.
- Frank, czy druid jest w stanie zneutralizować truciznę? - zapytała go, spoglądając na niego z nadzieją. Nim jednak ten mógł odpowiedzieć, ona już zajęła się kolejnym tematem. - Virgo, czy moja paladyńska magia lecząca jest w stanie pomóc temu co oberwał w nogę?
-Niewykluczone. Każda magia lecznicza powinna być skuteczna- odrzekł Virgo.
-Mogę zneutralizować truciznę, lecz musiałby trafić do mojej chaty.- dodał od siebie druid.
- Tak zrobimy - skinęła głową Venora. - Otrutego należy przenieść, wyznaczcie ochotników - i spojrzała na druida, który się przy nich pojawił, w jej spojrzeniu wyraźna była wdzięczność. - Ja spróbuję pomóc przy pozostałych rannych - gdy to powiedziała, zdjęła rękawice z dłoni. - Virgo, prowadź do tego rannego.
-Sporg go zabierze- oznajmił -Żadne z was się nie dowie gdzie mieszkam wzruszył ramionami -Jutro o świcie wasz przyjaciel będzie tutaj na was czekał. O ile trucizna nie dostała się za blisko serca…- dodał idąc za Venorą do żołnierza. Leśny Duch skinął na Sporga, a ten pozbierał się i ruszył dudniąc z każdym krokiem w kierunku rannego.
Paladynka nie wyglądała na przekonaną co do tego, jak jej żołnierz może odebrać trollową chęć pomocy.
- Dobrze, ale ja mu najpierw wyjaśnię co się dzieje, żeby się nie denerwował niepotrzebnie - stwierdziła panna Oakenfold obawiając się, że ranny może popaść w panikę czy też od razu dostać zawału gdy zobaczy poranionego Sporga, chcącego go podnieść.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |