Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2017, 23:48   #116
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rozległy się krzyki uradowanych zwycięstwem żołnierzy. Zmęczeni i często ranni mężczyźni cieszyli się z pokonania wroga. Ale Venora sama przecież też cieszyła się jak dziecko na kosz cukierków. Jeszcze nie w pełni do niej docierało to, że to naprawdę już był koniec walki. Rozglądała się w oszołomieniu po pobojowisku nie mogąc się na niczym dłużej skupić.

~ Udało się... ~ zaczęło się kołatać po głowie mocno "wstrząśniętej" paladynki. Była pod wrażeniem tego co tu wszyscy osiągnęli. Nigdy wcześniej nie myślała, że będzie aż tak zafascynowana umiejętnościami bojowymi Arthona i tym jaką walecznością się cechował. Była dumna z niego i szczęśliwa, że zechciał jej towarzyszyć. Ale nie tylko on się tu spisał. Kirk i jego umiejętność kierowania swoich strzał dokładnie tam, gdzie były potrzebne, sprawiło, że czuła do niego osobistą wdzięczność, że ratowanie jej z tych sytuacji.

Nogi ugięły się pod nią i usiadła tam gdzie stała. Tarczę położyła obok siebie. Dopiero teraz poczuła jak bardzo jest zmęczona walką. Arthon doskoczył do niej przyglądając jej z powagą by zaraz roześmiać się z radością.
Jego słowa zagrały w tym samym rytmie co jej myśli. Wyściskał ją z tej radości, czego z powodu pancerza, Venora nie szczególnie odczuła.

Ale wtem do jej myśli zawitał temat, który zostawiła w jaskini. Pokonany herszt gobliniej armii. Barung. Nagły lęk że mógł się wyswobodzić i uciec pojawił się w głowie paladynki, prawie całkiem przysłaniając jej radość ze zwycięstwa.

- Arthon... Art! - Venora złapała brata za rękę i próbowała się podnieść. - Musimy iść do jaskini. Tam zostawiłam związanego herszta. Jest nieprzytomny. Albo martwy. Nie wiem czy za mocno mu nie przywaliłam... - rycerka zaczęła rozglądać się po ziemi za swoim mieczem po tym jak zaczęło być jej źle z pustą prawą ręką. Dopiero po chwili zorientowała się, że miecz został w boku gigantki. - Chodźmy - nalegała.
Kilka chwil później, obok Venory i Arthona znaleźli się Frank, oraz Virgo. Stary Ilmateryta pochylił się nad rycerką
-Trzeba ci leczenia?- spytał opiekuńczo.
-Przyprowadź naszego więźnia- Purpurowy Smok zwrócił się do Virgo, na co Helmita, tylko przytaknął i ruszył w kierunku jaskini.
- Nie wiem - odparła mu szczerze Venora, która zaniechała próby wstania po tym jak brat posłał po jeńca Virgo. Zaraz rękoma sięgnęła do głowy i zdjęła z siebie hełm. W końcu odetchnęła pełną piersią. A to zabolało. Aż się rozkaszlała. Cios, którym oberwała od gigantki był bardzo mocny i pewnie jakiś czas będzie jeszcze to odczuwać.

Venora rzuciła okiem na pole bitwy. Część żołnierzy usiadła na polanie, kilku zajęło się opatrywaniem rannych, a kilku przechadzało się między goblińskim ścierwem szukając wojennych łupów.
-Powie mi panienka…- rzucił zza pleców Venory Helmita -jak to się stało, że ten gnojek nie ma nawet zadrapania? Poddał się bez walki?- dopytywał.
- Można by tak powiedzieć - odparła mu rycerka, uśmiechając się mimowolnie na wspomnienie tego "pojedynku". - Ale chyba lepiej uznać, że Tymora dziś wyjątkowo przychylnie na mnie spoglądała - dodała z rozbawieniem. Westchnęła, tym razem ostrożniej biorąc oddech. - Trzeba przeszukać teren. Ale ostrożnie. Nie wiadomo czy… - Venora oparła się rękami na ziemi. - Czy przypadkiem nie zostawili pułapek.
-Mój przyjaciel zajmie się oczyszczeniem tego terenu…- Frank wskazał gestem ręki druida, który przybył im z pomocą
-Nazywają go Leśnym Duchem- dodał półszeptem. Venora spojrzała w stronę starca, a ten stał w miejscu, patrząc się bez mrugnięcia okiem w truchło gigantki.
- Frank, nawet nie wiesz jak jestem bardzo tobie wdzięczna za pomoc - opowiedziała mu rycerka. - Gdybyś nie sprowadził ich to nie skończyłoby się to dobrze. Tylko skąd ten gigant się tu wziął. Zwiadowcy mówili, że odszedł. A tu widać, że była przygotowana do walki z nami - panna Oakenfold pokręciła głową, zmartwiła się na tą myśl. Tym razem sama spróbowała się podnieść. Chciała osobiście podziękować druidowi za przybycie.
-Może ten tu o…- Virgo potrząsnął lekko nieprzytomnym pokurczem -nam coś na ten temat powie. Myślę, że wie więcej niż może nam się wydawać.- rzekł do idącej w stronę druida Venory.


Brodaty mężczyzna stał niewzruszony aż do momentu, jak rycerka nie stanęła dwa metry od niego -Więc to na ciebie spadną laury tego zwycięstwa?- spytał robiąc minę niczym, wielka, mądra sowa.
- Zobaczymy - odparła mu paladynka wzruszając ramionami, co niestety nie było widoczne z uwagi na pancerz. Skłoniła zaraz głową, okazując szacunek opiekunowi lasu. - Chciałam podziękować za pomoc. Przede wszystkim za wyciągnięcie Sporga z tamtej jamy - dodała spoglądając druidowi w twarz.
-Nie zrobiłem tego dla ciebie czy kogokolwiek z boskimi emblematami na pancerzu. Zrobiłem to dla tej nieszczęsnej istoty. Nikt nie rodzi się zły. Niektórzy przekonują się o tym wcześnie, a inni potrzebują pobłądzić najsamprzód, by później zmądrzeć.- mężczyzna spojrzał na trolla, którego rany były już coraz mniejsze.
-Gdy Sporg się zbudzi odejdziemy… Jeśli pozwolisz pani…- pokłonił się teatralnie.

Venora skinęła głową.
- Proszę mu podziękować w moim imieniu - powiedziała spoglądając na trolla. - Niech los wam sprzyja - dodała używając bardzo uniwersalnego pożegnania.
Mężczyzna pierwszy raz spojrzał na Venorę, po czym ruszył powolnym krokiem w kierunku Sporga, podpierając się na swoim bardzo prosto wyglądającym na pozór kosturze, czy raczej gałęzi.
-To był silny oddział, nie przypadkowa banda.- omiótł wzrokiem jar usłany goblińskimi trupami -Twoi dowódcy powinni o tym wiedzieć- pouczył ją -Myślę, że powinna się tym również zainteresować korona- dodał na koniec.
- Zrobię co będzie w mojej mocy - zapewniła rycerka, która już miała robić krok by wrócić do swoich gdy coś jej się wspomniało. - Dzień drogi od wioski Grumgish, w lesie, napotkaliśmy niewysoką wieżę, otoczoną przeklętą ziemią. Czy wiadome jest ci, by więcej takich miejsc znajdowało się w okolicy? - zapytała.
-Znam te okolice…- rzekł posępnie -To niebezpieczny rewir, za sprawą magii teleportu z innego wymiaru. Bardzo potężnej magii…- spojrzał z ukosa na Venorę -To coś znacznie silniejszego niż goblin i jego horda… Myślę, że nawet biorąc pod uwagę giganta.- przestrzegł rycerkę -Jeśli zechcesz sprawdzać tamto miejsce… Nie daj się zabić. Nawet moje zaklęte bestie lękają się tam zbliżać. Niebawem odbędzie się leśne spotkanie mych przyjaciół z klasztoru, który reprezentuję. Poruszę temat tego miejsca, być może zdecydujemy podjąć jakieś kroki. Ale nic nie mogę obiecać. Naszym obowiązkiem jest dbanie o równowagę w naturze. Niestety ale ludzkie życie zawsze było wliczone w koszta tej równowagi.- przemówił.

Na twarzy paladynki pojawiła się najpierw powaga, by zaraz przerodziła się w niezadowolenie po słowach druida. Był to kolejny dowód by jednak uznać jej koszmar, za coś więcej niż tylko zły sen.
- Rozumiem. To bardzo pomocne co mi powiedziałeś. Wspomnę o tym moim przełożonym - odparła mu Venora. - Gdy tylko upewnimy się, że niebezpieczeństwo grożące naszym wieśniakom jest zażegnane to wrócimy do stolicy i podejmę odpowiednie kroki.
Rozmowę przerwał Sporg, który akurat podniósł się do pozycji siedzącej, gładząc się swoją masywną łapą po głowie. Widząc Leśnego Ducha troll uśmiechnął się szeroko.
-Świetnie się spisałeś mój przyjacielu.- druid pochwalił Sporga, poklepując go po boku.

Venorę zaskoczyło zbudzenie się olbrzyma. Uznała, że teraz był najlepszy czas by odejść, kiedy troll uwagę miał skupioną na druidzie. Tak więc, z nietęgą miną z powodu dowiedzenia się o tym dziwnym portalu, wróciła do brata oraz kapłanów.

- Gdy tylko skończymy opatrywać rannych to zaczniemy się stąd zbierać - oznajmiła stając przed nimi. - Jakie ponieśliśmy straty? - zapytała, robiąc poważną minę.
-Ośmioro rannych. Jeden chyba straci nogę. Jeden walczy z trucizną. Myślę że nie dożyje świtu, choć zrobię co w mojej mocy- mówił Virgo -Troje zabitych.- dodał na koniec odwracając głowę celowo, by nie oglądać reakcji Venory.
Ta zacisnęła pięści słysząc ten raport. Chwilę nad tym rozmyślała. Martwym nie byli w stanie pomóc więc w pierwszej kolejności należało zająć się tymi, którzy mieli jeszcze szansę przeżyć.
- Frank, czy druid jest w stanie zneutralizować truciznę? - zapytała go, spoglądając na niego z nadzieją. Nim jednak ten mógł odpowiedzieć, ona już zajęła się kolejnym tematem. - Virgo, czy moja paladyńska magia lecząca jest w stanie pomóc temu co oberwał w nogę?
-Niewykluczone. Każda magia lecznicza powinna być skuteczna- odrzekł Virgo.
-Mogę zneutralizować truciznę, lecz musiałby trafić do mojej chaty.- dodał od siebie druid.
- Tak zrobimy - skinęła głową Venora. - Otrutego należy przenieść, wyznaczcie ochotników - i spojrzała na druida, który się przy nich pojawił, w jej spojrzeniu wyraźna była wdzięczność. - Ja spróbuję pomóc przy pozostałych rannych - gdy to powiedziała, zdjęła rękawice z dłoni. - Virgo, prowadź do tego rannego.
-Sporg go zabierze- oznajmił -Żadne z was się nie dowie gdzie mieszkam wzruszył ramionami -Jutro o świcie wasz przyjaciel będzie tutaj na was czekał. O ile trucizna nie dostała się za blisko serca…- dodał idąc za Venorą do żołnierza. Leśny Duch skinął na Sporga, a ten pozbierał się i ruszył dudniąc z każdym krokiem w kierunku rannego.

Paladynka nie wyglądała na przekonaną co do tego, jak jej żołnierz może odebrać trollową chęć pomocy.
- Dobrze, ale ja mu najpierw wyjaśnię co się dzieje, żeby się nie denerwował niepotrzebnie - stwierdziła panna Oakenfold obawiając się, że ranny może popaść w panikę czy też od razu dostać zawału gdy zobaczy poranionego Sporga, chcącego go podnieść.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline