Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2017, 12:07   #42
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Skoki ze spadochronem zawsze budziły ogromne pokłady adrenaliny. Swobodne spadanie uzależniało. Komu spodobał się pierwszy raz, chciał więcej i więcej. Niebezpieczeństwo było wszak bardzo znikome. Znacznie bardziej prawdopodobny był wypadek w drodze na lotnisko, niż problem ze spadochronem.
Tymczasem obie kobiety wyskoczyły bez spadochronów.
Sytuacja szczególnie niebezpieczna była w przypadku Jack. Nie mogła mieć pewności, jak bardzo jej telekineza pomoże w lądowaniu. Niezależnie czy pod nimi jest jakiś zbiornik wodny, czy twardy grunt.
Jednak w tej chwili zajęta była czymś innym. Kilkaset metrów pod nią w walce zwarła się dwójka Obdarzonych. Była to zbyt duża odległość, by mogła złapać ich swoją mocą, ale była też od nich znacznie cięższa, przez co jej przyspieszenie było większe. Zaczęła się do nich powoli zbliżać, widząc coraz dokładniej następującą wymianę ciosów.
Dean i steward trzymali się nawzajem za pancerze okładając wzajemnie pięściami. McWolf był w gorszej sytuacji, bo ręka przeciwnika była uzbrojona w ostrza zostawiające za każdym razem coraz głębsze bruzdy w pancerzu chłopaka.
W tym właśnie momencie z samolotu wywiało Erikę, która sekundę później przemieniła się w Kalipso.
Jack przeniosła zainteresowanie z zamachowca na Deana. Choć chciała wyciągnąć informację od nieznanego im obdarzonego, to jej głównym celem, dla którego pozwoliła by ciśnienie wyrwało ją z samolotu, był Dean. Dziewczyna chciała być pewna, że jej młody podopieczny przeżyje. Dlatego skupiając całą swoją uwagę, na jego osobie wykonała ruch dłońmi, który mógł wyglądać, jakby przesuwała niewidzialne pudełko. Nie wiedziała czy to zadziała. Nigdy wcześniej nie próbowała przesuwać, tak dużych przedmiotów, ale chciała oderwać Deana od wrogiego mężczyzny, by Kalipso mogła się nim zająć, kiedy Jack będzie grzebać w głowie stewarda.
Erika na własnym ciele mogła poczuć czemu należało przestrzegać zaleceń lekarzy praktykujących na Obdarzonych. Jej przemianie towarzyszyło uczucie przenikliwego bólu, jakby mnóstwo szpilek wbito jej w jednej chwili w całą klatkę piersiową, przez co wydawało jej się jakby dostała nagłej duszności. Jej ciało ogarnęło odrętwienie.
Nie była w stanie się ruszyć.

Olbrzymia zbroja bezwładnie spadała w dół z coraz większą prędkością. W końcu Kalipso udało się zacisnąć dłonie, choć w lewej ręce nieprzyjemne mrowienie nie ustępowało. Erika zapanowała nad spadaniem, przejmując kontrolę nad lotem. Opadając, zwiększyła już w pełni świadomie prędkość lotu. Spojrzała w dół. Zamierzała pochwycić w ręce dwójkę znanych jej obdarzonych.
Obie Obdarzone zbliżały się z każdą sekundą do walczących. Jack wyłapywała pojedyncze myśli obu Obdarzonych.

Jakby będący na niewidzialnej nitce, Dean podnosił się wraz z każdym gestem Dove. Jednak nadal McWolf był szczepiony ze swoim przeciwnikiem. Z jego ran zaczęły cieknąć strużki krwi.
W końcu chłopak wziął szeroki zamach, mocno odchylając się. Steward szybko to wykorzystał i wbił mu ostrza w bok. To jednak nie powstrzymało nastolatka. W jego zaciśniętej pięści błysnęło coś niebieskiego i Dean uderzył swojego oponenta w pierś.
Obie Obdarzone widziały to jak na dłoni.
W miejscu trafienia pojawiła się dziura na wylot, jakby coś anihilowało pancerz w miejscu gdzie McWolf zadał cios.
Steward przestał się ruszać. Sekundę później wrócił do ludzkiej postaci. W jego ciele, tam gdzie powinien być kryształ, ziała wielka dziura.
Kalipso zdawała się nie być przejęta tym, że właśnie jeden z obdarzonych stracił życie. Miała doskonałą kontrolę nad własnym lotem i już po chwili pochwyciła Deana. Trzymając go w prawej dłoni znów przyśpieszyła swój spadek.
- Przemień się - huknęła Erika do Dove. - Inaczej cię nie uniosę - dodała będąc już na wyciągnięcie dłoni od Jack.
Dove najpierw zaklęła w duchu, kiedy spod zbroi Deana wyleciała krew, a później odetchnęła gdy umysł wrogiego obdarzonego zniknął. Deanowi udało się, przeżył i obronił się. Jego moc była… niezwykła i śmiercionośna, co w połączeniu z myślami, które od niego odebrała zaniepokoiło ją. Jednak, to nie był problem, którym powinna się martwić w tym momencie. Musieli dotrzeć na ziemię, bezpieczni. Wizja wylądowania w wodzie wcale nie napawała Jack optymizmem.
Kalipso już nie spadała, kontrolowała sytuację, a przynajmniej była w stanie zapanować nad własnym ciałem zamkniętym w formie zbroi. Ona i Dean, nie mieli takiej możliwości. Na ich korzyść działało tylko to, że obydwoje byli dwójkami i bądź co bądź byli sporo mniejsi od Kalipso. Jednak po słowach, które “piatka” wypowiedziała w jej kierunku, Dove zrozumiała, że to może być dla niej za dużo. Skinęła tylko głową i po chwili w dół spadała już naga dziewczyna, a jej rude włosy rozwiewały się na wszystkie strony plącząc się ze sobą.

Kalipso wyciągnęła lewą rękę ku Dove. Najpierw dłonią otoczyła spadającą dziewczynę i dopiero wtedy zaczęła zwalniać upadanie. Robiła to powoli i bardzo ostrożnie, by przeciążenie nie uszkodziło delikatnego nagiego ciała człowieka. Erika czuła, że ta ręka jej drży, lecz nie mogła jej zmienić na drugą, bo w prawej trzymała Deana, który był dużo cięższy i jego już na pewno by nie utrzymała. Dla bezpieczeństwa Kalipso powoli odwróciła się plecami ku wodzie, układając sobie na piersi pochwyconą dwójkę.
- Spokojnie, trzymam was - odezwała się Obdarzona. Kontynuowała opadanie tak długo, aż znajdą się na bezpiecznej dla ludzi wysokości. Teraz, w tej pozycji, Erika mogła spojrzeć za samolotem, z którego wypadli. Oddalał się od nich ze znaczną prędkością, ale na razie wyglądało na to, że maszyna jest cała.
Cokolwiek robił Elliot, musiał poradzić sobie sam. Tymczasem Jack zaczeła się cała trzęść. Wysokość dwóch kilometrów była wystarczająca, by człowiek mógł normalnie oddychać. Było tam jednak tak zimno, że w dłuższym okresie czasu istniała możliwość dotkliwego wychłodzenia.
Dean oparł się o podbrzusze Kalipso. Jedną rękę trzymał na swoim boku, spomiędzy palców ciekły mu wręcz strumienie krwi, zabarwiając posoką pancerz swój jak i powierniczki żywiołu Wody.

Erika tak naprawdę dopiero teraz dostrzegła, że Dean oberwał w walce. Przyjrzała się uważnie chłopakowi. Nadal opadali. Było to konieczne by Dove przeżyła.
- Jack, jak duża jesteś po przemianie? - zapytała obdarzona, która nie przestawała mieć wzroku utkwionego w Deanie. Ten natomiast mógł zauważyć że upływ krwi zelżał, zupełnie jakby ktoś mu założył porządny opatrunek uciskowy na ranę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline