Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2017, 23:31   #118
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Gorąca kąpiel była tym czego paladynka pragnęła po trudach całej tej wyprawy. A odkryła to pragnienie w chwili gdy gospodarz wspomniał, że jego żona już im szykuje wodę na piecu. Venora wciąż była na euforii pobitewnej i nadal nie wierzyła, że to wszystko nie skończyło się źle. Pewne jednak było to, że gdyby nie wyszkolenie podkomendnych, wsparcie tutejszych ludzi oraz obecność doświadczonych wojowników jak Arthon i Virgo to świat nie wyglądałby teraz tak dobrze.

Panna Oakenfold stojąc u boku swojego brata, podobnie jak on, wzrokiem wodziła po łupach.
- Wiem ile tutejsi wieśniacy stracili w związku z kradzieżą Barunga - powiedziała i podobnie jak Purpurowy Smok, paladynka również odłożyła swój oręż. - Można by to przeliczyć przez liczbę tutejszych wiosek, wyznaczę Franka jako osobę odpowiedzialną za przekazanie funduszy… A i tak myślę, że nadal dużo z tego zabierzemy ze sobą - zasugerowała, chcąc by podział był sprawiedliwy. - I nie mam pojęcia skąd te gobliny miały tyle tego - pokręciła głową.

-To twoja wyprawa, ty dowodzisz i ty podejmujesz takie decyzje- odrzekł uśmiechając się ciepło -Podejmij taką by nie godziła w twoje sumienie, a będzie dla mnie słuszna- dodał.
-Jeszcze to…- odezwał się Kirk, wyciągając z kieszeni niespodziewanie złoty pierścień -Miał go ten niedźwieżuk, którego zabiłeś panie. Chciałem… jego lica nabrały purpurowego koloru -Chciałem go zabrać dla siebie- rzekł po czym niepewnie zbliżył się do stołu i położył na blacie ów pierścień, lecz Venora po krótkiej chwili obserwacji dostrzegła świetlne refleksy, z których słyną magiczne przedmioty. Venora spojrzała mimowolnie na swego brata, a ten odpowiedział tylko obojętnym spojrzeniem, rozkładając ręce na boki
-Mówiłem. Ty podejmujesz decyzje- Venora zrozumiała, że może ukarać Kirka po żołniersku, lub nawet oskarżyć o znieważenie dowódcy haniebnym czynem. Równie dobrze Venora mogła przyjąć przeprosiny i zapomnieć o całej sprawie. Arthon patrzył w bezruchu w obrazek na północnej ścianie izby biesiadnej.

Rycerka z poważną miną i w milczeniu wpatrywała się na twarz Kirka. W myślach rozpatrywała każdą z opcji. Jednak wiedziała, że robienie awantury z tego powodu po tak poważnej bitwie byłoby bardzo krzywdzące. Panna Oakenfold złapała się pod boki, bo skrzyżowanie rąk przed sobą, będąc w zbroi płytowej, nie było wygodne.
- Cieszy mnie, że darzysz nas na tyle dużym szacunkiem, że przyznałeś się do tego - odezwała się. - To też świadczy o zaufaniu jakie w stosunku do nas masz, a w walce jest to najważniejsze. Przekaż każdemu zbrojnemu, że jeśli teraz przyznają się do zawłaszczenia i oddadzą to, to nie spotka ich z tego powodu żadna kara. Jednakże jeśli tego nie zrobią teraz i wyjdzie to już po powrocie, to wtedy wszelkie konsekwencje będą wyciągnięte - powiedziała pouczającym tonem. - Możesz odejść - dodała ale zaraz się zreflektowała, że łucznik trzyma nieprzytomnego goblina. - Znaczy będziesz mógł odejść jak już zamkniemy tego pokurcza - poprawiła się prędko.

Venora uznając, że sprawa została załatwiona, podeszła do stołu z łupami. Oparła się o blat przyglądając skarbom.
- Tak, zrobimy z tym to co mówiłam - zadecydowała. - Ale nim zajmiemy się liczeniem to proponuję rozkuć się z tej całej stali - poklepała po swoim napierśniku.
Arthon skinął siostrze głową, po czym wstał od stołu, zabrał swój miecz i udał się do izby na piętrze. W tym czasie z piwnicy wyłonił się gospodarz zacierając ręce -Wszystko gotowe. Możecie wpuścić tam swojego jeńca- oznajmił. Kirk ruszył energicznym krokiem pewnie chcąc ze wstydu jak najszybciej zniknąć dowódczyni z oczu. Venorze przez chwilę zdawało się, jakoby łucznik chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz najwyraźniej się powstrzymał i udał się do piwnicy, a za nim podążyła dwójka piechurów. Miała chwilę dla siebie, a i woda na kąpiel zdaje się była już gotowa.
Paladynka ostatni raz rzuciła okiem na stół i cicho westchnęła. Było tego naprawdę dużo i sporo czasu spędzą na liczeniu i wydzielaniu pieniędzy wedle tego co sama ustaliła.
"Ciężki jest żywot dowódcy" jęknęła sobie w duchu zdając sobie sprawę, że sama te kłody pod nogi sobie położyła. Ciężkim, zmęczonym krokiem, ruszyła do izby, którą zajmowała.

Tam, zaraz po zamknięciu za sobą drzwi, zaczęła siłować się ze swoim pancerzem. Zadanie to proste nie było i nie mało w międzyczasie zirytowało zmęczoną rycerkę. Powoli podłoga pokoju zaczęła zapełniać się elementami pancerza wykutego elfią ręką.
W końcu Venora bez sił usiadła na łóżku. Ale była przynajmniej wolna. Odetchnęła kilka razy, przeciągnęła się. I w końcu odnalazła jakieś skryte bardzo głęboko pokłady sił. Wizja kąpieli silnie ją motywowała.

Zmobilizowała się i wstała. Zabrała jeszcze swój plecach z ubraniem na zmianę i wyszła z pokoju.

~***~

Ciepła woda z mydlinami była niczym zbawienie dla jej spiętych mięśni. Venora miała głowę opartą o brzeg dużej drewnianej balii i zanurzona była po brodę. Tylko kolana wystawały jej nad powierzchnię. O ile w izbie była sama i nikt nie zakłócał jej tej chwili relaksu swoją obecnością, to jednak docierały tu odgłosy z zewnątrz. Słyszała rozmawiających żołnierzy, krzyki bawiących się dzieci, czy choćby głos gospodarza, który zarządzał jak ustawić stoły na ucztę.
Venora uśmiechnęła się szeroko sama do siebie. Zwycięstwo nie cieszyłoby jej tak bardzo gdyby nie okazja na przyglądanie się szczęściu ludzi, którym się pomogło. W świetle tych okoliczności przestała nawet na tą chwilę martwić się swoimi snami czy dziwnym zbiegom okoliczności z jakimi jej samej przyszło stawiać czoła.

Kąpielowe rozmyślania przerwało jej wejście wieśniaczki z pytaniem czy dolać ciepłej wody. Rycerka odmówiła i w końcu wzięła się za szorowanie ciała z brudu.

Odświeżona, ubrana w luźne szaty jakie zwykła nosić na codzień w Świątyni Helma, w końcu pojawiła się w izbie gdzie składowali łupy. Arthon już tam był, ale przymierzał się do liczenia jak do jeża. Widząc siostrę w końcu zasiadł przy stole i razem zabrali się do pracy. A było to naprawdę nudne i mozolne zajęcie.

Słońce zaczynało zachodzić gdy skończyli. Wszystko było skrupulatnie podzielone. To co mieli zabrać do stolicy wylądowało w skrzyni którą przynieśli z jaskini goblinów. Cała reszta leżała na blacie stołu. Arthon poszedł ustalać z gospodarzem gdzie można by umieścić pieniądze, a Venora kończyła dopisywać ostatnią nazwę do listy wiosek, które miały otrzymać zwrot zagrabionich dóbr.
Na placu przed budynkiem gwar robił się coraz głośniejszy. Co niektórzy żołnierze zaczynali swoje przyśpiewki. Panna Oakenfold uznała, że wykorzysta ostatnie chwile przed wieczerzą na doprowadzenie swojej zbroi do stanu zdatnego do trzymania jej pod dachem, w jednym pokoju gdzie i spać sama musiała. Wstała od stołu i wróciła do swojej tymczasowej izby.

Tak szczerze to najchętniej legła by się prosto do łóżka. Jednak nie wypadało by jej ludzie świętowali bez swojego dowódcy.
No i kto wie, może w końcu przejdzie jej niechęć do wina, którego nie tknęła od czasu swojego pasowania na paladyna.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline