Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2017, 12:26   #120
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Sen był równie prawdziwy co i jawa. Z jednej strony było to niepokojące, a z drugiej mimo wszystko fascynujące. Piękno miejsca do którego trafiła w swej sennej wizji było zachwycające. Venorze wydawało się, że pamięta twarz mężczyzny któremu pokłonił się jej dziadek, lecz gdy próbowała ją przywołać to... Nie była w stanie przypomnieć sobie nic poza ogólnym opisem. Zupełnie jakby postać pomimo tego, że już jej się ukazała to wciąż chciała pozostać jej nieznaną.

Przez pół drogi myśli paladynki krążyły wokół snu. Próbowała sobie poukładać w głowie to co śniła, z tym co wiedziała o swym dziadku. Arthon twierdził, że dziadek nie zabierał ze sobą żadnego z nich na wyprawy do lasu. Czy to na pewno była prawda?
W rycerce rosła ciekawość, która kazała jej znaleźć miejsce ze snu. Lecz jeśli to był tylko sen, a nie żadne wspomnienie to tylko straci czas. I właśnie ten mały cień zwątpienia sprawił, że panna Oakenfold ostatecznie nie zdecydowała się na opowiedzenie swojemu bratu o swoich przemyśleniach. Nawet zaczęła się zastanawiać czy jakkolwiek był to temat do poruszenia z kimkolwiek. Wspomniała przecież bratu o tym przed bitwą, to on wyraźnie uznał to za objaw przedbitewnego zdenerwowania.
“Może ma rację?” Venora coraz bardziej wątpiła czy należy cokolwiek z tymi snami robić.

~***~

Właściwe pożegnanie i ostatnią mowę Venora poczyniła przed żołnierzami na błoniach przed miastem. Z tego też powodu zgodziła się by brat udał się zdać raport dowódcy oddziału, który miała pod sobą paladynka.
Nawet nie spodziwała się, że tak bardzo stęskni się za Stolicą. Poczuła nawet dziwną ulgę przekraczając bramę miasta. Może dlatego, że ostatnim razem wracając ze swojej misji nie poczyniła tego o własnych siłach? Tak, właśnie w ten sposób to sobie tłumaczyła.
Venora spojrzała na Virgo niosącego skrzynię ku świątyni by zaraz unieść głowę i spojrzeć na brata. Uśmiechnęła się szeroko i promieniejąc radością. Nie zważając na gapiów rzuciła się bratu na szyję by go wyściskać.
- Dziękuję, że byłeś przy mnie. Nie dała bym bez ciebie rady - szepnęła mu do ucha, przytulając go z całych sił. Kiedy go wreszcie puściła i stanęła przed nim wyprostowana, to na jej twarzy wciąż gościł szeroki od ucha do ucha uśmiech. - Wspaniale było móc walczyć z tobą ramię w ramię.
-I już nie na patyki jak w dzieciństwie, co?- rzekł odwzajemniając uśmiech -Idź odpocznij- dodał, kładąc dłoń na ramieniu siostry.
- Tak, teraz już jest wszystko na poważnie - odparła mu nie tracąc jednak uśmiechu.

Pożegnali się i rozeszli w swoje strony - Arthon i żołnierze udali się do garnizonu, a Venora podążyła w ślad za kulejącym kapłanem. Dogonienie Virga nie stanowiło żadnego wyzwania więc już po chwili zwolniła kroku i szła razem z nim. Przekraczając bramę świątynie Wiecznie Czujnego, paladynka głowę trzymała wysoko, a z jej postawy można było wyczytać, że była zadowolona z tego co osiągnęła.

- Udam się od razu do sir Augusta zdać raport - powiedziała do kapłana, gdy już szli przez zakonny plac. Venora hełm niosła pod pachą przez co mogła swobodnie rozglądać się. Na chwilę zapatrzyła się na trenujących młodzików. Wraz z powrotem zaczęła myśleć jak sobie w tym czasie radziła Arsen.

Rycerka doskonale znała drogę do kwatery swego przełożonego, oraz jednego z kilku mentorów. Kamienne schody pokonała bardzo szybko, dźwięcznie informując wszystkich na piętrze budynku o swoim przybyciu. Venora dotarła pod drzwi sir Augusta i zapukała głośno.
-Wejść- rozległo się od środka, znajomym dla niej głosem. Kobieta pchnęła klamkę i otworzyła na oścież drzwi do komnaty, której wystrój mogła sobie z pamięci w głowie odtworzyć.
Stary rycerz siedział jak zwykle przy swoim dębowym biurku, z stertą dokumentów, starych map i wielu innych rzeczy. Twarz Augusta rozpromieniała, gdy ujrzał Venorę -Udało się...- rzekł z nieudolnie skrywaną ulgą w głosie.
Panna Oakenfold przyjrzała się nieco podejrzliwie swojemu przełożonemu.
- Tak udało się - odparła ze skinieniem głowy. Była nieco zmieszana reakcją Kryspina. - Grumgish i okoliczne wioski wyzwolone, ich dobytek odzyskany przynajmniej w większości - powiedziała tytuł wstępu. - Udało nam się też pozyskać jeńca, którego sir Arthon zabrał ze sobą do Purpurowych Smoków by zająć się jego przesłuchaniem - dziwnie jej się mówiło w tej oficjalnej formie o własnym bracie. Zaraz też przypomniała jej się pewna kwestia. - Czy otrzymał pan od gońca mój list wraz z mapą miejsca, gdzie napotkaliśmy golema? Znaczy... - zganiła się w myślach za tą bezpośredniość. - Czy mogę zdać raport z misji? - zapytała prostując się.
-Dostałem. Zaniepokoiły mnie te wieści. Proszę…- rzekł wykonując zachęcający gest ręką. W międzyczasie jak Venora jęła kontynuować, on rozlał wodę z karafki do szklanek, podstawiając jedną Venorze na jej kraniec biurka by w razie czego mogła zwilżyć usta.

Siedząc już na krześle, przed biurkiem przełożonego panna Oakenfold zaczęła swoją spowiedź ze swojej pierwszej wyprawy w roli dowódcy:
- Pierwszy dzień drogi minął nam bez problemów. Dopiero nocą, gdy posłaliśmy zwiadowców, a oddział szykował się na spoczynek, otrzymaliśmy wiadomość o odkryciu niepokojącego miejsca. To było tam gdzie napotkaliśmy tego golema stworzonego z nieżywego ciała. Omylnie wzięliśmy go za nieumarłego co wprawiło nas w niemałą konsternację gdy magia przeciw nieumarłym na niego nie zadziałała. Virgo odkrył kryształ na tym konstrukcie. Wróciliśmy bo uznałam, że nie możemy tracić zasobów na ten przypadek, tym bardziej, że nie byliśmy odpowiednimi osobami by tym przypadkiem się zająć. Może jakbyśmy mieli przy sobie maga… - paladynka zamyśliła się czy wtedy by podjęła inną decyzję. Pewnie nie, ale trudno jej było wyrokować po czasie. - W każdym razie zadecydowałam o oznaczeniu miejsca i posłaniu gońca z informacją o naszym odkryciu. Kolejnego dnia podróż zakończyła się dotarciem do Grumgish. Akurat w momencie gdy zaczęła się inwazja goblinów - tym razem Venora sięgnęła po kielich i upiła z niego. A nawet wypiła wszystko, bo przecież dopiero co wróciła z drogi. Odetchnęła i odstawiła puste naczynie. - Wybiliśmy wtedy gobliny bez strat własnych. Pojmaliśmy jeńca. Niestety gdy przyszło do przesłuchania go to ten odgryzł sobie język. Następnie zarządziłam odpoczynek oraz wysłaliśmy zwiadowców... - panna Oakenfold, jak to ona, szczegółowo opisywała całe wydarzenie. Nie czuła potrzeby ukrywania przed sir Augustem niczego poza swymi snami, więc jej meldunek przypominał opowieść.
Mówiła i mówiła aż doszła do momentu kulminacyjnego - walki. Również i tu nie szczędziła na szczerości, przyznała że nie spodziewali się giganta, ale że liczyli na wsparcie trolla. Również obecność druida nie została pominięta.
- ... A gdy pokonałam ich herszta - tu akurat przemilczała jak wyglądała jej walka z Barungiem. Wspomniała o związaniu go i powrocie do walki. Następnie opowiadała o tym co działo się, gdy bitwa została zakończona, o stratach w ludziach, powrocie do wioski i podziale łupów jaki sama zarządziła. W jej raporcie nikt, kto się wykazał, nie został pominięty. - ... Virgo następnego dnia odebrał żołnierza, który został zatruty bronią goblinów - westchnęła i zrobiła zamyśloną minę czy niczego nie pominęła. Bo własne sny o dziadku, koszmary o końcu świata oraz przywłaszczenie pierścienia przez Kirka przemilczała z pełną premedytacją.
- Powrót minął nam bez żadnych problemów. Ah! - i przypomniała sobie co powinna jeszcze dodać. - Druid, ten który nam pomógł, wspominał, że w lesie zrobiło się niebezpiecznie przez coś co nazwał "magią teleportu z innego wymiaru". Mówił, że to potężna magia, która sprawia, że nawet jego zaklęte bestie boją się w te miejsca zbliżać.

Rycerz siedział głęboko zamyślony, gdy Venora prowadziła długi i szczegółowy opis swej wyprawy. Raz na jakiś czas przytakiwał tylko głową by dać do zrozumienia, że ciągle uważnie słucha. Venora dokończyła swój monolog i starzec w końcu drgnął.
- Poradziłaś sobie wzorowo. Strata żołnierzy zawsze boli, lecz każdy z nich był świadom na co się pisze. Gratuluję również pokonania giganta. To nie lada wyczyn. Sam niegdyś stoczyłem taki bój i omal nie przypłaciłem tego własnym życiem…- zamyślił się, upijając trochę wody z swojego pucharu -Ale nie w tym rzecz. Jestem z Ciebie dumny. Wielki przeor Grimil chciałby cię poznać i gdy tylko doszły do niego wieści o twoim zwycięstwie postanowił urządzić na twoją cześć zacną wieczerzę. Musiałaś zrobić na nim spore wrażenie. Wszystko odbędzie się za równo dwadzieścia dni- oznajmił, nie przyjmując żadnych sprzeciwów.
-Zawnioskuję o liczniejsze oddziały strażników dróg, w tamte rewiry, niestety niewiele mogę tu zrobić więcej. Nie mamy dość ludzi by wszędzie patrolować, a niebezpiecznie przecie wszędzie na szlakach. Zbadamy jeszcze tę sprawę, ale strzeżenie lasu nie jest naszą misją. Las ma swoich opiekunów i sami sobie z tym poradzą. Zaufaj mi- mężczyzna wstał od stołu i wyjrzał przez okno na trenujących młodych chłopców, pod okiem sir Aleksandra -Poślę również ludzi by zbadali tamto przeklęte miejsce. Niech tak będzie…- dodał odwracając się z powrotem w stronę okna.

Venora uśmiechała się szeroko. Teraz już nie musiała nawet ukrywać swojej dumy, bo miała potwierdzenie od przełożonego, że spisała się tak, jak i sama uważała - doskonale. Niestety wieść o wieczerzy na jej cześć nieco ją onieśmieliła. Ale wiedziała, że od tego się nie wymiga.
- Raduje mnie, że mogłam spełnić pokładane we mnie nadzieje - odparła w końcu. Nie mogła się też nie zgodzić ze zdaniem Augusta, że druidzi i inni opiekunowie lasu będą musieli się zająć problemem portalu. Przygryzła zaraz wargę w niezdecydowaniu.
- Czy ja mogłabym prosić o kilka dni wolnego? - zapytała niepewnie. - Chciałam odwiedzić rodziców, pewnie wieści o mojej poprzedniej wyprawie już do nich dotarły... - dodała tłumacząc swoją prośbę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline