Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2017, 19:58   #122
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
To był dla niej szok. Nie tego spodziewała się zastać po powrocie ze swojej pierwszej poważnej misji w roli dowódcy. Cała wesołość, duma i pewność, jakie jeszcze chwilę temu czuła, rozprysły się niczym dotknięte czarem dezintegracji.
Venora złożyła dłonie jak do modlitwy, unosząc je ku głowie by zakryć nimi usta. Spuściła pełen smutku wzrok i wbiła spojrzenie w blat biurka sir Augusta. Czuła... Pustkę.
Nawet nie słuchała z uwagą tego co dalej mówił Kryspin. Venora nawet nie wiedziała by sir Morimond cierpiał na jakąkolwiek chorobę, dlatego ta wieść o jego śmierci była dla niej tak bardzo niespodziewana. Sir August miał rację, rycerka darzyła swojego mentora wielką sympatią i olbrzymim zaufaniem. Zawsze był on dla niej osobą, której mogła się zwierzyć. Wiedziała też, że zawsze był chętny poratować ją radą. A teraz...

Paladynka nawet nie zwróciła większej uwagi na osoby, które wparowały do pokoju jej przełożonego. Dopiero po dłuższej chwili, w miarę jak kolejne osoby przychodziły i wychodziły z pomieszczenia, Venora w końcu się otrząsnęła. Na tyle na ile była w stanie po tych wieściach. Sens rozmów między mężczyznami zaczął do niej dochodzić. Zacisnęła dłonie w pięści i uniosła głowę, spoglądając na Augusta.
Pokręciła głową.
- Nie, nie, w porządku - wydusiła z siebie ściszonym głosem, by nie załamał jej się. Odwróciła spojrzenie. - Wezmę tylko świeże rzeczy… - zacisnęła zęby i wstała.

Rycerz odprowadził wzrokiem skołowaną Venorę. Nie dziwił go jej stan. Dopiero co powróciła z wielkiej wyprawy jako zwyciężczyni, pogromca gigantów. Jednak zamiast odpocząć, spotkać się z rodziną i celebrować to wspaniałe wydarzenie musiała wziąć na barki wieści o śmierci swego przełożonego. Kryspin milczał, gdyż żadne jego słowa nie dały by rady pocieszyć młodej paladynki. Śmierć jest nieodłącznym elementem życia. Venora musiała się z tym pogodzić, gdyż na drodze paladyna, śmierć pojawiała się zdecydowanie za często.
Służka Helma zamknęła za sobą drzwi do komnaty swego przełożonego i udała się do własnej celi, gdzie musiała błyskawicznie przygotować się do nowej wyprawy. Na szczęście była typem człowieka, który potrafił przysposobić się w mgnieniu oka i tak było tym razem.

Już po kilku chwilach rycerka ruszyła żołnierskim krokiem, schodami w dół do holu. Jeszcze nie zdążyła zejść z ostatniego stopnia, gdy masywne drzwi do budynku otworzyły się i jej oczom ukazał się młody chłopak, trzymający oburącz zawinięty w płótno pakunek, który Venora mogła bez większych problemów rozpoznać jako oręż.
-Pani!- krzyknął widząc Oakenfoldównę -Sir Arthon mnie przysyła. Nakazał mi wręczyć ci to...- rzekł zbliżając się do kobiety. Najwyraźniej Arthon opisał siostrę na tyle dobrze, że młodzik nie miał wątpliwości, że rozmawia z dobrą osobą. Venora odebrała przesyłkę i odwinęła skrawek płótna odsłaniając rękojeść długiego miecza Barunga.
-Mam jeszcze to!- nagle przypomniał sobie, sięgając ręką do kieszeni, z której wyjął zalakowany liścik.
Venora wpierw przyjrzała się temu co przekazał jej chłopak. Całkiem zapomniała o łupach, ale zaraz wymusiła na sobie uśmiech. Który wyszedł jej niestety całkiem bardzo smutno.
- Dziękuję ci - odparła i wzięła od niego obie rzeczy. - Pozdrów ode mnie sir Arthona... Ah i przekaż mu, że musiałam już wyruszyć z miasta. Gdy wrócę to o wszystkim mu opowiem.
Młodzik pokłonił się lekko i wybiegł z budynku świątynnego znikając Venorze z oczu. Rycerka odprowadziła go wzrokiem i rozwinęła drobny, zawinięty w rulonik liścik.

Cytat:
Droga siostrzyczko.

Dzisiaj, wraz z delegatem z królewskiego dworu, zajmiemy się przesłuchiwaniem jeńca. Goblin odzyskał przytomność, lecz milczy. Przesłuchaniem zajmie się specjalista od rozwiązywania języka, więc nie powinnaś się martwić. Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli nie będziesz na to patrzeć, lecz gdy tylko czegoś się dowiem, osobiście do Ciebie przyjdę z informacjami.
Póki co poprosiłem mego przyjaciela z zakonu Bojowych Magów, aby rzucił okiem specjalisty na miecz Barunga. To zaklęty oręż, który w walce staje w płomieniach. Miecz należy teraz do Ciebie.
Jestem z Ciebie dumny.

Pozdrawiam
A.
Panna Oakenfold uśmiechnęła się blado na treść listu. Powinna się ucieszyć, bo zdanie jej brata było dla niej bardzo ważne... ale w tej chwili nie była w stanie. Westchnęła cicho i złożyła list. Trzymając podarowany miecz za pochwę chwilę stała nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Odwinęła więc z szarego płótna rękojeść oręża, a następnie całość. Miecz leżał bardzo dobrze w dłoni, choć zdawał się być nieco cięższy od tego, którym władała do tej pory. Misternie zdobiona rękojeść, oraz elegancka pochwa zostały wyczyszczone, nim trafiły do rycerki. Arthon zajął się jak widać wszystkim i to w mgnieniu oka. Kobieta przez chwilę zastanawiała się, skąd tak zacna broń znalazła się w rękach goblina, lecz do jej głowy powróciła świadomość o śmierci mentora, oraz kolejnej, czekającej jej wyprawie.

[media]http://i.imgur.com/UMuVH5q.png[/media]

Spojrzała w kierunku wyjścia, gdzie zniknął posłaniec jej brata. W końcu zabrała się w sobie, nie pozwalając jednocześnie na załamanie się, po czym ruszyła do stajni, miejsca gdzie Albrecht miał przyszykować sprzęt i wierzchowce dla grupy mającej iść na odsiecz.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 20-02-2017 o 20:14.
Mag jest offline