Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2017, 16:35   #126
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Była to niebezpieczne trasa, gdyż z lewej strony mieli za sobą wysoką skalną ścianę, po której nie sposób byłoby się wspinać, zaś po prawej głębokie urwisko, w które wpadnięcie było równoznaczne ze śmiercią. No i jakby tego było mało, nieopodal swoje gniazda miała banda harpii.
-Gotowi?- spytał, po czym dobył miecza.
Venora wolała się nie zastanawiać nad tym w jak bardzo niebezpieczny rejon zawędrowali w poszukiwaniu porwanych przez gnolle. Nie dopuszczanie do siebie tego potrafiło sprawić, że człowiek po prostu brnął w to dalej. Bo to trzeba było po prostu zrobić.
Paladynka spojrzała po towarzyszących jej rycerzach, po czym wróciła spojrzeniem najpierw na Ernesta, później na półorka. Skinęła twierdząco głową.
- Idziemy - powiedziała i dobyła swojego nowego miecza.

Gdy Venora dobyła swego ostrza, towarzyszący jej rycerze, poszli w jej ślady, a następnie ruszyli za nią. Pierwszy ruszył Ur-Shak, trzymając się blisko ściany. Półork mknął lekko przygarbiony, w kierunku masywnego wejścia do kurhanu. Mieli do przejścia jakieś stopięćdziesiąt kroków, może trochę więcej. Niestety ciężkie opancerzenie helmickich strażników skutecznie uniemożliwiało jakiekolwiek próby przejścia po cichu. Idąc tuż za Ur-Shakiem Venora rozglądała się po skalnych szczytach wiedząc, że tylko jej bystry wzrok może w porę dostrzec niebezpieczeństwo.
O dziwo nikt i nic nie spadło im na głowy.
Wejście do kurhanu nie było w żaden sposób zabezpieczone, ot szeroka na półtora metra szczelina w skalnej ścianie, nad którą ktoś wydrążył kilka symboli w nieznanym Venorze dialekcie. Rycerka wślizgnęła się do wnętrza zaraz za półorkiem, lecz nim zdążyła rzucić okiem na cokolwiek w wnętrzu usłyszała gromki śmiech i ujadanie z zewnątrz.

-Harpie!- warknął zielonoskóry. Panna Oakenfold wychyliła głowę z kurhanu i dostrzegła dwie paskudne hybrydy człowieka i ptaka. Jedna z harpii ciskała na oślep sporymi kamieniami raczej nie popisując się celnością, lecz druga nieco odważniejsza sfrunęła w kierunku skalnej półki dążąc do bezpośredniego starcia. Obrzydliwe monstrum miało wysokość przeciętnego elfa i na tym kończyły się wspólne cechy tych ras. Potężne skrzydła o szarej barwie trzepotały nerwowo w powietrzu, a na paskudnej, kobiecej twarzy harpii pojawił się złowrogi uśmiech, ukazujący szereg ostrych kłów.
Harpia trzymałą w prawej dłoni hebanowy buzdygan, lecz pewnikiem nie była mistrzynią szermierki i był to bardziej straszak niż śmiercionośny oręż jak w przypadku Venorowego miecza.

[media]http://i.imgur.com/T4CE6mM.jpg[/media]

Podczas gdy pierwsza z bestii natarła ostatniego z kolumny Lukę, druga zaprzestała na chwilę ciskania kamieniami i wydała z siebie nienaturalnie piękny śpiew. Jej ujadanie onieśmielio niemal każdego z sześcioosobowej grupy, za wyjątkiem Venory i Wlada, który jako pierwszy ruszył do ataku, próbując przegonić potwora od swych kamratów.
Pozostali choć trzymali w ręku swój oręż, nawet nie myśleli by go unieść do walki. Ospałym krokiem niczym zombi zmierzali w kierunku urwiska...
Paladynka nie mogła uwierzyć, że coś tak szkaradnego mogło zaśpiewać tak pięknie. Lecz tej myśli nie poświęciła ani chwili dłużej tylko ruszyła za Wladem do ataku. Dopiero wtedy, zbliżając się do harpii, Venora dostrzegła dziwne zachowanie pozostałych. Otworzyła szerzej oczy.
- Wlad, ona ich zauroczyła! - krzyknęła do rycerza. - Spróbuj ich wybudzić z tego... transu, ja zajmę się harpiami! - dodała tonem rozkazu, a sama zaczęła się szykować do sięgnięcia swoim mieczem ku najbliższej pierzastej.

Mężczyzna wysłuchał młodszej od siebie rycerki, skinął jej głową i w pierwszej kolejności doskoczył do zakutych w stal paladynów. Pierwszego, trącił barkiem z impetem, tak że ten wyłożył się jak długi na ziemi, zaś pozostałych dwoje złapał za element pancerza chroniący szyję, szarpiąc ich energicznie do tyłu.
Na szczęście Ernest i Ur-Shak w porę oprzytomnieli sami, stojąc na skraju urwiska. Tymczasem Venora za ich plecami próbowała dźgnąć harpię swoim mieczem, lecz lawirująca w powietrzu potwora skutecznie unikała Pożogi. Harpia również nie próżnowała, wywijając na oślep swoją buławą. Mało tego bestia trafiłą Venorę, lecz elfia zbroja po raz kolejny przetrwała potężne grzmotnięcie i uchroniła właścicielkę od większych obrażeń.
- Powiedzcie mi proszę, że ktoś z was ma łuk - odezwała się z nadzieją w głosie Venora, która uważnie stawiając kroki machała swoim mieczem w kierunku skrzydlatej maszkary. - Nie zatrzymujemy się - dodała zaraz, spoglądając kątem oka ku dalszej części ścieżki wiodącej przy przepaści. - No chodź, no chodź tu! - krzyknęła do harpii, chcąc ją sprowokować do ataku, który może da jej samej okazję do zadania ciosu.

Rycerka wzięła potężny zamach mając dość miejsca i celnie ugodziła fruwającą bestię w brzuch. Krew harpii trysnęła obficie na skalną półkę, a ostrze nowego miecza Venory buchnęło płomieniami. Harpia zaskrzeczała głośno i wartko odfrunęła po za zasięg miecza paladynki. Tymora tej nocy nie była zbyt przychylna dla przeciwników Venory. Druga z bestii ciskając kamieniami z powietrza źle wycelowała i potężnie huknęła swoją towarzyszkę w plecy.
-Prędko! Do kurhanu!- krzyknął Ernest.
- Ruszajcie, będę osłaniać tyły! - rozkazała Venora paladynom, cofając się, ale wciąż szukając sposobności do ciachnięcia przeciwnika. Miała ona najlepsze opancerzenie więc takie rozwiązanie wydawało jej się najbardziej odpowiednie. - Wlad, pilnuj mnie, żebym nie spadła gdy będę się cofać!-

Chwilę później grupa, z Venorą na tyle znalazła się bezpiecznie we wnętrzu kurhanu. Raniona harpia najwyraźniej miała dosyć walki i trzymała się na dystans, nie zbliżając się pod zasięg miecza Venory. Gdy służka Helma wbiegła do grobowca poczuła na twarzy powiew mroźnego wiatru.
-Jest krew...- syknął Ur-Shak pochylając się nad kilkoma w miarę świeżymi kroplami krwi na gładkiej posadzce.
-Ruszajmy...- ponaglał Ernest. Korytarz skręcał lekko w prawo, kierując grupkę w dół. Po kilku chwilach energicznego marszu kompania dotarła do miejsca, gdzie korytarz rozwidlał się na lewo i prawo, a podłoże przestało być pochyłe w dół. Półork uniósł pochodnię wyżej, jakby chciał rozświetlić nieco więcej przestrzeni.
-No i co teraz? Lewo? Czy prawo?- Ernest spojrzał na Venorę pytająco.
Paladynka przeszła na przód, stając przed rozwidleniem przyjrzała się mu uważnie. Gestem ręki poprosiła półorka, żeby zabrał pochodnię, bo zaczęła razić ją po oczach. Przyglądała się podłożu, szukając śladów stóp czy krwi, którą już wcześniej dostrzegli. Nie znalazła jednak ani śladów krwi ani odcisków, posadzka była płaska i w miarę czysta, przykryta sporą ilością kurzu.
- Chodźmy w prawo - stwierdziła Venora i ruszyła przodem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline