Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2017, 22:49   #128
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka nie wiedziała czy to tylko jej się wydawało, czy te gnolle były zauroczone tymi bębnami jak kiedyś widziała gobliny, które dopiero co Cormyr pokonał.
- Macie mojego człowieka - powiedziała, a jej głos poniósł się echem przez salę. - Oddajcie go, a nic wam się nie stanie - dodała, bo zawsze trzeba przynajmniej mieć nadzieję, że rozum jednak odwiedzi te parszywe łby.
Ha!- zakrzyknął stwór szczerząc pożółkłe kły. Bestia odłożyła na bok bębny i wstała, nie robiąc żadnych agresywnych i nerwowych ruchów. Co dziwne, pozostałe gnolle siedziały nieruchomo, obserwując całe zajście.
-Ludzka suka myśli, że będziemy się targować…- dodał po chwili robiąc w jej kierunku kilka spokojnych kroków -A czym ty mi chcesz zagrozić?- spytał przekrzywiając lekko łepetynę w bok.

Venora stała wyprostowana, czekając aż gnoll do niej się zbliży.
- Na razie proponuję pokojowe rozwiązanie - odparła. - Oddaj mojego człowieka, a rozejdziemy się się bez rozlewu krwi - uniosła wyżej brodę. - Chyba, że jednak wolisz skończyć jak gobliny i ich herszt imieniem Barung, którego miecz teraz dzierżę.
Stwór pociągnął mocno nosem -Sram na twojego Barunga i na twój miecz…- rzekł przeciągle, na co, co niektórzy jego współplemieńcy zarechotali głupkowato -Po za tym…- uniósł ramiona jak na powitanie -Gdzie tu widzisz swojego człowieka?- spytał znów przechylając lekko głowę w bok.
Paladynka spojrzała mu prosto w oko, którym na nią łypał.
- Jeśli go już zjedliście to będzie bardzo źle - odpowiedziała głośno panna Oakenfold. - Wtedy moja umowa będzie nieważna. Więc lepiej, żeby się znalazł... - dodała, choć w duszy sama nie mogła uwierzyć, że naprawdę teraz próbowała dojść do porozumienia z rudym gnollem na dyplomatycznej ścieżce.
-Heee…- stęknął obserwując kobietę od stóp do głów -Ludzka suka przekonała mnie…- dodał, po czym odwrócił się do niej plecami i podszedł do kopca z kości, po czym potężnym kopniakiem rozsypał wszystkie szczątki po grobowcu, głośno się przy tym śmiejąc -Znajdź go sobie…- rzekł ponownie unosząc ręce na boki. Najwyraźniej jego kompani wiedzieli, że bitka jest rzeczą nieuniknioną i pozostałe gnolle prędko wstały dobywając swych prowizorycznych oręży.
Venora przyglądając się przywódcy stada, przez drobną chwilę, nawet miała nadzieję, że udało jej się do niego przemówić. Zacisnęła szczęki po tym jak ten rozsypał stertę kości. Albo rzeczywiście go zjedli, albo woleli się droczyć. Tak czy inaczej, paladynka zaspokoiła własne potrzeby sumienia i teraz mając je czyste, mogła zrobić to co powinno się z takimi parszywymi bestiami robić.
- Wyzywam cię na pojedynek - powiedziała spokojnie i powoli ruszyła w kierunku rudzielca. - Tylko ty i ja, bo przecież nie boisz się przegrać z kobietą, prawda?

Stwór zamarł w bezruchu na krótką chwilę, lecz w końcu się odwrócił i spojrzał na nią chłodno. Gnoll wyszczerzył zębiska i przytaknął głową Venorze -Niech będzie…- wycharczał gardłowo, po czym pochylił się i podniósł z podłogi swój dwuręczny topór, który leżał obok odstawionych bębnów. Gnoll zaszczekał a jego współplemieńcy posłusznie odsunęli się z środka grobowca.
Gnoll złapał swój topór oburącz i wziął potężny zamach od boku, lecz miast Venory, pociągnięty impetem własnego wymachu, wbił swój oręż w jednego z współplemieńców posyłając go w zaświaty, a jakby tego było za mało zabity gnoll runął na ziemię z wbitym w pierś toporem, tak, że rudy herszt musiał poświęcić sporo wysiłku na wyszarpanie broni z truchła.
Venora widząc to, w pierwszej chwili oniemiała. Lecz tym razem nie była aż tak zaskoczona jak wtedy gdy Barung wyrżnął się u jej stóp. Choć szczerze mówiąc, to jak niefortunnie chybił ją rudzielec, było niewiele mniej zaskakujące. Ale też nie zamierzała stać i patrzeć jak reszta widowni. Uspokoiła własny oddech, skupiając się na ataku, który miała wyprowadzić. Paladynka skumulowała energię na swej broni. Zaatakowała z szarży w rudogrzywego, wyprowadzając od dołu cios ostrzem swego miecza.

Trafiła go idealnie pod żebra na lewym boku, a siła z jaką naparła na gnolla, była na tyle duża, że bez problemu poprowadziła palące ogniem ostrze Pożogi ku górze. Miecz bezlitośnie rozorał ciało przeciwnika. Krew trysnęła z trzewi ranionego, zdobiąc szkarłatem zbroję Venory, która zdawała się być niewzruszona tym widokiem. Nic dziwnego, w końcu ledwo co wróciła z bitwy, która porządnie zaprawiła ją w boju.
Gnoll zaskomlał i wybałuszył oczy z paraliżującego bólu, gdy jego wnętrzności skwierczały na gorącej klindze oręża paladynki. Panna Oakenfold, niczym wprawny rzeźnik, rozcięła cały bok swego przeciwnika, sprawiając nawet, że jego lewa ręka trzymała się tylko na kilku ścięgnach. Na koniec, napędzana bitewną euforią, odepchnęła go kopniakiem, żeby zrobić sobie dystans dla kolejnego ciosu mieczem. Znów wzięła zamach, celując w okrwawiony bok rudego gnolla.

Pół człek pół hiena, był łatwym celem i Venora zbytnio nie musiała się starać by wysłać go w otchłań. Potężnym pchnięciem przebiła gołą pierś gnolla, nie dając mu żadnych szans na przeżycie. Poturbowane truchło runęło na ziemię, tuż pod nogami rycerki. Boska opatrzność świeciła nad nią, lecz to był zaledwie kolejny etap jej wyprawy do kurhanu. Pozostałe gnolle widząc jak paladynka zaszlachtowała ich przywódcę zebrały się w kupkę z uniesionym orężem, lecz w głowach chyba mieli plan ucieczki aniżeli walki. Najwyraźniej spektakularne zwycięstwo Venory złamało ich morale w każdy możliwy sposób.

Rycerka wyprostowała się z głośnym westchnięciem. Sama była pod wrażeniem, ale choć tego nie okazywała, to była też bardzo spięta. Z rękami opuszczonymi po bokach odsunęła się od pokonanego. Wydawało jej się, że go dobiła, ale strzeżonego bóg strzeże... Dopiero wtedy odwróciła głowę spoglądając na resztę gnolli.
- Ma być spokój! - krzyknęła na nie z przestrogą w głosie. - To żaden z was, nie straci już tu życia - uniosła miecz i jego końcem wskazała na pierwszego z brzegu gnolla. - Zapytam jeszcze raz…
Po tych słowach spojrzała ku przejściu, za którym kryli się jej ludzie.
- Wlad, wyjdźcie i zacznijcie przeszukiwać jaskinię! - krzyknęła do swoich i natychmiast wróciła spojrzeniem na gnolle.
- Gdzie jest mój człowiek - powiedziała bezpośrednio do tego wybranego przez siebie. brzydala, bo uznała, że kierowanie słów w tłum będzie niczym rzucanie grochem o ścianę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline