Nie była zadowolona z tego jak się to skończyło. Jednak gnolle same wybrały to rozwiązanie. Pocieszała się jednak tym, że przynajmniej obyło się bez strat własnych.
-
Zabieramy ze sobą - odpowiedziała Wladowi i spojrzała na Ernesta. -
Racja, musimy się pośpieszyć - zgodziła się z nim i pierwsza ruszyła by przejść do kolejnego pomieszczenia.
Niedługo później grupa dotarła do głównego holu, gdzie znajdowała się “płonąca studnia”. Zostały im trzy grobowce do przeszukania, a decyzja od którego zaczną należała do Venory.
-
No to idziemy po kolei - westchnęła kobieta widząc ile jeszcze zajmie im to czasu. -
Luka, zostaniesz tu przy ogniu na czatach na wypadek, gdyby ktoś odwiedził to miejsce, żeby nas tym nie zaskoczył - rozkazała. -
A my - spojrzała po reszcie -
zajmiemy się kolejną salą - dodała i wskazała pierwsze drzwi po lewo od tych, skąd dopiero co wyszli. Ponownie ruszyła pierwsza.
Zgodnie z poleceniem Venory, Luka stanął jak posąg przy bramie do grobowca, z którego właśnie wyszli. Był paladynem Helma i rola strażnika była mu wpajana od najmłodszych lat, kiedy zaczął szkolenie. Rycerka obrała kierunek i zbliżyła się wraz z resztą towarzyszących jej mężczyzn do bramy kolejnego grobowca. Te jednak ani drgnęły nawet gdy cały zapas sił włożyli wszyscy członkowie grupy ratowniczej. Venora spojrzała z konsternacją na twarzy na całe wrota. Kolejne symbole, oraz kolejne słowa, których nawet nie potrafiła poskładać w spójną całość.
-
Zostały jeszcze dwa…- burknął Ur-Shak.
-
A pierwszy od lewej…- Ernest wskazał pierwsze wejście do grobowca, które zbadali -
Były uchylone- zaproponował kolejną drogę do zbadania.
Paladynka oparła się plecami o wrota, które tak uparcie nie chciały ich przepuścić. Towarzyszył temu metaliczny dźwięk gdy stal jej zbroi przeszurała po kamiennych drzwiach.
-
Tak, to dobry pomysł - pochwaliła i odeszła od zamkniętych wrót. Dopiero gdy odeszła od nich jakiś kawałek to odwróciła się ku nim by spojrzeć na znaki. -
Henk by pewnie wiedział co te symbole znaczą - powiedziała sama do siebie. Chwilę więc przyglądała się płaskorzeźbom by spróbować je zapamiętać. Nie liczyła jednak, że to się uda, a znowu odrysowanie tego wymagałoby posiadania czegoś do pisania.
Powoli więc panna Oakenfold odeszła od tych drzwi i skierowała się tam, gdzie zaproponował Ernest.
Grupa ruszyła dziarskim krokiem w stronę wyznaczonego przez Ernesta grobowca. Wrota były uchylone na tyle, że dało się wsadzić do środka rękę, lecz po paru chwilach napierania na nie, drgnęły lekko i w końcu udało się je uchylić na tyle by kompani wśliznęli się do środka. Korytarz za drzwiami biegł w taki sam sposób jak w poprzednim grobowcu, lecz w środku nie było smrodu futra a jedynie zapach stęchlizny i zgnilizny. Grupa podążyła za Venorą w kierunk głębiej. Już po chwili znaleźli się w samym grobowcu, gdzie panowała mroczna atmosfera, jakby mieszkało tu coś znacznie gorszego od gnolli i wiedźmy. W ścianie wydrążono miejsce na kilkanaście kamiennych sarkofagow, zaś na środku pomieszczenia stały trzy większe sarkofagi, z których jeden był kompletnie zniszczony. Pochodnia Ernesta lekko rozświetlała wnętrze tego miejsca, a jej płomień tańczył jak przeciąg zagrał
-
Pusto…- burknął ponuro półrok.
Paladynka postanowiła dokładnie przyjrzeć się temu miejscu. Stonowała więc w sobie pośpiech i chęć przejścia do kolejnego pomieszczenia, i weszła w głąb grobowca. Uważnie przyglądała się ścianom oraz sarkofagom. Przy tych ostatnich starała się doszukać informacji kogo pochowano. Pochyliła się nawet przy nich, by przypatrzeć się czy nie były suwane - bo może w którejś przetrzymywano ich zaginionego.
Nagle płomień pochodni Ernesta niemal przygasł od silnego powiewu przeciągu, a z wnętrza strzaskanego sakrofagu wyłoniła się biała jak mleko mgła, która między nogami rycerzy pomknęła błyskawicznie w kierunku wejścia do grobowca, gdzie zawirowała w miejscu i przybrała kształtów humanoida. Po krótkiej chwili mglisty kształt zaczął przypominać ludzkiego mężczyznę w zbroi o długich do ramion, siwych włosach i bladej cerze.
-
Dlaczego burzycie mój spokój…- syknął a jego głos odbił się echem od ścian z litej skały.
[media]http://i.imgur.com/Jzg3p0O.jpg[/media]
Venora aż cofnęła się w tył widząc jak z mgły wyłania się widmo. W pierwszej chwili nawet chciała sięgnąć po miecz, lecz powstrzymała się, gdy duch ich nie zaatakował, tylko zadał pytanie.
-
Wybacz nam to najście - odparła pochylając głowę z szacunkiem, bo zupełnie nie miała pomysłu jak powinna zareagować. -
Nie chcieliśmy zakłócać spokoju... Sir - dodała na koniec nie pewna czy ten tytuł był właściwy. -
Zboczyliśmy tu w poszukiwaniu naszego towarzysza, którego porwały gnolle. Nie chciały one jednak nam wskazać miejsca ukrycia porwanego i tak, przypadkiem, naszliśmy jaśnie pana…
-
Sir? Pan? Nie…- zjawa zadumała się na chwilę -
Jestem Bjorg. Wojownik i syn tej ziemi…- rzekł po chwili -
Gnolle… Spotkałem kiedyś za życia kilka… Rozpłatałem je swoim toporem…- rzekł a mgła unosząca się kilka centymetrów nad posadzką nagle wystrzeliła w górę formując się w ręk zjawy niczym iluzja, w dwuręczny topór.
-
A więc to te pokraczne, parszywe stwory plądrują groby moich przodków i współplemieńców?- spytał obserwując kolejno Venorę, jej opancerzonych kompanów, a na końcu Ernesta i Ur-Shaka.
Rycerka nieco się odprężyła.
-
Jestem Venora Oakenfold, paladynka, służka Helma - przedstawiła się zjawie. -
Ja i moi towarzysze - rzuciła na nich spojrzeniem przez ramię. -
Właśnie zgładziliśmy gnolle, które się tu zagnieździły. Znaleźliśmy też zebrane przez nie kosztowności, które uznaliśmy, że należały do porwanych przez nie ofiar, których kości jest w tym kurhanie całe mnóstwo - wyjaśniła od razu, by nie rozzłościć ducha gdy sam spostrzeże wór złota. -
Jeśli jednak to są przedmioty twoich towarzyszy to pozostawimy je w tej krypcie.
-
Moim towarzyszom nie trza złota, a spokoju…- odrzekł nostalgicznym tonem -
I mylisz się, jeśli twierdzisz, że gładziliście gnolle, które się tu zagnieździły… Aż dziwne, że ich nie słyszycie. Mi pęka głowa od tego rabanu, który nieustannie robią…- pokręcił głową.
Venora odruchowo rozejrzała się po jego słowach. Ale zaraz wytłumaczyła sobie, że pewnie jako duch może słyszeć inne martwe dusze.
-
Czas nas nagli - odparła mu w końcu -
Czy byłbyś w stanie nam jakoś pomóc? Wskazać miejsce gdzie w tym kurhanie znajdują się jakieś żywe dusze poza naszą grupą? - zapytała z nadzieją w głosie.
-
Grobowce są zabezpieczone potężną magią, która więzi mnie tu w środku. Wiem, że na pewno jakieś przekleństwo gnieździ się za ścianą… Lecz wrót do środka nie da się otworzyć od tak. Trzeba głośno wypowiedzieć magiczne słowo, które je otworzy…- wyjaśnił zamieniając mglisty topór w kostur, na którym zjawa zdawała się teraz podpierać.
-
Tego więc zdecydowanie nie chcemy - stwierdziła Venora, bardziej do siebie niż do widziadła. -
Czemu jesteś więźniem tej krypty, zamiast odejść jak każda dusza po śmierci? Zjawa zdawała się wziąć głęboki, pełen smutku wdech, tak to przynajmniej wyglądało -
Nie wiem, co mnie więzi. Być może grzechy z przeszłości nie pozwalają mi zaznać spokoju, a może coś innego trzyma mnie tu między światami…- wzruszył ramionami i spojrzał na Venorę -
Przez kamienne ściany przenika silna, czarna magia. Przeraża mnie i was również powinna…- dodał na koniec.
-
Nas nic nie przeraża! Powiedz nam jak wejść do pozostałych grobowców a je wyczyścimy!- rzekł butnie Wlad. Duch zmierzył paladyna wzrokiem od stóp do głów i zdawał się uśmiechnąć pod nosem -
Grobowiec obok mojego jest odpieczętowany. Jeśli go oczyścicie, powiem wam jak otworzyć ostatni…- zaproponował.
Rycerka miała dziwne wrażenie, że dokładnie wiedziała o jakiej czarnej magii wspomina Bjorg. Spojrzała karcąco na Wlada i jego postawę. W tej chwili przypominał on jej Ludwika.
-
Czego mamy się spodziewać w odpieczętowanej komnacie? - zapytała ducha. Na razie nie zamierzała podejmować decyzji czy zdecyduje się otworzyć salę, w której zamknięte było wspomniane zło. Na teraz po prostu musieli i tak spróbować znaleźć Sentina, choć nadzieja na to zaczynała więdnąć w Venorze. Zganiła się też w myślach za to, że bardziej jej doskwierało to, że nie dowie się co to za wieści dla niej niósł, niż się przejmowała o życie posłańca.
-
Nie wiem. Nie mogę wydostać się z tego grobowca…- odpowiedziała zjawa -
Widziałem przez ostatnie dni, przewinęło się tędy mnóstwo istot. A może to były te same, tylko się kręciły tam i z powrotem?- spytał jakby sam nie był pewien, po czym zrobił skwaszoną minę i dotknął się dłońmi w skroń
-
Tego nie da się wytrzymać. Ich skomlenie i ujadanie doprowadza mnie do szału. Musicie coś z tym zrobić…- Okazało się, że duch najwyraźniej nie martwił się o groby swoich współplemieńców, a zwyczajnie nie może znieść wieczności w akompaniamencie ujadania gnolli. Co nie zmieniało faktu, że Venora przybyła w służbie Helma i jej obowiązkiem było wytępić wszelkie zło w tych podziemiach.
-
Jeśli oczyścicie sąsiedni grobowiec, powiem wam jak możecie dostać się do tamtego zamkniętego, gdzie siedzi ta istota, której szukacie…- wzruszył ramionami, po czym rozpłynął się w mgle, która po paru chwilach zniknęła.
-
Ja z chęcią pomacham mieczem…- rzekł Ur-shak.
Venora skinęła głową do półorka.
-
Chodźmy więc - powiedziała i powoli ruszyła do tej drugiej komnaty.