Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2017, 23:56   #132
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Głowica jego topora uderzyła o ścianę wywołując kilka iskier, zaś Venora dojrzała swoją okazję i prędko doskoczyła jednym susem do przeciwnika wbijając mu ostrze Pożogi w trzewia. Gnoll wyszczerzył groźnie zęby, łapiąc Venorę za ramiona, lecz dwa uderzenia serca później siły wraz z życiem opuściły go i padł trupem przed rycerką.
Venora usłyszała bijącego brawo herszta, który całe zajście obserwował z miejsca, gdzie siedział.
-Świetny spektakl…- krzyknął poprawnym wspólnym -A z tym też tak sobie poradzicie?- dodał po chwili uśmiechając się szeroko. Gnoll pochylił się lekko sięgając po coś ręką. Jak się szybko okazało stwór złapał za łańcuch, który znikał za jego plecami, gdzieś w odmętach ogromnej dziury w ścianie.
Venora zmrużyła oczy i poczuła jak ściska ją w żołądku, gdy usłyszała głośno dudniące kroki. W końcu z mroku wyłonił się najprawdziwszy ogr. Jego ciała nie chronił żaden pancerz, lecz żelazny kiścień w jego masywnej ręce zwiastował niemałe kłopoty.


Pierwsze co przyszło paladynce do głowy po ujrzeniu ogra to to, że pewnie bogowie musieli uznać, że w ostatnim czasie szło jej zdecydowanie za łatwo. Przełknęła ślinę, ale nie cofnęła się, bo nie chciała pokazać swojego zdenerwowania towarzyszom. Teraz tym bardziej była zadowolona, że udało im się zmniejszyć liczebność gnolli. Panna Oakenfold świadoma, że ma najlepszy pancerz, wystąpiła na przód. Jeśli ktoś miał wytrwać cios ogra to właśnie ona.
Modląc się w myślach do Helma, Venora stanęła przed swoimi ludźmi, przodem skierowana ku oponentom. Dłonie miała mocno zaciśnięte na tarczy i rękojeści miecza.
- Walczyłam z gigantem to i z tym sobie poradzę - stwierdziła kobieta, siląc się na spokojny ton głosu. Kątem oka spojrzała po swoich ludziach, by w końcu ruszyć na ogra.
Niestety (lub stety) przed pojedynkiem z ogrem Venorę czekała jeszcze rozgrzewka z resztą gnolli. Co prawda herszt ciągle siedział spokojnie, ściskając w zdrowej ręce łańcuch, żelazną protezą zaś dzierżył potężny kawał stali, przypominający coś na kształt tasaka. Gnolle błyskawicznie otoczyły nieproszonych gości, choć walka zdawała się być wyrównana. Ten, który atakował rycerkę, walczył pięknym buzdyganem, pewnie skradzionym w czasie licznych ataków i rozbojów za awanturniczego życia. Nie zmieniło to faktu, że Venora była mimo młodego wieku dobrze wyszkoloną wojowniczką. Bez trudu zasłoniła się tarczą i sparowała cios wyższego od siebie hieno człeka.

Paladynka wychyliła się zza swojej tarczy i zamachnęła się mieczem na oponenta. Cios wycelowała w bok gnolla, nie spuszczając jednak w pełni swojego wzroku z jego buzdyganu.
Gnoll natarł po raz kolejny próbując uderzyć służkę Helma w głowę, lecz Venora nie była już młokosem. Miała dość doświadczenia by przewidzieć tak banalne zamiary stwora i w porę uchyliła się unikając tym samym rozbicia czaszki. Gnoll lekko stracił równowagę i w tym momencie rycerka uniosła miecz, złapała go oburącz i potężnym zamachem ścięła głowę stwora, a ostrze Pożogi jak zwykle buchnęło płomieniami. Kobieta skierowała swój wzrok na herszta gnolli, który ciągle się uśmiechał. W końcu jednak uznał, że nadszedł czas na dołączenie się do boju.
-Zabij ją!- warknął puszczając łańcuch, który pętał stojącego z boku ogra. Wielkolud napiął się i wydał z siebie okrzyk bojowy, po czym ruszył w kierunku Venory. Rycerka miała tyle szczęścia, że ogr nie miał miejsca by się rozpędzić. To jednak nie stanowiło dla potwora żadnego problemu. Ogr wziął straszliwy zamach kiścieniem i trafił. Venora na czas zasłoniła się tarczą, która nie wiadomo jakim cudem przetrwała tak potężne uderzenie. Rycerka z bólu niemal nie wypuściła swej tarczy. Czuła jak przeraźliwy ból promieniuje z całego ramienia, barku i żeber.

Mało tego herszt gnolli nie stał bezczynnie i choć Venora była dość zajęta walką z ogrem, dostrzegła kątem oka jak stwór ściska w zdrowej ręce jakiś przeklęty symbol, mamrocząc czarodziejską inkantację. Już po krótkiej chwili drewniany amulet zalśnił krwiście czerwoną poświatą, która spłynęła najpierw na gnolla, a następnie na posadzkę pod jego stopami, przybierając formę okręgu, w którego środku stał przywódca bandy. Venora poczuła się osłabiona i przez chwilę zebrało jej się na wymioty, lecz nie była pewna czy to za sprawą bólu jaki sprawił jej cios ogrowego korbacza, czy też zaklęcie gnolla.
Panna Oakenfold powstrzymała odruch torsji. Teraz nie było czasu na myślenie o sobie, po prostu trzeba było to przeżyć i pokonać przeciwnika. I to pomimo bólu i mdłości. Wiedziała doskonale, że jako dowódca po prostu musiała zrobić to co do niej należało i nie zważać na niedogodności. Zrobiła krok w tył, by zaraz naprzeć na przeciwnika. Tym razem nie robiła dużego zamachu, po prostu pchnęła ostrzem swojego oręża w ogra, prosząc w myślach Helma i Tymorę o przychylność dla jej sprawy.

Venora wzięła odwet za zuchwały atak ogra. Mimo bólu i ochronnej aury, którą na wielkoluda zesłał herszt gnolli, Venora zachowała przytomny umysł i wykorzystała powolne ruchy przeciwnika. Pożoga błyskawicznym pchnięciem rycerki przebiła twardą skórę bydlaka i bestialsko zatopiła się w jego trzewiach. Ogr wybałuszył oczy, a z ust pociekła mu stróżka krwi. Venora czuła jak jej cios przebija i kiereszuje wewnętrzne narządy jej przeciwnika. Rycerka wyszarpnęła miecz z ogrowych trzewi, a jej przeciwnik zdobył się na desperacki wymach swoim kiścieniem. Stalowe kule na łańcuchu zadzwoniły ostrzegawczo i wtedy potężnie uderzyły rycerkę w pierś i bark. Cios był tak silny, że Venorę aż zamroczyło i choć starała się ze wszystkich sił utrzymać na nogach, towarzyszyła jej świadomość że jeden, nawet najmniejszy błąd przypłaci życiem.
Wtedy jak na złość z pomocą ogrowi przyszedł przywódca bandy. Stwór stanął tuż obok swego wielgachnego kompana i zaczął modlitwę do swego boskiego patrona. Venora wiedziała, że jeśli nie zareaguje, zaklęcie może ją zabić.
Rycerka skorzystała z okazji skupienia gnolla na czarostwie i zamachnęła się na odlew z boku. Pożoga znów buchnęła płomieniem, a na żebrach gnolla pojawiła się głęboka, obficie krwawiąca rana. Na szczęście celny cios przerwał inkantację stwora.

Venora poczuła metaliczny posmak w ustach.
"Krew" przyszło jej na myśl. A to było bardzo niepokojące. Sir Aleksander nie raz wbijał młodym adeptom, że w ferworze walki można było nie zauważyć kiedy... Zeszło się z tego świata.
Paladynka zasłoniła się tarczą od swych przeciwników i zrobiła dwa kroki w tył. Dłoń, którą trzymała miecz, przyłożyła do swojej piersi. Rozbłysło lekkie światło, a Venora poczuła nieco ulgi w bólu. Dopiero wtedy była gotowa do dalszej walki. Najpierw musiała dobić ogra.
Walka trwała w najlepsze. Venora wykonała taktyczne wycofanie, by dzięki swej objawionej mocy uleczyć swoje rany i dokończyć to co zaczęła. Objawiona łaska Helma spłynęła na nią błyskawicznie, gdy tylko dotknęła dłonią swego napierśnika. Nudności ustąpiły a odbierający dech w piersi ból stał się nawet znośny.
Ciężko ranny ogr wziął głęboki wdech i ryknął przeraźliwie, po czym natarł na rycerkę, lecz ta wraz z odrobiną sił odzyskała przytomność umysłu i bez większego problemu uskoczyła w bok, unikając potężnego ciosu żeliwnego kiścienia. Tuż obok do ataku postanowił przystąpić kaleki gnoll, który szybkim susem zbliżył się do rycerki, lecz niefortunnie postawił nogę w kałuży krwi, swego ogrzego towarzysza. Gnoll pośliznął się i wyrżnął na plecy patrząc przez chwilę tępym wzrokiem na sklepienie grobowca.


Obolała Venora widząc co się dzieje, odwróciła swoją uwagę od ogra, skupiając się w pełni na gnollu. Prawie nie mogła uwierzyć, że znów szczęście tak bardzo było po jej stronie. A okazje były po to by z nich korzystać. Paladynka tarczą osłoniła się od strony ogra, a mieczem powiodła ku leżącemu. Uginając kolana, panna Oakenfold sięgnęła płonącym ostrzem szyi gnolla. Ostatnie co zobaczył parszywiec w tym swym marnym życiu, to skupione i zimne spojrzenie błękitnych oczu paladynki, która bez wahania dokonała na nim dekapitacji.

Głowa hienowatego humanoida, której pysk wykrzywił się w agonalnym grymasie, potoczyła się po podłodze zatrzymując dopiero na ścianie. Paszcza jeszcze przez jakiś czas rozwierała się i zaciskała w niemej próbie zaczerpnięcia powietrza. Tułów, z żelazną protezą łapska, zaczął drgać w pośmiertnych spazmach.

Lecz skąpana we krwi wrogów Venora nie miała czasu cieszyć się triumfem nad gnollim hersztem. Od razu przygotowała się na odparcie ataku ogra, bo zdawała sobie doskonale sprawę, że może mieć wiele problemu by wytrwać kolejny jego cios. Dla dobra jej i towarzyszących jej osób musiała go jak najszybciej zabić.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline