Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2017, 13:21   #131
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora zdecydowała się dogadać z zjawą, która przed paroma chwilami ich nawiedziła. Nie była pewna, czy układanie się z umrzykami było rozsądnym pomysłem, lecz lepszego na chwilę obecną nie miała, a gnolle zagrażały każdemu podróżnikowi w okolicy. Kompani ruszyli za rycerką kierując się do głównego holu, gdzie na posterunku czekał na nich Luka. Mężczyzna machnął im ręką na znak, że póki co panuje tam spokój, to też grupa skierowała swe kroki do kolejnego grobowca. Drugi od lewej i sąsiadujący z grobowcem nawiedzonym przez zjawę, miał być siedliskiem dla kolejnych gnolli. Tak przynajmniej wnioskowała służka Helma. Wrota tutaj nie stawiały oporu, a to oznaczało, że były często używane.
W ponurym korytarzu śmierdziało uryną i futrem, potwierdzając obecność futrzastych mieszkańców. W głębi na ścianie tańczyły świetlne refleksy pochodni. Nikt tutaj nie dudnił w bębny, lecz gdy kompani tylko minęli żeliwne drzwi i znaleźli się w środku usłyszeli głośne śmiechy, warczenie i masę różnorodnych dźwięków.

Venora zaczaiła się idąc przodem. Na zakręcie, oparła się plecami o ścianę i wychyliła by zajrzeć do środka. Grobowiec był kompletnie splądrowany, a każda mogiła w środku była zmiażdżona w pył i drobne kamyki.
Wtedy też ujrzała gromadę gnolli. Większych niż te wcześniej. Były lepiej uzbrojone i było ich przede wszystkim więcej. Naliczyła z ukrycia siedmioro osobników oraz jednego, górującego wzrostem i masą. Stwór miał stalową protezę ręki oraz, gdy momentami się uśmiechał, ukazywał srebrne zębiska.
Czort jeden wiedział cóż potrafił ten gnoll wyprawiać w boju, lecz pozostałe osobniki wyraźnie traktowały go jako przywódcę. Najwidoczniej w katakumbach kryły się dwa różne szczepy gnolli, służących mrocznym mocom. Venora wychyliła głowę nieco bardziej i ujrzała za plecami żelaznorękiego ogromną wyrwę w ścianie, mierzącą dobre trzy metry średnicy.


[media]http://i.imgur.com/NxI2aQx.jpg[/media]


Ta sfora nie wydawała się być tak głupia niż poprzednia. Panna Oakenfold skryła się za ścianą i zaczęła intensywnie myśleć nad tym co powinna zrobić. Korciło ją, żeby powtórzyć scenkę, którą miała okazję odstawić z rudogrzywym. Była całkiem spora szansa, że wyszłoby to jej i tym razem, bo jakimś dziwnym trafem samce miały problem jeśli kobieta rzucała im wyzwanie. Lecz prawda była taka, że już nie miała aż tyle siły by samodzielnie walczyć z przywódcą gnolli. Było ich też więcej niż liczyła sobie drużyna Venory.
Paladynka w końcu zdecydowała.
Schyliła się i wzięła do ręki jakiś spory kamień. Gestami pokazała pozostałym, że zamierza rzucić nim by wywabić pojedynczo, do wąskiego korytarza, w którym się znajdowali. Gdy wszyscy byli gotowi i trzymali swoją broń w dłoniach, Venora cisnęła kamieniem po posadzce, by narobił hałasu.

Kamień odbił się od ściany i potoczył po gładkiej posadzce, lecz z nie narobił zbyt wiele hałasu. Gnolle miały w grobowcu dość sielski, a właściwie biesiadny klimat. Któryś z stworów w końcu chyba dość dostrzegł, gdyż po chwili w grobowcu zapadła cisza.
-Wypierdalać z mojej jamy psie syny!- rozległ się niski, gardłowy głos. Venora wraz z kompanami cierpliwie czekała za rogiem, a gdy usłyszała jak jeden z gnolli wstał i ruszył powoli w ich stronę wiedziała, że musi tylko wyczekać odpowiedni moment. Na jego nieszczęście był kompletnie bezbronny, najwyraźniej uznali, że pozostali mieszkańcy kurhanu nie stwarzają żadnego zagrożenia. Stwór wyłonił się zza rogu i zrobił zdziwioną minę. Pewnie ostatnią rzeczą, jaką spodziewał się ujrzeć była grupa paladynów.
Venora nie zamierzała czekać, aż gnoll krzyknie po swoich pobratymców, czy zwyczajnie się na nich rzuci. Panna Oakenfold od razu ruszyła na przeciwnika, robiąc szeroki zamach swoim mieczem, celując w lewy bok brzydala.

Półczłek półhiena spojrzał na Venorę na ułamek sekundy przed tym jak ta wyprowadziła potężny cios Pożogą w jego bok. Krew trysnęła na ścianę i twarz rycerki, a ostrze miecza buchnęło płomieniami. Gnoll był w ciężkim szoku i mimo ogromnego bólu zachował przytomność umysłu, odwracając się w kierunku grobowca i swych współziomków. Na szczęście nim zdążył zaalarmować z pomocą przybył Ur-Shak wbijając przeciwnikowi swój miecz w plecy aż po rękojeść. Głowa gnolla opadła bezwładnie a półork szarpnął stworem do tyłu zabierając go z widoku. Venora oparła się o ścianę próbując uspokoić swój oddech. W środku nadal panował harmider i nikt chyba nie zauważył co stało się z jednym z nich.
Poszło bardzo dobrze, a gdyby udało się tak jeszcze raz zrobić to mogliby co najmniej wyrównać szanse na walkę. Paladynka przetarła twarz z posoki i spojrzała po swoich towarzyszach.
- Próbujemy jeszcze raz - szepnęła do towarzyszy, by zaraz pochylić się. Wzięła do ręki coś co wyglądało na urwany kawałek pancerza. To mogło narobić więcej hałasu, co było wskazane z uwagi na harmider jaki panował w głębi komnaty.

Tym razem Venora najpierw odrobinę wychyliła głowę, by spojrzeć za zakręt i dopiero wtedy zamachnęła się. Rzuciła kawałkiem żelastwa dalej, niż ostatnim razem to zrobiła kamieniem. Zgodnie z planem Venory, kawałek żelastwa narobił znacznie więcej hałasu. Rycerka ukrywając się za rogiem, odwróciła głowę by upewnić się, że jej kompani są gotowi na bój. Mężczyźni stali jak na szpilkach, z orężem w pogotowiu. Z głębi grobowca rozległ się głośny okrzyk, lecz kiedy hersztowi gnolli odpowiedziała cisza, ten uderzył zakutą w żelazo łapą w popękane wieko pomnika, nastała cisza jak makiem zasiał.
-Sprawdzić to…- syknął stwór, a dwójka członków jego watahy zerwała się z miejsca, złapała za broń i energicznym krokiem ruszyła w kierunku korytarza, gdzie już wyczekiwała ich Venora z swoimi ludźmi.
Gnolle wybiegły nie przewidując takiego powitania i choć były uzbrojone, zostały kompletnie zaskoczone.


Jeden trzymający dwuręczny topór, drugi ściskając kurczowo krótki miecz zatrzymali się w miejscu, tuż przed Venorą. Rycerka zacisnęła szczęki i natarła, lecz zaskoczony gnoll cudem zdołał sparować potężny cios miecza, swoim mieczykiem. To jednak dało sposobność Ur-Shakowi i Ernestowi na celne trafienie. Półork natarł pierwszy, przypadkiem trącając Venorę barkiem. Jego błyskawiczne cięcie pozostawiło na udzie gnolla paskudną bruzdę, wtedy do akcji wkroczył Ernest jednym, celnym cięciem pozbawił oponenta życia.
Towarzysząca Venorze trójka rycerzy z Wladem na czele również nie próżnowała. Paladyni błyskawicznie otoczyli gnolla z dwuręcznym toporem, ale bestia broniła się zajadle. Tylko miecz Wlada ranił lekko stwora w ramię. Gnoll próbował natrzeć Venorę uznając ją za największe zagrożenie, lecz w ciasnym korytarzu nie było sposobu na poprawnie wykonany zamach bronią.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 07-03-2017, 23:56   #132
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Głowica jego topora uderzyła o ścianę wywołując kilka iskier, zaś Venora dojrzała swoją okazję i prędko doskoczyła jednym susem do przeciwnika wbijając mu ostrze Pożogi w trzewia. Gnoll wyszczerzył groźnie zęby, łapiąc Venorę za ramiona, lecz dwa uderzenia serca później siły wraz z życiem opuściły go i padł trupem przed rycerką.
Venora usłyszała bijącego brawo herszta, który całe zajście obserwował z miejsca, gdzie siedział.
-Świetny spektakl…- krzyknął poprawnym wspólnym -A z tym też tak sobie poradzicie?- dodał po chwili uśmiechając się szeroko. Gnoll pochylił się lekko sięgając po coś ręką. Jak się szybko okazało stwór złapał za łańcuch, który znikał za jego plecami, gdzieś w odmętach ogromnej dziury w ścianie.
Venora zmrużyła oczy i poczuła jak ściska ją w żołądku, gdy usłyszała głośno dudniące kroki. W końcu z mroku wyłonił się najprawdziwszy ogr. Jego ciała nie chronił żaden pancerz, lecz żelazny kiścień w jego masywnej ręce zwiastował niemałe kłopoty.


Pierwsze co przyszło paladynce do głowy po ujrzeniu ogra to to, że pewnie bogowie musieli uznać, że w ostatnim czasie szło jej zdecydowanie za łatwo. Przełknęła ślinę, ale nie cofnęła się, bo nie chciała pokazać swojego zdenerwowania towarzyszom. Teraz tym bardziej była zadowolona, że udało im się zmniejszyć liczebność gnolli. Panna Oakenfold świadoma, że ma najlepszy pancerz, wystąpiła na przód. Jeśli ktoś miał wytrwać cios ogra to właśnie ona.
Modląc się w myślach do Helma, Venora stanęła przed swoimi ludźmi, przodem skierowana ku oponentom. Dłonie miała mocno zaciśnięte na tarczy i rękojeści miecza.
- Walczyłam z gigantem to i z tym sobie poradzę - stwierdziła kobieta, siląc się na spokojny ton głosu. Kątem oka spojrzała po swoich ludziach, by w końcu ruszyć na ogra.
Niestety (lub stety) przed pojedynkiem z ogrem Venorę czekała jeszcze rozgrzewka z resztą gnolli. Co prawda herszt ciągle siedział spokojnie, ściskając w zdrowej ręce łańcuch, żelazną protezą zaś dzierżył potężny kawał stali, przypominający coś na kształt tasaka. Gnolle błyskawicznie otoczyły nieproszonych gości, choć walka zdawała się być wyrównana. Ten, który atakował rycerkę, walczył pięknym buzdyganem, pewnie skradzionym w czasie licznych ataków i rozbojów za awanturniczego życia. Nie zmieniło to faktu, że Venora była mimo młodego wieku dobrze wyszkoloną wojowniczką. Bez trudu zasłoniła się tarczą i sparowała cios wyższego od siebie hieno człeka.

Paladynka wychyliła się zza swojej tarczy i zamachnęła się mieczem na oponenta. Cios wycelowała w bok gnolla, nie spuszczając jednak w pełni swojego wzroku z jego buzdyganu.
Gnoll natarł po raz kolejny próbując uderzyć służkę Helma w głowę, lecz Venora nie była już młokosem. Miała dość doświadczenia by przewidzieć tak banalne zamiary stwora i w porę uchyliła się unikając tym samym rozbicia czaszki. Gnoll lekko stracił równowagę i w tym momencie rycerka uniosła miecz, złapała go oburącz i potężnym zamachem ścięła głowę stwora, a ostrze Pożogi jak zwykle buchnęło płomieniami. Kobieta skierowała swój wzrok na herszta gnolli, który ciągle się uśmiechał. W końcu jednak uznał, że nadszedł czas na dołączenie się do boju.
-Zabij ją!- warknął puszczając łańcuch, który pętał stojącego z boku ogra. Wielkolud napiął się i wydał z siebie okrzyk bojowy, po czym ruszył w kierunku Venory. Rycerka miała tyle szczęścia, że ogr nie miał miejsca by się rozpędzić. To jednak nie stanowiło dla potwora żadnego problemu. Ogr wziął straszliwy zamach kiścieniem i trafił. Venora na czas zasłoniła się tarczą, która nie wiadomo jakim cudem przetrwała tak potężne uderzenie. Rycerka z bólu niemal nie wypuściła swej tarczy. Czuła jak przeraźliwy ból promieniuje z całego ramienia, barku i żeber.

Mało tego herszt gnolli nie stał bezczynnie i choć Venora była dość zajęta walką z ogrem, dostrzegła kątem oka jak stwór ściska w zdrowej ręce jakiś przeklęty symbol, mamrocząc czarodziejską inkantację. Już po krótkiej chwili drewniany amulet zalśnił krwiście czerwoną poświatą, która spłynęła najpierw na gnolla, a następnie na posadzkę pod jego stopami, przybierając formę okręgu, w którego środku stał przywódca bandy. Venora poczuła się osłabiona i przez chwilę zebrało jej się na wymioty, lecz nie była pewna czy to za sprawą bólu jaki sprawił jej cios ogrowego korbacza, czy też zaklęcie gnolla.
Panna Oakenfold powstrzymała odruch torsji. Teraz nie było czasu na myślenie o sobie, po prostu trzeba było to przeżyć i pokonać przeciwnika. I to pomimo bólu i mdłości. Wiedziała doskonale, że jako dowódca po prostu musiała zrobić to co do niej należało i nie zważać na niedogodności. Zrobiła krok w tył, by zaraz naprzeć na przeciwnika. Tym razem nie robiła dużego zamachu, po prostu pchnęła ostrzem swojego oręża w ogra, prosząc w myślach Helma i Tymorę o przychylność dla jej sprawy.

Venora wzięła odwet za zuchwały atak ogra. Mimo bólu i ochronnej aury, którą na wielkoluda zesłał herszt gnolli, Venora zachowała przytomny umysł i wykorzystała powolne ruchy przeciwnika. Pożoga błyskawicznym pchnięciem rycerki przebiła twardą skórę bydlaka i bestialsko zatopiła się w jego trzewiach. Ogr wybałuszył oczy, a z ust pociekła mu stróżka krwi. Venora czuła jak jej cios przebija i kiereszuje wewnętrzne narządy jej przeciwnika. Rycerka wyszarpnęła miecz z ogrowych trzewi, a jej przeciwnik zdobył się na desperacki wymach swoim kiścieniem. Stalowe kule na łańcuchu zadzwoniły ostrzegawczo i wtedy potężnie uderzyły rycerkę w pierś i bark. Cios był tak silny, że Venorę aż zamroczyło i choć starała się ze wszystkich sił utrzymać na nogach, towarzyszyła jej świadomość że jeden, nawet najmniejszy błąd przypłaci życiem.
Wtedy jak na złość z pomocą ogrowi przyszedł przywódca bandy. Stwór stanął tuż obok swego wielgachnego kompana i zaczął modlitwę do swego boskiego patrona. Venora wiedziała, że jeśli nie zareaguje, zaklęcie może ją zabić.
Rycerka skorzystała z okazji skupienia gnolla na czarostwie i zamachnęła się na odlew z boku. Pożoga znów buchnęła płomieniem, a na żebrach gnolla pojawiła się głęboka, obficie krwawiąca rana. Na szczęście celny cios przerwał inkantację stwora.

Venora poczuła metaliczny posmak w ustach.
"Krew" przyszło jej na myśl. A to było bardzo niepokojące. Sir Aleksander nie raz wbijał młodym adeptom, że w ferworze walki można było nie zauważyć kiedy... Zeszło się z tego świata.
Paladynka zasłoniła się tarczą od swych przeciwników i zrobiła dwa kroki w tył. Dłoń, którą trzymała miecz, przyłożyła do swojej piersi. Rozbłysło lekkie światło, a Venora poczuła nieco ulgi w bólu. Dopiero wtedy była gotowa do dalszej walki. Najpierw musiała dobić ogra.
Walka trwała w najlepsze. Venora wykonała taktyczne wycofanie, by dzięki swej objawionej mocy uleczyć swoje rany i dokończyć to co zaczęła. Objawiona łaska Helma spłynęła na nią błyskawicznie, gdy tylko dotknęła dłonią swego napierśnika. Nudności ustąpiły a odbierający dech w piersi ból stał się nawet znośny.
Ciężko ranny ogr wziął głęboki wdech i ryknął przeraźliwie, po czym natarł na rycerkę, lecz ta wraz z odrobiną sił odzyskała przytomność umysłu i bez większego problemu uskoczyła w bok, unikając potężnego ciosu żeliwnego kiścienia. Tuż obok do ataku postanowił przystąpić kaleki gnoll, który szybkim susem zbliżył się do rycerki, lecz niefortunnie postawił nogę w kałuży krwi, swego ogrzego towarzysza. Gnoll pośliznął się i wyrżnął na plecy patrząc przez chwilę tępym wzrokiem na sklepienie grobowca.


Obolała Venora widząc co się dzieje, odwróciła swoją uwagę od ogra, skupiając się w pełni na gnollu. Prawie nie mogła uwierzyć, że znów szczęście tak bardzo było po jej stronie. A okazje były po to by z nich korzystać. Paladynka tarczą osłoniła się od strony ogra, a mieczem powiodła ku leżącemu. Uginając kolana, panna Oakenfold sięgnęła płonącym ostrzem szyi gnolla. Ostatnie co zobaczył parszywiec w tym swym marnym życiu, to skupione i zimne spojrzenie błękitnych oczu paladynki, która bez wahania dokonała na nim dekapitacji.

Głowa hienowatego humanoida, której pysk wykrzywił się w agonalnym grymasie, potoczyła się po podłodze zatrzymując dopiero na ścianie. Paszcza jeszcze przez jakiś czas rozwierała się i zaciskała w niemej próbie zaczerpnięcia powietrza. Tułów, z żelazną protezą łapska, zaczął drgać w pośmiertnych spazmach.

Lecz skąpana we krwi wrogów Venora nie miała czasu cieszyć się triumfem nad gnollim hersztem. Od razu przygotowała się na odparcie ataku ogra, bo zdawała sobie doskonale sprawę, że może mieć wiele problemu by wytrwać kolejny jego cios. Dla dobra jej i towarzyszących jej osób musiała go jak najszybciej zabić.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-03-2017, 18:26   #133
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora dokonała bez wątpienia trudnego wyboru. Rycerka zdecydowała, że najpierw zajmie się dobiciem zamroczonego gnolla, a dopiero potem spróbuje pokonać ogra. Ciężko było stwierdzić, czy jej wybór był słuszny, lecz teraz nie było już odwrotu. Przez sekundę powiodła wzrokiem za toczącym się łbem gnolla i już miała szykować się do natarcia na ogra, ale gdy spojrzała w jego stronę było już za późno by podjąć jakiekolwiek działanie. Druzgocący cios masywnego korbacza był tak silny, że Venora pierwszy raz w życiu wypuściła z ręki miecz, a sekundę później brakło jej sił by utrzymać tarczę. Mętnym wzrokiem powiodła po polu bitwy widząc jak jej kompani wciąż zmagają się z wymagającymi przeciwnikami, jakimi okazały się gnolle.
Paladynka spojrzała na ogra, który uśmiechał się do niej triumfalnie. Wielkolud zawył głośno i groźnie po czym uderzył kobietę potężnym sierpem w twarz. Venora osunęła się na bezgłowe truchło herszta gnolli i zanim odpłynęła usłyszała raz jeszcze bojowy okrzyk ogra...


-Lady Venoro...- męski głos wyrwał rycerkę z pięknego snu. Odzyskała świadomość, otworzyła oczy i nagle poczuła zastrzyk ogromnego bólu. Venora z trudem łapała oddech, bolał ją bark, żebra oraz ramiona, a o spuchniętej i zakrwawionej twarzy już nawet nie chciała myśleć.
-Lady Venoro...- znów usłyszała swoje imię i skoncentrowała się z całym sił na twarzy młodego paladyna, którego imienia nie mogła sobie zwyczajnie przypomnieć.
-Zwyciężyliśmy- rzekł trzymając się za krwawiącą nogę. Mężczyzna był mocno pokiereszowany, lecz najwyraźniej uznał, że swoją objawioną moc leczącą wykorzysta by choćby ocucić swoją dowódczynię.
Venora z trudem podniosła się do pozycji siedzącej i ogarnęła wzrokiem usłany ciałami grobowiec. Na powalonym cielsku ogra siedział blady i obolały Ur-Shak. Obok niego leżeli Wlad i Bars, zaś Ernest krążył trzymając się za pokiereszowane ramię oglądając czy żaden gnoll przypadkiem jeszcze nie dycha.

-Zwyciężyliśmy, ale oni nie dadzą rady dalej pójść. Są w ciężkim stanie a ja użyłem swoją leczącą magię by zbudzić ciebie pani- syknął przez zaciśnięte zęby Manas, najmłodszy z paladynów towarzyszących rycerce.
Najlepiej z nich wszystkich wyglądał Ernest, lecz to nie oznaczało, ze wygląda dobrze. Wojownik dostrzegł, że Venora jest już przytomna i podszedł do niej klękając na jedno kolano obok Manasa.
-Żyjesz? Dzielna z ciebie dziewucha. Wstawaj. Trza wracać do zjawy...- rzekł spokojnym tonem.
W tym momencie Ur-Shak podniósł się na równe nogi i podszedł chwiejnym krokiem trzymając w ręku szklaną flaszkę z błękitną miksturą.
-Mam tylko jedną. Sama zdecyduj komu ją podamy...- rzekł chłodno -Ernest sprawdź czy te parszywce nie mają przy sobie czegoś co mogłoby się nadać- zwrócił się do kompana, po czym wyciągnął rękę do Venory -Wstawaj...-
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-03-2017, 19:50   #134
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~ Aleksander nie kłamał ~ przeszło paladynce przez myśl, gdy odzyskując przytomność ostrożnie rozglądała się po otoczeniu. Słowa dochodziły do niej jakby zza jakiejś przesłony. Musiała się skupić, żeby zrozumieć co do niej mówią. W pierwszej chwili miała problem nawet z rozpoznaniem kto przed nią stoi. Cholernie łupało ją w skroniach. Zdecydowanie musiała mocno oberwać w głowę.
Ale to nie było jedyne co jej dolegało. Bolało ją chyba wszystko co mogło, dobitnie dając do zrozumienia, że jednak żyje. Podniosła się do pozycji siedzącej, starając się nie syknąć z bólu. Jedyną ulgę jaką poczuła, to tą gdy dotarły do niej słowa jednego z paladynów. Manas uleczył ją, zawracając z prostej drogi ku Helmowi.

- Zwyciężyliśmy... - powtórzyła niemrawo Venora próbując się podnieść co wywołało tylko zawroty głowy. Potrzebowała jeszcze chwili, kilku oddechów, żeby zebrać się w sobie.
- Dziękuję Manas - wydusiła z siebie patrząc na paladyna, który ją uleczył.

Gdyby tylko ją tak wszystko nie bolało, to pewnie by się ucieszyła, że pokonali ich. Lecz teraz najzwyczajniej nie czuła się na tyle dobrze, by uznać "bycie żywym" za coś lepszego niż spokój tamtego snu jaki miała po utracie przytomności. Zaraz przy niej pojawił się też Ernest a po chwili również półork z miksturą leczenia.


Po jego słowach Venora spojrzała w kierunku trupa ogra, przy którym leżeli dwaj paladyni. Ten widok sprawił, że zaczęła gorączkowo rozmyślać gdzie popełniła błąd, że ponieśli tak druzgoczące straty. Ur-Shak wyciągnął do niej rękę.

Pomógł jej wstać. Co proste nie było, zważywszy na to ile ważyła z całą tą swoją zbroją. Paladynka gdy stanęła na własnych nogach to zaraz zapragnęła na powrót usiąść. W poprzedniej pozycji jakoś mniej ją wszystko bolało. Ale nie zamierzała się użalać nad sobą. Zacisnęła więc zęby, zakryła dłonią twarz i odetchnęła ciężko. Oswajając się powoli z nową falą bólu opuściła ręce rozglądając się za swoją bronią, jakby nie chcąc szybko podejmować tej niezwykle trudnej dla niej decyzji o tym, który z paladynów ma otrzymać miksturę.
Tarcza i miecz leżały w okolicy, ale nie zdecydowała się po nie pójść. Zwlekanie z decyzją, tylko działało na niekorzyść poszkodowanych. Uświadomiła sobie też, że w zanadrzu miała jedną "sztuczkę" podpatrzoną od Virga, gdy ten po walce łatał żołnierzy. Venora spojrzała na Ur-Shaka.

- Daj to Barsowi - powiedziała i wskazała półorkowi ręką mężczyznę, o którego jej chodziło, bo nie wiedziała czy na pewno on kojarzy ich z imion. - Ja zajmę się tym drugim - stęknęła i ruszyła powoli do Wlada.

- A gdzie jest... Luka? - nagle ją olśniło, że brakuje jej jednego z paladynów. Zatrzymała się i nerwowo rozejrzała się po pobojowisku. Zdenerwowanie sprawiło, że nawet ból stał się bardziej znośny. końcu odpowiedź przyszła jej sama. - No tak, kazałam mu czekać w przejściu - odpowiedziała sobie, wzdychając z ulgą. Potrząsnęła głową i uderzyła się w czoło własną pięścią. Zrobiła to co prawda lekko, ale i tak ją zabolało, musiała pewnie tam mieć albo sińca, albo rozcięcie.

Tym razem ruszyła szybciej, zaciskając zęby, myśląc czy to co wymyśliła w sprawie Wlada jej się uda. Stanęła przy nim i ostrożnie przyklękła najpierw na jedno kolano, później na drugie. Teraz dokładnie widziała obrażenia mężczyzny. Było z nim źle i to bardzo.
Panna Oakenfold zdjęła rękawice, kładąc je obok siebie.
- Helmie błagam cię o łaskę… - kobieta zaczęła modlitwę do swego boga.

Odmawiając modlitwę Venora czuła jak przez jej ciało przepływa pozytywna energia magii leczącej, która skumulowała się w jej dłoniach, a następnie spłynęła na nieprzytomnego rycerza. Wlad był najstarszym z towarzyszących Venorze w wyprawie paladynów. Był według hierarchii jej kleru na samym dole, na równi z młodzikami, lecz miał znacznie więcej doświadczenia w boju i panna Oakenfold nie mogła tego nie docenić.
Już po krótkiej chwili wlad otworzył oczy i wziął łapczywie wdech, jakby został wyciągnięty spod wody. Mężczyzna rozejrzał się panicznie dookoła a na samym końcu skupił wzrok na swej dowódczyni.
-Zawiodłem…- rzekł skruszonym tonem.
- Już dobrze - odparła starając się mieć uspokajający ton głosu, - Pokonaliśmy ich i wszyscy żyjemy- uśmiechnęła się do niego blado i poklepała go po napierśniku dla dodania otuchy.
Z cichym jękiem paladynka podniosła się z klęczek.
- Odetchnij jeszcze chwilę i zbieramy się stąd - dodała przecierając twarz dłonią, co niestety tylko bardziej roztarło krew, brud i pot na jej twarzy.

Panna Oakenfold odwróciła się od Wlada i powoli rozejrzała po pozostałych. Bars również wracał do swoich zmysłów. Co prawda wszyscy byli ranni, ale najważniejsze, że nikt nie oberwał na tyle by zostać posłanym prosto do boga. Powoli Venora ruszyła by zebrać z podłogi swój sprzęt. Jej wzrok skierował się na bezgłowego gnolla. Czy dobrze zrobiła, że skupiła się na nim, zamiast walczyć z ogrem? Tego się nie dowie. Mogła więc albo uznać, że popełniła błąd, albo tak działając uniknęła większego. Bo przecież, gdyby nie trafiła ogra to reszta miałaby jeszcze do pokonania tego z żelazną łapą.
Rycerka westchnęła, nieco za bardzo, co wywołało ból w klatce piersiowej. Zakryła usta dłonią, tłumiąc kaszel.

W końcu znalazła swój miecz oraz tarczę. Ten pierwszy miał się dobrze, natomiast tarcza zyskała kolejne żłobienia i wgięcia na swym licu. Pochyliła się nad nimi i uniosła, chowając jeden do pochwy przy pasie, a drugie oparła o swoją nogę.
- Czas ruszać, zabieramy stąd co się przyda i wracamy do ducha - powiedziała na głos, spoglądając po kompanach. - Wszyscy musimy odpocząć. Poproszę ducha by pozwolił nam na to w jego krypcie - po tych słowach skinęła na mężczyzna i ruszyła do wyjścia z pomieszczenia.
-Zaczekaj- Wlad podszedł do Venory i położył jej dłoń na skroni, nim kobieta zrozumiała co się dzieje, poczuła jak lecznicza moc spłynęła na jej ciało przynosząc delikatną ulgę w bólu -Skoro mamy odpocząć to i tak odzyskam objawioną łaskę Helma, a ty przynajmniej nie będziesz cierpieć niepotrzebnie- dodał opiekuńczym tonem -Teraz możemy ruszać- wymusił lekki uśmiech. Wlad cierpiał nie mniej niż Venora, lecz podstawą kodeksu rycerskiego paladyna było ulżyć w cierpieniach innym w pierwszej kolejności. Venora poczułą nieco więcej sił i nawet tarcza przestała jej tak ciążyć. Paladynka z wdzięcznością spojrzała na towarzysza i skinęła mu w podzięce głową.

Kompani ruszyli w kierunku wielkiego holu, kierując się za dowódczynią. Rycerka przecisnęła się przez uchylone wrota i wyszła na zewnątrz.
-A gdzie Luka?- spytał Manas rozglądając się na wszędzie podobnie jak i reszta.
-Zwiedzać mu się zachciało?- burknął pesymistycznym tonem Ernest.
-Patrzcie...- ich uwagę zwrócił Ur-Shak, który przyklęknął na jedno kolano na posadzce wskazując palcem kilka kropli krwi.
-Jest świeża...- dodał po krótkiej chwili.
-Tam też jest kilka kropli...- Bars wskazał miejsce, nieopodal zapieczętowanych wrót do grobowca, którego nie potrafili otworzyć.

Paladynka zaklęła siarczyście, zupełnie jak to zwykli robić pomocnicy pracujący na tartaku jej ojca, gdy byli czymś poirytowani.
- ... Przepraszam - żachnęła się, że powiedziała to na głos. Rozejrzała się z nadzieją, że paladyn po prostu zdecydował się na chwilę odejść od posterunku, a ta krew tu już była wcześniej, tylko jej zwyczajnie nie zauważyli...
- Luka! - Venora wypowiedziała głośniej imię towarzysza, ale nie krzycząc, lecz odpowiedziało jej jedynie echo odbite od posępnych ścian i sklepienia grobowca.
Venora zgrzytnęła zębami i skierowała kroki ku katakumbie zajmowanej przez ducha. Ona w końcu znał sposób by otworzyć wrota. Skrzywiła się zaraz, bo przecież wszyscy potrzebowali odpoczynku, a to z każdą chwilą będzie zmniejszało szanse Luki na przeżycie...
~Co powinnam zrobić?!~ jęknęła w duchu paladynka.

Gdy tylko przekroczyli próg pierwszego od lewej grobowca, pod ich nogami pojawiła się gęsta mgła. Venora mogłaby przysiąc, że słyszy do tego szepty ścian, lecz domyślała się, że to może być zwyczajnie efekt ogromnego zmęczenia i bólu, który przyjęła na barki tego dnia. Po chwili mgła w okolicy środka kurhanu uniosła się i przybrała formę tego samego mężczyzny, który objawił im się wcześniej. Duch uśmiechnął się z satysfakcją i wzruszył ramionami -Widzę, że nie było łatwo… syknął do Venory.
Paladynka prawie zgromiła wzrokiem ducha. Ale powstrzymała się, bo nie był on przecież winien ich ran.
- Tak, nie było. Poza tym zaginął nasz towarzysz, który pilnował przejścia między kurhanami - przyznała kobieta. - Ślady krwi prowadzą do tego pomieszczenia które ty mówisz, że wiesz jak można je otworzyć. Ale teraz potrzebujemy odpoczynku. Czy pozwolisz nam odpocząć tu? - zapytała ducha.
-Odpoczywaj gdzie chcesz- rozłożył ręce na boki -A kiedy już zdecydujesz się odnaleźć trupa swojego kompana i staniesz pod wrotami wypowiesz głośno słowo “Tundertein”, a wrota staną przed wami otworem- dopełnił obietnicy zdradzając sposób na przejście do ostatniego z kurhanów.

Panna Oakenfold zacisnęła zęby po słowach ducha. Miał rację, szanse na uratowanie Luki, były żadne jeśli nie zrobią tego teraz... Ale wtedy postawi na szali życie może i więcej jak jednej osoby. Paladynka spojrzała po towarzyszach. Naprawdę bardzo potrzebowali odpoczynku. Wiedziała, że musi o tym zadecydować.
- Czy jesteś w stanie nam powiedzieć, czy znajduje się ktokolwiek żywy za tamtymi wrotami? - zapytała jeszcze.
-O tak, jest tam kilka żywych istot- odrzekł duch.
-Gnolle pewnie. Mamy dość sił by wyciąć je w pień!- wtrącił Ernest.
-Nie - pokręciła głową Venora. - Wszyscy są ranni, zmęczeni, ledwo stoją. Naprawdę niewiele potrzeba by któreś straciło życie - dodała pewna swojej decyzji.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-03-2017, 15:34   #135
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora postanowiła. Według jej uznania, wyprawa po uprowadzonego paladyna zagrażała życiu nie tylko jej, ale i całej grupy, wszak za wyjątkiem Ernesta nikt nie czuł się za dobrze i na siłach. Na szczęście duch nie miał problemu z urządzeniem obozu w jego krypcie i Venora z ulgą mogła usiąść na ziemi, opierając się plecami o kamienną ścianę. Przypomniała jej się pierwsza misja, kiedy to ukrywała się w kaplicy przed ghoulami. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Ona się zmieniła. Rycerka przymknęła na chwilę oczy i nawet nie wiedziała kiedy odpłynęła.
Venora zbudziła się, gdy jej ciało przeszył przeraźliwy mróz, a wokół usłyszała setki szepcących w nieznanym języku istot. Służka Helma otworzyła oczy i z zaspaną miną rozejrzała się prędko po grobowcu. Manas, Bars i Wlad odpoczywali w taki sam sposób jak ona, oparci plecami o ścianę. Ur-Shak spał jak gdyby nigdy nic na jednym z pomników nie przejmując się niewygodą, za to nigdzie nie było Ernesta.

Venora zerwała się na nogi i już miała ruszyć do holu, by sprawdzić gdzie jest jej towarzysz, gdy ujrzała wyłaniającą się z szpar między kamiennymi blokami ścian mgłę. Kobieta ruszyła energicznym krokiem, lecz nie przeszła nawet dwóch metrów a zza zakrętu niemal wpadł na nią Ernest.
-Szybko! Coś się tam dzieje!- rzekł spanikowanym głosem, po czym zawrócił i pobiegł w kierunku wrót, a rycerka tuż za nim. Gdy dotarli na miejsce, znajoma zjawa stała przy ów bramie obserwując co dzieje się w głównym holu.
-Czujesz to?- syknął duch. Venora skupiła się na wyczuwaniu wibracji negatywnej energii i na chwilę zrobiło jej się słabo. Tuż obok nich, można by powiedzieć, że na wyciągnięcie ręki emanowało źródło tak zepsutej i spaczonej mocy, że nie dało się tego opisać, zupełnie wtedy jak podczas drogi do Grumgish Venora zatrzymała się przy ruinach tajemniczej wieży.

Napisy nad zapieczętowanymi wrotami pulsowały blado błękitnym światłem odznaczając się na tle półmrocznego kurhanu wyraźnie. Echo niosło regularne i rytmiczne dudnienie, lecz nie to jakie robiły gnolle w pierwszym grobowcu, o nie. Venora stała w napięciu, obserwując z Ernestem i duchem zamknięte wrota, aż do momentu gdy te drgnęły i powoli zaczęły się otwierać. Kompani usłyszeli radosne ujadanie i wycie, a po chwili z wnętrza wyskoczyło kilka gnolli umalowanych w dziwne znaki i symbole z purpurowej farby.
~Krew...~ pomyślała w pierwszej kolejności sceptycznie Venora, lecz nie miała czasu dłużej się nad tym zastanawiać, gdyż po chwili, gdy wrota stanęły w pełni otworem w bladym blasku paleniska z środka holu ukazał się dziwaczny stwór, przypominający gnolla, lecz o znacznie większych gabarytach. Bestia była wyższa od pozostałych gnolli o dobrą głowę, a do tego stwór był znacznie bardziej masywny.

Osobnik miał zniekształcony pysk, na którym znajdowała się czaszka jakiegoś większego potwora, pełniąc rolę hełmu. Stwór miał na sobie kolczugę usmarowaną krwią, rdzą i smarem. W prawym ręku trzymał wielki topór, który przeciętny człek musiałby dzierżyć oburącz. W lewej ręce stwór miał tarczę noszącą ślady licznych potyczkę, na której znajdowały się paskudne szpikulce, z ponabijanymi ludzkimi dłońmi. To nie było najstraszniejsze, gdyż potwór nosił jako ozdobę ludzkie głowy zawieszone na łańcuchach na swojej szyi.
-Nie podołacie im wszystkim...- stęknął duch -Ale jeśli zwabicie ich tutaj, zajmę się sługusami. Wam zostanie zabić demona...- rzekł i dopiero teraz Venora zrozumiała dlaczego zło, które wyczuła było tak intensywne. Miała stanąć w szranki z najprawdziwszym demonem.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-03-2017, 16:50   #136
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=Otkly-JbXKU [/media]

- O boże... - Venora nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że powiedziała to na głos, a nie tylko pomyślała. Zrobiła się blada niczym duch, który im towarzyszył. Przyglądała się demonowi. Tak... To był najprawdziwszy demon. Duch nie kłamał. Czuła to. Nic na tym świecie nie miało w sobie tyle zła co istota, która przybyła prosto z piekieł.
Z zapartym tchem paladynka oceniała ich szanse na przeżycie tego starcia. Spojrzała w dół, na swoje ręce, które zaczęły jej się trząść ze zdenerwowania. A może po prostu ze strachu?
Serce waliło jej jak szalone i zebrało jej się na mdłości. Skronie znów zaczęły jej pulsować tępym bólem.
~ Zginę tak jak dziadek... W walce z demonem ~ pomyślała, będąc całkiem mocno przekonana, że tak właśnie się stanie. Nie mieli jak się uleczyć, nie mieli czarów, nie mieli w tej chwili nic poza tym co trzymali w rękach. Dopadło ją poczucie bezsilności.

Wtedy też zacisnęła zęby, spojrzenie zrobiło się chłodne, a jej wyraz twarzy nabrał zaciętości.
~ Ale zrobię to walcząc, robiąc im tyle szkody ile będę w stanie ~ obiecała sobie.

Venora spojrzała na ducha i skinęła mu głową, przystając na jego propozycję, która tak naprawdę była jedynym sposobem by mieć choć cień szansy, że ktoś wyjdzie z tego żywy. Następnie skierowała wzrok na Ernesta i gestem głowy wskazała mu by wracać po resztę. Sama od razu odstąpiła od wrót, szybkim krokiem kierując się spowrotem, by wybudzić wszystkich i przygotować ich na najgorsze.

- Wstawać! Do broni! Przyzwali demona!- warknęła ostro, jak jeszcze jej się nie zdarzyło i spojrzała po wszystkich, którzy dopiero wybudzili się po jej słowach. - Czas pokazać, że paladyni Helma nawet w obliczu śmierci nie lękają się zła! - dodała prędko by nie dać im, ani przede wszystkim sobie, czasu na zwątpienie.
Paladynka podeszła do miejsca gdzie odpoczywała i zabrała stamtąd swoją tarczę i miecz. Po jej ruchach było wyraźnie widać zdenerwowanie. W skupieniu przyjrzała się swojemu napierśnikowi. Wiedziała, że teraz tylko pancerz chronił ją przed śmiercią. Jeden nieuważny ruch z jej strony i będzie martwa. Ognistość jej miecza mogła teraz już nie stanowić dodatkowego atutu. Obawiała się, że przeciwnik będzie odporny na to.
Chyba pozostawało jej już tylko modlić się o to, by po śmierci dostać wygodne miejsce u boku boga.

-Demona?!- powtórzył ewidentnie przerażony tym faktem Ernest.
-No to ładnie…- dodał równie sceptycznie Ur-Shak, lecz zarówno jeden jak i drugi mąż chwycili za broń, nie mając zamiaru tanio sprzedać skóry.
-Helmie otocz nas opieką. Niech twoja łaska sprawi moją skórę twardą jak stal, a wolę niezłomną!- modlił się Wlad klęcząc na jedno kolano, a gdy wstał i sięgnął po miecz spojrzał z błyskiem w oku na dowódczynię -Mamy jakiś plan?- spytał w końcu robiąc młyńca w powietrzu swoim ostrzem -Czy po prostu idziemy tam i walimy ich po łbach?
- Musimy ich wszystkich tu zwabić. Bjorg, duch tej krypty - wyjaśniła Venora na wypadek, gdyby nie każdy kojarzył jego imienia. - powiedział, że zajmie się sługami piekielnej istoty. Dla nas zostanie demon - powiedziała spoglądając po wszystkich kompanach. - Będziemy musieli go otoczyć, co powinno go rozproszyć i dać nam lepsze szanse na oddanie ciosu. Ja, Ernest i Ur-Shak zaatakujemy go od frontu, reszta od tyłu. Zrozumiano?

-Ktoś z was musi im się ujawnić, żeby tu przyszli…- syknął duch do Ur-shaka i Ernesta. Venora i jej paladyni nie mogli bawić się w takie podchody, według kodeksu zasad, który był podstawą ich moralnego kręgosłupa. Na szczęście była z nimi dwójka najemników, którym nic nie broniło brać wroga podstępem. Ur-Shak skinął głową -Pójdę- burknął po czym rzucił kompanom porozumiewawcze spojrzenie. Półork miał nadzieję, że kiedy wróci jego ekipa będzie gotowa by stanąć demonowi na drodze.
Mężczyzna zniknął za rogiem korytarza i nie było go kilka krótkich chwil. W końcu znów ukazał się ich oczom, dysząc ciężko.
-Gotujcie się na bój!- warknął, dołączył do towarzyszy i przybrał bojową postawę. Do grobowca najpierw wpadły gnolle. Stwory szczekały, powarkiwały i ruszały się dziko. Bestie wpadły śladem półorka do wnętrza grobowca i wtedy mgła uformowała się na powrót w zjawę. Duch szeptał coś pod nosem i nagle z ścian wyłoniło się kilka cieni, które błyskawicznie przedarły się przez ciała hienoludzi pozbawiając ich pełni sił. Duch z kurhanu uniósł dłoń a kłębiąca się wokół mgła przybrała postać miecza w jego ręku. Nieumarły kilkoma błyskawicznymi ciosami posłał stwory trupem na ziemię i wtedy usłyszeli dudniące kroki zbliżającego się demona.

W wnętrzu kurhanu zapanował smród siarki i zgnilizny. Bjorg odwrócił głowę i ze spokojem wyczekał nadejścia Tanar’ri. Przeklęta bestia z niższego planu wkroczyła butnie i energicznie nie zwracając nawet uwagi na truchła swoich sług. Demon wziął potężny zamach i natarł toporzyskiem na ducha, lecz sekundę przed ciosem, duch rozpłynął się w mgle a demon omal nie wyrżnął na pysk. Stwór wyprostował się i skupił wzrok na Venorze i jej kompanach ciężko dysząc pod kościanym hełmem.
-Akher tonoranerr khater mines’teral…- warknął mierząc do Venory swoim toporem, który zdawał się być tak wielki, że przeciętny człek musiałby dzierżyć go oburącz, a i to nie bez problemów.
Pladynka czuła jak zimny pot spływa jej po plecach, gdy demon wypowiedział słowa w nieznanym jej języku i wskazał na nią swym orężem. Przez chwilę nawet obawiała się, że w jej kierunku pomknie jakiś czar. Ale to na szczęście się nie stało. Zacisnęła z całych, pozostałych jej sił ręce na swej broni.
- Na niego! JUŻ! - krzyknęła do swoich kompanów i natychmiast ruszyła na piekielną istotę, nim jej własny rozum uznał to za zły pomysł. By zająć swoje myśli i nie dopuścić do nich strachu, zaczęła recytować pod nosem pieśni pochwalne na cześć Helma.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 15-03-2017, 18:23   #137
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Cała grupa zaszarżowała na demona. Pierwsza uderzyła dowódczyni. Pożoga świsnęła w powietrzu przebijając gruby pancerz czarta. Następnie do ataku przystąpili Ur-Shak i Ernest niczym świetnie zgrany duet atakując z obu flank. Miecz Ernesta rozciął udo demona, zaś półork wycelował soczyście w bok. Byli również paladyni. Niestety z trójki zbrojnych tylko Manasowi udało się przebić twardą skórę oponenta, że aż czarna juha trysnęła na kamienną posadzkę grobowca. Demon zaryczał straszliwie, próbując przerazić swych wrogów, lecz rycerska aura Venory w dziwny sposób dodawała otuchy jej kompanom, którzy na psychologiczne zagrywki pozostali obojętnie. Czart wziął potężny zamach i uderzył Venorę. Rycerka nie zdążyła unieść tarczy, nie pomógł również elfi pancerz. Rycerka wybałuszyła oczy. Nie mogła się ruszyć ani nawet złapać tchu. Venora spuściła wzrok w dół i ujrzała głowicę topora wbitą w jej pierś. Topór przebił pancerz bez większego problemu i połamał kilka żeber jakby były ze spróchniałego drewna. Demon buchnął parą z nozdrzy rycerce w twarz i potężnym kopniakiem oderwał ją od swojej broni, posyłając ją na ziemię. Świat zawirował jej przed oczami, a po chwili zasnęła w kałuży własnej krwi.

~***~

Błysk światła, który ją otaczał raził oślepiająco. Rycerka stała nago na środku błękitnego bezkresu. Nie czuła wstydu, nie słyszała dźwięków, ani nie czuła zapachów. Czuła euforię, mimo iż dopiero co umarła. Nad jej głową unosił się piękny, gwieździsty firmament, zapierając dech w piersi.
-Nie powinno cię tu być. Twoja misja jeszcze się nie skończyła...- usłyszała z nieokreślonego kierunku głos, który brzmiał jakby kilka osób wymawiało te słowa jednocześnie. Venora odwróciła się i ujrzała kształt męskiej sylwetki stworzonej z jaskrawego światła. Coś zbliżało się do niej powoli, choć nie poruszało nogami, a Venora nie czuła nawet krzty lęku.
-Bramy do wielkiej twierdzy Helma są dla ciebie zamknięte...- rzekł, a blask emanujący z całego jego ciała powoli zaczynał blednąć i paladynka dostrzegała coraz więcej szczegółów z wyglądu istoty.
-Staną otworem kiedy na to zasłużysz- odezwał się. Jego skóra przybrała odcień szaro zielony, a pociągła twarz nie wyrażała najmniejszej emocji. Venora pierwszy raz widziała taką istotę, lecz coś w sercu jej podpowiadało, że znała ją od zawsze i nie spotyka jej po raz pierwszy. Anioł, lub jakkolwiek go nie nazwać wyciągnął dłoń w kierunku nagiej dziewczyny i dotknął jej piersi, dokładnie tam gdzie miała być paskudna, śmiertelna rana po toporze.
-Wracaj dokończyć swoje zadanie- rzekł gromko.


Błysk światła znów ją oślepił. Uczucie euforii zniknęło, a jej zmysły znów zaczęły pracować na pełnych obrotach. Gdy rycerka odzyskała świadomość, otworzyła oczy i łapczywie zaczerpnęła powietrza. Leżała na twardej ziemi, tam gdzie posłał ją demon. W jej pancerzu znajdowała się ogromna dziura uchlapana krwią, lecz rana w piersi zniknęła. Rycerka musiała się upewnić czy to jej się nadal nie śni i wartko wsunęła palce przez szczelinę w stalowej zbroi. Żebra były całe, a po śmiertelnej ranie pozostała jedynie brzydka blizna. Zmęczenie i ból zniknęły, zupełnie jakby dopiero się urodziła. Venora uniosła wzrok i spojrzała gniewnie na czarta, który zdążył już powalić Ur-Shaka, Manasa i Barsa.
Rycerka szybko rozejrzała się za swoim orężem, sięgając po niego. Żwawo podniosła się z podłogi, podpierając na tarczy. W mgnieniu oka stanęła pewnie na nogach. Wciąż była w nie małym szoku, z chaosem myśli kłębiącym się w głowie, przez co miała wrażenie, jakby nie do końca to co ją otaczało było realne.

Widok pokonanych kompanów tylko bardziej ją napędzał w tej chwili do działania. Z tarczą w lewej ręce i mieczem w prawej, Venora ruszyła na swojego wroga.
- Nie pozbędziesz się nas tak łatwo! - krzyknęła na całe gardło, gdy nabierała rozpędu by uderzyć z całą siłą w demona i choć wiedziała, że może jej się to nie udać to i tak próbowała skupić się na tym by włożyć w ten atak energię, na którą zło było wyjątkowo podatne.
Potężny cios powalił demona trupem na ziemi. Stwór drgał jeszcze kilka chwil w pośmiertnych spazmach, a po chwili jego ciało zaczęło zmieniać się w masywny zlepek popiołu i gnijących ochłapów, by po kilku minutach przestać przypominać cokolwiek z humanoida.
-Widziałem jak cię zabił pani…- Manas podszedł do Venory przyglądając się z niemałym zdziwieniem podziurawionemu pancerzowi.
-Na bogów, jak tego dokonałaś?- spytał z niedowierzaniem.
-Dychają. Będą żyć, ale prędko się stąd nie ruszą…- burknął Ernest pochylając się kolejno nad półorczym kamratem i dwójką nieprzytomnych paladynów -Wlad ma rację. Ten cios zwaliłby z nóg tura. A tobie nic nie ma…- dodał po krótkiej chwili podchodząc do rycerki. Najemnik zdawał się czekać na wyjaśnienia.

- Ja… - Venora spojrzała po mężczyznach, by na koniec opuścić wzrok na własną pierś. Położyła dłoń na rozoranym napierśniku. Jej mina jasno wskazywała na zdezorientowanie, a może i nawet zagubienie. Pokręciła głową. - Nie wiem co się stało… - powiedziała ze zmartwieniem w głosie, przyglądając się miejscu gdzie leżały pozostałości po demonie. - Sprawdźmy może co jest w tamtej komnacie - mruknęła, pocierając dłonią twarz.
Ernest wziął głęboki wdech. Był widocznie pokiereszowany, a na ramieniu miał krwawiącą ranę, którą prowizorycznie zabandażował kawałkiem płótna wyjętego z plecaka.
-Chodźmy- rzekł oschle i ruszył za Venorą. Duet minął trupy zwierzoludzi i wyszedł do głównego holu, by udać się do otwartych na oścież wrót do ostatniego grobowca, skąd wyłonił się przeklęty demon. O dziwo z wnętrza nie trącało piżmem, ani zgnilizną, a silnym aromatem ziół. Korytarz prowadził parę metrów jak w każdym poprzednim grobowcu, aż nie dotarli do zakrętu. W tym miejscu ściany i sklepienie z litej skały było wszędzie popękane a z wąskich szczelin wychodziły powykręcane korzenie, na których roiło się od kolców.

-Psia jego mać... bluźnił pod nosem Ernest, lecz nie czekając na reakcję Venory dobył miecza i wartko oczyścił im drogę. Kompani znaleźli się w grobowcu, który podobnie jak w tym gdzie spotkali zjawę znajdowały się zniszczone i popękane grobowce. W jednym z nich znajdowało się ukryte przejście, którym rycerka i jej towarzysz zeszli w dół. Wszędzie po drodze mijali regularne ślady krwi, na przemian świeżej i dawno zaschniętej. Venora pochyliła się lekko by nie uderzyć głową w strop wąskiego przejścia i już po chwili znaleźli się w wielkiej sali.
-Wejście tutaj było ukryte pod grobem...- zauważył, lecz i Venora się tego domyśliła. Okrągłą komnata była w zasadzie pusta. Na środku znajdował się rytualny, murowany piedestał, gdzie leżały zwłoki młodego paladyna, któremu panna Oakenfold zleciła pilnowanie tyłów. Miał poderżnięte gardło. Na ziemi, nieopodal piedestału leżały zwłoki kilku osób.
-To moi kompani- Ernest ruszył ostrożnie w tamtym kierunku i omal nie przewrócił się na twarz, potykając się o wąską szczelinę w podłodze. Mężczyzna zbliżył pochodnię do ziemi by ujrzeć wyryty symbol pentagramu, w którym znajdowała się czerwona posoka. W tym samym czasie Venora dostrzegła tuż za piedestałem ciało paskudnej wiedźmy z rozciętym brzuchem i wyciągniętymi na zewnątrz bebechami.

-Sprawdzę ciało tej kurwy- rzekł Ernest -Przeszukaj lorda zarządcę. Ma coś dla ciebie- dodał i skierował się do wiedźmy. Venora podeszła do ciała starszego mężczyzny by wartko zabrać się do roboty. Kobieta pominęła zabieranie osobistych rzeczy jak wspaniały rodowy sygnet, czy złoty naszyjnik z eleganckim wisiorem. Po chwili znalazła w niewielkiej kieszonce zwinięty w rulon liścik zalakowany symbolem rodowym Rolandsów, który paladynka doskonale znała.
-Masz to?- spytał podchodząc powoli by jej nie wystraszyć. Wszystkim poderżnęli gardła. Wydaje mi się, że wiedźma potrzebowała krwi do rytuału przyzwania, ale to co wyszło z piekieł okazało się nie mieć litości nawet dla niej...[/i]- machnął ręką w kierunku potwory.
-Co teraz? Myślę, że odpoczniemy tu z Ur-Shakiem do jutra, wrócimy po nasze konie i przyjedziemy tu po ciała naszych kompanów. Sentin pewnie życzyłby sobie być pochowanym w posiadłości Morimonda. Uwielbiał ogrody lorda.- wziął głęboki wdech.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-03-2017, 11:01   #138
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wpatrywała się nieobecnym spojrzeniem w pieczęć rodową należącą do jej zmarłego mentora. Czy to z rozkojarzenia, czy powstania z martwych, Venora nie potrafiła skupić myśli na jednym temacie. W głowie huczało jej od natłoku kłębiących się myśli. A najtrudniejsze z nich dotyczyło słów niebiańskiej istoty.
~ "kiedy na to zasłużysz" ~ dudniło jej w myślach echo tego co powiedział. Pokręciła głową chcąc pozbyć się tego wszystkiego z głowy. Zakryła dłonią twarz, oddychając ciężko.

W końcu jako tako zebrała się w sobie i spojrzała na trzymany już w dłoni list. Tyle zachodu by go odzyskać... Luka stracił przez to życie, tak samo jak towarzysze Ernesta.
Paladynka wzdrygnęła się na słowa najemnika, które wyrwały ją z rozmyślań. Venora rozejrzała się po komnacie, jakby pierwszy raz ją widziała. Jej spojrzenie stanęło na zwłokach paladyna, wywołując smutek na twarzy kobiety. Pokiwała głową.
- Tak, trzeba odpocząć - zgodziła się z Ernestem. - Trzeba będzie odprawić modły za zmarłych, opatrzyć rannych… - dodała spuszczając spojrzenia na własną rękę, w której dłoni miała zaciśniętą na liście od sir Morimonda. - Idź przodem, powiedz reszcie co tu zastaliśmy, ja... Zaraz do was dołączę

Człek skinął posłusznie głową, a następnie udał się do ciasnego przejścia ukrytego pod jedną z mogił i zniknął Venorze z oczu. Rycerka została sama w komnacie pełnej trupów. Kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu po raz kolejny. Powoli podeszła do ciała Luki i położyła dłoń na jego głowie.
- Pokornie proszę Helmie byś otworzył przed bramy do swego niebiańskiego planu - powiedziała na głos, po czym odstąpiła od martwego paladyna. Venora nie była kapłanem, więc nie do końca wiedziała jak powinno wyglądać właściwy rytuał pożegnania zmarłego. Na tą chwilę, jako dowódca, zrobiła tyle ile mogła. Już miała ruszyć w ślad za Ernestem, gdy zdecydowała, że najpierw tu, w samotności, przeczyta list. Uniosła rękę, przełamała pieczęć i rozwinęła go.
Niestety jak się okazało nie miało pójść tak łatwo, jakby tego chciała rycerka. Nieznany język, w jakim zapisano treść wiadomości po chwili zastanowienia nie był już dla Venory zaskakujący. Morimond miał jej do przekazania coś ważnego i te wieści nie mogły trafić w niepowołane ręce, to też ukrył je w postaci jakiegoś nieznajomego Venorze dialektu.
Paladynka delikatnie złożyła list i schowała go. Spuściła głowę i wbiła spojrzenie w usmarowaną krwią posadzkę. Czuła zawód, że nie potrafiła rozczytać​ zapisków jej mentora. Pokręciła głową. Tylko gdzie powinna szukać pomocy by poznać treść?
~ Moi przełożeni? Nie, oni mieli sir Morimonda za dziwaka... Henk? Może... A może powinnam udać się na dwór mentora? Albo znaleźć to miejsce w lesie... ~ Venora była naprawdę zagubiona w tym wszystkim.

Ruszyła ku wyjściu ale zawahała się. Cofnęła się i podeszła do wiedźmy. Wspomnienie o uczonym, przypomniało jej o jego prośbie. Przeszukała więc jej ciało, głównie w poszukiwaniu jakiejś księgi czy zwojów, bo jeśli nie była zaklinaczem, tylko czarodziejem, to powinna mieć coś takiego.

W zgodzie z własnym rozsądkiem Venora zajęła się najpierw sprawdzeniem komnaty i trupa wiedźmy. Pomarszczona skóra o szaro-błękitnym odcieniu nosiła ślady wielu poparzeń i okaleczeń. Paskudne babsko miało na sobie stare, przemoczone i przesiąknięte jej własnym smrodem łachy. Na szyi wisiał rzemień z nawet ładnym rubinem okuty w srebrną ramkę. Na wskazującym palcu lewej dłoni miała piękny pierścień z malutkim szafirem. W głębokiej kieszeni swoich szat miała schowane dwie fiolki z czarną mazią, oraz bezbarwną cieczą. Za pasem schowała sobie prosty sztylet, który lekko się mienił magiczną aurą, gdy Venora uniosła go by mu się przyjrzeć. Ku zdziwieniu rycerki wiedźma nie miała przy sobie żadnych zwojów.
Upewniwszy się, że czarownica nie ma nic więcej wartego uwagi przy sobie wstała i ruszyła powoli w stronę ołtarza, rozglądając się na około. W półmroku komnaty, pod ścianą znajdowało się posłanie z wilczych skór, oraz tobołek z masą talizmanów, oraz dziwacznych przedmiotów pewnikiem niezbędnych do rzucania zaklęć. Tuż pod ołtarzem Venora dostrzegła opasłe tomiszcze, obite w ludzką skórę. Paladynka ledwie dotknęła księgi a po plecach przeszły ją ciarki. W środku opisane były rytuały i obrzędy, których Venora zdecydowanie nie chciała zagłębiać.

Kiedy w końcu miała pewność, że sprawdziła wszystko, udała się do grobowca, gdzie wraz z kompanami walczyła z hienoludźmi. Gnolle nie miały przy sobie zbyt wielu wartościowych rzeczy, lecz przy truchle żelaznorękiego herszta kobieta natrafiła na mistrzowsko wykuty topór. Znalazła również łącznie trzydzieści siedem złotych monet i dwanaście srebrników.
Ostatecznie rycerka udała się do grobowca, gdzie czekał na nią Ernest i jej nieprzytomni towarzysze. Ich stan, zdaniem Venory był stabilny, a liczne rany po opatrzeniu już nie krwawiły.
-Znalazłaś coś ciekawego?- zagaił najemnik ze skwaszoną miną.
Venora usiadła na podłodze, plecami opierając się o ścianę. Ona sama wyglądała dobrze, nawet niespecjalnie bardzo była zmęczona. Jedynie dziura w jej pancerzu była świadectwem tego co się stało w międzyczasie.
- Talizmany, nieco kosztowności, splugawioną księgę rytuałów... - wymieniła paladynka i skrzywiła się, bo nie wiedziała co powinna z nią zrobić. - Nawet nie wiem czy spalenie jej jest dobrym pomysłem - dodała w temacie księgi. - Ale wygląda na to, że wiedźma nie przewidziała, że demon zechce też i jej śmierci - wzruszyła ramionami
-Mhm…- mruknął mężczyzna nie odrywając wzroku od dziury w pancerzu swej towarzyszki. Niedługo później również i on ułożył się do snu i w momencie stracił świadomość, zmęczony bojem i podróżą. Venora została sama z własnymi myślami i refleksjami. Niestety przez ostatnie wydarzenia były to głównie gorzkie refleksje. W końcu z samej nudy Venora próbowała zmróżyć oczy i usnąć choćby na trochę, lecz powieki automatycznie same się podnosiły co było tak irytujące, że rycerka nie mogła tego opisać żadnymi słowami. Tak oto spędziła kilka godzin, aż do momentu jak przytomności nie odzyskał Wlad. Rycerz otworzył oczy i przetarł dłonią twarz po czym rozejrzał się po skąpanym w bladym, blasku dogasającej pochodni grobowcu.
-Lady Venora!- niemal krzyknął zrywając się na równe nogi -Myślałem, że nie żyjesz… Byłem pewien, że nie żyjesz… Jak… jak to możliwe?- zbliżył się wartko do swej dowódczyni brzęczeniem swej zbroi budząc również Barsa i Manasa.

Rycerka odruchowo skrzyżowała ręce przed sobą, jakby chcąc nimi zakryć ziejącą dziurę w jej napierśniku. Odwróciła wzrok, usilnie zastanawiając się co im powiedzieć. Ostatnie godziny o tym rozmyślała, ale nadal nie miała niczego w głowie.
~ Powiedzieć im prawdę? Zbyć? ~ wahała się. Lecz przecież oni byli świadkami całego zajścia, widzieli jak demon zadaje jej śmiertelny cios, a następnie pada na ziemię, by po chwili leżeć w kałuży własnej krwi...
~ Jeśli ktokolwiek ma w to uwierzyć to tylko oni ~ Venora westchnęła ciężko i usadowiła się wygodniej.

- Demon zabił mnie - stwierdziła bezbarwnym głosem, a jej własne słowa jej samej wydawały się nieprawdopodobne. - Umarłam, a po śmieci napotkałam sługę Helma który, tak jak to mawiają, miał mnie zabrać do planu naszego boga - skrzywiła się. - Jednak tak się nie stało - zrobiła długą pauzę podczas, której zastanawiała się czy już w tym momencie urwać opowieść czy iść z nią dalej. - Ten niebianin powiedział, że bramy planu Helma są dla mnie zamknięte dopóki nie wypełnię swojego zadania jakie mi powierzono tu do wykonania - gdy to powiedziała spojrzała Wladowi prosto w oczy. Mógł on wyraźnie dostrzec, że panna Oakenfold nieudolnie próbuje skryć to jak bardzo czuła się z tym zagubiona.

Rycerz spojrzał na swoich młodszych kolegów, po czym znów spojrzał na Venorą. Paladynom nie było wolno kłamać ani ukrywać swojej tożsamości. To był priorytet w ich kodeksie honorowym. Wlad najwidoczniej uwierzył w każde słowo swej dowódczyni bez mrugnięcia okiem. Mężczyzna niespodziewanie padł na kolano pochylając głowę przed panną Oakenfold.
-Sferotknięta…- rzekł na tyle głośno by Manas i Bars go usłyszeli. Młodzieńcy spojrzeli na siebie, po czym zrobili to samo co ich starszy kolega okazując Venorze respekt.
-Czasami bogowie objawiają się swoim sługom, czasami wybierają z pośród nich kogoś do specjalnego zadania. Samo takie spotkanie zwie się sferotknięciem. To bardzo rzadkie zjawisko, bo bogowie zazwyczaj ograniczają kontakt z wiernymi do zsyłania im łask w postaci magii objawienia…- wyjaśnił prędko dając Venorze jeszcze więcej do myślenia.

Paladynka odruchowo wyprostowała się, prawie stając na baczność. Zamrugała oczami, trawiąc to co powiedział jej towarzysz. Owszem, wiedziała czym było sferotknięcie, lecz myśląc o swojej sytuacji w ogóle nie wpadła na to, że mogłoby to być właśnie to.
- To by wiele wyjaśniało… - mruknęła do siebie, po czym spojrzała po pokłonionych przed nią paladynach. - Powstańcie, proszę… - powiedziała do nich czując się niezręcznie w tej sytuacji. - Musimy się zbierać… Ja jestem w pełni sił, więc mogę całą swoją energię przeznaczyć na uleczenie was - dodała spoglądając po zebranych w komnacie. Wtedy przypomniała sobie o jeszcze jednym członku tej drużyny.
- Bjorgu, dziękuję ci niezmiernie za pomoc. Gdyby nie ty nasza sytuacja byłaby pewnie przesądzona. Jestem twoim dłużnikiem - powiedziała w przestrzeń, wierząc że duch ją cały czas na nich baczy. - Jeśli taka będzie twoja wola, to zrobię co w mojej mocy by Zakon Helma wysłał tu osoby, które będą w stanie cię uwolnić i odesłać na wieczny spoczynek.

Rycerka usłyszała tylko wyjący w odmętach korytarzy kurhanu wiatr. Manas zbudził ze snu Ernesta i Ur-Shaka. Trudno było stwierdzić jasno, który z mężczyzn jest bardziej poszkodowany potyczką z gnollim demonem. Wszyscy mieli cięte rany, każdy miał masę siniaków. Venora musiała rozsądnie skorzystać ze swych objawionych mocy.
Venora podniosła się z podłogi i podeszła do półorka. Przyklękła przy nim i zaczęła wypowiadać słowa modlitwy w celu zesłania na niego łaski leczenia od jej boga. Pozostałych, tych najbardziej wymagających pomocy, miała zamiar podratować swoją paladyńską mocą nakładania rąk, dzieląc ją odpowiednio pośród nich, by zapewnić żeby każdy miał siły na powrót do stolicy.
- Niestety Luka zginął - powiedziała przerywając ciszę, po tym jak ostatnie zasoby jej objawionych mocy zużyła na Wladzie. - Zabierzemy jego ciało i wracamy do Suzail.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 20-03-2017, 11:31   #139
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Paladynka skorzystała z łaski objawionej by uleczyć swych towarzyszy, a chwilę później, gdy mężczyźni czuli się już nieco lepiej wspólnie udali się do kurhanu po zwłoki Luki.
-My tu jeszcze posiedzimy kilka godzin- rzekł półork -Ciało naszego znajomka pogrzebiemy w dolinie, zaś ciało lorda zarządcy zabierzemy ze sobą do posiadłości Rolandsa W tym czasie Manas i Bars rozebrali ciało Luki z pancerza, by dało się go w ogóle nieść, po czym pożegnali się z dwójką najemników i ruszyli do wielkiego holu.
-Uważaj na siebie- Ernest posłał Venorze porozumiewawcze skinienie głowy. Rycerka pożegnała ich i ruszyła za swoimi. Znali już drogę to też wartko dotarli do wyjścia z grobowca. Venora wyjrzała na zewnątrz by sprawdzić czy droga jest bezpieczna. Harpii nie było ani śladu, to też ruszyli prędko wąską skalną półką.

Dzień chylił się ku końcowi. Do opuszczonej osady dotarli jeszcze przed zmierzchem, lecz konie były wypoczęte to też zdecydowali by ruszyć od razu. Venora poklepała Młota po grzbiecie, choć nie trzeba go było uspokajać. Potężny rumak Albrechta był świetnie wyszkolony i ani trochę strachliwy.
Paladyni przygotowali się do wyprawy i ruszyli w kierunku Suzail. Venora wiedziała, że wyprawa nocą nie jest tak bezpieczna jak za dnia, lecz rycerka marzyła o zdjęciu pancerza i udaniu się do rodzinnego domu. Towarzysząca jej trójka mężczyzn również nie narzekała na pomysł natychmiastowego wymarszu, więc tuż po zmroku ruszyli na południe. Rycerze nie byli zbyt rozmowni. Stan ich zdrowia ciągle pozostawiał wiele do życzenia, więc ich dowódczyni wcale nie dziwiła się ich chwilowej powściągliwości. Sama nie zmrużyła oczu od dobrych kilkunastu godzin, lecz w ogóle nie czuła się śpiąca i zmęczona.

2 dzień Przypływu Lata. Suzail

Do potężnych murów Suzail dotarli jeszcze przed świtem. Strażnicy bramy nie mieli zwyczaju podnosić krat przed świtem, lecz nigdy nie sprawiali problemom wracającym z właśnie takich wypraw rycerzom stołecznych klasztorów i organizacji.
Miasto powoli budziło się do życia. Mieszkańcy ospale opuszczali swoje domostwa kierując kroki do swoich miejsc pracy. Kupcy jak co dzień, powoli rozkładali swoje towary na straganach i w drewnianych budach. Grupka od razu skierowała swe kroki w stronę Górnego Miasta, gdzie skręcili na południe do klasztoru Helma, skąd było doskonale widać całe wybrzeże i dzielnice portowe.
Koguty dawno przestały piać a słońce zmieniło kolor nieba z szarego na jasnobłękitny.
-Udamy się do kapłanów uzgodnić godzinę pochówku- odezwał się Wlad -Myślę, że twój raport pani w zupełności wystarczy, lecz jeśli Albrecht zechce i nas przesłuchać to będziemy w koszarach w swoich celach- dodał po czym wszyscy pożegnali Venorę pokłonem i odeszli w kierunku wielkiej katedry Helma.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 21-03-2017, 11:50   #140
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Stała i patrzyła na odchodzących paladynów dopóki oni nie zniknęli w katedralnych murach. Nie miała pojęcia co tak naprawdę teraz czuła. Na pewno była przybita po stracie towarzysza. I to w trakcie zadania, które przecież nie zapowiadało się na walkę o życie z demonem i jego poplecznikami...
Venora spuściła wzrok i skierowała swoje kroki ku skrzydle gmachu, w którym mieszkali najwyżej postawieni w hierarchii zakonu. Musiała złożyć raport swoim przełożonym. Świtało, więc mieszkańcy kompleksu należącego do kościoła Helma, dopiero budzili się ze snu. Panna Oakenfold szła przez korytarze, skupiona na swoich myślach tak bardzo, że nie zauważała mijanych osób. A mieli oni nie lada widok, paladynka miała na sobie mocno sponiewieraną pełną zbroją płytową, całą usmarowaną wszelkiej maści posoką i drobnymi szczątkami tkanek jej przeciwników. Jej tarcza była porysowana i pogięta w wielu miejscach, a miecz nosił ślady przypalania jakiego wielokrotnie doświadczali ci, którzy stanęli przed nią. Do tego Venora, która tylko pobieżnie przeczesała swoje czarne włosy palcami, szła teraz z zaciętą miną, jakby wciąż była gotowa wyciągnąć w każdej chwili swój oręż. Całą sobą wywoływała odruch by prędko zejść jej z drogi.

Jeszcze w trakcie jazdy konno rycerka myślała o tym, że wpierw doprowadzi się do porządku, a dopiero po tym stanie przed sir Augustem by zdać mu raport. Ale przypomniała sobie o tym postanowieniu dopiero gdy znalazła się już przed drzwiami do kwatery jej przełożonego.
~ Pamięć dobra, ale krótka ~ zacytowała w myślach swojego ojca, który tak czasem mawiał gdy ktoś prędko o czymś zapominał.
Nie miała zamiaru się teraz wracać, skoro już i tak tu była. Zapukała więc do drzwi, nie siląc się na delikatność.

Wkroczyła do pokoju gdy tylko usłyszała pozwolenie. Ze spuszczoną głową podeszła do krzesła i zasiadła na nim. Wbiła spojrzenie w biurko sir Augusta. Nie tak dawno temu siedziała dokładnie w tym miejscu, będąc w zupełnie innym nastroju. Była wtedy zwycięzcą, a teraz ?
Teraz Venorze tamten dzień, zwycięskiego powrotu z Grumgish, wydawał się, jakby wydarzył się co najmniej rok temu.

Panna Oakenfold w końcu przerwała milczenie i zaczęła mówić. Opowiedziała o wszystkim po kolei, o harpiach, znalezionym kurhanie, w którym najpierw walczyła z gnollim przywódcą, o spotkanym duchu, później jak próbowali pokonać kolejny klan gnolli i prawie przypłaciła to życiem, gdy okazało się, że mieli tamci jeszcze ogra, o zaginięciu Luki i udaniu się na spoczynek, który został im przerwany… I walce z demonem. Lecz mówiąc spojrzenie miała spuszczone. Nie chciała peszyć się widząc minę sir Augusta gdy dojdzie do tych najbardziej niewiarygodnych szczegółów. Przez całą opowieść o swojej śmierci i zacytowaniu słów niebianina Venora miała zamknięte oczy. Otworzyła je gdy doszła do momentu w którym powstała z podłogi i zadała ostateczny cios Demonowi. Szybko, nie dając miejsca na wtrącenie swojemu przełożonemu, przeszła do tego co działo się później, czyli o przeszukaniu tamtej komnaty, znalezieniu wiedźmy i plugawej księgi.
- Ernest i jego kompan pochowali swojego towarzysza, a ciało Sentina zabrali na dwór Rolandsów. My wróciliśmy od razu, nie robiąc przystanku na noc. Wlad właśnie rozmawia z kapłanami w sprawie pochówku Luki. W stajni zostały kosztowności, które zebrały gnolle - i tymi słowami zakończyła swój raport. Dopiero wtedy spojrzała na twarz sir Augusta wyczekując jego komentarza.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172